sobota, 6 lutego 2016

ROZDZIAŁ 37

Wstałam w bardzo dobrym humorze. W nocy długo jeszcze rozmawialiśmy, przytulaliśmy się i całowaliśmy. Po prostu napawaliśmy się swoim towarzystwem, puki je mamy. Nie wiemy, kiedy Tasza, łaskawie postanowi odbić mi narzeczonego. Ze szłam na śniadanie, gdzie już czekał na mnie Abe ze swoją obstawą. No pięknie. Jak mam mu powiedzieć, czemu odeszła od Dymitra, zakładając, że wciąż mam podsłuch?
Ledwo usiadłam, a już przede mną stał talerz, z parującą jajecznicą. Dalej uważam, że mój narzeczony lepiej gotuje. Ale nie powinnam tego wspominać ojcu. Jeszcze zechce go zatrudnić. A tego wolała bym uniknąć. 
Pochłonęłam szybko całą zawartość talerza, ale oczywiście, to mi nie wystarczyło. Jem więcej niż normalna kobieta. Dymitr doskonale wie, że mi trzeba trzy razy tyle. Dorównałam mu apetytem, tak jak większości mężczyzn. A teraz byłam jeszcze w ciąży. To wiadomo, że nie najem się dwoma małymi jajkami i kromką chleba. Kucharz szybko się poprawił i pięć minut później zajadałam się stertą naleśników z syropem klonowym.
- No córuś. To teraz mi wszystko pięknie wyjaśnisz.
- Wiesz staruszku, że masz bardzo ładny dom. - Uśmiechnęłam się do niego. 
- Rose!- Naciskał.
- Posłuchaj. Masz swoje interesy, do których nikt ci się nie wtrąca. Opowiem ci wszystko, ale w swoim czasie. Teraz może to trochę przeszkodzić, wręcz zepsuć moje życie, bardziej niż jest zniszczone. Będziesz chciał mi pomóc, ale muszę załatwić to sama. 
- Mówisz bardzo ogólne, jakbyś bała się, że jesteś na podsłuchu.
- Mówię, że to moja sprawa. Potem wszystko ci wyjaśnię.- Jednak mam coś po nim. Zrozumiał. Niby zachowałam się naturalnie, a jednak wiedział, że zgadł. Grunt, żeby Robert nie wiedział. Inaczej mogłabym wracać do domu i udawać, że nic się nie wydarzyło, a On i Tasza dalej rujnowaliby mi życie. A na to nie mogę pozwolić. Ojciec nie drążył tematu.
Kolejne dni strasznie mi się dłużyły. Ciekawe co tam u Dymitra. Pewnie bardzo cierpi. Nie miałam co robić, więc Abe przyniósł mi jakieś książki. Podobno są w naszej rodzinie od pokoleń. Znalazłam kilka starych westernów i zaczęłam je czytać. Chciałam zobaczyć, co w nich fajnego. Nawet zaczęły mi się podobać. Było też kilka książek o zwierzętach i atlas świata. Od razu przypomniał mi się gorący dzień po ucieczce z Dymitrem. Weszliśmy w tedy do biblioteki i przeglądaliśmy razem podobną książkę 100 najpiękniejszych miejsc na świecie. Taka chwila, w której czułam się jak zwykła dziewczyna, na spacerze z ukochanym. Tak się zanurzyłam we wspomnieniach, że zasnęłam. Śniło mi się, że jesteśmy w każdym z tych miejsc, które wylosowaliśmy miesiąc temu. Tylko on i ja. Tak słodko. Razem od rana do wieczora. To chyba był nasz miesiąc miodowy. Ciekawe czy to też Lissa nam zafunduje.Wiem jak to brzmi, ale od zawsze marzyłam o takich chwilach, a mimo wszystko, te trzy tygodnie nie wystarczyły mi po tym, jak w akademii nie mieliśmy dla siebie czasu. Do tego Dymitr w ciąż się ode mnie odsuwał, a potem straciłam go na dwa miesiące. Dlatego, cieszę się każdą chwilą, którą możemy spędzić razem. On chyba też. Jest w tedy wesoły, częściej się uśmiecha, a jego oczy pływają w miłości, która sprawia, że są jeszcze bardziej intensywne i łatwiej w nich utonąć. Kocham to uczucie braku rzeczywistości, kiedy czuję na sobie jego spojrzenie pełne pożądania. Slag! Muszę przestać o nim myśleć, bo zaraz pobiegnę do niego, gdziekolwiek jestem i rzucę się mu w ramiona. A na to nie mogę sobie pozwolić.

5 komentarzy: