Sydney zauważyła, że jestem zmęczona i kazała mi również się zdrzemnąć. Po długiej wymianie zdań, dałam się przekonać. Noe wiem ile spałam, gdy obudził mnie telefon.
- Halo.- odezwałam się zaspanym głosem.
- Obudziłem cię Roza?- na sam jego głos zrobiło mi się gorąco. Uczucie potęgował fakt, że się o mnie martwił.
- Taka pobudka to sama rozkosz dla moich uszu. Choć wolałabym, abyś był przy mnie.
- Uwierz mi ja też.
- Jak minęła podróż?- ja też się o niego martwię, żeby nie było.
- A dobrze. Teraz mamy wolne. Przyjechaliśmy jakieś dziesięć minut temu. A akcję zaczynamy po zmroku, więc mam dla ciebie półtora godziny.
- To wspaniale, ale ledwo przyjechaliście, a już misja?
- Jak to mówią, służba nie drużba.- przewróciłam oczami. Cały Dymitr.- Rose, co to za hałas? Jesteś w samochodzie?
- A no tak.- zaraz zapyta o powód. Co tu powiedzieć? Prawdę? Będzie się martwił. Ale nie chcę go okłamywać.
- A gdzie jedziesz?- no i proszę. A nie mówiłam?
- Em... z Lili zrobiłyśmy sobie mała wycieczkę.- nie okłamałam go.
- A kto prowadzi?
- Sydney.
- A są jacyś strażnicy z wami?
- Kochanie, nie wiem czy wiesz, ale gdy na waszej Arktyce jest noc, to w Ameryce świeci piękne słoneczko.
- Ty jesteś najpiękniejszym i najbardziej promiennym słońcem, które rozjaśnia mój dzień. Chciałbym móc cię teraz przytulić i pocałować.
- Wiem, towarzyszu.- westchnęłam ciężko.- Tęsknię tak mocno jak ty. Ale za tydzień się zobaczymy.- próbowałam podnieść nas na duchu.
- Już nie mogę się doczekać.- w jego głosie usłyszałam coś takiego, że zrobiło mi się gorąco, a na policzki wyszedł lekki rumieniec.
- A wiesz już komu będziesz wysyłać raportu?- nie mogłam powstrzymać uśmiechu. Byłam bardzo ciekawa jego reakcji.
- Tak. Będziesz miała zapchaną skrzynkę.
- Ej, Towarzyszu. Czyżbyś chciał mnie zapracować na śmierć?!- oburzyłam się.
- Spokojnie Roza. Tylko połowa będzie raportami. Ta druga umili ci czas.
- No to teraz ja nie mogę się doczekać.
Przez resztę drogi byłam tak pochłonięta rozmową z Bielikowem, że nie zauważyłam kiedy minął jego wolny czas.
- Tylko uważaj na siebie Kochanie. Pamiętaj, że to ja mam tendencję do przeżywania śmierci, nie ty. A nie chcę w wieku osiemnastu lat zostać wdową.
- Dobrze Roza. Ale ty też bądź ostrożna.
- Pa.- posłałam mu całusa.
- Pa.- zrobił to samo.
Kiedy się rozłączyłam, samochód się zatrzymał.
-Jesteśmy na miejscu.- oświadczyła alchemiczka.
Obudziłam Lili i razem wyszliśmy z auta. Oniemiała patrzyła na żółty domek, ogrodzony płotem. Musieli go pomalować niedawno. W środku, przez okna, było widoczne poruszenie. Sydney wyciągnęła nasze bagaże i mówiąc, że musi coś jeszcze załatwić, pożegnała się z nami i odjechała.
Pewnie podeszłam do drzwi, a Lili szła krok w krok za mną. Nawet nie zdążyłam zapukać w drzwi, kiedy się otworzyły i rzuciły się na mnie cztery dziewczyny.
- Rose, ale ty wyrosłaś.- odezwała się Olena.
- I zaokrągliła się tu i tam.- zauważyła, zaczerpnięte wiktoria.
- Wiecie już co to będzie?- zaciekawiła się Karolina.
- A gdzie nasza nowa siostra?- dopytywała Sonia.
- Hej, może pozwólcie im wejść do środka?- zaproponowała Olena. Wszystkie jak na zawołanie wycofały się w głąb domu.- Chodźcie dziewczęta.
Weszłyśmy do przedpokoju i zaczęłyśmy rozbierać się z kurtek. Już miałam wejść do salonu, gdzie wszyscy czekali, gdy moją nogę zaatakował mały chłopiec, a jego siostra ostrożnie, ale też radośnie stąpała w jego ślady.
- Ciocia Rose! Ciocia Rose!- krzyczały radośnie.
- Pawka.- kucnęłam i objęłam moją podobiznę Dymitra.- I Zoja. Choć do cioci.- zachęciłam dziewczynkę, na co szerzej się uśmiechnął i przyspieszyła kroku, wpadając mi w ramiona.
Po chwili chłopca zainteresowała osoba za mną.
- Pawka, to jest moja siostra Lili. Lili to siostrzeniec Dymitra Pawka.
- Hej.- mały z uśmiechem wyciągnął rękę do dziewczynki, która ona bardzo chętnie uścisnęła. Poczułam, że między nimi wytworzyła się jakaś nić porozumienia.
- Hej.- odpowiedziała. W tym czasie podeszła do niej córeczka Karoliny.
- A to jest moja siostra Zoja.- wytłumaczył mały Rosjanin.
- Zoja.- powtórzyła nowo poznana, wpatrując się w moją siostrę, brązowymi oczami. To było ich rodzinne podobieństwo.
- Nie. Ty masz na imię Zoja. A to jest Lili.- poprawił ją brat.
- Li..Lili.- lekko zająknęła się malutka.
- Może przejdziemy do reszty rodziny?- zaproponowałam. Wszyscy się zgodzili i pięć minut później, siedziałam między rodziną ukochanego. Wśród tych wszystkich bliskich mi osób i tak podobnych do strażnika, boleśniej odczułam jego brak.
Olena podała nam coś do zjedzenia i wypicia.
- Już wiem po kim Dymitr ma taki talent do kuchni.- skomentowała Lili, na co wszystkie wybuchłyśmy śmiechem.
- Rose, nawet nie wiesz jak cieszymy się z tego, że uczestniczysz w naszym życiu.- powiedziała Karolina, na co rozległ się zgodny pomruk.
Przez następne kilka godzin rozmawialiśmy o wszystkim, a Lili, Pawka i Zoja bawili się na dywanie. Chętnie odpowiadałam na pytania i sama je zadawałam. Tutaj czułam się tak swobodnie. Mogłam powiedzieć im o wszystkim, a miałam pewność, że nikt mnie nie będzie oceniać. Zawsze tu mogę liczyć na pomoc.
Nagle poczułam, że ktoś gramoli mi się na kolana. To była mała córeczka Karoliny. Przytuliła się do mojego brzuszka i zaczęła gaworzyć coś, w sobie tyło znanym języku. Przy okazji zainteresowały ją moje włosy, opadające luźno w lekkich falach. Za to Wiktoria była najbardziej z całego rodzeństwa zaabsorbowana moją siostrzyczką. Ale Pawka też nie odstępował jej na krok. Sonia na rękach trzymała małego Łukę, odkąd obudził go głód. Nagle Zoja zaczęła płakać, a mi coś w środku kazało się nią zająć. Zaczęłam ją kołysać, głaszcząc po główce z brązowymi włoskami, poskręcanymi jak u baranka. Trochę to ją uspokoiło, ale Karolina i tak musiała ją wziąć, bo mała zgłodniała. Sonia siedziała obok mnie, więc jej synek wykorzystał nieobecność kuzynki i zręcznie się przeczołgał na moje kolana. Od razu wyszczerzył się do mnie w bezzębnym uśmiechu. Odwzajemniłam gest i przytuliłam go do siebie. Wiktoria usiadła po drugiej mojej stronie, a Lili i Pawka kłócić się, kto usiądzie bliżej mnie. Wyszło na to, że chłopiec przytulił się do mojej ręki, a moja siostra uwaliła się na najmłodszą z rodzeństwa. Ale jej to nie przeszkadzało.
Jednak największe piekło rozpętało się, gdy wróciła Karolina. Jej córka wyraźnie pokazała, do kogo należy mój brzuch. Jednak Łuka nie miał zamiaru ruszać się ze swojego miejsca. Koniec końców podzielili się moimi kolanami. Gadaliśmy dość długo, co uświadomiły nam śpiące dzieci. Dziewczyny zajęły się swoimi, a później pomogły mi z Lili, jako że upały się, że muszę się oszczędzać. Razem z siostrą dostałam pokój Dymitra, który oficjalnie stał się naszym wspólnym. Poszłam się wykąpać i położyłam do łóżka. Nim się obejrzałam zasnęłam.
Nareszcie są w Bai. Oj Towarzyszu nie ładnie tak kupić. Rozdział świetny czekam na następny i życzę weny.
OdpowiedzUsuńTe dzieci są takie słodkie!!! 💙💙💙 Najlepsze. 💙💙💙💙 I to jak Dymitr martwi sie o Rose 😍😍😍 Oni sie tak kochają! Ciekawe czy kapnie sie, ze Rose jest w jego domu 😂
OdpowiedzUsuńPozdrawiam. Czekam.
PS Mega umilasz mi drogę do domu 😘
O rany ! :O Ile tam dzieci ! XD No w końcu dojechały do Bai ! :) Super ! :D Fajny rozdział i czekam na więcej ! :)
OdpowiedzUsuń~Zmey~
Dotarły bezpiecznie. To najważniejsze.
OdpowiedzUsuńNie mogę się doczekać maili od Dymitra. 💜
Czekam na następny i życzę weny 💖
Ciekawa jestem tych wiadomości od Dymitra. Fragment z dziećmi przeuroczy.😍 Pozdrawiam i weny życzę.😘
OdpowiedzUsuńNiby dzieci są nie fajne ale tak naprawdę to słodziaki.
OdpowiedzUsuń