sobota, 27 sierpnia 2016

ROZDZIAŁ 221

- Wróciłam!- usłyszałam z przedpokoju, gdy leciały napisy końcowe.
Po chwili do salonu wparowała lekko zmoknięta Lili.
- O! Naleśniki!- rzuciła w kąt plecak i usiadła na kanapie.
- Częstuj się.- uśmiechnął się mój ukochany, przyciskając mnie mocniej do swojego boku.
Nie było trzeba jej dwa razy powtarzać. Już po chwili przed dziewczynką leżała sterta pleców, polana stropem klonowym i bitą śmietaną, posypana owocami. Zaśmiałam się, widząc jak mała walczy z jedzeniem.
- Jak było w szkole?- spytałam.
- Dobrze. Dostałam piątkę ze testu. I jestem najszybsza w klasie, a nawet szkole.- pochwaliła się między kęsami.
Poczułam w środku dumę, że to moja siostra.
- Nie jedz teraz za dużo, bo zaraz mamy trening.- upomniał Dymitr.
- Przecież następny jest wieczorem.- zdziwiła się Lili.
- No wiesz.- podniósł się z sofy i stanął naprzeciwko nas.- Skoro umiesz biegać i znasz podstawowe zasady, poćwiczymy coś trudniejszego.
- Naprawdę?!- dampirzyca nie dowierzała. Oczy miała duże jak spodki.
Zaczęła piszczeć, gdy potwierdził słowa skinieniem głowy. Ja jednak nie byłam przekonana. Jest taka młoda i delikatna. Dopiero od pół roku wie kim jest i z czym to się wiąże. Ale z drugiej strony, Bielikow jest najlepszym wojownikiem i nauczycielem. Nikt jej lepiej nie przygotuje do naszego przeznaczenia, niż on. Więc skoro uważa, że jest gotowa to znaczy, że wie co robi. Oboje wyczuli moje wahania i teraz patrzyli na mnie niepewnie, czy uzyskają aprobatę. Odkąd jesteśmy razem, strażnik liczy się z moim zdaniem, choć zapewnia mnie, że zawsze traktował nas na równi. Nie chcąc trzymać ich dłużej w niepewności pokiwałam z uśmiechem głową. Lili rzuciła się mi na szyję, dziękując i całując w policzki. Po chwili ten sam los spotkał mojego męża. Zaczęłam się śmiać z jego miny. Jako, że był dwa razy od niej wyższy, musiał ją trzymać od dołu, by nie spadła.
- No już. Wystarczy.- próbował jakoś do niej dotrzeć, ale nie do końca mu się to udało.- Liliana! Idź do pokoju, się przygotować, bo się rozmyślę.- zagroził z kamienną twarzą.
Tym razem się posłuchała i cała w skowronkach pobiegła na górę. Jesteśmy pewna, że usłyszała jego śmiech. Rosjanin przeniósł wzrok na mnie. W jego spojrzeniu znikły iskierki rozbawienia i pojawiła się wielka miłość.
- Roza, nawet nie wiesz, ile dla mnie znaczy to, że się zgodziłaś.- przytulił mnie, gdy wstałam z siedzenia.
Odwzajemniłam uścisk wdychając jego zapach. Między nami panowała cisza. Lubię takie chwile. Czasami wystarczy, że się przytulimy i cieszymy się swoja obecnością. Tyle razy mogliśmy się nawzajem stracić, że teraz o wiele mocniej wyczuwamy naszą miłość i obecność. Dymitr jak zawsze bawił się moimi włosami.
- Ja tiebia liubliu Roza
- Ja tiebia toże liubliu tovarishch.- odpowiedziałam z uśmiechem.
Po chwili się od siebie odsunęliśmy, patrząc sobie głęboko w oczy.
- Ja też pójdę się przyszykować.- oznajmił mi mąż.
- Dobrze.
Patrzyłam jak idzie do schodów. Na pierwszym stopniu odwrócił się, a ja posłałam mu buziaka. Dymitr uśmiechnął się, ale nie poszedł na górę, jak myślałam. Zamiast tego, podszedł do mnie. Niekiedy mam wrażenie, że albo od tych treningów tak szybko się porusza, albo zostało w nim coś ze strzygi. Wolałam jednak nie poruszać tego tematu. Boję się, że znowu będzie miał poczucie winy. Gdy tylko stanął naprzeciwko mnie, uniósł mój podbródek i złączył nasze usta w pocałunku. Przez te krótkie sekundy czułam, że świat przestał istnieć. Byliśmy tylko my. Nic się nie liczy. Jednak wszystko kiedyś się kończy. No oprócz miłości. Ukochany odsunął się ode mnie.
- Masz rację. Tak jest lepiej.- powiedziałam.
- Bo ja zawsze mam rację.- odpowiedział z uśmiechem, wchodząc na schody.
Szybko złapałam poduszkę i rzuciłam nią w niego. Jednak mój mąż zszedł z lini jej lotu i uderzyła w ścianę. Usłyszałam jego śmiech. Pokręciłam z uśmiechem podnieść moją broń. Gdy byłam pod schodami, poczułam silny skurcz. Zgięłam się w pół, chwytając za brzuch. Wzięłam dwa oddechy i pojawił się kolejny. Następnie spokój. Odetchnęłam głęboko, ostrożnie się wyprostowałam i weszłam po poduszkę, jakby nic się nie wydarzyło. Bo w sumie tak było. Co jakiś czas łapią mnie takie bóle. Ale poród mam zaplanowany na dziesiątego maja, czyli dwa tygodnie po przyjeździe do Rosji. Został ponad miesiąc. A jutro moje urodziny. Mam nadzieję, że będą lepsze nic rok temu. Położyłam poduszkę na swoje miejsce w chwili, gdy na dół zbiegła już przegrana Lili.
- Gdzie Dymitr?- spytała rozglądając się dookoła, jakby w każdej chwili miało zaatakować ją stado strzyg.
- Szykuje się na górze. Pomożesz mi posprzątać?- poprosiłam.
- Jasne.
Zaczęłyśmy zbierać naczynia i wkładać je do zmywarki. Naleśniki i ostałe dodatki trafiły do lodówki. Nagle usłyszałam kroki. Jednak łatwo je rozpoznałam. Mała chyba ich nie usłyszała, bo nawet na chwilę nie przerwała czynności. Nic dziwnego, że minutę później leżała na podłodze.
- Kiedy zszedłeś?- spytała zdezorientowana.
- Przed chwilą. Rose mnie zobaczyła.- odpowiedział strażnik, biorąc jabłko z koszyka na owoce.
- Jakim cudem? Nic nie było słychać.- zaprotestowała.
- Bo strażnik zawsze musi być czujny i nigdy nie powinien czuć się bezpiecznym.- wtrąciłam.- Dzięki temu wszystkie jego zmysły pracują na pełnych obrotach. Musi wszędzie widzieć potencjalne zagrożenie.
- Gdybym był strzygą, już byś nie żyła.
Mała słuchała nas z uwagą.
- Zgaduję, że o tym będzie dzisiejsza lekcja.
- Tak.- odpowiedział Rosjanin.
Razem poszliśmy do lasu. Jednak tym razem nie zaczęliśmy od rozgrzewki. Mój mąż założył dampirzycy na oczy chustę.
- Bawimy się w ciuciu-Babkę.- oznajmił, krążąc wokół niej.- Musisz mnie złapać. Znasz mniej więcej ten teren, więc odtwórz obraz w pamięci, używaj innych zmysłów. Nie zawsze będziesz wszystko widzieć. Na początku będę do ciebie mówił. Później umilknę.
Choć to wydawało się zabawą, mała podeszła do tego bardzo poważnie. Mała problem by go złapać. Najpierw bardzo pochopnie próbowała od razu go złapać. Jednak szybko zmieniła strategię. Szukała, gdzie są drzewa i uważne wsłuchiwała się w otoczenie. Zauważyła, że Bielikow chodził w kółko i przewidziała kolejny jego ruch. On też to zauważył i zmienił trasę. Wtedy zmusił ją do większego wysiłku. Musiała znaleźć wszystkie możliwość jego kolejnego ruchu i się tam znaleźć. Gdy to też jej wychodziło, trzeba było skończyć trening.
Gdy wróciliśmy do domu, Lili bardzo chciała bawić się w ogrodzie. Siedzieliśmy w domu z mężem, patrząc jak mała bawi się na powietrzu. Nagle rozległ się dzwonek do drzwi. Rosjanin już zaczął wstawać, ale go powstrzymałam.
- Ty pilnuj małej. Ja otworzę.
Przez chwilę się zastanawiał, ale w końcu skinął głową. Poszłam zobaczyć kto to. W wejściu stała jakaś para. Na oko w wieku Dymitra.
- Dzień dobry.- przywitałam się z nieznajomymi.
- Dzień dobry.- odezwał się mężczyzna.- Przepraszamy, że na chodzimy tak późno, ale przyjeżdżaliśmy niedaleko i samochód nam się zepsuł. Czy możemy prosić o jakąś pomoc.
W jego głosie wyczułam Rosyjski akcent. Miał krótko przystrzyżone włosy i silną sylwetkę. Musiał dużo ćwiczyć. Dopiero teraz zauważyłam, że jest dampirem. Jednak kobieta jest człowiekiem, o długich, prostych blond włosach i piwnych oczach.
- Proszę poczekać, tylko zawołam męża.- wychyliłam się do domu.- Towarzyszu, pozwolisz tu! A wy proszę rozgośćcie się.- zaprosiłam parę do środka.
- Co się dzieje Roza...- przerwał, stając obok mnie.
Mężczyźni mierzyli się wzrokiem, jakby zobaczyli kosmitów.
- Dimka?!- zdziwił się nieznajomy.
- Siergiej?!- podobnie spytał mój ukochany. 
Po chwili uściskali się po męsku. Okazało się, że to stary przyjaciel strażnika ze szkoły. Wkrótce mężczyźni poszli sprawdzić samochód, a ja zrobiłam herbaty mi i Olivii. Żonie Siergieja. Rozmawiałyśmy dość długo. Liv wiedziałam o naszym świecie i była świadoma, że nie mogą mieć dzieci z mężem. Gdy samochód był gotowy do drogi, pożegnaliśmy się z nimi serdecznie i postanowiliśmy, że kiedyś znowu się spotkamy.

1 komentarz:

  1. A już myślałam, że Rose rozdzi.
    Lila widać czyją jest siostrą
    super rozdział czekam na kolejny.

    OdpowiedzUsuń