Z dedykacją dla mojej kochanej jubilatki z okazji 12 urodzin. Wszystkiego najlepszego skarbie😚😚😚
___________________________________________
Obudziłem się, gdy Roza jeszcze spała. Patrzyłem na nią oczarowany, wyglądała tak pięknie, pogrążona w słodkim śnie. Byłem taki szczęśliwy. Mam w ramionach kobietę swojego życia, po tylu trudnościach i przeciwnościach losu. Nie mogę w to uwierzyć. Tyle kłótni, obwiniania się, łez i bólu, a teraz? Uśmiechnąłem się jeszcze szerzej, poprawiając ją w swoich ramionach i odgarniając z czoła dampirzycy niesforny kosmyk włosów. Zacząłem okręcać go sobie wokół palca, po czym nachyliłem się i złożyłem na jej czole czuły pocałunek. Mruknęła cicho, wtulając się mocniej we mnie. Powtórzyłem gest i zacząłem całować Rozę po całej twarzy, przez policzki, szczękę aż do ust. Wtedy się poddała i oddała pocałunek. Po krótkiej walce oderwałem się od dziewczyny, na co mruknęła niezadowolona.
- Dzień dobry kochanie - z moich ust wydobył się krótki śmiech.
Podciągnęła się i otworzyła oczy.
- Hej - uśmiechnęła się błogo, wtulając we mnie.- Długo nie śpisz?
- Tylko chwilę. Słodko wyglądasz jak śpisz.
- Dziękuję. Może kiedyś ja będę mogła powiedzieć to o tobie.
- Myślę, że będziesz miała kilka okazji. Chciałbym z Tobą jeszcze trochę poleżeć, ale trzeba iść na służbę.
- Eh... Ty to umiesz popsuć chwilę - westchnęła i podniosła się.
- Zażalenia do królowej - zaśmiałem się.- A co moja królowa chcę na śniadanie? - złożyłem na jej ustach soczysty pocałunek.
- Mmm... jak słodko - uśmiechnęła się błogo.- Zaskocz mnie tygrysie.
Musiałem się bardzo powstrzymywać, żeby nie rzucić się na nią. Użyłem całej swojej silnej woli do założenia ubrań i wyjścia z pokoju, rzucając jej ostatnie spojrzenie pełne miłości. Zszedłem na dół i wszedłem do kuchni, przeczesując włosy. Co mogę zrobić? Dawno w sumie nie jedliśmy jajecznicy. Zabrałem się do robienia. Kiedy nakładałem jajka na talerze, w drzwiach pojawiła się Roza.
Podciągnęła się i otworzyła oczy.
- Hej - uśmiechnęła się błogo, wtulając we mnie.- Długo nie śpisz?
- Tylko chwilę. Słodko wyglądasz jak śpisz.
- Dziękuję. Może kiedyś ja będę mogła powiedzieć to o tobie.
- Myślę, że będziesz miała kilka okazji. Chciałbym z Tobą jeszcze trochę poleżeć, ale trzeba iść na służbę.
- Eh... Ty to umiesz popsuć chwilę - westchnęła i podniosła się.
- Zażalenia do królowej - zaśmiałem się.- A co moja królowa chcę na śniadanie? - złożyłem na jej ustach soczysty pocałunek.
- Mmm... jak słodko - uśmiechnęła się błogo.- Zaskocz mnie tygrysie.
Musiałem się bardzo powstrzymywać, żeby nie rzucić się na nią. Użyłem całej swojej silnej woli do założenia ubrań i wyjścia z pokoju, rzucając jej ostatnie spojrzenie pełne miłości. Zszedłem na dół i wszedłem do kuchni, przeczesując włosy. Co mogę zrobić? Dawno w sumie nie jedliśmy jajecznicy. Zabrałem się do robienia. Kiedy nakładałem jajka na talerze, w drzwiach pojawiła się Roza.
- Właśnie miałem cię wołać - uśmiechnąłem się.
Usiadła przy wysepce kuchennej, a ja postawiłem przed nią jedzenie i zająłem miejsce obok ukochanej. Niby mieliśmy dużą jadalnię, ale woleliśmy jeść tutaj. Jakoś tak nam lepiej, niż przy dużym, pustym stole. Cały dom dostaliśmy od Wasylisy, choć o niego nie poprosiliśmy. Podobało nam się małe, skromne mieszkanko w pałacu. Ale królową się uparła. Nie mam pojęcia, po co nam on aż tak duży. No dobrze, jak odwiedzają nas rodziny, może się przydać. Ale dla nich wtedy znalazłyby się mieszkania. Jednak Rose nie mogła jej odmówić, a gdy tylko zobaczyła dom, całkowicie odpuściła. A błysk w jej oczach przekonał i mnie.
Po zjedzeniu i sprzątnięciu, wyszliśmy z domu, zamykając dokładnie drzwi na zamek. Idąc w stronę pałacu, trzymaliśmy się za ręce, szeroko uśmiechnięci. Z dumą i wyższością patrzyłem na zazdrosnych mężczyzn, którzy śledzili nasze złączone dłonie i malinki na szyi mojej ukochanej. Zatrzymaliśmy się przed komnatą pary królewskiej. Spojrzałem w oczy Rozy i pocałowałem ją namiętnie. Oddała pocałunek, zarzucając mi ręce na ramiona i zaczęła bawić się moimi włosami. Ugryzłem ją delikatnie w wargę, gdy chciała ściągnąć mi z nich gumkę. Jęknęła cicho, co wywołało mój uśmiech. W końcu odsunąłem się od dampirzycy i złożyłem pocałunek na jej czole.
- Uważaj na siebie, Towarzyszu - poprosiła, głaszcząc z czułością mój policzek.
- Ty też Roza - wtuliłem się w jej dłoń.
Jak zawsze z wielkim trudem się rozdzieliliśmy. Nie spuszczałem jej z oczu, póki nie zniknęła w środku komnaty. Sam ruszyłem do gabinetu lorda Ozery. Bez pukania wkroczyłem do pomieszczenia i stanąłem pod ścianą, wyrzucając z większości myśli Rozę. Ale tylko większości. Nie powiem, że te godziny minęły szybko, ale byłem niezmiernie szczęśliwy, gdy po kilku godzinach mogłem wrócić do domu, do mojej Rozy. Ona pracuje 3 godziny krócej, bo jeszcze nie doszła do siebie po postrzale. Gdyby to ode mnie zależało, wciąż siedziała by w domu, ale nie miałem z nią szans. Uparła się i koniec. Postanowiłem iść na skróty przez park.
- Dimka - odwróciłem się na dobrze znajomy mi głos.
- Tasza? - zdziwiłem się. - Co tu robisz? Myślałem, że po koronacji wyjechałaś.
- Tak było - wzruszyła ramionami.- Ale wróciłam. Ciężko mi tam było.
- Pewnie zabolało cię to, co zrobiła twoja przyjaciółka- spojrzałem na nią ze współczuciem.
- Trochę. Przyprowadzasz taką sobie zwykłą morojkę, a ta ci morduje królową i jeszcze strzela do księżniczki. Ale trzeba przyznać, że Lissa jest o wiele lepszą królową.
- Tak, to prawda - przyznałem w zamyśleniu.
- Ale nie dlatego tu przyjechałam. Z tęsknoty do ciebie.
Wyprostowałem się, skupiając całą uwagę na niej. Podeszła i położyła dłonie na mojej klatce piersiowej. Złapałem ją za nadgarstki i lekko zdezorientowany zrobiłem krok w tył.
- Tasza, ja naprawdę rozumiem, ale...
- Cały czas o tobie myślę - mówiła spokojnie z uśmiechem.- Po prostu nie mogę przestać. Jesteś w mojej głowie na okrągło. I wiem, że ja w twojej też. Ciągle o mnie myślisz, przypominasz sobie mój głos, włosy, oczy, nos, twarz, ciało i budujesz mnie. Trzymasz ten obraz jak w więzieniu, pragniesz mnie znowu ujrzeć, tęsknisz.
Chciałem przetrwać jej, ale zaczynałem się zastanawiać. To prawda, czasami o niej myślę. Jak o każdym przyjacielu, którego dawno nie widziałem. Chociaż jej wspomnienie jest ze mną częściej. Myślę o niej czasami, przynajmniej raz dziennie. W sumie tęsknię za nią najbardziej. Chciałbym ją widzieć codziennie, spędzać z nią godzinny. Nie mogę się od tych wizji uwolnić całe dnie. Wciąż mi mało, nawet jak widzę ją teraz. Oczywiście jest jeszcze Rose... Ta myśl była jak kubeł zimnej wody. Potrząsnąłem głową. Co za głupoty się w mojej głowie tworzą. Przecież ja cały czas myślę tylko i wyłączne o Rozie, mojej kochanej różyczce. To od niej nie mogę się uwolnić na jawie i we śnie. Powinienem już do niej wracać. Zrobiłem jeszcze krok w tył, puszczając ręce morojki.
- Nataszo, ja rozumiem wszystko, ale wybacz mi. Nie czuje do Ciebie tego, co ty do mnie. Ja jestem szczęśliwy z Rose i jeśli naprawdę mnie kochasz, ciesz się moim szczęściem. Ja już muzę wracać, ale jeśli byś chciała się jeszcze spotkać, to zawsze możesz do mnie napisać lub zadzwonić. Żegnaj - uśmiechnąłem się przepraszająco i poszedłem do domu.
Z uśmiechem wszedłem do domu , gdzie na kanapie siedziała Rose, czytając jakieś czasopismo. Chyba mnie nie usłyszała. Po cichu podszedłem do niej i szybko przeskoczyłem oparcie, na co pisnęła krótko, wystraszona. Położyłem się tak, że Roza była zmuszona do leżenia się pode mną. Szybko ją uwięziłem i zacząłem łaskotać.
- Nie! Nie! Proszę, przestań! - błagała przez śmiech.- Dymitr! Proszę!
Po chwili przestałem, po czym nachyliłem się i pocałowałem ją delikatnie.
- Hej skarbie - uśmiechnąłem się szeroko.
- Cześć kochanie. Jak tam służba?- pogłaskała mnie po policzku.
Zamknąłem oczy, mrucząc z przyjemności.
- Jak zwykle - wzruszyłem ramionami.- Nudno i smutno bez Ciebie.
Złapałem jej dłoń i pocałowałem jej wnętrze, patrząc głęboko w oczy dampirzycy. Uśmiechnęła się z miłością. Zszedłem z niej i usiadłem obok.
- Pójdę zrobić obiad, dobrze?
- Jasne - również usiadła.- Będę w ogrodzie.
Rozeszliśmy się. Pół godziny późnej przeniosłem jezdne do stolika na zewnątrz. Nie musiałem długo czekać, aż zapach przywabi Rozę. Poszła szybko umyć ręce i razem zasiedliśmy do jedzenia.
- A u królowej coś ciekawego? - spytałem, podczas jedzenia.
- Nieee - westchnęła. - Same papiery, dokumenty, jakieś listy... Na serio jej współczuję. Czasami mógłbyś coś tam szepnąć temu swojemu leniowi, bo niedługo będzie musiał swoją dziewczynę łowić wśród tych papierów.
- Zobaczę co da się zrobić - zaśmiałem się.- Ale on i tak mało roboty nie ma. Też i do niego przychodzi część dokumentów. Zapowiedzi wizyt, pokoje, jakie są zajęte i jakie zająć można, zapasy w kuchni czy dla sprzątaczek, ogrodników. I wszystkie inne sprawy organizacyjne Dworu. Więc też ma ręce pełne roboty.
- Cieszę się, że jesteśmy tylko strażnikami- zaśmiała się Rose.
- Tak, to o wiele lepsze - przyznałem jej rację.
Obiad skończyliśmy w ciszy, po czym razem kontynuowaliśmy pracę w ogrodzie. Dom był bardzo piękny, ale nikt go nie chciał kupić przez 2 lata i tył trochę zarósł. W tamtym tygodniu skończyliśmy odnawiać płot i szopę, a teraz zajęliśmy się resztą. Skosiłem już trawę, ściąłem niepotrzebne drzewa i zrobiłem z nich miejsce przy ognisku. Razem zaczęliśmy przekopywać miejsca, gdzieś Roza chciała mieć kwiaty. Dzisiaj przekopaliśmy kolejną część.
- Dobra, skarbie. Wracamy do domu- zarządziłem dwie godziny po wschodzie słońca.
- Już? - jęknęła rozczarowana.- Nie możemy jeszcze chwilę?
- Nie kochanie - przytuliłem ją od tyłu i pocałowałem w czubek głowy, patrząc na to, co zdążyła zdobić.- Jutro też jest dzień. A teraz chodź. Czas szykować się do spania.
Kiwnęła głową i dała się wprowadzić do domu. Pół godziny później leżeliśmy wtuleni w siebie na łóżku.
- Kolejny cudowny dzień za nami - Roza uśmiechnęła się promienie z zamkniętymi oczami.
- I całe życie, pełne takich dni przed nami.
- A nie znudzi nam się? - wdrapała się na mnie, patrząc mi w oczy z błyskiem.
- Nie. Już ja o to zadbam - również się uśmiechem, po czym obróciłem na bok, zarzucając z siebie dampirzycę i przytulając ją na łyżeczkę.- A teraz śpij Roza.
- Nie chcę mi się - odwróciła się do mnie przodem.
- Roza, spróbuj - nalegałem, całując czubek jej nosa.
- Eh, no dobrze. Dobranoc.
- Słodkich snów, skarbie.
Przytuliłem ją i jak zawsze sen przyszedł szybko.
***
Od mojego spotkania z Taszą minął tydzień. Szczerze, to zacząłem tęsknić za moją przyjaciółką. Miałem nadzieję, że może zadzwoni, żebyśmy się spotkali i pogadali, jak za dawnych lat. Byłoby fajnie. Wiem, że Roza nie miałaby nic przeciwko, bo rozmawiałem z nią. Wie, że jej nie zostawię i tylko ją kocham, a Natasza to tylko przyjaciółka. Siedziałem na łóżku i tak myślałem, wbijając wzrok w komórkę.
- No zadzwoń do niej- usłyszałem zniecierpliwiony głos ukochanej.
Szła właśnie do łazienki, a tak właściwie stała w jej progu, gotowa wziąć prysznic i myślałem, czy do niej nie dołączyć. Co z tego, że już jestem po? Higieny nigdy za dużo. Może Roza znajdzie jeszcze kilka brudnych miejsc. Na tę myśl wstałem i zacząłem do niej podchodzić z uśmiechem.
- Nawet o tym nie myśl - zatrzymała mnie, opierając dłonie na mojej piersi. - Tym razem nie chcę zalać łazienki, bo potem i tak ja to muszę sprzątać.
- Ale Roza...- popatrzyłem na nią miną zbitego psa.
- Nie ma żadnego "Ale". Dzwoń, a ja szybko wezmę prysznic i jestem cała twoja.
Podałem się. Dampirzyca szybko mnie cmoknęła i zniknęła za drzwiami. Westchnął i wziąłem telefon. W kontaktach znalazłem numer Taszy, ale nie zadzwoniłem. Wahałem się. No ale przecież to tylko Tasza. Moja przyjaciółka. Wziąłem się w garść i wcisnąłem zieloną słuchawkę. Po chwili usłyszałem sygnał połączenia. Już nie ma odwrotu. Gdy tylko rozbrzmiał dźwięk odebrania, wstałem jak poproszony i zacząłem chodzić w kółko.
- Dimka - odezwała się uradowana.- Czym sobie zasłużyłam na ten zaszczyt?- zaśmiał się.
- Wiesz, skoro jesteś na dworze, moglibyśmy się spotkać. Co ty na to? Tak jak za dawnych lat.
- To świetny pomysł - szczerze się ucieszyła.
- To co powiesz na jutro? Kończę zmianę o 16.
- A Rose nie będzie mieć nic przeciwko? - zmartwiła się.
- Nie, przecież to tylko spotkanie przyjacielskie.
W tym momencie drzwi do łazienki się otworzyły, a ja spojrzałem w tamtym kierunku i zamarłem. Roza stała w progu, w seksownej pozie i takiej samej, czarno-czerwonej bieliźnie. To był a'la gorset, bez ramiączek, z głębokim dekoltem tak, że piersi prawie jej wypływały. Do tego obcisłe stringi i czarna narzutka, która zsunęła się z jej ramienia, odsłaniając je. Zmierzyłem ją głodnym spojrzeniem od czubka głowy, po stopy, nie skupiając się całkowicie na słowach morojki. Na nogach miała czarne rajstopy i czółenka, co wydłużało je. Przełknąłem gulę w gardle, gdy zaczęła podchodzić wolnym, kocim, krokiem, patrzeć na mnie kusząco i kołysząc biodrami.
- Co ty na to? - spytała entuzjastycznie kobieta po drugiej stronie połączenia.
- C-co? A tak. Jasne.- zgodziłem się, nawet nie wiem na co.
Roza zdążyła już podejść i złapać mnie zza rękę. Jej palce podążyły w górę, aż do karku, nie przestając patrzeć mi w oczy spod przymrużonych powiek. Serce biło mi w szalonym rytmem, a gorącą krew krążyła w żyłach. Jej dotyk zostawiał palącą ścieżkę tam, gdzie pieściła moją skórę. Gdy już jej dłoń spoczęła na moim karku, odwróciła się do mnie tyłem, nie odkrywając się ciałem od mojego i przeciągnęła się, mrucząc cicho. Cały płonąłem, a wszystko we mnie wołało do niej. Nogą "nie chcący" zahaczyła o wypukłość w moich spodniach. Wciągnąłem gwałtownie powietrze, a ona uśmiechnęła się triumfalnie
- Cudownie to widzimy się jutro pod kafejką.- zdecydowała Tasza, ale to już nie było ważne. Chciałem jak najszybciej skończyć tą rozmowę.
- No dobrze - odchrząknąłem, aby odzyskać głos.- Wiesz, ja już będę kończył, bo mam jeszcze kilka ważnych spraw do... wypełnienia.- spojrzałem na Rozę znacząco, że to ona jest tymi sprawami.
- Dobrze, to ja ci już nie przeszkadzam. Do jutra i pozdrów Rose.
- Też Cię pozdrawiamy. Dobranoc Nataszo.
Rozłączyłem się i rzuciłem telefon na łóżko, po czym złapałem Rose w pasie i wręcz rzuciłem się na jej usta.
- Co masz tak ważnego do zdobienia?- szepnęła mi w usta.
- Ujarzmić pewną, nieziemsko seksowną dampirzycę - padłem z nią na łóżko.