piątek, 7 października 2016

ROZDZIAŁ 280

- UWAGA!
I plusk! Wszyscy się zaśmialiśmy, gdy fala wytworzona przez Lili, nas ochlapała. Jesteśmy nad jeziorem już jakieś trzy godziny. Niekiedy wychodzimy z wody, żeby coś zjeść. Dzieciakom bardzo się tu podoba. Próbują naśladować nas i pływać żabką, ale wciąż je podtrzymujemy, bo wiadomo, że im to nie wyjdzie. Gdy dzieci wracały do wózka z zabawkami, ukochany kilka razy wrzucał mnie do wody. Tak jak teraz.
- Gotowa?- spytał, trzymając mnie na rękach.
- Tak.
I po chwil byłam pod wodą. Wynurzyłam się i zaczęłam się rozglądać, ale męża nigdzie nie było.
- Dymitr! Dymitr!- krzyczałam rozglądając się dookoła.-Dym...A!
Nagle poczułam, że coś mnie łapie od dołu i wyrusza na powierzchnię, unosząc mnie w górę. Po chwili znowu wylądowałam w wodzie. Wypłynęłam na powierzchnię, łapiąc powietrze i zaczęłam kaszleć. Strażnik śmiał się ze mnie. Zła, podpłynęłam do niego i wskoczyłam mu na plecy.
- Mam cię!- zawołałam triumfalnie.
- Ja mam inne zdanie.
Zanurzył się. Na szczęście zdążyłam złapać powietrze. Ale on nie wypływał, a mi powoli brakło życiodajnego tlenu. Puściłam go i popłynęłam w górę. Po chwili mogłam oddychać, a sekundę później byłam w ramionach Bielikowa, jak panna młoda.
- I kto tu kogo ma?- zaśmiał się.
Bawiliśmy się jeszcze dobrą godzinę. W końcu postanowiliśmy wracać, bo dzieci były zmęczone, a i tak robiło się późno. Zanim dojechaliśmy do domu, stały słodko w wózku. Lili poszła się myć i szykować do spania. My nie byliśmy jeszcze zmęczeni. po pożegnaniu dampirzycy, Dymitr zajął się maluchami, bo teraz była jego kolej, a ja usiadłam przed laptopem w jego gabinecie i przeglądałam różne strony. Nagle przyszedł mi pomysł, żeby w zakątku leśnym w ogrodzie, zrobić wodospad z małym strumykiem i altanką. Zaczęłam szukać coś w tym kierunku. I znalazłam idealny skalny wodospad na cztery metry, porośnięty mchem i kwiatami. Jednak cena mnie powaliła. Nawet naszyjnik od Wiktora tyle nie kosztował. Ale ono jest taki piękny. Jeśli będziemy oszczędzać, to za kilka lat będzie nas stać. Usłyszałam, że do gabinetu zbliża się mój mąż. Cholera! Jeśli to zobaczy, zejdzie na zawał. Zapisałam to w zakładkach i ustawiłam jako hasło " Towarzysz 24.08." Czyli datę ślubu. Mam nadzieję, że nie zgadnie. Szybko zamknęłam stronę i weszłam w jakiś portal plotkarski.
- A tutaj się schowałaś.- mąż podszedł do biurka i objął mnie od tyłu, całując w kark- Na co patrzysz?
- A takie tam. Po prostu mi się nudziło.
- A wpuścić mnie. Sprawdzę sobie tylko do pracy na jutro.
- Tak, tak. Jasne.- wstałam, a on zajął moje miejsce.
Chciałam stać, ale strażnik wciągnął mnie na swoje kolana. Wszedł na skrzynkę.
-"Roza17-24 <3" Słodkie.- skomentowałam jego hasło.- I masz pewność, że nikt ci się nie włamie.
- A jakie ty masz hasło?- spytał, przeglądając pocztę.
- Kocham Ozerę.- droczyłam się z nim, widząc jak bardzo zapatrzony jest w wiadomości.
- Też słodkie.- zaczęłam się śmiać.- O co chodzi?
- Że w ogóle mnie nie słuchasz.- teraz udałam obrażoną.
- Przepraszam skarbie,- pocałował mnie w policzek.- ale dostałem wiadomość, że jutro mam dodatkową wartę przy bramie zachodniej.
- Znowu?- narzekałam.- Dają ci nadgodziny od ponad miesiąca.
- Kochanie, są wakacje i niektórzy strażnicy biorą sobie urlopy. Pamiętaj, że podczas mojej nieobecności, też ktoś musiał mieć dodatkowe warty.
Westchnęła. Miał rację. Ale to nie zmienia faktu, że nie jestem zdenerwowana. Równo od pięciu tygodni Dymitr wraca do domu wyczerpany, pada na kanapę i nie może się ruszyć. Dwa razy w tygodniu robi obiad na trzy lub cztery dni. Tak to od razu idzie się myć i po kolacji zasypia. Dzisiaj miał pierwszy raz wolne, od kiedy wrócił do pracy. Ale nigdy nie narzeka, bo lubi to co robi.
- No to jak musisz dłużej zostać, to zaraz idziemy kompiu kompiu i do spania.- zarządziłam.
- A czy piękna pani potowarzyszy mi?- spytał kusząco.
- Skoro tak przystojny pan prosi, nie można odmówić.- zarzuciłam mu ręce na szyję.
mój mąż zamknął laptopa i podniósł się ze mną. Pokierował się do naszej sypialni, a później do łazienki. Tam w końcu dotknęłam podłogi. Od razu zaczęliśmy się całować. Powoli każda część naszej garderoby lądowała na podłodze. Czułam, że topnieję pod jego dotykiem. Cała nasza miłość, zamknięta była w gestach. Smukłe palce męża błądziły po moim ciele. Gdy byliśmy już całkowicie nadzy, ukochany podniósł mnie za pośladki, a ja objęłam go nogami w pasie i zatopiłam dłonie w jego aksamitnych włosach. Był moim życiem, źródłem nadziei i miłości. Nic poza nim się na świecie nie liczy. Oddała bym za niego wszystko co mam. Dla jego szczęścia byłaby w stanie zapłacić każdą cenę. Weszliśmy pod prysznic. Dymitr przyparł mnie do ściany i kontynuował studiowanie mojego ciała. Opuścił mnie lekko i wszedł ew mnie. Było mi tak dobrze z nim. Jak zawsze nasze dusze i ciała współgrały ze sobą idealnie. Doszliśmy w tym samym momencie. Dymitr głaskał mnie po plecach, szepcząc po Rosyjsku. Wyłapałam kilka słów, ale nie całości.
- To na pewno bardzo kochane towarzyszu,- musiałam wziąć oddech, bo jeszcze nie do końca się unormował.- ale o wiele lepiej byłoby.... gdybym to rozumiała.
Mąż postawił mnie na plastikowe dno kabiny i odkręcił wodę. Gdy byliśmy oboje mokrzy, namydlił gąbkę i mył mnie nią.
- Mówiłem,- zaczął, patrząc mi głęboko w oczy.- że jesteś najpiękniejsza, najcudowniejsza, najukochańsza, moim światłem w tym okropnym, złym, brudnym świecie. Bez twojej miłości, nic co dobre, dla mnie nie istnieje. Każdy dzień jest dla mnie świętem, bo mogę zobaczyć, najlepszą kobietę na świecie u mego boku. Jej uśmiech prowadzi mnie przez moje marne życie i pokazuje nieznany i tajemniczy świat. Sam księżyc, słońce i wszystkie gwiazdy zazdroszczą ci blasku w oczach, gdy mnie widzisz.- składał na moich nogach pocałunki, w ślad których podążała gąbka.- Bramy nieba nie są godne, by wpuścić tak niebiańską istotę, która jest tu ze mną na ziemi. Nigdy nie umiał bym cię oddać. Co mnie boli, nawet dla twojego szczęścia. Już wolałbym zginąć, niż widzieć cię w obcych ramionach. W tym jestem gorszy od ciebie. Uzależniłem się od ciebie i nigdy nie chcę przestać. Jesteś dla mnie narkotykiem, z którego nie chcę się wyleczyć. Byłaś moim ratunkiem, gdy tonąłem w ponurych myślach. Teraz nie ma w nich nic, po za tobą. Bogini, zamknięta w boskim ciele, uwięziona w tym okropnym świecie, który każe jej tyle cierpieć, a ona wciąż wierzy w jego dobroć. To tak rzadko spotykane. Co ja gadam?! Jesteś jedyna na całym świecie. Tylko ty. Drzewa ci się kłaniają, najpiękniejsze kwiaty zazdroszczą urody. W końcu to róże są najpiękniejsze z kwiatów. Każda ma swoje kolce, którymi przepycha się przez świat. A moja Roza jest najbardziej idealna ze wszystkiego co istnieje. Dążysz do obranego celu i nigdy się nie poddajesz, często popisujesz się swoim charakterem. I za to tak mocno cię kocham.
Jego monolog bardzo mnie wzruszył. Nie wiedziałam co powiedzieć. Chyba żadne słowa nie wyrażą, tego jak bardzo kocham go w tej chwili. Na szczęście zostało coś ważniejszego niż słowa. Pokazałam mu to w namiętnym, słodkim i pełnym czystej miłości pocałunku. Ukochany z chęcią go odwzajemnił.
- Ja tiebia liubliu tovarishch.
- Ja tiebia toże liubliu Roza.

3 komentarze:

  1. Słodko. Kocham. Super rozdział. Czekam na następny i życzę weny.

    OdpowiedzUsuń
  2. Och jak Uroczo 💖💖💖 ten monolog to jest najwspanialszy i najbardziej romantyczny jaki kiedykolwiek słyszałam 💖💖💖 czekam z ogromną niecierpliwością na nexta.

    OdpowiedzUsuń