niedziela, 12 czerwca 2016

ROZDZIAŁ 163

W kuchni wróciłam do robienia sałatki. Jednak gotowanie nie jest takie trudne, jak myślałam. 
Podskoczyłam, gdy w pomieszczeniu rozległ się przeciągły gwiazd.
- A jednak umiesz sprzątać.- zaśmiał się mój mąż, rozglądając się po kuchni.
- Bardzo śmieszne. Lepiej pomóż mi, póki to jest jadalne.
Zaraz chwycił nóż i podszedł do mnie. Po pokrojeniu wszystkich jarzyn, do miski, a raczej misy , dodaliśmy trzy słoiki majonezu, pięć kubeczków śmietany i cztery łyżki musztardy. Następnie przyprawiłam sałatkę ze wskazówkami Dymitra i zaczęłam mieszać. W tym czasie mój mąż zaczął robić ciasto. Po drodze sprawdził jak mi poszła kaczka. Trochę ją poprawił, ale uznał, że jak na pierwszy raz z tak trudną potrawą poszło mi dość dobrze. Byłam z siebie bardzo dumna.
- Tylko nie przyzwyczajaj się towarzyszu. Przypada jeden kucharz na dom. A nauki zachowaj dla dzieci.
- Jak wolisz skarbie. Ale uważam, że świetnie byś sobie poradziła w tej roli.
- Już wystarczy, że posprzątałam twój bałagan.
- Mój?! Ty też rzucałaś mąką.- oburzył się.
- Ale ty zacząłeś.
- Ja tylko chciałem...To nie... potem ty....
Podeszłam do niego i wcisnęłam guzik w urządzeniu.
- Jak coś do mnie mówisz, to wyłącz mikser.
- Mówiłem, że jesteśmy kwita, oboje tak samo winni i nie ma sensu kłócić się o taką drobnostkę. Kocham cię Roza.- pocałował mnie delikatnie w usta. Oddałam pocałunek. Nawet nie zauważyłam kiedy posadził mnie na blacie.- Dziękuję, że posprzątałaś i zrobiłaś kaczkę. Jesteś wspaniała.- trącił nosem mój nos
- Za to?- spytałam śmiejąc się.
- Za wszystko Roza.- pogłaskał mój okrągły brzuch.- Za wszystko.
- To skoro wszystko sobie wyjaśniliśmy, spróbuj czy sałatka jest dobra.
Po przyrządzeniu połowy potraw, usiedliśmy do obiadu.
- To jak to będzie, jeszcze raz mi powiedz.- poprosiłam męża.
Chodziło mi o plany na święta na Dworze. Wszystko było przygotowanie z myślą o morojch, jak i dampirach.
- Jutro jest 24 grudnia. Wyjątkowo królowa ee... Lissa,- poprawił się pod moim wzrokiem.- Lissa zrobi kolację. To będzie taka wigilia. Na wschodzie Europy tak się obchodzi święta. Chodzi o to, żeby poranek Bożego Narodzenia wszyscy spędzili w gronie rodziny. Dampiry, których rodziny będą nieobecne na Dworze wezmą wartę. Za to będą świętować we wspólnym gronie wigilię. Po śniadaniu bożonarodzeniowym jesteśmy zaproszeni przez... Lissę- wciąż go to trochę krępuje, ale doceniam starania.- na drugie śniadanie w przyjacielskim gronie. A co z Lili i twoimi rodzicami?
- Chciałabym, żeby mała była przy nas. Obudziła nas, poszlibyśmy z nią otworzyć prezenty, jak w tych filmach. Ale Abe chce tego samego. Przykro mi skarbie, ale chyba musimy ich przenocować u nas. Przyjadą jutro wieczorem.- oznajmiłam.
- Nie brzmiało to jak propozycja.- zauważył z uśmiechem.
- No masz rację.
- Mogłaś chociaż zapytać mnie o zdanie.
- Po co? Oboje wiemy jak tęsknisz za moją siostrą.
- To prawda. Nie ma jej kilka dni, a jest tak cicho. Nie wieże, że mogłem żyć bez waszej dwójki.
- Ja też nie. A niedługo twoja rodzina powiększy się o kolejną dwójkę.- uśmiechnęłam się do swoich myśli.
- Nasza Roza. To jest nasza rodzina.- nałożył nacisk na słowo "nasza".
- A jak to będzie po Rosyjsku?- spytałam zaciekawiona.
- Nasha sem'ya.- powiedział z silnym akcentem, a ja cieszyłam się, że siedzę, bo inaczej leżałabym na podłodze.
Powtarzał, aż nie powiedziałam tego prawidłowo.
- Jesteś bardzo pojętną uczennicą Rose.- zaśmiał się.
- Dymitr.- spoważniałam, ale tak normalnie. Bardziej zamyślona niż poważna. Tak, to lepsze słowo.
- O co chodzi kwiatuszku?- popatrzył na mnie, opierając głowę na splecionych dłoniach.
Przeniosłam wzrok z talerza na męża.
- Jak to robiłeś, że mimo zakochania, sprawiałeś wrażenie wymagającego, obojętnego trenera.- jego brew poszybowała w górę. Też bym tak chciała.- Wiesz o co mi chodzi.
Po raz kolejny się uśmiechnął.
- Jesteś dla mnie ważna i twoje bezpieczeństwo zawsze było dla mnie najważniejsze. Ale miałem świadomość, przynajmniej wtedy, że nie będę mógł być cały czas przy tobie. Dlatego twoje bezpieczeństwo miało zależeć od twoich umiejętności. To i lata nauki samokontroli pozwalało mi skupić się na lekcjach i byciu dobrym nauczycielem, co szczerze nie było proste przy tobie. Nawet nie wiesz jak bardzo pociągająca kobietą jesteś.- w jego głosie i oczach wyłapałam zachwyt oraz pożądanie. Na ustach błąkał mu się cwany uśmiech.
W odpowiedzi zatrzepotałam kokieteryjnie rzęsami i skupiłam się na jedzeniu.
Po włożeniu naczyń do zmywarki, wróciliśmy do gotowania.
- Czemu tego jest tak dużo?- spytałam, gdy robiliśmy trzecie ciasto.
- Zaoferowałem się do pomocy Christianowi. Połowa pójdzie na jutrzejszą kolację na Dworze. No może jedna piąta.
- Czyli, że odwalam brudną robotę Ozery?!- jęknęłam rozczarowana.
Ukochany posłał mi karcące spojrzenie, na co wystawiłam mu język. Dymitr uśmiechnął się i po chwili siedziałam na blacie.
- Roza,- popatrzył na mnie poważnie.- dlaczego z Christianem jesteście dla siebie tacy wredni?
- Nie jesteśmy wredni. No może nie tak, jakbyśmy mogli. Po prostu droczymy się ze sobą. A zaczęło się od tego, że oboje byliśmy i w sumie dalej jesteśmy zazdrośni o Lissę.- wyznałam szczerze.
Mąż patrzył na mnie w szoku.
- I dlatego ciągle sobie dokuczacie.- zrozumiał.
- Ale wiem, że mogę na niego liczyć, a on na mnie. Można powiedzieć, że dzięki mnie żyje. I nasza współpraca podczas porwania w Spoken i ataku na Akademię.
Nagle rozdzwonił się telefon strażnika.
- No to masz okazję to udowodnić.- powiedział spoglądając na wyświetlacz.
Włączył na głośno mówiący.
- Halo.-odezwał się z uśmiechem.
- Dymitr, jest koło ciebie Rose? Do niej nie można się dodzwonić.
No tak. Moja komórka została na komodzie u góry, po tym jak rozmawiałam z Abem.
- A czegóż to Lord Ozera może chcieć od sławnej strażniczki swojej dziewczyny?- drwiłam z moroja.
- Wyobraź sobie, że to ma związek z naszą niedawną rozmową.- mogłabym przysiąść, że uśmiechnął się cwanie.
Szybko zaskoczyłam z blatu, wygrywając Bielikowi telefon i zamknęłam się w łazience, przełączając na słuchawkę.
- Czasami mógłbyś pomyśleć co mówisz!- syknęłam cicho, nasłuchując kroków strażnika. Na szczęście za drzwiami panowała cisza.- To co postanowiłeś?
- Kolacja.- tyle mi wystarczyło.

6 komentarzy:

  1. Rose jako kucharka? Nie powiem podziwiam. Ozera jak zwykle jest nieogarnięty. Super rozdział. Czekam na następny i życzę weny

    OdpowiedzUsuń
  2. Co to za kolacja, hym ? Rozdział super jak zwykle. Już nie mogę się doczekać kolejnego !
    Pozdro,
    ~Zmey~

    OdpowiedzUsuń
  3. O co chodzi z tym telefonem i kolacją?
    Super rozdział. Dobrze, że Rose nic nie spaliła.
    Życzę weny i czekam na następny 😃

    OdpowiedzUsuń
  4. To może być spojler.
    Czy Christian oświadczył się Lissie? Powiedz że tak Zoe moja kolerzanka czekała na to człe dnie.
    Lola

    OdpowiedzUsuń
  5. Świetny blog. Świetna historia. Jestem pod ogromnym wrażeniem 💖 Wszystko od początku przeczytałam w 3 dni i zakochałam sie czytając to tak jak zakochałam sie przy czytaniu książki 💘 Jak dla mnie jest to cudowne Rose Dymitr ahh cudo. Mam nadzieje ze nigdy nie zabraknie Ci weny do kolejnych rozdziałów. Nie przestawaj pisac dla Nas. Jestes cudowna. Z niecierpliwoscią teraz każdego dnia bede czekać na nowy rozdział 💘💘

    OdpowiedzUsuń
  6. Chris! Uwielbiam go 😂💖 No... W związku z tym, ze wcześniejszych rozdziałów nie skomentowałam...
    Aw... To w łazience bylo tak mega słodkie! 😭💖😭💖 Sama chcę tak zostać z Bielikowem! To bóg! A to jak Rose zamknęła go w łazience 😂😂 Przekomiczne! Chichrałam sie cały czas 😂💖 A teraz tez bylo tak uroczo! 😍😍😍 Jejka Romitri jest idealne!!! Pod wszystkimi względami! Hmmm. Ozera... Ciekawi mnie ten przystojniak 😂💖
    Czekam na następny 😘😘

    OdpowiedzUsuń