W kuchni wróciłam do robienia sałatki. Jednak gotowanie nie jest takie trudne, jak myślałam.
Podskoczyłam, gdy w pomieszczeniu rozległ się przeciągły gwiazd.
- A jednak umiesz sprzątać.- zaśmiał się mój mąż, rozglądając się po kuchni.
- Bardzo śmieszne. Lepiej pomóż mi, póki to jest jadalne.
Zaraz chwycił nóż i podszedł do mnie. Po pokrojeniu wszystkich jarzyn, do miski, a raczej misy , dodaliśmy trzy słoiki majonezu, pięć kubeczków śmietany i cztery łyżki musztardy. Następnie przyprawiłam sałatkę ze wskazówkami Dymitra i zaczęłam mieszać. W tym czasie mój mąż zaczął robić ciasto. Po drodze sprawdził jak mi poszła kaczka. Trochę ją poprawił, ale uznał, że jak na pierwszy raz z tak trudną potrawą poszło mi dość dobrze. Byłam z siebie bardzo dumna.
- Tylko nie przyzwyczajaj się towarzyszu. Przypada jeden kucharz na dom. A nauki zachowaj dla dzieci.
- Jak wolisz skarbie. Ale uważam, że świetnie byś sobie poradziła w tej roli.
- Już wystarczy, że posprzątałam twój bałagan.
- Mój?! Ty też rzucałaś mąką.- oburzył się.
- Ale ty zacząłeś.
- Ja tylko chciałem...To nie... potem ty....
Podeszłam do niego i wcisnęłam guzik w urządzeniu.
- Jak coś do mnie mówisz, to wyłącz mikser.
- Mówiłem, że jesteśmy kwita, oboje tak samo winni i nie ma sensu kłócić się o taką drobnostkę. Kocham cię Roza.- pocałował mnie delikatnie w usta. Oddałam pocałunek. Nawet nie zauważyłam kiedy posadził mnie na blacie.- Dziękuję, że posprzątałaś i zrobiłaś kaczkę. Jesteś wspaniała.- trącił nosem mój nos
- Za to?- spytałam śmiejąc się.
- Za wszystko Roza.- pogłaskał mój okrągły brzuch.- Za wszystko.
- To skoro wszystko sobie wyjaśniliśmy, spróbuj czy sałatka jest dobra.
Po przyrządzeniu połowy potraw, usiedliśmy do obiadu.
- To jak to będzie, jeszcze raz mi powiedz.- poprosiłam męża.
Chodziło mi o plany na święta na Dworze. Wszystko było przygotowanie z myślą o morojch, jak i dampirach.
- Jutro jest 24 grudnia. Wyjątkowo królowa ee... Lissa,- poprawił się pod moim wzrokiem.- Lissa zrobi kolację. To będzie taka wigilia. Na wschodzie Europy tak się obchodzi święta. Chodzi o to, żeby poranek Bożego Narodzenia wszyscy spędzili w gronie rodziny. Dampiry, których rodziny będą nieobecne na Dworze wezmą wartę. Za to będą świętować we wspólnym gronie wigilię. Po śniadaniu bożonarodzeniowym jesteśmy zaproszeni przez... Lissę- wciąż go to trochę krępuje, ale doceniam starania.- na drugie śniadanie w przyjacielskim gronie. A co z Lili i twoimi rodzicami?
- Chciałabym, żeby mała była przy nas. Obudziła nas, poszlibyśmy z nią otworzyć prezenty, jak w tych filmach. Ale Abe chce tego samego. Przykro mi skarbie, ale chyba musimy ich przenocować u nas. Przyjadą jutro wieczorem.- oznajmiłam.
- Nie brzmiało to jak propozycja.- zauważył z uśmiechem.
- No masz rację.
- Mogłaś chociaż zapytać mnie o zdanie.
- Po co? Oboje wiemy jak tęsknisz za moją siostrą.
- To prawda. Nie ma jej kilka dni, a jest tak cicho. Nie wieże, że mogłem żyć bez waszej dwójki.
- Ja też nie. A niedługo twoja rodzina powiększy się o kolejną dwójkę.- uśmiechnęłam się do swoich myśli.
- Nasza Roza. To jest nasza rodzina.- nałożył nacisk na słowo "nasza".
- A jak to będzie po Rosyjsku?- spytałam zaciekawiona.
- Nasha sem'ya.- powiedział z silnym akcentem, a ja cieszyłam się, że siedzę, bo inaczej leżałabym na podłodze.
Powtarzał, aż nie powiedziałam tego prawidłowo.
- Jesteś bardzo pojętną uczennicą Rose.- zaśmiał się.
- Dymitr.- spoważniałam, ale tak normalnie. Bardziej zamyślona niż poważna. Tak, to lepsze słowo.
- O co chodzi kwiatuszku?- popatrzył na mnie, opierając głowę na splecionych dłoniach.
Przeniosłam wzrok z talerza na męża.
- Jak to robiłeś, że mimo zakochania, sprawiałeś wrażenie wymagającego, obojętnego trenera.- jego brew poszybowała w górę. Też bym tak chciała.- Wiesz o co mi chodzi.
Po raz kolejny się uśmiechnął.
- Jesteś dla mnie ważna i twoje bezpieczeństwo zawsze było dla mnie najważniejsze. Ale miałem świadomość, przynajmniej wtedy, że nie będę mógł być cały czas przy tobie. Dlatego twoje bezpieczeństwo miało zależeć od twoich umiejętności. To i lata nauki samokontroli pozwalało mi skupić się na lekcjach i byciu dobrym nauczycielem, co szczerze nie było proste przy tobie. Nawet nie wiesz jak bardzo pociągająca kobietą jesteś.- w jego głosie i oczach wyłapałam zachwyt oraz pożądanie. Na ustach błąkał mu się cwany uśmiech.
W odpowiedzi zatrzepotałam kokieteryjnie rzęsami i skupiłam się na jedzeniu.
Po włożeniu naczyń do zmywarki, wróciliśmy do gotowania.
- Czemu tego jest tak dużo?- spytałam, gdy robiliśmy trzecie ciasto.
- Zaoferowałem się do pomocy Christianowi. Połowa pójdzie na jutrzejszą kolację na Dworze. No może jedna piąta.
- Czyli, że odwalam brudną robotę Ozery?!- jęknęłam rozczarowana.
Ukochany posłał mi karcące spojrzenie, na co wystawiłam mu język. Dymitr uśmiechnął się i po chwili siedziałam na blacie.
- Roza,- popatrzył na mnie poważnie.- dlaczego z Christianem jesteście dla siebie tacy wredni?
- Nie jesteśmy wredni. No może nie tak, jakbyśmy mogli. Po prostu droczymy się ze sobą. A zaczęło się od tego, że oboje byliśmy i w sumie dalej jesteśmy zazdrośni o Lissę.- wyznałam szczerze.
Mąż patrzył na mnie w szoku.
- I dlatego ciągle sobie dokuczacie.- zrozumiał.
- Ale wiem, że mogę na niego liczyć, a on na mnie. Można powiedzieć, że dzięki mnie żyje. I nasza współpraca podczas porwania w Spoken i ataku na Akademię.
Nagle rozdzwonił się telefon strażnika.
- No to masz okazję to udowodnić.- powiedział spoglądając na wyświetlacz.
Włączył na głośno mówiący.
- Halo.-odezwał się z uśmiechem.
- Dymitr, jest koło ciebie Rose? Do niej nie można się dodzwonić.
No tak. Moja komórka została na komodzie u góry, po tym jak rozmawiałam z Abem.
- A czegóż to Lord Ozera może chcieć od sławnej strażniczki swojej dziewczyny?- drwiłam z moroja.
- Wyobraź sobie, że to ma związek z naszą niedawną rozmową.- mogłabym przysiąść, że uśmiechnął się cwanie.
Szybko zaskoczyłam z blatu, wygrywając Bielikowi telefon i zamknęłam się w łazience, przełączając na słuchawkę.
- Czasami mógłbyś pomyśleć co mówisz!- syknęłam cicho, nasłuchując kroków strażnika. Na szczęście za drzwiami panowała cisza.- To co postanowiłeś?
- Kolacja.- tyle mi wystarczyło.
"Nasz los od zawsze zapisany był w gwiazdach. To one poprowadziły mnie do Ciebie mimo tylu przeciwności, spójrz. Jesteśmy tu. Razem. Ty i ja Roza. Na zawsze."
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Rose jako kucharka? Nie powiem podziwiam. Ozera jak zwykle jest nieogarnięty. Super rozdział. Czekam na następny i życzę weny
OdpowiedzUsuńCo to za kolacja, hym ? Rozdział super jak zwykle. Już nie mogę się doczekać kolejnego !
OdpowiedzUsuńPozdro,
~Zmey~
O co chodzi z tym telefonem i kolacją?
OdpowiedzUsuńSuper rozdział. Dobrze, że Rose nic nie spaliła.
Życzę weny i czekam na następny 😃
To może być spojler.
OdpowiedzUsuńCzy Christian oświadczył się Lissie? Powiedz że tak Zoe moja kolerzanka czekała na to człe dnie.
Lola
Świetny blog. Świetna historia. Jestem pod ogromnym wrażeniem 💖 Wszystko od początku przeczytałam w 3 dni i zakochałam sie czytając to tak jak zakochałam sie przy czytaniu książki 💘 Jak dla mnie jest to cudowne Rose Dymitr ahh cudo. Mam nadzieje ze nigdy nie zabraknie Ci weny do kolejnych rozdziałów. Nie przestawaj pisac dla Nas. Jestes cudowna. Z niecierpliwoscią teraz każdego dnia bede czekać na nowy rozdział 💘💘
OdpowiedzUsuńChris! Uwielbiam go 😂💖 No... W związku z tym, ze wcześniejszych rozdziałów nie skomentowałam...
OdpowiedzUsuńAw... To w łazience bylo tak mega słodkie! 😭💖😭💖 Sama chcę tak zostać z Bielikowem! To bóg! A to jak Rose zamknęła go w łazience 😂😂 Przekomiczne! Chichrałam sie cały czas 😂💖 A teraz tez bylo tak uroczo! 😍😍😍 Jejka Romitri jest idealne!!! Pod wszystkimi względami! Hmmm. Ozera... Ciekawi mnie ten przystojniak 😂💖
Czekam na następny 😘😘