Rozpoczęcie akcji zaplanowaliśmy na popołudnie. Na obiedzie również miałam gościa na kolanach. Ale nie przeszkadzało mi to. Bardzo pokochałam Łukę. Słodki, uroczy, mały blondynek. Wyglądał jak aniołek.
- Co tak się szczerzysz?- spytałam z uśmiechem, na co jego usta zajęły jeszcze więcej miejsca na twarzy. Pociągnął mnie za loczka, który wyszedł z mojego warkocza. To była jego ulubiona zabawa. Ciągnięcie cioci za włosy.
- Rose.- powiedział i zaklaskał w rączki.
- Kochanie. Jutro spędzisz z ciocią cały dzień. Choć teraz do mamy. Nakarmimy cię.- Sonia ponowiła próbę odebrania mi swojego dziecka. To tak dziwnie brzmi.
- Nie!- chłopiec wykrzywił usta i na znak protestu chciał tupnąć nóżką, ale zapomniał, że siedzi i jego stopy nie dotykają ziemi. Potem spojrzał na mnie z uśmiechem.- Ciocia Rose.
- Sonia naprawdę mi on nie przeszkadza. Ciesz się z chwili wytchnienia.
- Rose, jesteś kochana.- Karolina uśmiechnęła się do mnie. Tym razem Zoja próbowała sama utrzymać łyżkę i jeść na krześle obok mamy.- Nie kochanie. Tą większą stroną do talerza.- poprawiła córkę Bielikówna.
- No ale powszednie wiadomo, że mężczyźni z naszego rodu mają dobry gust.- odezwała się Jewa. To chyba pierwszy raz od naszego wyjścia ze szpitala.- Pamiętam moich rodziców... Ich miłość była przykładem dla całej Baii. Moja matka, dla ojca porzuciła życie morojki. Została przez to wydziedziczona. Ale zawsze mówiła mi, że było warto.- starsza kobieta odpłynęła myślami daleko wstecz.
Reszta posiłku upłynęła w swobodnej, miłej atmosferze. Ciszę przerywały jedynie sztućce uderzające o talerze i od czasu do czasu śmiechy najmłodszych.
Kiedy Łuka siedział mi na kolanach czułam się dziwnie, ale w pozytywnym znaczeniu. Jakbym znalazła coś, czego potrzebuję. Chciałam zapewnić mu bezpieczeństwo i radość. Nie rozumiem tego. Przecież to nawet nie jest moje dziecko.
Po posiłku zabrałam się za realizację naszego planu. Miałam teraz najcięższą cześć swojej działki. Dwa telefony. Wybrałam pierwszy z numerów, otrzymanych od Oli.
- Roza nie wiem czy to dobry pomysł.- mój kochany mąż się o mnie martwi.
Ale rozumiem go. Gdyby jakaś laska, taka jak Tasza dobierała się do niego, byłaby martwa po pięciu minutach. Chyba, że byłaby to Tasza. Wtedy nie ma więcej niż minutę na wciskanie mi tanich usprawiedliwień z internetu.
- Spokojnie towarzyszu. Przecież będziesz miał wszystko pod kontrolą.
Chciał coś odpowiedzieć, ale ja już wcisnęłam zieloną słuchawkę.
- Halo.- usłyszałam po czterech sygnałach.
- Chcę się spotkać.- powiedziałam prosto z mostu. Noe lubiłam owijania w bawełnę.
- Róża?!- Wincenty od razu się ożywił.- O...oczywiście. Musimy porozmawiać.
- Ja to wiem. Będziemy za pół godziny w parku.
- Jacy "wy"?!
- Ja i Dymitr.
- Rose, Różyczko. Nie ufasz mi? Tamto było po pijanemu.
- Co u pijanego na języku, u trzeźwego w głowie. Albo z nim, albo w ogóle.- postawiłam warunek.
- Nie ma mowy. To sprawa między nami.- upierał się.
- To mój mąż. Co dotyczy mnie, dotyczy również jego.- zaczynał mnie wkurzać. Dymitr złapał mnie za dłoń i zaczął jeździć kciukiem po jej wewnętrznej stronie. Trochę mnie to uspokoiło.
- To ty chcesz pogadać. Albo na moich warunkach, albo zadzwoń kiedy zmienisz zdanie.
- Wiesz co. Jeśli nie chcesz rozmawiać, to nie dzwoń do mnie, nie odzywaj się i nie chcę widzieć cię więcej w życiu.- fuknęłam zdenerwowana.
- Róża...- nie interesowało mnie, co chce powiedzieć i rozłączyłam się. Rzuciłam telefon na łóżko, na którym właśnie siedzieliśmy. Jeszcze chwilę siedziałam obruszona, po czym uśmiechnęłam się cwanie.
- I co teraz.- zmartwił się mój ukochany.- Rose, co cię tak cieszy? Główny obiekt naszego planu znikł z naszego życia. Co po...
- Nie znikł.- przerwałam mu, zanim się rozkręcił.- Wszyscy faceci to prosty mechanizm. Daję mu godzinę. Nie więcej.
Dymitr patrzył na mnie, nic nie rozumiejąc. Zostawiłam go w tym błogim stanie niewiedzy i sięgnęłam po telefon, który przed chwilą przestał wibrować.
Pierwsze nieodebrane połączenie od Mike'a. Po chwili pojawiła się wiadomość.
Od: Dupek
Róża, proszę odezwij się. Nie chcę stracić tej przyjaźni. Spotkajmy się sami. Przecież wiesz, że nic ci nie zrobię.
No proszę. Jaki uległy. Ale nie. Jeszcze nie czas. Wybrałam drugi numer. Należał do mnie kolegi Wincentego. Z nim poszło łatwiej. Po prostu poprosiłam, żeby wyciągnął przyjaciela do klubu w najbliższym mieście. Podaliśmy szczegółowy adres i przybliżony czas spotkania. Później zaczęłam z Olą szykować się na imprezę. Dymitr robił to samo, pod czujnym okiem chłopaków Karoliny, Soni i Wiktorii.
Przegląd ubrań dampirzycy nic nie dał, więc zajrzałyśmy do mojej walizki. O dziwo miałam przy sobie sukienkę z balu w szkole. Tą samą, którą zdjął ze mnie Dymitr, gdy pierwszy raz się pocałowaliśmy. Nie wiem, skąd się tu wzięła, ale najwidoczniej los tak chciał. Szkoda tego nie wykorzystać. Odłożyłam ją na bok. Ale dla Oli znalazłam idealną, zieloną z wycięciem na plecach i sznureczkami przy dekolcie. Ramiączka miała cienkie. Będzie pasować idealnie do włosów i oczu.
- Nie jestem przekonana.- podchodziła do tego strasznie sceptycznie. Nie była typową odważną dziewczyną, która nie wstydzi się mieć na sobie mniej, niż pokazywać.
- Ej, chcesz odzyskać swoją miłość?- pokiwała głową na potwierdzenie.- To nie marudź. W pobliżu będziemy ja i Dymitr. Twój romeo pewnie sam nie pozwoli nikomu cię tknąć. A jeśli ktoś będzie się do ciebie dobierał on lub Bielikow cię uratują. Nic ci nie grozi.-zapewniłam ją.
- Uch, no dobra.
- To teraz to schowajmy. Jak chłopcy skończą to mój mąż przyjdzie do nas.
- Ok.- zaczęłyśmy wszystko składać i chować.- Wiesz Rose. Jesteś taka, jaką ja zawsze chciałam być. Odważna, stanowcza, umiesz wyrazić siebie i każdy wie, że z tobą nie warto zadzierać. Jak ty to robisz.
- Posłuchaj. Najważniejsze to być sobą. Nie pytaj się, co on/ona by zrobili. Zapytaj się, co ty byś zrobiła. Każdy ma coś czym mniej lub bardziej zwraca na siebie uwagę. Znajdź ludzi, którzy docenią to coś. Oni będą twoimi przyjaciółmi. Nikogo więcej nie potrzebujesz.- no super. Teraz to ja daje lekcje typu zen.
Usłyszałam pukanie do drzwi. Wszystko było już pochowane, więc bez zbędnych ceregieli krzyknęłam ciche "proszę". W drzwiach pojawił się mój ukochany.
- Tęskniłaś?- spytał, siadając na łóżku i podając mi telefon, który ciągle tam leżał.
- Bardzo.- usiadłam koło niego, dałam mi causa w policzek i zaczęłam przeglądać smartfona. Dwadzieścia nieodebranych połączeń i osiem wiadomości. Najważniejsza była dla mnie ostatnia.
Od: Dupek
Niech ci będzie. Spotkamy się w trójkę pod starą topolą w parku za pół godziny.
Spojrzałam na godzinę odebrania wiadomości i zegarek. Z triumfalnym uśmiechem popatrzyłam na strażnika, który przyglądał się każdemu mojemu ruchowi.
- Za dziesięć minut mamy spotkanie pod starą topolą.- oświadczyłam.
- Wiesz, Roza. To było podstępne. Jesteś bardziej podobna do Ojca niż myślisz.
- Boisz się mnie.- wystawiłam w jego stronę ręce w geście "jestem duchem."
- Oczywiście skarbie.- chwycił je i przyciągnął mnie. Nasze usta spotkały się w słodkim pocałunku.
"Nasz los od zawsze zapisany był w gwiazdach. To one poprowadziły mnie do Ciebie mimo tylu przeciwności, spójrz. Jesteśmy tu. Razem. Ty i ja Roza. Na zawsze."
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Już nie mogę się doczekać tego spotkania.
OdpowiedzUsuńRose stanowcza i odważna. Każdy chciałby być, jak ona. No i w szczególności mieć takiego męża, jak ona 💖
Cudowny ❤❤💙💖💖💖💖💙💙💚💛💘💝💛💗💝💓💞
Kochammm 😍
Życzę weny i czekam na następny.
Ps. Fajnie, że dodałaś go tak wcześnie 😃
Pozdrawiam 😉
Dawaj kolejny ja chcę się dowiedzieć jak przebiegnie to spotkanie. Rozdział super. Czekam na następny i życzę masy weny. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńMyślałam, ze będzie ta akcja. Za to była sukienka z Akademii 😆 I jak trafnie nazwany kontakt! Rozdział miał tylko jeden minus: za krótki. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńJuż nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału ! :D Ciekawe jak potoczy się ich spotkanie ... Rose jest cholernie podobna do Abe'go. XD Super czekam na następny !
OdpowiedzUsuń~Zmey~
Uwielbiam te podstępy Rose. Czekam niecierpliwie na kolejny rozdział i rozwinięcie sytuacji :-D Oby tak dalej !
OdpowiedzUsuńTen blog jest fantastyczny! Jak zaczęłam, nie mogłam się oderwać dlatego też nie komentowałam za co przepraszam. Mam nadzieję, że wybaczysz ;) Idealnie oddałaś charaktery postaci. Historia bardzo ciekawa, wciągająca i zabawna. Masz talent :D Oby tak dalej! Od następnego zacznę komentować. Obiecuję. Życzę dużo weny :)
OdpowiedzUsuńTen blog jest fantastyczny! Jak zaczęłam, nie mogłam się oderwać dlatego też nie komentowałam za co przepraszam. Mam nadzieję, że wybaczysz ;) Idealnie oddałaś charaktery postaci. Historia bardzo ciekawa, wciągająca i zabawna. Masz talent :D Oby tak dalej! Od następnego zacznę komentować. Obiecuję. Życzę dużo weny :)
OdpowiedzUsuń