Strony

piątek, 15 grudnia 2017

Wyjeżdżam- cz.4

Dedykuję to (znowu) Klauduś, sama wie, czemu. Mam nadzieję, że ci się spodoba słońce 💖💖💖💖
_________________________________________

Otworzyłam oczy, czując jego oddech łaskoczący  moją twarz. Wciągnęłam powietrze, kiedy zobaczyłam czekoladowe tęczówki milimetry ode mnie. Nawet nie usłyszałam,  kiedy znalazł się tak blisko mnie. Serce mi przyspieszyło, gdy drugą ręką złapał mnie w talii. Widziałam, co chce zrobić i nie miałam zamiaru się bronić. Zbliżył się jeszcze bardziej i lekko musnął wargami moje usta. Zadrżałam. Zaczęłam powoli poruszać ustami, oddając pocałunek. Delikatne przepychanki szybko zmieniły się w zawziętą walkę o dominację. Dłońmi badałam umięśnione ramiona ukochanego, póki nie złapał mnie za nadgarstki i nie przycisnął do ściany za nami, mocno napierając na moje ciało. Jęknęłam mu cicho w usta, co zagłuszył nasz pocałunek. Całowaliśmy się bez opamiętania. Tak bardzo za nim tęskniłam. Za smakiem jego ust. W nasz pocałunek przelaliśmy cały ból, tęsknotę, MIŁOŚĆ. Po chwili Dymitr odsunął się ode mnie, po czym schował twarz w zagłębieniu mojej szyi, dysząc ciężko. Mi samej trudno było złapać oddech. W końcu uwolnił mi ręce, swoimi ramionami obejmując mnie w talii i przyciskając bliżej siebie. Usłyszałam stłumiony szloch zza moich włosów, więc złapałam go za głowę, przytulając, żeby poczuł się bezpiecznie.
- Roza, tylko ty mnie umiesz zrozumieć, wiesz jaki byłem, wiesz co przeżyłem. Tylko ty możesz mnie zrozumieć, tylko tobie mogę się zwierzyć. To tak bardzo boli.
Zamknęłam oczy, wsłuchując się w jego umęczony głos. Wciąż mocno go trzymając zaczęłam cofać się w stronę łóżka. Pociągnęłam go na materac, gdzie się położyliśmy i on się we mnie wtulił, wciąż cicho pochlipując. Pozwoliłam mu uwolnić wszystkie uczucia, jakie tyle chował w sobie. Wypłakać, aż do ukojenia. Nie trwało to długo, jak leżał tylko we mnie wtulony, już nie płacząc, pogrążony w swoich myślach. Głaskałam go po włosach, gdy podniósł głowę i spojrzał na mnie wystraszony.
- Roza, co ja ma zrobić?
- Ciii... Spokojnie, wszystko się ułoży.- cmoknęłam go w głowę.- Musisz sam uwierzyć, że nie jesteś już strzygą, że to co było, się nie liczy.
- Ale jak?
Zastanowiłam się chwilę.
- Co dla strzygi jest ładne?- spytałam w końcu.
- Nic. One nie widzą piękna.- spuścił głowę.
Złapałam go za podbródek i zmusiłam, by spojrzał mi w oczy.
- A ty? Widzisz piękno? Udowodnij, nie mi, strażnikom, moroją, a sobie. Pokaż, że ten potwór w tobie już nie żyje. Znajdź jedną jedyną piękna rzecz. I ciesz się jej pięknem. Rozejrzyj się dookoła. Co jest dla ciebie piękne?
Uniósł się lekko i omiótł spojrzeniem pokój. Następnie znów zatrzymał go na mnie. Zrobiło mi się przyjemnie pod palącym dotykiem jego oczu.
- Widzę piękno. Ty jesteś piękna. Nie tylko ciałem, ale i charakterem. Tyle wycierpiałaś, tyle przeżyłaś, a wciąż jesteś silna, lepsza z każdą chwilą. Gdyby nie ty, nie byłoby mnie tutaj. Mimo wszystkich rzeczy, jakie ci robiłem, nie zostawiłaś mnie, nie uciekłaś, mało tego, walczyłaś jak lew o moje dobro. Byłaś przy mnie. Mimo tego, że Cię odrzucałem, nigdy się nie poddałaś. Jesteś najpiękniejszym co mi się przytrafiło. I nie chce cię nigdy stracić.
Jego słowa bardzo mnie wzruszyły. Podniosłam się lekko, zarzucając mu ręce na ramiona.
- Nie stracisz. Powiedz tylko słowo, a będę twoja na zawsze.- szepnęłam z łzami szczęścia.
- Kocham cię Roza.
Nim doszły do mojej świadomości jego słowa, już trwaliśmy w namiętnym pocałunki. Ten był inny, jedyny w swoim rodzaju. Opadliśmy na łóżko, napawając się tą chwilą. Chciałam wziąć z ukochanego jak najwięcej, na wypadek, jakby się chciał rozmyślić. Jednak nie zapowiadało się na to. Podczas gdy nasze języki złączył się w gorącym tańcu, na brzuchu poczułam ciepłe, smukłe dłonie. Nie trwało długo, jak oboje pozbyliśmy się naszych ubrań. To było cudowne kochać się z nim po tak długim czasie. Na nowo czuć jedność naszych ciał, to jak się dopełniamy, wiedzieć, że znów mam go tylko dla siebie. Leżeliśmy błogo zmęczeni, w swoich mocnych uściskach. Dymitr bawił się moimi włosami, a ja czułam się tak wspaniale w jego ramionach.
- Każda chwila z Tobą Roza jest dla mnie jak błogosławieństwo. Nie da się wyrazić, tego, jak bardzo jestem szczęśliwy. Roza... Jesteś sensem mojego życia. Czym ja jestem bez ciebie?
- Ja jestem pustką.- szepnęłam. - Tak bardzo za Tobą tęskniłam. Ale teraz... teraz jestem pełna. Z Tobą. Na prawdę mnie kochasz?
- Kocham. Sam w to nie wierzyłem, ale dwa dni....Tyle ci wystarczyło, abym na nowo uwierzył w swoje uczucia. Uratowałaś mnie.
- Jeszcze nie - posmutniałam.- Wiesz, że nie jesteś strzygą, kochasz mnie. Ale nie wierzysz w swoją niewinność.
- Roza...
- Nie. Nie mogę na to pozwolić. Będę blisko, ale jeśli sobie nie wybaczysz, nie będę mogła być z Tobą.
Przez chwilę trwała cisza.
- To nie jest takie proste...
- Nie powiedziałam, że jest. Od dawna wiem, że życie nie jest proste.
- Tak- zamyślił się.- Ale obiecuję ci Roza, że zrobię wszystko, żebyś była moja.

Jak obiecał, tak się stało. Jest dampirem już od tygodnia. Wybaczał sobie, powoli, stopniowo, aż był całkowicie wolny. Dostał się do straży królewskiej, za to ja dostałam pod ochronę Lissę. Zamieszkaliśmy nieoficjalnie razem, bo oficjalnie mieliśmy po prostu pokoje obok siebie. Ale każdy wiedział, że jeśli któregoś z nas nie ma w jego pokoju, musi go szukać w drugim. Chyba że nie ma nas nigdzie. To znaczy, że jesteśmy na randce. A ich mało nie jest. Prawie codziennie mnie zaskakuje licznymi wyjściami, kolacjami, atrakcjami. O dziwo Hans dość łaskawie na to patrzy. W sumie Lissa stara się przekonać Tatianę do związków dampirów i dobrze jej idzie. Jednak nie jestem pewna, czy to aktualne, bo Croft zaprosił Dymitra do biura. Strasznie się denerwowałam. Skąd wiem, że w naszej sprawie? Bo powiedział to Dymitrowi, a on mi, gdy tylko tu wpadł. Nie ma go już z dwie godziny i zaczynam się bardzo martwić. Nie! Dość! Wstałam i już chciałam wyjść, gdy do mieszkania wpadła mój ukochany.
- Roza!- złapał mnie w objęcia i mocno przytulił.
Czułam jak jego mieście się rozluźniają. Zaczęłam go głaskać po ramionach.
- Co się stało, kochanie?- spytałam łagodnie.
- Roza- spojrzał na mnie z żalem i tęsknotą.- Ja nie chcę, ale oni mi każą. Nie mam innego wyboru. Muszę wyjechać.
- Co? Gdzie? Czemu?
- Hans uznał, że za bardzo odnosimy się z naszym związkiem, co może zagrozić wprowadzeniu dekretu. Jutro lecę do Akademii św. Władimira.
- Już jutro?- jęknęłam, wtulając się w jego klatkę piersiową.
- Nie martw się Roza, wszystko będzie dobrze- cmoknął mnie w czubek głowy, lekko kołysząc.
- Jak? Znowu cię tracę.
- Obiecuję... nie! Ja przyrzekam, że jak tylko królowa zatwierdzi dekret o związkach dampirów, pobierzemy się i już nigdy się mnie nie pozbędziesz.
Uśmiechnęłam się i spojrzałam na niego.
- Czy mam to uznać, za oświadczyny?
Na moje słowa klęknął i wyciągnął pudełko z pięknym pierścionkiem. Musiał być bardzo drogi, bo błyszczał na kilometr. Zakryłam usta dłońmi, otwierając szeroko oczy.
- A zgodzisz się?- spytał z wyzywającym uśmiechem.
Na chwilę odebrało mi głos.
- Tak- odpowiedziałam w końcu.-TAK! TAK! TAK!
Rzuciłam się na niego, tak, że się przewróciliśmy. On zaczął się śmiać, ale nie długo, bo uciszyłam go pocałunkiem. Przez długie minuty nie potrafiliśmy się od siebie odsunąć.
- Kocham cię Roza. Obiecuję ci, że nigdy więcej cię nie zostawię. Zawsze możesz do mnie zadzwonić, a jedno twoje słowo i przyjadę do ciebie. Zawsze- mówiąc to, założył mi na palec serdeczne pierścionek.- I od dzisiaj już oficjalnie jesteś tylko moja.
- Zawsze byłam. Ślub to już będzie tylko formalność- zapewniłam.
Dopiero wypowiadając to, zrozumiałam, co to wszystko znaczy. Ślub. Będę czyjąś żoną. I to mojego ukochanego. Czy dam sobie radę? A czy to coś zmieni? Nie, na pewno nie. Jednak do tego czasu będziemy oddzielnie. Pomyśleć, że znowu będę spędzać noce w pustym łóżku, bez jego ciepłych ramion, wspaniałego zapachu, poczucia bezpieczeństwa. Bez wspólnych wieczorów przy filmach, gdy obrzucamy się popcornem i kończymy łaskocząc się na podłodze. Tego nie będziemy, bo on wyjedzie, znajdzie się kilometry ode mnie. Prawie po drugiej stronie stanu. Nawet nie zauważyłam kiedy po pomocy policzkach zaczęły lecieć łzy.
- Coś się stało Roza? Nie podoba ci się pierścionek?- zmartwił się mój narzeczony.
- Nie! Jest piękny, tylko...- szloch wstrząsnął moim ciałem.
- Tylko?
- Nie chcę ci znów stracić. Nie chcę żebyś wyjechał.
Zaniosłam się wielkim płaczem. Dymitr przyciągnął mnie do swojej piersi i kołysał uspakajająco. Doskonale wiedział, jak mnie pocieszyć.
- Roza, ja też chętnie bym został. Cholera, wszystko próbowałem zrobić, ale nie mogę. Jestem bezradny. Tak bardzo chciałbym zostać. Przy tobie, zawsze. Ale nie mogę- głos mu się łamał.
Podniosłam głowę i spojrzałam w oczy strażnika. Były zaszklone. Złapałam go za policzki i pocałowałam czułe. Oddał pocałunek z podwójną siłą, jakby chciał chłonąć mnie jak najwięcej. Ta rozłąka będzie ciężką próba dla nas obojga.
- Roza, chcesz iść na ostatni spacer że mną, zanim odjadę?- spytał Rosjanin, głaszcząc mnie po policzku.
Przymknęłam na chwile oczy.
- Nie - złapałam jego dłoń, patrząc mu prosto w oczy.- chcę tej ostatniej nocy mieć cię tu. Tylko dla siebie. Wykorzystać każdą naszą wspólną chwilę, póki tu jesteś.
- A gdzie dokładnie Roza?- wymruczał mi do ucha, całując moją szyję.
-Mrrr... ty już dobrze wiesz, gdzie.
Ścisnęłam go za rękę i pociągnęłam do sypialni.
***
Dymitr

Od dwóch tygodni uczę w akademii. Bardzo ciężko mi bez Rozy. Bez jej uśmiechu, miękkości skóry i pięknego zapachu. Codziennie rozmawiamy, co trochę łagodzi ból w sercu, ale nie do końca. Czegoś wciąż brakuje. Wszedłem na salę treningową i czekając na swoją grupę, wyciszyłem jedną komórkę. Miałem jeszcze drugą, która zawsze była naładowana i miała wyłączony dźwięk. Tak jak Roza. To nasze telefony awaryjne. Używamy je tylko w nagłych wypadkach. Jak do tej pory żadne  z nas nie musiało tego robić. Zacząłem się rozciągać, aż do sali weszli uczniowie. Była to miła grupa z podstawówki. Uwielbiam te dzieciaki. I nawet nieźle im idzie, więc nie dałem im za dużych forów. Świetnie sobie radzili. Kazałem im się rozciągać, a później pokazałem kilka nowych technik walki. Patrzyłem jak w dwójkach ćwiczą, wspominając treningi z Rozą. To były piękne czasy. Nagle rozdzwonił się mój telefon. Zdziwiony spojrzałem na wyciszoną komórkę i wtedy zrozumiałem, że to alarmowy. Szybko podszedłem do niego i odebrałem.
- Roza, coś się stało?- zacząłem, bez ogródek, zmartwiony.
- Dymitr...- wyszeptała przez szloch.
- Ty płaczesz? Coś się stało?- spytałem już wystraszony nie ma żarty.
- T-t - przełknęła łzy.- to nie rozmowa na komórkę. Możesz jutro przelecieć?
- Oczywiście kochanie. Zaraz wszystko załatwię...
- Nie musisz się spieszyć. To... nie ucieknie, a ja muszę pozbierać myśli.
- Roza...
- Dokończ swój dzisiejszy plan dnia, a jutro przyjedziesz.
- Jeszcze dzisiaj będę przy tobie Roza- oznajmił i rozłączyłem się, nie dając jej szansy na zaprzeczenie.
- Coś się stało strażnik?- spytał czternastoletni dampir.
Zauważyłem, że wszyscy przerwali ćwiczenia i patrzyli na mnie zmartwieni i zaniepokojeni.
- Nie, nie - uspokoiłam ich. - Wracajcie do ćwiczeń. A od jutra, nie wiem jak długo, będziecie mieli zastępstwo.
- Nieee...- dzieciaki zaczęły jęczeć
- Ale wróci strażnik do nas?- spytała mała brunetka o dużych oczach.
Często jak na nią patrzyłem, kojarzyła mi się z Rozą. Byłem pewny, że jakbyśmy mógł mieć dzieci, nasza córeczka tak by wyglądała. Spytałam na resztę dzieciaków. Nie chciałem ich oszukiwać.
- Nie wiem, na prawdę nie wiem.
Nie wiedziałem czego się spodziewać. Najchętniej już bym wyszedł i poleciał do Rose, ale jak mówi, że potrzebuje czasu, dam jej go.
- No ale co to za obijanie się. Już do ćwiczeń!
- Tak jest!- zasalutowały mi i na nowo zaczeli walczyć.
Po treningu od razu udałem się do dyrektorki. Zapukałem do drzwi.
- Proszę!- usłyszałem z drugiej strony i wszedłem.- O! Strażnik Bielikow. Właśnie miałam kogoś po strażnika posłać.
- Coś się stało?- spytałem.
- Dostaliśmy wiadomość z Dworu, żeby strażnik jak najszybciej tam dotarł. Samolot już czeka.
Zaskoczyło mnie to. Czyli, że to bardzo ważne.
- Tak jest - skinąłem głową i odwróciłem się do wyjścia.
Wróciłem do pokoju i spakowałem się. Coraz bardziej martwiłem się o Rozę. Jednocześnie chciałem jak najszybciej znaleźć się w jej ramionach. Wziąłem swoją torbę i wyszedłem z pokoju, mając cichą nadzieję, że więcej tu nie wrócę. W samolocie siedziałem jak na szpilkach, czekając na lądowanie. Gdy tylko opuściłem pokład, chciałem biec do Rozy. Jednak zatrzymał mnie orszak powitalny. Na czele stała księżniczka z Lordem Ozerą, a przy nich Eddy. Dampir podszedł i wziął ode mnie torbę.
- W parku - oznajmił.
Kiwnąłem mu z wdzięcznością głową. Schyliłem ją jeszcze przed Wasylisą, ale ona machnęła ręką i kazała mi iść. Czym szybciej popędziłem do naszego ulubionego parku. Tam zobaczyłem na ławce zamyśloną moją narzeczoną. Natychmiastowo znalazłem się przy niej.
- Roza, nic ci nie jest? - zacząłem ją dokładnie oglądać.
Gdy upewniłem się, że jest cała i zdrowa, zamknąłem ją w ramionach.
- Kochanie, tak bardzo tęskniłem. Co się stało?- spojrzałam na nią z troską i czułością.
- Dymitr, bo j-ja... to j-jest... ni-nie mam po-pojęcia ja-jak... no-no bo przecież... to nie-nie możliwe... a je-jednak się sta-stało... ja nieeeee wieeeeeem!- strasznie się denerwowała.
Złapałam ją za trzęsące się dłonie i zacząłem pocierać ich knykcie.
- Roza, spokojnie, powiedz po prostu co się stało.
- Ale jeśli nie będziesz mi przerywać- spojrzałam na mnie prosząco.
Kiwnąłem głową.
- Je-jestem w ciąży...
Na chwilę odebrało mi mowę. Pierwsza myśl: czy Roza mnie zdradziła? Na pewno. Innej możliwości nie ma. Ale chciałem ja wysłuchać. W sumie i tak kontynuowała, zanim dobrze to przemyślałem.
- ....Ale jestem na sto procent pewna, że z Tobą. Naprawdę ani cię nie zdradziłam, nikt mnie nie zgwałcił, nic. Jesteś jedyną osobą z którą współżyłam. Nie ma innej możliwości. Nie wiem jak, ale to ty jesteś ojcem. Wierzysz mi?
Spojrzałem jej w oczy i widziałem bezgraniczną miłość, nadzieję, zaufanie, ale i strach. Przecież ona nie mogłaby mnie zdradzić. Przyciągnął ją do siebie i pocałowałam.
- Wierzę ci Roza- zapewniłem i dopiero teraz do mnie dotarło.- Roza, będę ojcem! Będziemy rodzicami!
Wstałem z nią na rękach i zacząłem nas kręcić.
Śmiała się w moich ramionach przez łzy. W końcu ją postawiłem i spojrzałem głęboko w oczy dampirzycy, kładąc dłonie na jej talii.
- Tak bardzo Cię kocham Roza. Jesteś dla mnie najważniejszą osobą na świecie i jeszcze założymy razem rodzinę. Jeszcze tylko ślub i już nic nas nie rozdzieli- klęknąłem do jej brzucha i dotknęłam go z czcią oraz miłością.- Ciebie kruszynko też kocham i już nie mogę się doczekać, aż będziesz przy nas.
- Dymitr, a nie chciałbyś że mną iść do ginekologa - spytała z promienny uśmiechem.
- Zobaczyć nasz promyczek?- wstałem na równe nogi i złapałem ja za rękę.- Zawsze.
- I już nas nie zostawisz?
- Nigdy Roza. Zostanę z wami na zawsze.

3 komentarze:

  1. Boże jakie to słodkie!!! Będą rodzicami! YEY! Czekam na ciąg dalszy i życzę dużo weny.Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie spodziewałam się tego. Dopiero na to wpadłam, kiedy Rosę mówiła ze to niemożliwe. Piękne. Aż nie wiem co powiedzieć. Chyba muszę zostawić taki ubogi komentarz. Życzę mnóstwa mnóstwa mnóstwa weny 😁❤❤

    OdpowiedzUsuń
  3. Ojej co taki cudowny rozdział. Chociaż podejrzewałam co się wydarzy. Jednak nie myślałam,że poszalejesz aż tak z tępem akcji. To cudowne że Dymitr w miarę normalnieje. No wiesz o co chodzi. To takie słodkie jak się stara. Ja też tak chce załatw mi takiego. Bo inaczej nie bedzie następnych komów. Haha nie no żartuje nie wytrzymałabym. Ojej dekret o parach wampirów cudownie. Poszalałaś z szybkością. Pogodzenie się, seks, randki, oświadczyny, dekret i ciąża. Brawo dla ciebie. Nie no, ale te dzieciaki były słodkie. Szkoda mi ich. Tak uwielbiały Dymitra i już nie będą razem :( No trudno. Czekałam na jakiś małą wątpliwość i wybich Dymitra na początku ale trudno. Nie mogę sie doczekać nastepnego. <3
    G&G

    OdpowiedzUsuń