niedziela, 22 maja 2016

ROZDZIAŁ 146

Mimo swojego stanu, byłam szybsza, niż prawie czołgający się za mną Bielikow. Nagle się zatrzymałam, bo wpadłam na pewien pomysł.
- Co.. co...- zaczął znowu się męczyć z anglojęzycznym zwrotem.
Położyłam mu dłonie na ramionach i pocałowałam mocno w szyję. Zaczęłam podgryzać mu skórę, lizać i ssać. Celowo ocierałam się o jego krocze, na którym już było wybrzuszenie. Odsunęłam się i popatrzyłam mu w oczy.
- Złap mnie, jeśli potrafisz.- szepnęłam i ruszyłam szybkim krokiem w stronę domu. Przez dzieci nie mogłam biegać. On przez zataczanie, też był wolny, ale i tak szybszy niż ja. Na szczęście stał chwilę w osłupieniu i miałam kilka minut przewagi. Weszłam do domu i lekko potruchtałam przez pokoje. Już miałam wskoczyć na schody, gdy silne ręce złapały mnie, lecącą w powietrzu. Jednak Dymitr przecenił współgranie stabilności gruntu z jego równowagą i poleciał do tyłu, a ja na niego. Zaczęliśmy się śmiać. Strażnik usiadł z wyprostowanymi nogami. Siedziałam na nim, opierając się o jego umięśniony tors. Ukochany oplótł mnie ramionami i przytulił mocniej do siebie, całując po karku.
- Zła... złapałem cie. Dasz mi buzi?- szepnął z trudem.
- Najpierw sypialnia, później buzi.- użyłam jego słowa i się zaśmiałam. Mąż patrzył na mnie oczkami szczeniaczka.- No wiesz, zawsze możesz spać na kanapie, skoro to zadanie cię przerasta.- podpuszczałam go.
- Nie pzersta. Jecze po...pokaże ci co ja..ja umem.- wydukał i wypiął pierś. "Biedak" zaśmiałam się w duchu.
A nie mówiłam, że tak będzie?!
- To co towarzyszu? Idziesz na małą, ciasną, zimną i małomówną kanapę, czy podejmujesz się wyzwania wejść po schodach. Nagroda to upojna noc z piękną, seksowną, dość wygadaną osiemnastolatką.- przybrałam kuszącą pozę.
Na reakcję nie czekałam długo. Przerzucił mnie sobie przez ramię i zaczął wspinaczkę na górę. Nawet dobrze mu szlo. Robiłam trochę za balast, dzięki czemu zachowywał równowagę. Gdy pokonaliśmy schody postawił mnie i wbił szybko w moje usta. Odwzajemniłam pocałunek, wypuszczając jego język. Wolnym krokiem weszliśmy do naszego pokoju. Dymitr mocnym kopnięciem zamknął drzwi. Na szczęście nie trzasnęły za mocno. Teraz już nic go nie mogło powstrzymać. Nas. Gdzieś w kąt spadła moja kurtka, do której dołączył jego prochowiec. Jednym ruchem zdjął mi tunikę i zaczął rozpinać moje spodnie. Musiałam mu trochę pomóc. Upity Dymitr ma też swoje wady. Trochę się boję Dymitra na kacu. Lissa mówiła, że ze mną nie dało się wytrzymać. Pamiętam, jak Christian dodał, że ze mną żako kiedy da się wytrzymać. Choć nigdy mu tego nie powiem, to lubię tego moroja. Jest jedynym, z którym mogę się tak droczyć. Do rzeczywistości przywróciło mnie coś miękkiego pod plecami. Teraz leżałam na łóżku pod mężem, w samej bieliźnie. Nie podobało mi się to, że Bielikow jest jeszcze ubrany. Moje chłodne dłonie wślizgnęły się mu pod koszulkę. Ale nie przejął się tym za bardzo zajęty zapięciem od stanika. Niech się trochę pomęczyć, a ja w tym czasie wezmę przyjemność dla siebie. Skupiłam się na pocałunkach. Mimo smaku alkoholu, nadal było to cudowne uczucie, porywające mnie do nieba z moim prywatnym bogiem. Może nawet te procenty dodawały ostrości w doznawaniu jego ust. Całował mnie mocno i zachłannie. Siła przebijała lekkim zdenerwowanie, brakiem współpracy z biustonoszem. Ale dzielny nie poddawał się. Zawsze miał angielską cierpliwość. W końcu górna część mojej bielizny trafiła na podłogę. Nagle przypomniał sobie, że sam też musi być nagi. Szybko zdjął swoją koszulkę. Mogłam w końcu popatrzeć i dotknąć jego umięśnionej klaty. Lekko się niecierpliwił, ale dał mi się nacieszyć. Było pomyśleć o tym wcześniej. Sam nie ucierpiał na tym. Miał co oglądać. Po kilku minutach na nowo do siebie przylegliśmy. Szybko pozbyliśmy się reszty ubrań, podczas gdy strażnik pieścił moją szyję. Gdy oboje byliśmy jak nas pan Bóg stworzył, zaczął ustami schodzić niżej. Na dłużej zatrzymał się przy moich piersiach. Jęczałam cicho, gdy palcami masował moje skutki. Następny przystanek zrobił sobie na brzuchu. Zostawiał mokry ślad, obcałowując go wokół pępka. Na koniec zostawił sobie ostatnie pieszczoty. Całował moje miejsce intymne, lizał i pieścił. Zatopiłam dłonie w jego włosach, lekko za nie ciągnąc. Jęczał prosto w moją łechtaczkę. Tą samą drogą wrócił do moich warg. W chwili gdy się nasze usta się spotkały wszedł we mnie. Nasze stłumione jęki i spania mieszały się z pocałunkami. Uwielbiam te chwile, tylko dla nas. Kto by nie uwielbiał? Z nim? Nie ma mowy. Jestem wielką szczęściarą.
Gdy oboje doszliśmy, Dymitr opadł na mnie bez siły. Jednak uważał na mój brzuch i zagnieżdżone w nim małe istotki. Sapaliśmy ciężko. Byłam teraz najszczęśliwszą kobietą na świecie, mając go na sobie, w sobie i przy sobie.
Gdy trochę się uspokoiliśmy i mogliśmy normalnie oddychać, mój mąż zaczął szeptać mi na ucho coś po Rosyjsku.
- Kocham Cię, wiem że ty mnie też i domyślam się co może to oznaczać, ale chcę abyś był świadomy, że nie wszystko rozumiem z twoich słów.- powiedziałam tym samym tonem, co on wyszeptał pierwsze zdanie wyznania.
Ostrożnie wyszedł ze mnie i położył się obok. Przytuliłam się, a on zamknął mnie w swoich ramionach. Było nam bardzo przyjemnie.
- Przeczytasz wszystko w tej książce. Mówię ci, niektóre zdania, pisane w Akademii.- użył słów z rosyjskiego, które znałam, dzięki czemu mogłam go zrozumieć. A Bielikow nie musiał się męczyć z angielskim.
Dalej szeptał mi wyznania i wszystkie swoje przemyślenia z czasów naszych treningów. A ja świadoma tego, dałam się otulić Morfeuszowi, śniąc o tamtych beztroskich czasach, gdy nasza miłość była największym problemem i nie podejrzewaliśmy nawet, co na nas czeka w przyszłości. Ile przeszkód, ale i szczęścia. Nie oddałabym tego za nic w świecie. Bo to ta przeszłość budowała naszą teraźniejszość i wiem, że tak samo jak każda nasza decyzja teraz, będzie miała wkład w naszą przyszłość. Ale to tylko od nas zależy, czy spędzimy ją razem. 
_____________________________________________________
Macie tu nowy rozdział. Miał być wczoraj, za pustkę przedwczoraj, ale spóźniłam się o 10 minut. Ach ten czas. Też uważacie, że leci za szybko. Oczywiście po za Romitri. Rany nie wiedziałam, że to będzie tak się dłużyć. Chciałam ich położyć spać już jakieś dwa rozdziały temu, ale co poradzić. Można tylko czytać dalej. Mam nadzieję, że się podoba. I jutro Dymitra, jak i innych imprezowiczów będzie męczył kac morderca. Zostaje nam jedyne życzyć im powodzenia.

5 komentarzy:

  1. Rewelacyjny, komiczny i pełny miłości 😊
    Kocham takie rozdziały.
    Życzę weny i czekam na następny 😃

    OdpowiedzUsuń
  2. Jak ja kocham takie sceny. Super. Już szkoda mi Dimitra. Czekam na następny i życzę weny

    OdpowiedzUsuń
  3. super rozdział o panie Bielikov główa bendzie bolec .zyczeweny

    OdpowiedzUsuń
  4. Dymitr miałby nie dać sobie rady ?! Dla Rozy to on by zszedł z tych schodów i ponownie na nie wszedł. Super rozdział ! Uwielbiam jak piszesz. :)
    ~Zmey~

    OdpowiedzUsuń