DYMITR
Chwilę jeszcze leżałem, wsłuchując się w spokojny oddech Rozy. Jednak kiedy zacząłem myśleć, czy jej krew jest wciąż tak dobra jak kiedyś, uznałem, że pora coś zjeść. Ostrożnie ją puściłem i wyszedłem. Znalazłem kuchnię i kilka martwych ludzi. Skrzywiłem się, ale moja głodówka nie przywróci im życia, a słońce nie pozwala mi na polowanie. Cóż poradzić? Po sytym posiłku czułem się o wiele lepiej. Wzrósł poziom mojej energii i czujności. Miałem wrażenie, że mogę góry przenosić. Wykonałem jeszcze telefon do jednej strzygi o transport. Postanowiłem, że czym prędzej wylecimy, tym prędzej zajdziemy sposób na odmienienie mnie i tym prędzejzobaczę nasze dzieci. Wróciłem do mojej ukochanej, która wciąż spokojnie spała. Była taka piękna. Jednak po pewnym czasie znudziło mi się tylko siedzenie i patrzenie na tą niezwykłą kobietę. To prawda, jest cudowna, ale wolę widzieć ją uśmiechniętą, zatopić się w jej brązowych oczkach. Wstałem, wziąłem z półki pierwszy lepszy western i położyłem się przy żonie. Objąłem ją jednym ramieniem, przyciągając do siebie, a w drugiej ręce trzymałem książkę. Roza odwróciłam się i wtuliła we mnie z uśmiechem, a ja cmoknąłem ją w czoło, wzmacniając uścisk. Teraz już nic nam nie grozi. Spokojny o moją ukochaną, zagłebiłem się w lekturze. Z wielkiego świata stepów i historii kowbojów, wyrwał mnie nagły ruch po prawej. Na twarzy strażniczki malował się gniew i pogarda, gdy zaczęła się rzucać po łóżku.
- Nie! Zostaw mnie! Odejdź. Zapłacisz... Dymitr...- wciągnąłem gwałtownie powietrze, ale po chwili wypuściłem je z ulgą.- Dymitr ci tego nie daruje. Zginiesz.
Nagle jej złość, zmieniła się w strach.
- Nie... nie zarobisz tego... nie. Nastka...
Postanowiłem zakończyć jej cierpienie, bo patrząc na nią, czułem wielki ból. Zacząłem ją delikatnie szturchać i wołać, aż się nie obudziła. Nie lubiłam patrzeć jak Roza cierpi, a jej już leciały łzy z kącików. To królowa mojego serca, ktora zasługuje na wszystko co najlepsze. Nigdy nie powinna się bać. Nie pozwolę, aby kiedykolwiek więcej stała jej się krzywda. Poderwała się gwałtownie, łapiąc gwałtownie powietrze. Oddychała szybko i łapczywie. Przytuliłem ją ciasno i zacząłem szarpać jej do ucha, uspakajającym głosem:
- Ciii... Już wszystko dobrze Roza. Jestem tu, przy mnie nic ci nie grozi.- zapewniłem.
- Dy-dymitr. To było okropne. Nie chcę przeżywać tego piekła. - rozpłakała się w moje ramiona.
Przygarnąłem ją do siebie jeszcze mocnej, kołysząc nss i głaszcząc jej plecy.
- Nie bój się, kochanie. On już nigdy nam nie zagrozi.- obiecałem z pewnością w głosie
Pociągnęła ostatni raz nosem i spojrzała na mnie zaskoczona, z oczami pełnymi łez.
- A ty nie poszedłeś jeść?- spytała.
- Poszedłem.- zaśmiałem się, przytulając ją bliżej do siebie.- Ale już wróciłem. Spokojnie Roza. Jesteś bezpieczna. Śpij jeszcze.
Moja ukochana pokiwała głową i wtuliła się mocnej w mój tors. Oplotłem ją ciasno ramionami i zacząłem wdychać jej piękny zapach. Po chwili znowu zasnęła, a ja pogrążyłem się w lekturze. Obudziła się dopiero przed zachodem słońca. Kiedy się przyciągała, pocałowałem ją w nos, a ona uśmiechnęła się szeroko, otwierając oczy.
- Hej.- mruknęła.
- Witam Panią. Jak spędziła Pani ten piękny dzień?
- A dziękuję, bardzo miło i przyjemnie.- puściła mi oczko.
- To teraz się zbieramy i w drogę.- oznajmiłem entuzjastyczne.
- Boże. Daj mi jeszcze się nacieszyć resztkami tego błogiego stanu snu, póki ciepło i miękkość łóżka nie są tylko wspomnieniem.- wtuliła się kurczowo w poduszkę, opatulając swoje ciało szczelnie kołdrą.
Zaśmiałem się.
- Nie ma skarbie. Jeszcze załatwię ci najlepszy pokój w najlepszym hotelu w całym Krakowie, ale teraz musimy ruszać, żeby zdążyć przed wschodem słońca.
- Ehh... Niech ci będzie.- Roza podniosła się, nie puszczając kołdry.
- Oj to chyba pani nie będzie potrzebne.- zaśmiałem się, zabierając jej okrycie.
Ta ofuknęła mnie, ale od razu się rozpromieniła, gdy poradziłem ją sobie na kolanach i przytuliłem, kładąc dłoń na jej brzuchu.
- Pomyśleć, że na niedługo tam będzie rozwijać się kolejne nasze dziecko. - rozmarzyłem się.
- Jak bliźniaki skończą szkołę.- zgasiła mój zapał.
- Czemu?- spytałem zdezorientowany.
- Bo chcę trochę nacieszyć się służbą z Tobą, być pewna, że nasze młodziki są gotowe.
- Okey, do czerwca. Ale ani jednego miesiąca dłużej.- zastrzegłem.
- Zgda.
Roza zeszła ze mnie i poszła się ubrać, a ja miałem piękny widok na jej pośladki. Awww...
"Nasz los od zawsze zapisany był w gwiazdach. To one poprowadziły mnie do Ciebie mimo tylu przeciwności, spójrz. Jesteśmy tu. Razem. Ty i ja Roza. Na zawsze."
Strony
▼
wtorek, 30 maja 2017
niedziela, 28 maja 2017
ROZDZIAŁ 80
Powoli szłam oświetlonym korytarzem. Cholera! Czemu tutaj też nie mogli dać lamp słonecznych? Choć dobrze, że nie muszę iść po ciemku. Znalazłam się przy schodach. Zaczęłam schodzić w dół, uważnie się rozglądać. Nagle poczułam rękę na ramieniu. Zareagowałam natychmiastowo, odwracając się i atakując. Dopiero gdy zimna dłoń złapała mnie za nadgarstek, hamując moją rękę, zauważyłam, kto przede mną stoi.
- Oszalałeś!- syknęłam ciacho.- Mogłam cię zabić.
- Gdybyś mogła, zrobiłabyś to.- Dymitr się uśmiechnął.
- Co tu robisz? I skąd znasz hasło?- spytałam.
Dalej poszliśmy razem, uważnie się rozglądać.
- Długo nie wracałaś i zacząłem się martwić. Pociągnęłam za tą dźwignię, co ty chciałaś i wszystko wróciło do normy. Przeczytałem cały hotel, ale nigdzie cię nie było, więc został mi skarbiec. A hasło podała mi kiedyś Katrina. Nawet po twoim odmienieniu brali pod uwagę, że to ty rządzisz, a skoro miałem rządzić z Tobą, uznali mnie za przywódcę. Zrobiłem z tego coś na wzór hrabstwa podlegającego mi.
- Tym gorzej dla nich, że nie wiedziałeś o tym ataku.- stwierdziłam, gdy znaleźliśmy się na dole.
- No, jakby to powiedzieć, już zostali ukarani.- zaśmiał się.
- Racja.- uśmiechnęłam się do niego.
W tym momencie zobaczyłam ruch za schodami. Natychmiast wyminęłam męża i przyjęłam na siebie coś strzygi. Ukochany odwrócił się i również zaatakował tak, że musiała walczyć na dwa fronty. Umknęła mi spod ostrza, wpadając w objęcia Rosjanina.
- Ostatnie słowo?- podeszłam do niej.
- Zdrajca.- warknęła, patrząc kątem oka na byłego strażnika.
Wzięłam zamach i wpiłam sztylet prosto w jej serce. Katrina wzięła ostatni oddech i opadła bezwładnie na pierś Bielikowa. Ten się podsunął, pozwalając ciału upaść na podłogę. Wpatrywaliśmy się w zwłoki, dysząc.
- Wygląda na to, ze już jesteśmy bezpieczni.- przerwałam ciszę.
- No. I wybiliśmy chyba z jedną ósmą populacji strzyg.- uśmiechnął się Dymitr.
- To co teraz?- spytałam, patrząc na niego wyczekująco.
- Teraz idź do pokoju odpocząć, bo od wczoraj nie śpisz, a ja pójdę coś zjeść.
- A mi też później coś zarobisz?- popatrzyłam na niego oczkami szczeniaczka.
W uszach zawdzięczał mi najpiękniejszy dźwięk na świecie. Jego śmiech.
- Oczywiście Roza.- przytulił mnie i cmoknął w skroń.- Ale uprzedzam, nie robiłem tego od 11 lat.
- W twoim wypadku i po całym wieku odpoczynku mógłbyś gotować dla królów.- zapewniłam, kiedy wchodziliśmy na górę.- Po za tym jestem na tyle głodna, że zjem wszystko.
Na potwierdzenie zaburczało mi w brzuchu i oboje się zaśmialiśmy.
- A co zrobimy z tym wszystkim w skarbcu?- zagadnął mój mąż.
- Możemy wysłać do Lissy. Wierzę, że dobrze będzie zarządzać całym skarbem.- zaproponowałam, łapiąc połączenie z przyjaciółką.
- Nie zabiorę cię.- zapewniła.
- To dobry pomysł.- przyznał Rosjanin.
Resztę drogi przebyliśmy w przyjemnej ciszy. O dziwo razem weszliśmy do pokoju.
- Nie idziesz zjeść?- zdziwiłam się.
- Nie mógłbym ominąć okazji, do wzięcia prysznica z tobą.- uśmiechnął się znacząco.
Od razu obudziła się we mnie kusicielka. Założyłam się do niego, kręcąc biodrami, po czym zarzuciłam mu jedną rękę na kark, a drugą przejechałam po umięśnionej klatce ukochanego, nie przestając patrzeć mu w oczy i przygryzać wargę. Widziałam w nich rosnące pożądanie, a on sam głośno przełknął ślinę. Nachyliłam się do jego ucha, zbliżając się rękę do krocza Bielikowa.
- A kto powiedział, że wezmę jakikolwiek prysznic?- przygryzłam płatek jego ucha, ściskając mu przyjaciela.
Dymitr wciągnął gwałtownie powietrze, a ja uśmiechnęłam się triumfalnie. Nagłe wziął mnie na ręce i ruszył w stronę sypialni.
- Nie pytałem czy chcesz, a mówiłem, że weźmiemy.
Po chwili moje zaskoczenie zmieniło się w śmiech. Już bez żadnych pretensji dałam zanieść się do łazienki. Po dość długim i namiętnym myciu, ja wskoczyłam pod kołdrę, a mój mąż usiadł w samych bokserkach obok mnie.
- Lubię patrzeć, jak zasypiasz i śpisz. - przyznał, patrząc na mnie z miłością i oddaniem.- Daje mi to pewność, że jesteś bezpieczna i szczęśliwa.
Czułam się, jakbym była dla niego najważniejszym skarbem. Całym światem i wszystkim co na nim dobre. Postanowiłam coś mu odpowiedzieć.
- Ja uwielbiam być w takich ramionach. Czuję się bezpieczna i kochana. Jakby to było moje miejsce na świecie.
Od razu odchylił kołdrę i położył się przy mnie, mocno przytulając moją drobną osobę do swojej wielkiej klatki piersiowej. Zaciągnęłam się jego zapachem, mrucząc z przyjemności.
- Bo tak jest. Moje objęcia tylko czekały na ciebie. Pasujesz do nich idealnie. I do mojego serca też.
Jeszcze chwilę tak leżeliśmy, aż w końcu zasnąłem, choć nawet nie pamiętam kiedy.
_________________________________________
Wiem, dawno nie było, ale mam jutro wyjazd z klasą i było małe zamieszanie. Kiedy następny? Szczerze to nie mam pojęcia. Jak będzie, to będzie. Postaram się tak co dwa dni. Pozdrawiam 💖💖💖💖
- Oszalałeś!- syknęłam ciacho.- Mogłam cię zabić.
- Gdybyś mogła, zrobiłabyś to.- Dymitr się uśmiechnął.
- Co tu robisz? I skąd znasz hasło?- spytałam.
Dalej poszliśmy razem, uważnie się rozglądać.
- Długo nie wracałaś i zacząłem się martwić. Pociągnęłam za tą dźwignię, co ty chciałaś i wszystko wróciło do normy. Przeczytałem cały hotel, ale nigdzie cię nie było, więc został mi skarbiec. A hasło podała mi kiedyś Katrina. Nawet po twoim odmienieniu brali pod uwagę, że to ty rządzisz, a skoro miałem rządzić z Tobą, uznali mnie za przywódcę. Zrobiłem z tego coś na wzór hrabstwa podlegającego mi.
- Tym gorzej dla nich, że nie wiedziałeś o tym ataku.- stwierdziłam, gdy znaleźliśmy się na dole.
- No, jakby to powiedzieć, już zostali ukarani.- zaśmiał się.
- Racja.- uśmiechnęłam się do niego.
W tym momencie zobaczyłam ruch za schodami. Natychmiast wyminęłam męża i przyjęłam na siebie coś strzygi. Ukochany odwrócił się i również zaatakował tak, że musiała walczyć na dwa fronty. Umknęła mi spod ostrza, wpadając w objęcia Rosjanina.
- Ostatnie słowo?- podeszłam do niej.
- Zdrajca.- warknęła, patrząc kątem oka na byłego strażnika.
Wzięłam zamach i wpiłam sztylet prosto w jej serce. Katrina wzięła ostatni oddech i opadła bezwładnie na pierś Bielikowa. Ten się podsunął, pozwalając ciału upaść na podłogę. Wpatrywaliśmy się w zwłoki, dysząc.
- Wygląda na to, ze już jesteśmy bezpieczni.- przerwałam ciszę.
- No. I wybiliśmy chyba z jedną ósmą populacji strzyg.- uśmiechnął się Dymitr.
- To co teraz?- spytałam, patrząc na niego wyczekująco.
- Teraz idź do pokoju odpocząć, bo od wczoraj nie śpisz, a ja pójdę coś zjeść.
- A mi też później coś zarobisz?- popatrzyłam na niego oczkami szczeniaczka.
W uszach zawdzięczał mi najpiękniejszy dźwięk na świecie. Jego śmiech.
- Oczywiście Roza.- przytulił mnie i cmoknął w skroń.- Ale uprzedzam, nie robiłem tego od 11 lat.
- W twoim wypadku i po całym wieku odpoczynku mógłbyś gotować dla królów.- zapewniłam, kiedy wchodziliśmy na górę.- Po za tym jestem na tyle głodna, że zjem wszystko.
Na potwierdzenie zaburczało mi w brzuchu i oboje się zaśmialiśmy.
- A co zrobimy z tym wszystkim w skarbcu?- zagadnął mój mąż.
- Możemy wysłać do Lissy. Wierzę, że dobrze będzie zarządzać całym skarbem.- zaproponowałam, łapiąc połączenie z przyjaciółką.
- Nie zabiorę cię.- zapewniła.
- To dobry pomysł.- przyznał Rosjanin.
Resztę drogi przebyliśmy w przyjemnej ciszy. O dziwo razem weszliśmy do pokoju.
- Nie idziesz zjeść?- zdziwiłam się.
- Nie mógłbym ominąć okazji, do wzięcia prysznica z tobą.- uśmiechnął się znacząco.
Od razu obudziła się we mnie kusicielka. Założyłam się do niego, kręcąc biodrami, po czym zarzuciłam mu jedną rękę na kark, a drugą przejechałam po umięśnionej klatce ukochanego, nie przestając patrzeć mu w oczy i przygryzać wargę. Widziałam w nich rosnące pożądanie, a on sam głośno przełknął ślinę. Nachyliłam się do jego ucha, zbliżając się rękę do krocza Bielikowa.
- A kto powiedział, że wezmę jakikolwiek prysznic?- przygryzłam płatek jego ucha, ściskając mu przyjaciela.
Dymitr wciągnął gwałtownie powietrze, a ja uśmiechnęłam się triumfalnie. Nagłe wziął mnie na ręce i ruszył w stronę sypialni.
- Nie pytałem czy chcesz, a mówiłem, że weźmiemy.
Po chwili moje zaskoczenie zmieniło się w śmiech. Już bez żadnych pretensji dałam zanieść się do łazienki. Po dość długim i namiętnym myciu, ja wskoczyłam pod kołdrę, a mój mąż usiadł w samych bokserkach obok mnie.
- Lubię patrzeć, jak zasypiasz i śpisz. - przyznał, patrząc na mnie z miłością i oddaniem.- Daje mi to pewność, że jesteś bezpieczna i szczęśliwa.
Czułam się, jakbym była dla niego najważniejszym skarbem. Całym światem i wszystkim co na nim dobre. Postanowiłam coś mu odpowiedzieć.
- Ja uwielbiam być w takich ramionach. Czuję się bezpieczna i kochana. Jakby to było moje miejsce na świecie.
Od razu odchylił kołdrę i położył się przy mnie, mocno przytulając moją drobną osobę do swojej wielkiej klatki piersiowej. Zaciągnęłam się jego zapachem, mrucząc z przyjemności.
- Bo tak jest. Moje objęcia tylko czekały na ciebie. Pasujesz do nich idealnie. I do mojego serca też.
Jeszcze chwilę tak leżeliśmy, aż w końcu zasnąłem, choć nawet nie pamiętam kiedy.
_________________________________________
Wiem, dawno nie było, ale mam jutro wyjazd z klasą i było małe zamieszanie. Kiedy następny? Szczerze to nie mam pojęcia. Jak będzie, to będzie. Postaram się tak co dwa dni. Pozdrawiam 💖💖💖💖
czwartek, 25 maja 2017
ROZDZIAŁ 79
Nieźle się sprawili. Nie wiem, jak to zrobili, ale przed 4 do hotelu przyjechały ostatnie samochody. Byli nawet ci z Nowosybirska, Moskwy, Monachium, Tokio, Berlina i Sydney. Wspaniale. Każdy znalazł dla siebie miejsce, a ja z mężem odbyliśmy rozmowę z przywódcami w gabinecie. Po ustaleniu szczegółów ataku (który się nie odbędzie) wróciliśmy do naszego pokoju.
- To kiedy zaczynamy i chociaż powiedz mi, co mam robić?
- Zrobimy to przed 12, kiedy będą w drodze na aulę. Masz uważać tam na wszelkie szczeliny, bo nie chcę cię stracić.- oznajmiłam, podchodząc do ukochanego i kładąc mu dłonie na piersi.
Złapał mnie za biodra, a ja przesunęłam rece wyżej.
- Coraz bardziej się tego boję, ale i nie mogę doczekać.- przyznał z uśmiechem.
Przybliżyłam się do jego ust, które tak bardzie mnie kusiły. Chciałam się z nim podroczyć, ale Rosjanin nie wytrzymał napięcia i rzucił się na mnie, przypierając mnie do ściany, która tak przy okazji stała z pięć metrów za mną. Jęknęłam z przyjemności. Uwielbiałam go takiego dzikiego i spragnionego. Pogłębiłam pocałunek, ciągnąc go do siebie. Od razu zrozumiał i naparł na mnie jeszcze mocnej. Jęczałam gardłowo, gdy ściskał moje pośladki. W koncu mnie za nie podniósł, a ja oplotłam Bielikowa w biodrach. Jednak o dziwo nie zabrał mnie do sypialni s w kierunku szafki pod telewizorem. Posadził mnie na nim i zdjął moją bluzkę. Sama pomogłam mu się pozbyć jego prochowca. Nie mogliśmy oderwać się od naszych ust nawet na chwilę. Nasze języki badały nawzajem siebie i podniebienia, mimo wszystko żadne z nas nie odpuszczało, a nasza zacięta walka trwała w najlepsze. Nawet ściąganie spodni go nie zdekoncentrowało. W koncu byliśmy w samej bieliźnie. Nie musiałam czekać długo, aż pozbył się mojego stanika. Ciało płonęło mi pod jego dotykiem. Każda moja komórka wolala do niego, a serce prawie wyskoczyło ze swojego miejsca. Pragnęłam go tak mocno. Ścisnął moją pierś, na co wydałam jęk przyjemności. Uśmiechnął się triumfalnie, ponieważ to pozwoliło mu wygrać nasze starcie. Chciałam zejść na podłogę, aby w koncu się na niego rzucić, ale tak mocno mnie przyciskał do szafki, że nie miałam szans się uwolnić. Na szczęście Dymitr nie kazał mi dlugo czekać. Zdjął resztę naszej bielizny i wszedł we mnie szybko i gwałtownie. Mój na wpół krzyk, na wpół jęk zagłuszyły miękkie usta. Rosjanin poruszał się coraz szybciej, a ja nie wiedziałam co zrobić z dłońmi. Każde nasze zbliżenie było dla mnie równie ekscytujące.
Po czterech godzinach ogarnęliśmy się i poszłam z mężem do auli.
- Ale co my tu będziemy robić?- zdziwił się.
- Jest tu świetny system, zainstalowany jeszcze przez moich poprzedników.- wyjaśniłam.- Używałam go do zabijania spóźnialskich.
- Powiedziała ta, co zawsze była punktualna.- zaśmiał się.
- Oj siedź cicho!- również nie mogłam powstrzymać uśmiechu.- Władza jednak do czegoś zobowiązuje.
Pociągnęłam za złoty sznurek, a wokół nas opadły czarne kotary. Niby słońce nie miało prawa przedrzeć się do środka, ale przezorny ubezpieczony. Włożyłam rękę między materiał i chwyciłam za małe drzwiczki w ścianie. Otworzyłam klapkę, a przez ramię zaglądał mi Dymitr. Przed nami ukazały się różne dźwignie, wskaźniki, ekrany, przyciski i klawiatura
- Tu mamy taki specjalny mechanizm.- objaśniłam.- I jeśli teraz wcisnę to, drzwi tutaj i do ciemnych pomieszczeń zostaną zablokowane.- tak też się stało.
Następnie zaczęłam na klawiaturze wpisywać hasło i zwalniać zabezpieczenia. Dałam enter, a na ekranie pojawiło się "Ustawienia wprowadzone.
- Teraz wystarczy zrobić tak...- pociągnęłam za dwie dźwignie.
- I co?- spytał mój mąż, zdezorientowany.
- I już. Otworzyłam wszystkie okna, odkryłam dach i zawaliłam lampy słoneczne. Spalili się. Mam nadzieję, że wszyscy.
- Jak to masz nadzieję?!- wystraszył się.
- No wiesz, mogli się gdzieś pochować, albo zostać zamknięci w kantorku... W sumie ja się tak uratowałam.
- Co?!- krzyknął spanikowany.
Zaczął oglądać mnie od góry do dołu. O matko. Przewróciłam oczami. Po chwili wyrwałam się i przytuliłam go do siebie.
- Tyle razy mogłem Cię stracić, Roza.- mruknął, napierając się moim zapachem.
- Spokojnie Towarzyszu. Jestem tu cała i zdrowa.- zapewniłam.- Jak zawsze dzięki tobie.
- Żałuję chwil, gdy potrzebowałaś mojej pomocy, a mnie nie było.
- Ja też żałuję, że nie zawsze byłam dla ciebie. Ale najważniejsze, że teraz jesteśmy razem.
- Obiecuję Ci, już nigdy nie pozwolę żadnej mocy mi cię odebrać.
Uniósł moją twarz i delikatnie mnie pocałował. Przelał w ten gest całą swoją miłość, żal, strach oraz nadzieję. Nadzieję na lepszą przyszłość. Po chwili podsunął się od moich ust, patrząc mi w oczy.
- No.- przerwałam niechętnie ciszę.- To skoro wszystko sobie wytłumaczyliśmy... to ja pójdę sprawdzić, czy wszystkie się spaliły.
- Żartujesz sobie?!- otworzył szeroko oczy.-Po tym, co ci powiedziałem, chcesz iść tak o do strzyg? Przecież łatwo się domyślą, że nasza sprawka.
- Misiu.- położyłam mu dłoń na policzku, a on się w nią wtulił.- Nic mi nie będzie. Nie zrobią mi krzywdy w słońcu, więc będę bezpieczniejsza niż po ciemku.
W końcu uległ i pozwolił mi iść. Odblokowałam drzwi i ostrożnie wyszłam, uważając, aby nie oświetlić męża. Szłam korytarzami i zaglądałam do najróżniejszych skrytek. Wszędzie było czysto. Została ostatnie miejsce, gdzie mógł ktoś być. Mam w gabinecie przejście do skarbca. Nikt po za elitą o tym nie wie, ale tylko ja znam hasło i Katrina. Od zawrze powtarzałem, że w razie co, będzie moją zastępcą. Mimo że reszta szlachetnego grona nie miała tam wstępu, między drzwiami skarbca, a gabinetem była przestrzeń. Kodem otworzyłam pierwsze przejście i odskoczyłym na słońce. Odetchnęłam z ulgą, bo korytarzyk był pusty. Juz miałam zablokować wejście, gdy moją uwagę przykuł mały kawałeczek fioletowego materiału między metalowymi drzwiami. Dokładnie taki, z jakiego sukienki nosiła Katrina. Nie dobrze. Wzięłam z kieszeni moj sztylet, wpisałam kod i poprawiając broń, weszłam w ciemność.
- To kiedy zaczynamy i chociaż powiedz mi, co mam robić?
- Zrobimy to przed 12, kiedy będą w drodze na aulę. Masz uważać tam na wszelkie szczeliny, bo nie chcę cię stracić.- oznajmiłam, podchodząc do ukochanego i kładąc mu dłonie na piersi.
Złapał mnie za biodra, a ja przesunęłam rece wyżej.
- Coraz bardziej się tego boję, ale i nie mogę doczekać.- przyznał z uśmiechem.
Przybliżyłam się do jego ust, które tak bardzie mnie kusiły. Chciałam się z nim podroczyć, ale Rosjanin nie wytrzymał napięcia i rzucił się na mnie, przypierając mnie do ściany, która tak przy okazji stała z pięć metrów za mną. Jęknęłam z przyjemności. Uwielbiałam go takiego dzikiego i spragnionego. Pogłębiłam pocałunek, ciągnąc go do siebie. Od razu zrozumiał i naparł na mnie jeszcze mocnej. Jęczałam gardłowo, gdy ściskał moje pośladki. W koncu mnie za nie podniósł, a ja oplotłam Bielikowa w biodrach. Jednak o dziwo nie zabrał mnie do sypialni s w kierunku szafki pod telewizorem. Posadził mnie na nim i zdjął moją bluzkę. Sama pomogłam mu się pozbyć jego prochowca. Nie mogliśmy oderwać się od naszych ust nawet na chwilę. Nasze języki badały nawzajem siebie i podniebienia, mimo wszystko żadne z nas nie odpuszczało, a nasza zacięta walka trwała w najlepsze. Nawet ściąganie spodni go nie zdekoncentrowało. W koncu byliśmy w samej bieliźnie. Nie musiałam czekać długo, aż pozbył się mojego stanika. Ciało płonęło mi pod jego dotykiem. Każda moja komórka wolala do niego, a serce prawie wyskoczyło ze swojego miejsca. Pragnęłam go tak mocno. Ścisnął moją pierś, na co wydałam jęk przyjemności. Uśmiechnął się triumfalnie, ponieważ to pozwoliło mu wygrać nasze starcie. Chciałam zejść na podłogę, aby w koncu się na niego rzucić, ale tak mocno mnie przyciskał do szafki, że nie miałam szans się uwolnić. Na szczęście Dymitr nie kazał mi dlugo czekać. Zdjął resztę naszej bielizny i wszedł we mnie szybko i gwałtownie. Mój na wpół krzyk, na wpół jęk zagłuszyły miękkie usta. Rosjanin poruszał się coraz szybciej, a ja nie wiedziałam co zrobić z dłońmi. Każde nasze zbliżenie było dla mnie równie ekscytujące.
Po czterech godzinach ogarnęliśmy się i poszłam z mężem do auli.
- Ale co my tu będziemy robić?- zdziwił się.
- Jest tu świetny system, zainstalowany jeszcze przez moich poprzedników.- wyjaśniłam.- Używałam go do zabijania spóźnialskich.
- Powiedziała ta, co zawsze była punktualna.- zaśmiał się.
- Oj siedź cicho!- również nie mogłam powstrzymać uśmiechu.- Władza jednak do czegoś zobowiązuje.
Pociągnęłam za złoty sznurek, a wokół nas opadły czarne kotary. Niby słońce nie miało prawa przedrzeć się do środka, ale przezorny ubezpieczony. Włożyłam rękę między materiał i chwyciłam za małe drzwiczki w ścianie. Otworzyłam klapkę, a przez ramię zaglądał mi Dymitr. Przed nami ukazały się różne dźwignie, wskaźniki, ekrany, przyciski i klawiatura
- Tu mamy taki specjalny mechanizm.- objaśniłam.- I jeśli teraz wcisnę to, drzwi tutaj i do ciemnych pomieszczeń zostaną zablokowane.- tak też się stało.
Następnie zaczęłam na klawiaturze wpisywać hasło i zwalniać zabezpieczenia. Dałam enter, a na ekranie pojawiło się "Ustawienia wprowadzone.
- Teraz wystarczy zrobić tak...- pociągnęłam za dwie dźwignie.
- I co?- spytał mój mąż, zdezorientowany.
- I już. Otworzyłam wszystkie okna, odkryłam dach i zawaliłam lampy słoneczne. Spalili się. Mam nadzieję, że wszyscy.
- Jak to masz nadzieję?!- wystraszył się.
- No wiesz, mogli się gdzieś pochować, albo zostać zamknięci w kantorku... W sumie ja się tak uratowałam.
- Co?!- krzyknął spanikowany.
Zaczął oglądać mnie od góry do dołu. O matko. Przewróciłam oczami. Po chwili wyrwałam się i przytuliłam go do siebie.
- Tyle razy mogłem Cię stracić, Roza.- mruknął, napierając się moim zapachem.
- Spokojnie Towarzyszu. Jestem tu cała i zdrowa.- zapewniłam.- Jak zawsze dzięki tobie.
- Żałuję chwil, gdy potrzebowałaś mojej pomocy, a mnie nie było.
- Ja też żałuję, że nie zawsze byłam dla ciebie. Ale najważniejsze, że teraz jesteśmy razem.
- Obiecuję Ci, już nigdy nie pozwolę żadnej mocy mi cię odebrać.
Uniósł moją twarz i delikatnie mnie pocałował. Przelał w ten gest całą swoją miłość, żal, strach oraz nadzieję. Nadzieję na lepszą przyszłość. Po chwili podsunął się od moich ust, patrząc mi w oczy.
- No.- przerwałam niechętnie ciszę.- To skoro wszystko sobie wytłumaczyliśmy... to ja pójdę sprawdzić, czy wszystkie się spaliły.
- Żartujesz sobie?!- otworzył szeroko oczy.-Po tym, co ci powiedziałem, chcesz iść tak o do strzyg? Przecież łatwo się domyślą, że nasza sprawka.
- Misiu.- położyłam mu dłoń na policzku, a on się w nią wtulił.- Nic mi nie będzie. Nie zrobią mi krzywdy w słońcu, więc będę bezpieczniejsza niż po ciemku.
W końcu uległ i pozwolił mi iść. Odblokowałam drzwi i ostrożnie wyszłam, uważając, aby nie oświetlić męża. Szłam korytarzami i zaglądałam do najróżniejszych skrytek. Wszędzie było czysto. Została ostatnie miejsce, gdzie mógł ktoś być. Mam w gabinecie przejście do skarbca. Nikt po za elitą o tym nie wie, ale tylko ja znam hasło i Katrina. Od zawrze powtarzałem, że w razie co, będzie moją zastępcą. Mimo że reszta szlachetnego grona nie miała tam wstępu, między drzwiami skarbca, a gabinetem była przestrzeń. Kodem otworzyłam pierwsze przejście i odskoczyłym na słońce. Odetchnęłam z ulgą, bo korytarzyk był pusty. Juz miałam zablokować wejście, gdy moją uwagę przykuł mały kawałeczek fioletowego materiału między metalowymi drzwiami. Dokładnie taki, z jakiego sukienki nosiła Katrina. Nie dobrze. Wzięłam z kieszeni moj sztylet, wpisałam kod i poprawiając broń, weszłam w ciemność.
wtorek, 23 maja 2017
ROZDZIAŁ 78
Musieliśmy to zrobić jeszcze dzisiejszego dnia, bo już nie mogę siedzieć przez kilka godzin w pokoju, żeby spać, zamawiać ludzkie jedzenia i nie przychodzić na karmienie strzyg. A Oscar nam nie pomoże, ponieważ wypuściliśmy go po kryjomu podczas przeprowadzki. Tutaj strzygi nie tolerują ludzi pod własnym dachem. No chyba, że martwych. Przez całą noc przeglądaliśmy dokumenty. Żeby było śmiesznie, gdy przejęłam władzę, wprowadziłam oryginalny styl pisania raportów i przed dwie godziny musiałam uczyć męża rozczytywać się z tego.
- Czemu nie możemy najpierw zniszczyć strzyg?- nie mógł zrozumieć mojej decyzji.
- Jak sam powiedziałeś, nie mamy szans w walce, więc załatwimy to bez przelewu krwi.- powiedziałam, pochylając się nad jedną z kartek, która mnie niesamowicie zainteresowała.- Co jest... Kurwa!
- Co się dzieje Roza?- spytał zmartwiony Rosjanin.
Popatrzyłam z niedowierzaniem na teczkę przede mną. Na jej wierzchu było napisane wielkimi literami "DWÓR". Zaczęłam ją przeglądać, a z każdą przerzuconą kartką czułam, że robię się bardziej blada. Już nawet nie musiałam mieć makijażu, aby strzygi wzięły mnie za swoją.
- Cholera!- usłyszałam ukochanego zaglądającegomi przez ramię.
W środku były dokładne plany Dworu, tunelu ewaluacyjnego z komnaty królowej, zaznaczone zamaskowane wejście do bunkra królewskiego. Mieli wszystko. Po datach można zobaczyć, że planują to od kilku lat. Są tu wszystkie rozpiski ataków, jak odwrócić uwagę strażników i z jakich rejonów zbiorą strzygi. Przy każdej był numer telefonu do przywódców. Doborze się składa.
- Choć! Myślimy to załatwić.- natychmiast wstałam.
- Co?! Gdzie?!- były strażnik był zdezorientowany.
- Jak to gdzie? Do gabinetu. Najpierw ich ochrzanię, że od początku mi o tym nie powiedzieli, a później każę sprowadzić jak największą liczbę strzyg tutaj.
Już miałam iść do wyjścia, kiedy poczułam uścisk na nadgarstku i zostałam zmuszona, aby odwrócić się przodem do Dymitra.
- Ja wciąż nie wiem, do czego ty dążysz. Czemu ma być ich jak najwięcej? Jak bez rozlewu krwi zmierzasz ich pokonać? Czemu nie chcesz mi powiedzieć? Nie ufasz mi?- w jego oczach zobaczyłam ból.
- To nie tak.- zagryzłam wargę.- Po prostu wolę żebyś mi zaufał. Ten jeden raz chcę cię zaskoczyć, żebyś był ze mnie dumny.
- Ależ Roza.- złapał mnie za policzki tak, że patrzeliśmy sobie w oczy.-Ja jestem z ciebie dumny. Dumny, że mam tak mądrą, sprytną, utalentowaną, pojętną i piękną żonę. I że jesteś tylko moja, że wybrałaś mnie.
Wzruszyło mnie jego wyznanie. Jednak nie dal mi dojść do słowa, przybliżając się do moich ust. Oddałam pocałunek, zarzucając mu ręce na kark, za to jego dłonie przeniosły się na moją talię. Po chwili odsunęliśmy się od siebie.
- Ja tiebia liubliu Roza.- szepnął patrząc mi głęboko w oczy.
- Ja tiebia toże liubliu tovarishch.- westchnęłam z wielkim uśmiechem.- Miło mi słyszeć, że jestem twoim powodem do dumy. Ale i tak daj mi się wykazać. Teraz ty będziesz tym, którego wciągnięto w wir wydarzeń i który nie ma pojęcia, co go czeka.
- Jeszce mi powiedz, że nie podobają ci się moje niespodzianki.- oburzył się mój mąż.
- Z Tobą wszystko jest wspaniałe.- uśmiechnęłam się szeroko, co odwzajemnił.- A teraz chodź. Nie mamy czasu do stracenia.
Już bez ociągania poszedł za mną. Jak burza wparowałam do gabinetu, zarzucając na biurko, z hukiem teczkę. Strzygi podskoczyły. Poderwały się z miejsc, patrząc wystraszone, to na mnie, to na papiery.
- Wielmożna Pani...- zaczęła Wiktoria.
- Stul pysk!- warknęłam.- Czemu nikt mi o tym nie powiedział?
Milczeli pod moim wrogim spojrzeniem.
- No bo Pani i tak to wzięła i nie było chyba potrzeby...- odezwał się w końcu Dorian.
- NIE BYŁO POTRZEBY?!- wydarłam się, podchodząc w sekundę do strzygi i łapiąc go za gardło.- Organizujecie największą akcję stulecia i NIE BYŁO POTRZEBY?! Kurwa, jak się pytam, co się dzieje, to chcę wiedzieć co się dzieje.- puściłam go i wróciłam do swojego biurka.- Możecie łaskawie powiedzieć mi chociaż, skąd to wszystko wiecie?
Opadłam na fotel i odwróciłam się przodem do nich.
- Od Olivera.- oznajmiła Lucy.- Tego strażnika, którego kazałaś przebudzić po akcji złapania Wielmożnego Pana.- wytłumaczyła, widząc moje pytające spojrzenie.
Odetchnęłam głęboko i podniosłam się. Wyciągnęłam z teczki kartkę z namiarami reszty zamieszanych w to.
- Dymitr, czy ty o tym wiedziałeś?- zapytałam słodko.
- Nie.- zmierzył resztę chłodnym spojrzeniem, a oni przełknęli głośno ślinę.
- Przed wschodem słońca, mają się tu wszyscy znaleźć.- podałam kartkę Katrinie.- Wszyscy, nie tylko przywódcy. Ma tu być jak najwięcej strzyg. A o 12 w południe spotkamy się w auli.
- Zmieszczą się?- spytała niepewnie Wiki.
- Najwyżej kobiety przyjmą do pokojów kilku panów, a mężczyźni panie.
Elita uśmiechnęła się. Zboczeńcy jedni. Katrina wzięła ode mnie rozpiskę, a my wyszliśmy.
- Czemu nie możemy najpierw zniszczyć strzyg?- nie mógł zrozumieć mojej decyzji.
- Jak sam powiedziałeś, nie mamy szans w walce, więc załatwimy to bez przelewu krwi.- powiedziałam, pochylając się nad jedną z kartek, która mnie niesamowicie zainteresowała.- Co jest... Kurwa!
- Co się dzieje Roza?- spytał zmartwiony Rosjanin.
Popatrzyłam z niedowierzaniem na teczkę przede mną. Na jej wierzchu było napisane wielkimi literami "DWÓR". Zaczęłam ją przeglądać, a z każdą przerzuconą kartką czułam, że robię się bardziej blada. Już nawet nie musiałam mieć makijażu, aby strzygi wzięły mnie za swoją.
- Cholera!- usłyszałam ukochanego zaglądającegomi przez ramię.
W środku były dokładne plany Dworu, tunelu ewaluacyjnego z komnaty królowej, zaznaczone zamaskowane wejście do bunkra królewskiego. Mieli wszystko. Po datach można zobaczyć, że planują to od kilku lat. Są tu wszystkie rozpiski ataków, jak odwrócić uwagę strażników i z jakich rejonów zbiorą strzygi. Przy każdej był numer telefonu do przywódców. Doborze się składa.
- Choć! Myślimy to załatwić.- natychmiast wstałam.
- Co?! Gdzie?!- były strażnik był zdezorientowany.
- Jak to gdzie? Do gabinetu. Najpierw ich ochrzanię, że od początku mi o tym nie powiedzieli, a później każę sprowadzić jak największą liczbę strzyg tutaj.
Już miałam iść do wyjścia, kiedy poczułam uścisk na nadgarstku i zostałam zmuszona, aby odwrócić się przodem do Dymitra.
- Ja wciąż nie wiem, do czego ty dążysz. Czemu ma być ich jak najwięcej? Jak bez rozlewu krwi zmierzasz ich pokonać? Czemu nie chcesz mi powiedzieć? Nie ufasz mi?- w jego oczach zobaczyłam ból.
- To nie tak.- zagryzłam wargę.- Po prostu wolę żebyś mi zaufał. Ten jeden raz chcę cię zaskoczyć, żebyś był ze mnie dumny.
- Ależ Roza.- złapał mnie za policzki tak, że patrzeliśmy sobie w oczy.-Ja jestem z ciebie dumny. Dumny, że mam tak mądrą, sprytną, utalentowaną, pojętną i piękną żonę. I że jesteś tylko moja, że wybrałaś mnie.
Wzruszyło mnie jego wyznanie. Jednak nie dal mi dojść do słowa, przybliżając się do moich ust. Oddałam pocałunek, zarzucając mu ręce na kark, za to jego dłonie przeniosły się na moją talię. Po chwili odsunęliśmy się od siebie.
- Ja tiebia liubliu Roza.- szepnął patrząc mi głęboko w oczy.
- Ja tiebia toże liubliu tovarishch.- westchnęłam z wielkim uśmiechem.- Miło mi słyszeć, że jestem twoim powodem do dumy. Ale i tak daj mi się wykazać. Teraz ty będziesz tym, którego wciągnięto w wir wydarzeń i który nie ma pojęcia, co go czeka.
- Jeszce mi powiedz, że nie podobają ci się moje niespodzianki.- oburzył się mój mąż.
- Z Tobą wszystko jest wspaniałe.- uśmiechnęłam się szeroko, co odwzajemnił.- A teraz chodź. Nie mamy czasu do stracenia.
Już bez ociągania poszedł za mną. Jak burza wparowałam do gabinetu, zarzucając na biurko, z hukiem teczkę. Strzygi podskoczyły. Poderwały się z miejsc, patrząc wystraszone, to na mnie, to na papiery.
- Wielmożna Pani...- zaczęła Wiktoria.
- Stul pysk!- warknęłam.- Czemu nikt mi o tym nie powiedział?
Milczeli pod moim wrogim spojrzeniem.
- No bo Pani i tak to wzięła i nie było chyba potrzeby...- odezwał się w końcu Dorian.
- NIE BYŁO POTRZEBY?!- wydarłam się, podchodząc w sekundę do strzygi i łapiąc go za gardło.- Organizujecie największą akcję stulecia i NIE BYŁO POTRZEBY?! Kurwa, jak się pytam, co się dzieje, to chcę wiedzieć co się dzieje.- puściłam go i wróciłam do swojego biurka.- Możecie łaskawie powiedzieć mi chociaż, skąd to wszystko wiecie?
Opadłam na fotel i odwróciłam się przodem do nich.
- Od Olivera.- oznajmiła Lucy.- Tego strażnika, którego kazałaś przebudzić po akcji złapania Wielmożnego Pana.- wytłumaczyła, widząc moje pytające spojrzenie.
Odetchnęłam głęboko i podniosłam się. Wyciągnęłam z teczki kartkę z namiarami reszty zamieszanych w to.
- Dymitr, czy ty o tym wiedziałeś?- zapytałam słodko.
- Nie.- zmierzył resztę chłodnym spojrzeniem, a oni przełknęli głośno ślinę.
- Przed wschodem słońca, mają się tu wszyscy znaleźć.- podałam kartkę Katrinie.- Wszyscy, nie tylko przywódcy. Ma tu być jak najwięcej strzyg. A o 12 w południe spotkamy się w auli.
- Zmieszczą się?- spytała niepewnie Wiki.
- Najwyżej kobiety przyjmą do pokojów kilku panów, a mężczyźni panie.
Elita uśmiechnęła się. Zboczeńcy jedni. Katrina wzięła ode mnie rozpiskę, a my wyszliśmy.
poniedziałek, 22 maja 2017
ROZDZIAŁ 77
Wyjechaliśmy po zachodzie słońca. Droga zajęła nam całą noc. Na szczęście jechaliśmy z Dymitrem jednym samochodem, sami. On kierował, a ja się zdrzemnęłam, bo później moglibyśmy być pod obserwacją. Dzień spędziliśmy zameldowani w hotelu i nie mogliśmy nic zrobić z faktem, że w niektórych pokojach znaleziono martwych ludzi. Strzygi też muszą coś jeść i to dla nich naturalne. Kolejnej nocy nie mieliśmy za dużo drogi do przebycia, więc na miejscu byliśmy o czasie.
- Gotowa?- spytał mój mąż, łapiąc mnie na rękę.
- Bardziej nie będę.- odetchnęłam głęboko, uwalniając dłoń z uścisku ukochanego, po czym wysiadłam dumnie.
On zrobił to samo po drugiej stronie. Szliśmy z groźnymi minami pomiędzy wampirami. Oczywiście byłam specjalne ucharakteryzowana, na jedną z nich. To, że teraz szliśmy koło mojej grypy, dało się poznać po strachy i spuszczaniu głowy przede mną. Stanęliśmy oko w oko z elitą. Wszyscy się mi pokłonili, niejednoznaczne mówiło, że wracam na stare stanowisko.
- Witamy Wielmożna Pani Hathaway-Bielikow.- powiedzieli chórem.
Uśmiechnęłam się triumfalnie, podziwiając widok wokół siebie. Odwróciłam się przodem do reszty.
- Od dzisiaj nasz związek małżeński jest umowa wiążącą nasze dwie grupy w jedną.- oznajmiłam łapiąc dłoń męża i podnosząc do góry.
Strzygi zaczęły wiwatować. Zdziwiłam się, że obydwa zespoły się mnie po słuchały. Czyżby strach jaki do mnie czuli jedni, przenosi się na drugich? Nie ważne. Grunt, że wszystko przebiegło bezproblemowo. Strzygi zaczęły się rozchodzić, aby poznać prawa i obyczaje tutejszych oraz budynek. My za to z elitą poszliśmy do biura. Stały tam już dwa biurka, ale po za tym, nic się nie zmieniło.
- Po pierwsze, co wiecie o Nigelu?- spytałam, odwracając się do poddanych.
- A co mamy wiedzieć, Pani?- wzruszył ramionami Sebastian - Sama go Pani zabiłaś 17 lat temu.
Spojrzałam na nich podejrzliwie, ale nie wydawali się kłamać. Czyżby naprawdę o niczym nie wiedzieli?
- No dobra mniejsza z tym chce raporty z poprzednich lat. Chcę wiedzieć kto, z kim, za ile i dlaczego tak drogo.
- Dużo tego Pani.- Dorian podrapał się z kark.
- Po pierwsze,- zaczęła Lucy.- nasza liczba zwiększyła się do 5 tysięcy. Mamy o wiele więcej umów, nasz biznes się rozwija, a cale miasto zaczynają opanowywać strzygi. Twój sposób zarządzania o wiele ułatwił nam życie.- uśmiechnęłam się dumnie.
Zachowałam kamienną twarz, choć nie powiem, że było to łatwe. Jej słowa obudziły we mnie demony przeszłości. To wszystko moja wina. Gdyby nie ja, nie byłoby tego wszystkiego.
- Rose!- z zamyślenia wyrwał mnie niecierpliwy głos Dymitra.
Nie był najdelikatniejszy, ale musieliśmy udawać strzygi, żebyśmy przeżyli. Szybko się otrząsnęłam.
- Nie pośpieszaj mnie.- warknęłam, patrząc ma niego.
Bałam się, że to go zaboli, ale jego oczy wyrażały dumę. Wróciłam wyrokiem do reszty.
- Przygotujcie mi raporty z ostatniego roku.- rozkazałam.
- Ale przecież Bielikow...- zaczęła zmieszana Katrina, jednak nie dałam jej dokończyć.
- Po pierwsze, chyba zapomnieliście jak macie się do nas zwracać.- zacisnęłam mocno zęby i pięści, co wystarczyło by ich wystraszyć.- Po drugie, nic mnie nie obchodzi, co on, bo każę wam pokazać raporty. Po trzecie, gdzie mój sztylet?
Od razu dostałam dwanaście segregatorów z nazwami miesięcy, a na tym Wiktoria położyła broń, którą od razu zaczęłam się bawić. Pod moim czujnym okiem wszyscy wzięli się do pracy.
- Weź je.- poleciłam ukochanemu chłodno.
- Sama je nieś.- prychnął.- To twój wymysł.
- Nie podpadaj mi.- skierowałam na niego ostrze.
- I co masz zamiar mi zrobić tą zabawką?- uśmiechnął się perfidnie.
- Ugh...- "zdenerwowałam" się, ale po chwili uśmiechnęłam się i powiedziałam przesłodzonym głosem.- Sebastian, kotku, weźmiesz to?
Strzyga chwilę się wahał pod morderczym spojrzeniem nowego zwierzchnika, ale chyba bardziej bał się mnie, ponieważ wziął segregatory i wyszedł za nami. Ja uśmiechałam się triumfalnie, Rosjanin był wściekły, a Seba zmieszany i nie podnosił na nas wzroku. Gdy tylko odłożył rzeczy na stole w moim starym apartamencie, pokłonił nam się nisko, szybko wyklepał nasze tytuły i uciekł. Odetchnęłam głęboko. Żeby nie było, tą całą akcję zaplanowaliśmy, więc nikt nie czuł się skrzywdzony. Usiadłam w sypialni na łóżku zwieszając głowę. Po chwili Dymitr usiadł obok mnie, kładąc mi dłoń na kolanie.
- Jestem z ciebie dumny, choć nie lubię tej złej wersji ciebie.- uśmiechnął się.
- Mi też twoje zimne oblicze się nie podoba.- wymusiłam uśmiech.
Były strażnik od razu wiedział, co jest.
- Roza.- przytulił mnie, sadzając sobie na kolana. - Wiem, że nie było ci łatwo. Czasu się nie cofnie, a to już przeszłość.
- Przeszłość która się za mną ciągnie. Sam słyszałeś. Zrewolucjonizowałam strzygi. Przeze mnie będą lepiej walczyć. Przyczyniłam się do ewolucji ich zachowań.- ukryłam twarz w dłoniach.
Ukochany po chwili mi je zabrał i przytulił do własnego torsu. Zaczęłam oddychać jego zapachem, gdy on głaskał moje włosy. To działało na mnie bardzo uspakajająco.
- Spokojnie, Roza. To nie twoja wina. Nie byłaś sobą i nie miałaś co zrobić. A teraz wytłumacz mi, co zrobiły, aby to wszystko zniszczyć w zalążku.- popatrzył mi w oczy, a ja się uśmiechnęłam.
- Gotowa?- spytał mój mąż, łapiąc mnie na rękę.
- Bardziej nie będę.- odetchnęłam głęboko, uwalniając dłoń z uścisku ukochanego, po czym wysiadłam dumnie.
On zrobił to samo po drugiej stronie. Szliśmy z groźnymi minami pomiędzy wampirami. Oczywiście byłam specjalne ucharakteryzowana, na jedną z nich. To, że teraz szliśmy koło mojej grypy, dało się poznać po strachy i spuszczaniu głowy przede mną. Stanęliśmy oko w oko z elitą. Wszyscy się mi pokłonili, niejednoznaczne mówiło, że wracam na stare stanowisko.
- Witamy Wielmożna Pani Hathaway-Bielikow.- powiedzieli chórem.
Uśmiechnęłam się triumfalnie, podziwiając widok wokół siebie. Odwróciłam się przodem do reszty.
- Od dzisiaj nasz związek małżeński jest umowa wiążącą nasze dwie grupy w jedną.- oznajmiłam łapiąc dłoń męża i podnosząc do góry.
Strzygi zaczęły wiwatować. Zdziwiłam się, że obydwa zespoły się mnie po słuchały. Czyżby strach jaki do mnie czuli jedni, przenosi się na drugich? Nie ważne. Grunt, że wszystko przebiegło bezproblemowo. Strzygi zaczęły się rozchodzić, aby poznać prawa i obyczaje tutejszych oraz budynek. My za to z elitą poszliśmy do biura. Stały tam już dwa biurka, ale po za tym, nic się nie zmieniło.
- Po pierwsze, co wiecie o Nigelu?- spytałam, odwracając się do poddanych.
- A co mamy wiedzieć, Pani?- wzruszył ramionami Sebastian - Sama go Pani zabiłaś 17 lat temu.
Spojrzałam na nich podejrzliwie, ale nie wydawali się kłamać. Czyżby naprawdę o niczym nie wiedzieli?
- No dobra mniejsza z tym chce raporty z poprzednich lat. Chcę wiedzieć kto, z kim, za ile i dlaczego tak drogo.
- Dużo tego Pani.- Dorian podrapał się z kark.
- Po pierwsze,- zaczęła Lucy.- nasza liczba zwiększyła się do 5 tysięcy. Mamy o wiele więcej umów, nasz biznes się rozwija, a cale miasto zaczynają opanowywać strzygi. Twój sposób zarządzania o wiele ułatwił nam życie.- uśmiechnęłam się dumnie.
Zachowałam kamienną twarz, choć nie powiem, że było to łatwe. Jej słowa obudziły we mnie demony przeszłości. To wszystko moja wina. Gdyby nie ja, nie byłoby tego wszystkiego.
- Rose!- z zamyślenia wyrwał mnie niecierpliwy głos Dymitra.
Nie był najdelikatniejszy, ale musieliśmy udawać strzygi, żebyśmy przeżyli. Szybko się otrząsnęłam.
- Nie pośpieszaj mnie.- warknęłam, patrząc ma niego.
Bałam się, że to go zaboli, ale jego oczy wyrażały dumę. Wróciłam wyrokiem do reszty.
- Przygotujcie mi raporty z ostatniego roku.- rozkazałam.
- Ale przecież Bielikow...- zaczęła zmieszana Katrina, jednak nie dałam jej dokończyć.
- Po pierwsze, chyba zapomnieliście jak macie się do nas zwracać.- zacisnęłam mocno zęby i pięści, co wystarczyło by ich wystraszyć.- Po drugie, nic mnie nie obchodzi, co on, bo każę wam pokazać raporty. Po trzecie, gdzie mój sztylet?
Od razu dostałam dwanaście segregatorów z nazwami miesięcy, a na tym Wiktoria położyła broń, którą od razu zaczęłam się bawić. Pod moim czujnym okiem wszyscy wzięli się do pracy.
- Weź je.- poleciłam ukochanemu chłodno.
- Sama je nieś.- prychnął.- To twój wymysł.
- Nie podpadaj mi.- skierowałam na niego ostrze.
- I co masz zamiar mi zrobić tą zabawką?- uśmiechnął się perfidnie.
- Ugh...- "zdenerwowałam" się, ale po chwili uśmiechnęłam się i powiedziałam przesłodzonym głosem.- Sebastian, kotku, weźmiesz to?
Strzyga chwilę się wahał pod morderczym spojrzeniem nowego zwierzchnika, ale chyba bardziej bał się mnie, ponieważ wziął segregatory i wyszedł za nami. Ja uśmiechałam się triumfalnie, Rosjanin był wściekły, a Seba zmieszany i nie podnosił na nas wzroku. Gdy tylko odłożył rzeczy na stole w moim starym apartamencie, pokłonił nam się nisko, szybko wyklepał nasze tytuły i uciekł. Odetchnęłam głęboko. Żeby nie było, tą całą akcję zaplanowaliśmy, więc nikt nie czuł się skrzywdzony. Usiadłam w sypialni na łóżku zwieszając głowę. Po chwili Dymitr usiadł obok mnie, kładąc mi dłoń na kolanie.
- Jestem z ciebie dumny, choć nie lubię tej złej wersji ciebie.- uśmiechnął się.
- Mi też twoje zimne oblicze się nie podoba.- wymusiłam uśmiech.
Były strażnik od razu wiedział, co jest.
- Roza.- przytulił mnie, sadzając sobie na kolana. - Wiem, że nie było ci łatwo. Czasu się nie cofnie, a to już przeszłość.
- Przeszłość która się za mną ciągnie. Sam słyszałeś. Zrewolucjonizowałam strzygi. Przeze mnie będą lepiej walczyć. Przyczyniłam się do ewolucji ich zachowań.- ukryłam twarz w dłoniach.
Ukochany po chwili mi je zabrał i przytulił do własnego torsu. Zaczęłam oddychać jego zapachem, gdy on głaskał moje włosy. To działało na mnie bardzo uspakajająco.
- Spokojnie, Roza. To nie twoja wina. Nie byłaś sobą i nie miałaś co zrobić. A teraz wytłumacz mi, co zrobiły, aby to wszystko zniszczyć w zalążku.- popatrzył mi w oczy, a ja się uśmiechnęłam.
piątek, 19 maja 2017
ROZDZIAŁ 76
Obudził mnie chłodny oddech i zimne pocałunki na szyi. Zamruczałam z uśmiechem, nie otwierając oczu.
- Aż tak się podoba mała?- spytał mój budzik.
Gwałtownie otworzyłam oczy i się odsunęłam. Przede mną stała nieznana mi strzyga. Oddaliłam się jeszcze bardziej, okrywając się szczelniej kołdrą. W końcu byłam w samej bluzce ukochanego. Majtek zdążył się pozbyć tuż przed wyjściem. A teraz nade mną pochylał się jakiś niebieskowłosy zboczeniec. Ale trzeba przyznać, że jest przystojny, a jego zielone oczy hipnotyzują. Co nie zmienia faktu, że nie ma prawa mnie obmacywać.
- Chyba pomyliły ci się pokoje.- odpyskowałam.- Zmiataj stąd, jeśli nie chcesz, żeby to się źle dla ciebie skończyło.
- Wiesz, jakoś nie mam ochoty.- uśmiechnął się perfidnie.- Nie jesteś strzygą, prawda? Bielikow cię nie przebudził, a pozwala ci chodzić po domu w przebraniu strzygi. A teraz pozwolił mi do ciebie zajrzeć.
- I myślisz, że ci uwierzę?- popatrzyłam na niego znacząco.
- Powinnaś. Zrozum w końcu, że nic dla niego nie znaczysz, będzie mniej bolało. A ja, czy on... Jaka różnica?- przybliżył się do mnie.
- Odejdź, jeśli chcesz, aby to się dobre dla ciebie skończyło.- warknęłam, wyskakując z łóżka.
Dopiero widząc jego wzrok, zrozumiałam swój błąd. Przypominam, że jestem w trochę za dużej bluzce, która nie zakrywała wszystko z obu stron. Strzyga szybko znalazła się przy mnie, łapiąc mnie za dłonie. Zanim zdążyłam jakkolwiek zareagować, przyszpilił mnie do ściany. Próbowałam się wyrwać, ale był za blisko.
- Oj uwierz suko, że najlepiej to się dla mnie skończy, gdy będę w tobie tak głęboko.- zamruczał mi do ucha.
Poczułam wstręt i obrzydzenie, słysząc jak do mnie mówi. Mało tego, po chwili ta scena stanęła mi przed oczami,jak jakiś fragment filmu, kręconego z boku. Nie do końca wiedziałam co to, dopóki nie usłyszał znajomego głosu.
- Dymitr masz dwie sekundy, żeby wrócić do domu!- wydarła się Luna.
Uśmiechnęłam się zwycięsko.
- Co się szczerzysz suko?- warknął mężczyzna.
- Zaraz skończy się ta twoja zabawa.- wkurzałam go jeszcze bardziej.
Nagłe on też się uśmiechnął.
- Masz rację.- wjego oczach zobaczyłam niebezpieczny błysk.- Nie wyrywaj się, a będzie mniej boleć.
Przeraziłam się, ale nie zdążyłam co nawet ruszyć, gdy wbił kły w moją szyję. Zaraz po bólu poczułam organizującą mnie przyjemność i rozkosz. Rozpływałam się w jego ramionach. Usłyszałam, że rozpiął rozporek i zsunął spodnie, ale nie zwracałam na to uwagi. Czułam ogarniający mnie bezwład. Nagle rozległ się wielki huk, a po chwili zabrakło mi poparcia i zsunęłam się po ścianie na podłogę. Zmusiłam się do otworzenia oczu w chwili, gdy mój kowboj wyrwał zielonookiemu głowę, za te jego niebieskie kudły. Dyszał ciężko nad ciałem.
- Dymitr...- szepnęłam ledwie słyszalnie.
- Roza!- od razu znalazł się przy mnie.
Wziął na ręce moje bezsilne ciało i położył ba łóżku. Zaczął oglądać moją szyję.
- Wypił ci dużo krwi.- zmartwił się.
- Bywało gorzej.- uśmiechnęłam się słabo, patrząc mu głęboko w czekoladowe oczy.
Wstał, po czym podszedł do komody i wyciągnął z niej coś. Gdy kucnął obok mniej, podał mi cukierek. Wzięłam go i zaczęłam ssać.
- Dziękuję mój bohaterze.- uśmiechnęłam się, zarzucając mu ręce na ramiona.
- Dla Ciebie wszystko Roza.- powiedział, czule głaszcząc mnie w policzek.
Zbliżył swoją twarz do mojej i delikatne musnął moje wargi. Od razu oddałam pocałunek, równie delikatnie i leniwie. Ukochany pochylił się nade mną, wchodząc na łóżko. Przeniósł się z pocałunkami na moją szyję, a ja zaczęłam bawić się jego włosami, opadającymi mu na kark.
- Jesteś tylko moja Roza.- szepnął w moją szyję, podgryzają ją delikatne.
- Twoja. - jęknęłam, ciągnąc go mocnej za kosmyki.
Po chwili oboje pogrążyliśmy się w waszej grze.
Postanowiliśmy najpierw zająć się strzygami, a później obmyślać "plan wycieczki". Wzięłam od męża numer do Katriny i zadzwonić tam.
- Czego?- warknął głos po drugiej stronie
- Może grzeczniej do swojej pani!- powiedziałam zimno.
Musiałam dużo ćwiczyć, żeby uwierzyli, że znów jestem strzygą.
- Rose?!- słyszałam w jej głosie strach i aż sama się zdziwiłam, że aż tak się mnie bali.
- Słyszałam że przyjęłaś moją grupę.- puściłam jej reakcje mimo uszu.
- No ktoś musiał się nią zająć gdy ciebie odmienili.
- Mniejsza z tym.- udałam znudzenie.- Teraz gdy na nowo jestem strzygą, dzięki Bielikowi, postanowiłam wrócić. Przyjadę jutro po zachodzie słońca i liczę że oddasz mi sforę bez niepotrzebnego rozlewu krwi.
- O-oczywiście pani.- zająknęła się.
Co ja zrobiłam z tymi strzygami? Przecież żadna krwiożercza bestia się tak nie zachowuje. Jednak nie przyjął się tym za bardzo i postanowiłam zakończyć rozmowę. Odłożyłam komórkę na blat i westchnęłam ciężko, przeglądając plan wyjazdu. W pewnej chwili poczułam silne dłonie na ramionach, ugniatające moje mięśnie. Odchyliłam się do tyłu, przymykając oczy. Dymitr robił to tak idealnie.
- Jesteś strasznie spięta, Roza.- wyszeptał mi do ucha, całując mój kark.- Kiedy ostatnio byłaś na masażu?
- Przed twoją przemianą. Potem nie miałam czasu, ani ochoty.- powiedziałam tęsknię, rozpływając się pod niego palcami.
Raz w miesiącu mieliśmy taki swój dzień. Braliśmy wolne na całe dwa dni, a przynajmniej następnego braliśmy nocki. Dzieci oddawaliśmy pod opiekę, to ba Dwór, to Jill z Eddym przychodzili do nas, albo jechały do moich rodziców. My w tym czasie popełniliśmy każdy punkt z co miesięcznego planu. Rano do kina, teatru lub koncert. Później spacer z ciepłą czekoladą, hod-dogami lub hamburgerami, albo lodami, zależy od Pory roku. A na koniec spa. Za to w nocy zaczynała się zabawa. Szliśmy na randkę, jakbyśmy ani trochę się nie starzeli. Czarami były to romantyczne miejsca, ekskluzywne restauracje, kluby, a czarami spontaniczny wyjazd daleko przed siebie, który kończył się zadaniem źle przypieczonych hod-dogów na stacji benzynowej - a później zlizywaniem z siebie sosów w tablecie publicznej, co równało się z dzikim sexem w małej kabinie. Były to niezapomniane czasy i miałam szczerą nadzieję na ich powrót.
- Za chwilę chcę cię gołą w łóżku, leżącą na brzuchu.- zarządzał i nie czekając na moją odpowiedź, poszedł do łazienki. Rozebrałam się i położyłam na kołdrze, zamykając oczy. Po chwili usłyszałam otwierane drzwi, za którymi zniknął mój mąż. Usiadł na mnie, ale najbardziej byłam zaskoczona, gdy na pupie poczułam jego przyjaciela. Z
Zaczęłam mruczeć, gdy z balsamem na dłoniach ugniatał mi ramiona i jeździł po całych plecach.
- Czym sobie zasłużyłam na erotyczny masaż?- mruknęłam.
Teraz dopiero zaczęłam się roztapiać. Wiem, że w jego rękach na zginę.
- Tym, że się pojawiłaś w moim życiu.
- Aż tak się podoba mała?- spytał mój budzik.
Gwałtownie otworzyłam oczy i się odsunęłam. Przede mną stała nieznana mi strzyga. Oddaliłam się jeszcze bardziej, okrywając się szczelniej kołdrą. W końcu byłam w samej bluzce ukochanego. Majtek zdążył się pozbyć tuż przed wyjściem. A teraz nade mną pochylał się jakiś niebieskowłosy zboczeniec. Ale trzeba przyznać, że jest przystojny, a jego zielone oczy hipnotyzują. Co nie zmienia faktu, że nie ma prawa mnie obmacywać.
- Chyba pomyliły ci się pokoje.- odpyskowałam.- Zmiataj stąd, jeśli nie chcesz, żeby to się źle dla ciebie skończyło.
- Wiesz, jakoś nie mam ochoty.- uśmiechnął się perfidnie.- Nie jesteś strzygą, prawda? Bielikow cię nie przebudził, a pozwala ci chodzić po domu w przebraniu strzygi. A teraz pozwolił mi do ciebie zajrzeć.
- I myślisz, że ci uwierzę?- popatrzyłam na niego znacząco.
- Powinnaś. Zrozum w końcu, że nic dla niego nie znaczysz, będzie mniej bolało. A ja, czy on... Jaka różnica?- przybliżył się do mnie.
- Odejdź, jeśli chcesz, aby to się dobre dla ciebie skończyło.- warknęłam, wyskakując z łóżka.
Dopiero widząc jego wzrok, zrozumiałam swój błąd. Przypominam, że jestem w trochę za dużej bluzce, która nie zakrywała wszystko z obu stron. Strzyga szybko znalazła się przy mnie, łapiąc mnie za dłonie. Zanim zdążyłam jakkolwiek zareagować, przyszpilił mnie do ściany. Próbowałam się wyrwać, ale był za blisko.
- Oj uwierz suko, że najlepiej to się dla mnie skończy, gdy będę w tobie tak głęboko.- zamruczał mi do ucha.
Poczułam wstręt i obrzydzenie, słysząc jak do mnie mówi. Mało tego, po chwili ta scena stanęła mi przed oczami,jak jakiś fragment filmu, kręconego z boku. Nie do końca wiedziałam co to, dopóki nie usłyszał znajomego głosu.
- Dymitr masz dwie sekundy, żeby wrócić do domu!- wydarła się Luna.
Uśmiechnęłam się zwycięsko.
- Co się szczerzysz suko?- warknął mężczyzna.
- Zaraz skończy się ta twoja zabawa.- wkurzałam go jeszcze bardziej.
Nagłe on też się uśmiechnął.
- Masz rację.- wjego oczach zobaczyłam niebezpieczny błysk.- Nie wyrywaj się, a będzie mniej boleć.
Przeraziłam się, ale nie zdążyłam co nawet ruszyć, gdy wbił kły w moją szyję. Zaraz po bólu poczułam organizującą mnie przyjemność i rozkosz. Rozpływałam się w jego ramionach. Usłyszałam, że rozpiął rozporek i zsunął spodnie, ale nie zwracałam na to uwagi. Czułam ogarniający mnie bezwład. Nagle rozległ się wielki huk, a po chwili zabrakło mi poparcia i zsunęłam się po ścianie na podłogę. Zmusiłam się do otworzenia oczu w chwili, gdy mój kowboj wyrwał zielonookiemu głowę, za te jego niebieskie kudły. Dyszał ciężko nad ciałem.
- Dymitr...- szepnęłam ledwie słyszalnie.
- Roza!- od razu znalazł się przy mnie.
Wziął na ręce moje bezsilne ciało i położył ba łóżku. Zaczął oglądać moją szyję.
- Wypił ci dużo krwi.- zmartwił się.
- Bywało gorzej.- uśmiechnęłam się słabo, patrząc mu głęboko w czekoladowe oczy.
Wstał, po czym podszedł do komody i wyciągnął z niej coś. Gdy kucnął obok mniej, podał mi cukierek. Wzięłam go i zaczęłam ssać.
- Dziękuję mój bohaterze.- uśmiechnęłam się, zarzucając mu ręce na ramiona.
- Dla Ciebie wszystko Roza.- powiedział, czule głaszcząc mnie w policzek.
Zbliżył swoją twarz do mojej i delikatne musnął moje wargi. Od razu oddałam pocałunek, równie delikatnie i leniwie. Ukochany pochylił się nade mną, wchodząc na łóżko. Przeniósł się z pocałunkami na moją szyję, a ja zaczęłam bawić się jego włosami, opadającymi mu na kark.
- Jesteś tylko moja Roza.- szepnął w moją szyję, podgryzają ją delikatne.
- Twoja. - jęknęłam, ciągnąc go mocnej za kosmyki.
Po chwili oboje pogrążyliśmy się w waszej grze.
Postanowiliśmy najpierw zająć się strzygami, a później obmyślać "plan wycieczki". Wzięłam od męża numer do Katriny i zadzwonić tam.
- Czego?- warknął głos po drugiej stronie
- Może grzeczniej do swojej pani!- powiedziałam zimno.
Musiałam dużo ćwiczyć, żeby uwierzyli, że znów jestem strzygą.
- Rose?!- słyszałam w jej głosie strach i aż sama się zdziwiłam, że aż tak się mnie bali.
- Słyszałam że przyjęłaś moją grupę.- puściłam jej reakcje mimo uszu.
- No ktoś musiał się nią zająć gdy ciebie odmienili.
- Mniejsza z tym.- udałam znudzenie.- Teraz gdy na nowo jestem strzygą, dzięki Bielikowi, postanowiłam wrócić. Przyjadę jutro po zachodzie słońca i liczę że oddasz mi sforę bez niepotrzebnego rozlewu krwi.
- O-oczywiście pani.- zająknęła się.
Co ja zrobiłam z tymi strzygami? Przecież żadna krwiożercza bestia się tak nie zachowuje. Jednak nie przyjął się tym za bardzo i postanowiłam zakończyć rozmowę. Odłożyłam komórkę na blat i westchnęłam ciężko, przeglądając plan wyjazdu. W pewnej chwili poczułam silne dłonie na ramionach, ugniatające moje mięśnie. Odchyliłam się do tyłu, przymykając oczy. Dymitr robił to tak idealnie.
- Jesteś strasznie spięta, Roza.- wyszeptał mi do ucha, całując mój kark.- Kiedy ostatnio byłaś na masażu?
- Przed twoją przemianą. Potem nie miałam czasu, ani ochoty.- powiedziałam tęsknię, rozpływając się pod niego palcami.
Raz w miesiącu mieliśmy taki swój dzień. Braliśmy wolne na całe dwa dni, a przynajmniej następnego braliśmy nocki. Dzieci oddawaliśmy pod opiekę, to ba Dwór, to Jill z Eddym przychodzili do nas, albo jechały do moich rodziców. My w tym czasie popełniliśmy każdy punkt z co miesięcznego planu. Rano do kina, teatru lub koncert. Później spacer z ciepłą czekoladą, hod-dogami lub hamburgerami, albo lodami, zależy od Pory roku. A na koniec spa. Za to w nocy zaczynała się zabawa. Szliśmy na randkę, jakbyśmy ani trochę się nie starzeli. Czarami były to romantyczne miejsca, ekskluzywne restauracje, kluby, a czarami spontaniczny wyjazd daleko przed siebie, który kończył się zadaniem źle przypieczonych hod-dogów na stacji benzynowej - a później zlizywaniem z siebie sosów w tablecie publicznej, co równało się z dzikim sexem w małej kabinie. Były to niezapomniane czasy i miałam szczerą nadzieję na ich powrót.
- Za chwilę chcę cię gołą w łóżku, leżącą na brzuchu.- zarządzał i nie czekając na moją odpowiedź, poszedł do łazienki. Rozebrałam się i położyłam na kołdrze, zamykając oczy. Po chwili usłyszałam otwierane drzwi, za którymi zniknął mój mąż. Usiadł na mnie, ale najbardziej byłam zaskoczona, gdy na pupie poczułam jego przyjaciela. Z
Zaczęłam mruczeć, gdy z balsamem na dłoniach ugniatał mi ramiona i jeździł po całych plecach.
- Czym sobie zasłużyłam na erotyczny masaż?- mruknęłam.
Teraz dopiero zaczęłam się roztapiać. Wiem, że w jego rękach na zginę.
- Tym, że się pojawiłaś w moim życiu.
środa, 17 maja 2017
ROZDZIAŁ 75
Przez lustro weneckie patrzeliśmy na naszego wroga. Spiąć tak w łańcuchach wyglądał jak ostatnia ofiara losu. Zauważyłam, że Bielikow zaciska mocno dłonie w pięści. Załapałam jego ramię, co wróciło go na ziemię.
- Nie denerwuj się. Już nic nam nie zrobi.- mówiłam spokojnie.
- Ale Roza. On powinien cierpieć za to co robił tobie. Wyglądałaś tak okropnie... mogłem już wtedy go zabić.
- Dymitr, spokojnie. Zabij go teraz i nigdy więcej nikogo nie skrzywdzi.- powiedziałam, przytulając go.- Iść z tobą?
- Byłoby mi lepiej.- zgodził się.
Razem weszliśmy do środka i Rosjanin odczepił moroja od ściany. Jednak chyba nie do końca wiedział co zrobić.
- Ta trucizna, którą mu dałeś, jest groźna dla strzyg?- spytałam.
- Tak, ale w jego krwi już nie płynie.- oświadczył.
- To wypij mu krew.- wzruszyłam ramionami.
Ukochany popatrzył na mnie zdziwiony, a po chwili podszedł do śpiącego. Podniósł go i wciąż niepewnie wbił kły w niego rękę. Pił, pił i pił. W końcu się podsunął i obtarł usta z krwi. Wyglądał drapieżnie i groźnie, co o dziwo mnie nie wystraszyło, a wręcz stał się dla mnie bardzo atrakcyjny. Na serio coś jest ze mną nie tak. Zaczęłam podchodzić do niego, ale zanim się przy nim znalazłam, złapał Randalla i oderwał mu głowę. No nie powiem, trochę mną to wstrząsnęło. Odwróciłam wzroku. Niby jestem wojowniczką i widziałam wiele śmierci, ale nie jestem przyzwyczajona do oglądania trupów. Dlatego zawrze wymigiwałam się od liczenia strat, czy "sprzątania". Po chwili poczułam na ramieniu dłoń.
- Wszystko dobrze Roza?- spytał zmartwiony Bielikow.
- Tak, tak.- nerwowo poprawiłam kosmyk włosów za ucho.- Tylko trochę mnie zaskoczyłeś.
- Chcę mieć pewność, że już nigdy nam nie zagrozi. A teraz chodź.
Załapałam go pod ramię i poszliśmy do pokoju, gdzie usiedliśmy wtuleni w siebie na kanapie. Po chwili rozległo się pukanie do drzwi.
- Wejść!- warknął mój mąż głosem strzygi.
Wzdrygnęłam się. Taki odruch bezwarunkowy. Nie lubiłam tego jego wydania, ale wiedziałam, że robi to dla naszego bezpieczeństwa. Do pokoju wszedł młody chłopaczek, około 20 lat z tacą. Był człowiekiem. Mój ukochany, widząc go, rozluźnił się.
- To tylko ja.- oznajmił gość, po czym położył srebro na stole.
- Hej Oscar. Dawno cię nie było. - zaglądał były strażnik.
Po tym, jak swobodnie się przy nim zachowywał, stwierdziłam, że o wszystkim wie.
- Miałem trochę roboty. Ale wy myślicie zacząć działać lub uciekać. Strzygi zaczynają coś podejrzewać.
- Doborze wiedzieć. Nie martw się, niedługo się z stąd wyrwiemy.- poklepał go po ramieniu. Następnie zwrócił się do mniej.- A właśnie! Kochanie, to Oscar Morg. Od kilku lat pomagamy sobie nawzajem i zaprzyjaźniliśmy się. A to moja piękna żona Rose Hathaway.
- Hathaway-Bielikow.- poprawiłam Rosjanina, patrząc na niego wymownie i podając rękę mężczyźnie.
- Miło mi poznać piękną panią.- ucałował wierzch mojej dłoni, czym szczerzy mnie zaskoczył.- Wiele o tobie słyszałem. Oczywiście same dobre rzeczy. A wręcz najlepsze. Dymitr często potrzebował poużalać się nad życiem.
- Oj tak.- przyznałam mu rację.- Niekiedy mam wrażenie, to jest małym, niezrozumianym przez świat chłopczykiem.
Oboje się zaśmialiśmy.
- Ha ha ha. Bardzo śmieszne.- burknął obrażony Bielikow.
- Oj no już tak się nie fochaj, Towarzyszu.-przytuliłam go, na co się lekko uśmiechnął.- Przecież to sama prawda.
Znowu się zaśmiałam, a młodzieniec mi zawtórował. Dymitr na nowo się obruszył.
- No chyba mi nie powiesz, że kłamię. Kiedyś przez sen nawet marudził, że dzieciak przeszkadzają mu w spełnianiu obowiązku małżeńskiego.- zwróciłam się do chłopaka, a ten parsknął śmiechem.
- Roza, grabisz sobie. A ja też mogę opowiedzieć, co mówisz przez sen.- Rosjanin uśmiechnął się cwanie, a ja wbiłam się mocniej w oparcie.
Niekiedy miewam takie sny, że nawet nie chce wiedzieć co mówię. Chwilę jeszcze porozmawialiśmy z naszym gościem, ale nie za długo, bo musiał już iść. W końcu mogę bez przeszkód zabrać się za jedzenie, które przyniósł. Mniam! Ryba z frytkami. Ciekawe czy mój ukochany sam to robi. Szybko pochłonęłam całą zawartość talerza.
- To co teraz zrobimy?- spytałam, odsuwając pusty talerz.
- miałbym pewną propozycję na wykorzystanie tego wolnego czasu, jaki nam przysługuje.- mruknął mój mąż, muskając mnie ustami w szyję
- Dymitr! Przestań! Mamy ważniejsze sprawy na głowie.- zganiłam męża.
- Ehh...- westchnął zrezygnowany, ale się odsunął.- To jaki masz pomysł?
Chwilę się zastanowiłam. Przecież żaden Moroj nie przyjdzie do nas tak o kiedy Dymitr jest strzygą. Chyba że o tym by wiedział. Najlepiej jakbyśmy mieli jak go powiadomić. Ale po pierwsze, wszyscy myślą że nie żyję. Po drugie tym arystokratki dupką nowo uwierzyć chociaż w to czy da się kogoś odmienić ze strzygi a co dopiero,że strzyga sama da się odmienić. Ale chwila... Przecież nie wszyscy tacy są.
- A jak byśmy poprosili Lissę?- zaproponowałam.- O ona wie że jesteś niegroźny i już raz cię odmieniła.
- Nie radzę.- usłyszałam głos w głowie.
- Luna?!- spytaliśmy jednocześnie.
- Tak.To ja dzieciaki.- W jej głosie było słychać rozbawienie.- Jestem tu aby wam pomóc.
- Co miałaś na myśli mówiąc że nie powinniśmy tego robić?- spytałam zmartwiona.
- Bo to wcale go nie uratuje, tylko zabiję.
Spojrzeliśmy po sobie
- To co mam zrobić?- spytała strzyga.
- W tym problem że sama nie wiem.- zmieszała się.- Mama przed śmiercią, widząc waszą sytuację, powiedziałem po prostu że za drugim razem tak się nie da. Ale do rozwiązania musicie dojść sami.
Zapadła krępująca cisza
- To co mam zrobić?- spytałam.
- Mama coś wspominała o Tajnym archiwum w Bibliotece Jagiellońskiej. Nic więcej mi nie powiedziała.
- A gdzie jest ta biblioteka?- zmarszczyłam brwi. Musi być ważna, a ja pierwszy raz o tym słyszę.
- Jest to biblioteka Uniwersytetu Jagiellońskiego w Krakowie. Na południu Polski.
Ucieszyłam się. Lubię podróżować,tym bardziej do innych krajów. Dymitr mówił kiedyś, że Polska jest ładna, więc teraz będziemy mogli razem tam pojechać.
- No to co, Towarzyszu? Zbieramy się!- wstałam z całkiem nowymi pokładami energii.
- Spokojnie, Roza.- również się podniósł i złapał mnie za biodra, patrząc mi prosto w oczy.- Ty możesz iść się przespać, a ja wszystko przygotuję.
- Ale przecież mogę ci pomóc.- zauważyłam.
- Na razie idę coś zjeść, a jak wrócę będziemy wszystko ustalać i mi pomożesz.- oznajmił i pocałował mnie w czoło.
- Ale obiecujesz, że mnie obudzisz?
- Obiecuję. I tak będziemy lecieć w nocy, więc mamy jeszcze cały dzień.
- Doborze.
Wzięłam majątki i jego koszulkę, po czym udałam się pod prysznic. Podczas mycia, wpadłam na pomysł.
- Dymitr!- krzyknęłam, gdy już się wycierałam.
On po chwili zjawił się obok mnie.
- Słucham Kochanie.- uśmiechnął się podziwiając mnie.
- Po co uciekać od strzyg, jeśli można je zniszczyć.- spojrzał na mnie zdziwiony.- Czy ściany mają uszy?- spytałam ciszej.
Od razu zaczął się rozglądać.
- Możliwe. Ale w sypialni już nie.- odpowiedział również szeptem.
Szybko się ubrałam, pociągnęłam go do pokoju obok i usiedliśmy razem na łóżku.
- Daleko jesteśmy od siedziby moich strzyg?- zaczęłam.
- Z dwa dni jazdy samochodem. A co?- Wciąż nie rozumiał.
- Połączymy nasze grupy i je razem zabijemy. Wiesz kto tam rządzi?
- Katrina. Nie chcę ci podcinać skrzydeł, ale razem nie mamy szans ze strzygami tutaj, a co dopiero z dwoma grupami.
- Zaufaj mi.- uśmiechnęłam się szatańsko.
- Nie denerwuj się. Już nic nam nie zrobi.- mówiłam spokojnie.
- Ale Roza. On powinien cierpieć za to co robił tobie. Wyglądałaś tak okropnie... mogłem już wtedy go zabić.
- Dymitr, spokojnie. Zabij go teraz i nigdy więcej nikogo nie skrzywdzi.- powiedziałam, przytulając go.- Iść z tobą?
- Byłoby mi lepiej.- zgodził się.
Razem weszliśmy do środka i Rosjanin odczepił moroja od ściany. Jednak chyba nie do końca wiedział co zrobić.
- Ta trucizna, którą mu dałeś, jest groźna dla strzyg?- spytałam.
- Tak, ale w jego krwi już nie płynie.- oświadczył.
- To wypij mu krew.- wzruszyłam ramionami.
Ukochany popatrzył na mnie zdziwiony, a po chwili podszedł do śpiącego. Podniósł go i wciąż niepewnie wbił kły w niego rękę. Pił, pił i pił. W końcu się podsunął i obtarł usta z krwi. Wyglądał drapieżnie i groźnie, co o dziwo mnie nie wystraszyło, a wręcz stał się dla mnie bardzo atrakcyjny. Na serio coś jest ze mną nie tak. Zaczęłam podchodzić do niego, ale zanim się przy nim znalazłam, złapał Randalla i oderwał mu głowę. No nie powiem, trochę mną to wstrząsnęło. Odwróciłam wzroku. Niby jestem wojowniczką i widziałam wiele śmierci, ale nie jestem przyzwyczajona do oglądania trupów. Dlatego zawrze wymigiwałam się od liczenia strat, czy "sprzątania". Po chwili poczułam na ramieniu dłoń.
- Wszystko dobrze Roza?- spytał zmartwiony Bielikow.
- Tak, tak.- nerwowo poprawiłam kosmyk włosów za ucho.- Tylko trochę mnie zaskoczyłeś.
- Chcę mieć pewność, że już nigdy nam nie zagrozi. A teraz chodź.
Załapałam go pod ramię i poszliśmy do pokoju, gdzie usiedliśmy wtuleni w siebie na kanapie. Po chwili rozległo się pukanie do drzwi.
- Wejść!- warknął mój mąż głosem strzygi.
Wzdrygnęłam się. Taki odruch bezwarunkowy. Nie lubiłam tego jego wydania, ale wiedziałam, że robi to dla naszego bezpieczeństwa. Do pokoju wszedł młody chłopaczek, około 20 lat z tacą. Był człowiekiem. Mój ukochany, widząc go, rozluźnił się.
- To tylko ja.- oznajmił gość, po czym położył srebro na stole.
- Hej Oscar. Dawno cię nie było. - zaglądał były strażnik.
Po tym, jak swobodnie się przy nim zachowywał, stwierdziłam, że o wszystkim wie.
- Miałem trochę roboty. Ale wy myślicie zacząć działać lub uciekać. Strzygi zaczynają coś podejrzewać.
- Doborze wiedzieć. Nie martw się, niedługo się z stąd wyrwiemy.- poklepał go po ramieniu. Następnie zwrócił się do mniej.- A właśnie! Kochanie, to Oscar Morg. Od kilku lat pomagamy sobie nawzajem i zaprzyjaźniliśmy się. A to moja piękna żona Rose Hathaway.
- Hathaway-Bielikow.- poprawiłam Rosjanina, patrząc na niego wymownie i podając rękę mężczyźnie.
- Miło mi poznać piękną panią.- ucałował wierzch mojej dłoni, czym szczerzy mnie zaskoczył.- Wiele o tobie słyszałem. Oczywiście same dobre rzeczy. A wręcz najlepsze. Dymitr często potrzebował poużalać się nad życiem.
- Oj tak.- przyznałam mu rację.- Niekiedy mam wrażenie, to jest małym, niezrozumianym przez świat chłopczykiem.
Oboje się zaśmialiśmy.
- Ha ha ha. Bardzo śmieszne.- burknął obrażony Bielikow.
- Oj no już tak się nie fochaj, Towarzyszu.-przytuliłam go, na co się lekko uśmiechnął.- Przecież to sama prawda.
Znowu się zaśmiałam, a młodzieniec mi zawtórował. Dymitr na nowo się obruszył.
- No chyba mi nie powiesz, że kłamię. Kiedyś przez sen nawet marudził, że dzieciak przeszkadzają mu w spełnianiu obowiązku małżeńskiego.- zwróciłam się do chłopaka, a ten parsknął śmiechem.
- Roza, grabisz sobie. A ja też mogę opowiedzieć, co mówisz przez sen.- Rosjanin uśmiechnął się cwanie, a ja wbiłam się mocniej w oparcie.
Niekiedy miewam takie sny, że nawet nie chce wiedzieć co mówię. Chwilę jeszcze porozmawialiśmy z naszym gościem, ale nie za długo, bo musiał już iść. W końcu mogę bez przeszkód zabrać się za jedzenie, które przyniósł. Mniam! Ryba z frytkami. Ciekawe czy mój ukochany sam to robi. Szybko pochłonęłam całą zawartość talerza.
- To co teraz zrobimy?- spytałam, odsuwając pusty talerz.
- miałbym pewną propozycję na wykorzystanie tego wolnego czasu, jaki nam przysługuje.- mruknął mój mąż, muskając mnie ustami w szyję
- Dymitr! Przestań! Mamy ważniejsze sprawy na głowie.- zganiłam męża.
- Ehh...- westchnął zrezygnowany, ale się odsunął.- To jaki masz pomysł?
Chwilę się zastanowiłam. Przecież żaden Moroj nie przyjdzie do nas tak o kiedy Dymitr jest strzygą. Chyba że o tym by wiedział. Najlepiej jakbyśmy mieli jak go powiadomić. Ale po pierwsze, wszyscy myślą że nie żyję. Po drugie tym arystokratki dupką nowo uwierzyć chociaż w to czy da się kogoś odmienić ze strzygi a co dopiero,że strzyga sama da się odmienić. Ale chwila... Przecież nie wszyscy tacy są.
- A jak byśmy poprosili Lissę?- zaproponowałam.- O ona wie że jesteś niegroźny i już raz cię odmieniła.
- Nie radzę.- usłyszałam głos w głowie.
- Luna?!- spytaliśmy jednocześnie.
- Tak.To ja dzieciaki.- W jej głosie było słychać rozbawienie.- Jestem tu aby wam pomóc.
- Co miałaś na myśli mówiąc że nie powinniśmy tego robić?- spytałam zmartwiona.
- Bo to wcale go nie uratuje, tylko zabiję.
Spojrzeliśmy po sobie
- To co mam zrobić?- spytała strzyga.
- W tym problem że sama nie wiem.- zmieszała się.- Mama przed śmiercią, widząc waszą sytuację, powiedziałem po prostu że za drugim razem tak się nie da. Ale do rozwiązania musicie dojść sami.
Zapadła krępująca cisza
- To co mam zrobić?- spytałam.
- Mama coś wspominała o Tajnym archiwum w Bibliotece Jagiellońskiej. Nic więcej mi nie powiedziała.
- A gdzie jest ta biblioteka?- zmarszczyłam brwi. Musi być ważna, a ja pierwszy raz o tym słyszę.
- Jest to biblioteka Uniwersytetu Jagiellońskiego w Krakowie. Na południu Polski.
Ucieszyłam się. Lubię podróżować,tym bardziej do innych krajów. Dymitr mówił kiedyś, że Polska jest ładna, więc teraz będziemy mogli razem tam pojechać.
- No to co, Towarzyszu? Zbieramy się!- wstałam z całkiem nowymi pokładami energii.
- Spokojnie, Roza.- również się podniósł i złapał mnie za biodra, patrząc mi prosto w oczy.- Ty możesz iść się przespać, a ja wszystko przygotuję.
- Ale przecież mogę ci pomóc.- zauważyłam.
- Na razie idę coś zjeść, a jak wrócę będziemy wszystko ustalać i mi pomożesz.- oznajmił i pocałował mnie w czoło.
- Ale obiecujesz, że mnie obudzisz?
- Obiecuję. I tak będziemy lecieć w nocy, więc mamy jeszcze cały dzień.
- Doborze.
Wzięłam majątki i jego koszulkę, po czym udałam się pod prysznic. Podczas mycia, wpadłam na pomysł.
- Dymitr!- krzyknęłam, gdy już się wycierałam.
On po chwili zjawił się obok mnie.
- Słucham Kochanie.- uśmiechnął się podziwiając mnie.
- Po co uciekać od strzyg, jeśli można je zniszczyć.- spojrzał na mnie zdziwiony.- Czy ściany mają uszy?- spytałam ciszej.
Od razu zaczął się rozglądać.
- Możliwe. Ale w sypialni już nie.- odpowiedział również szeptem.
Szybko się ubrałam, pociągnęłam go do pokoju obok i usiedliśmy razem na łóżku.
- Daleko jesteśmy od siedziby moich strzyg?- zaczęłam.
- Z dwa dni jazdy samochodem. A co?- Wciąż nie rozumiał.
- Połączymy nasze grupy i je razem zabijemy. Wiesz kto tam rządzi?
- Katrina. Nie chcę ci podcinać skrzydeł, ale razem nie mamy szans ze strzygami tutaj, a co dopiero z dwoma grupami.
- Zaufaj mi.- uśmiechnęłam się szatańsko.
wtorek, 16 maja 2017
ROZDZIAŁ 74
ROSE
Obudziłam się w sypialni. Od razu, na wspomnienie wczorajszej nocy, na moich ustach pojawił się uśmiech. Otworzyłam leniwie oczy, napotykając czuły wzrok ukochanego.
- Dzień dobry.- uniosłam się lekko, skracając mu całusa.
- Cześć Skarbie.- również się uśmiechnął.- Słodko wyglądasz, jak śpisz.
- Mówisz.- delikatne położyłam dłonie na jego ramionach, po czym przesunęłam je na plecy strażnika.
- No.- nachylił się jeszcze bliżej mnie.- Bardzo uroczo marszczysz nos.
Delikatne mnie w niego ucałował, a mnie przeszedł dreszcz.
- Dymitr,- westchnęłam mu prosto w usta.- co ty ze mną robisz, że nie umiem ci się oprzeć?
Nie dopuszczając go nawet do głosu, wpiłam się w jego słodkie wargi. Od razu odwzajemnił pocałunek, napierając na mnie mocno. Jednak już mi się taka zabawa znudziła. Nie wiem skąd wzięłam tyle siły, ale po chwili to on był pode mną.
- Teraz pobawimy się na moich zasadach, kotku.- szepnęłam mu do ucha.
Przywarłam z powrotem do ust męża i rozpoczęłam wędrówkę w dół, do jego szyi. On zaczął jęczeć, badając uważnie całe moje ciało. Dłonie same mu się wślizgnęły pod jego koszulkę, którą miałam na sobie, kiedy ściągnęłam z niego jego własną. Czując zniecierpliwienie Rosjanina, wyprostowałam się zarzucając z siebie górę piżamy i rzuciłam ją w kąt. Wróciłam pocałunkami do szyi Bielikowa, kontynuując wędrówkę w dół. W końcu, gdy pieściłam go ustami po owłosionym torsie, dłońmi zahaczyłam o jego spodnie.
- Ty kiedykolwiek je ściągasz? Nie jest ci niewygodne?- wysapałam odbijając mu guziki i zamek.
- Nie. Mam do tego ciebie.- zamruczał, oddając się przyjemności.
Westchnął z przyjemnością, kiedy ściągając je, musnęłam już twardą męskość mojego ukochanego. W końcu leżał przede mną nagi i piękny. Zajęła m się jego podziwianiem, ale strzydze się to chyba nie podobało ponieważ chciał się do mnie nachylić.
- O nie, nie, nie Skarbie.- naparłam dłońmi na jego klatkę piersiową, zmuszając, aby z potworem się położył.- Dzisiaj to ja rządzę.
Już bez żadnych pretensji położył się. W niego oczach widziałam pożądanie, ale i rozbawienie. Chwilę rozkoszowałam się słodyczą jego chłodnych warg.
- Tak bardzo żałuję, że jesteś ten jeden raz cieplejsza ode mnie, a ja nie mogę poczuć tego ciepła.- wyszeptał między pocałunkami.
Od nowa pokonałam drogę w dół, aż do jego przyjaciela. Wzięłam go do buzi i zaczęłam sprawiać Dymitrowi przyjemność. Dochodziły do mnie jęki oraz sapania Rosjanina, a między mini coraz częściej i bardziej desperacyjne nawoływania mnie. Gdy był już bardzo blisko, odsunęłam się, a on wydał z siebie jęk sprzeciwu, na co po raz pierwszy to ja mogłam zachichotać. Ale, aby nie dać mu długo czekać, pochyliłam się nad ukochanym, nabijając się na niego. Oboje jęknęliśmy z przyjemności. Zaczęłam się na nim poruszać, a on położył swoje dłonie na moich pośladkach, zwiększając tempo. Oboje sapaliśmy, patrząc siebie głęboko w oczy. Gdy e końcu doszliśmy, krzycząc swoje imiona, opadłam obok niego zmęczona i mokra. Poczułam oplatające mnie ramiona i dłoń głaszczącą moje włosy.
- Ja tiebia liubliu Roza.- szepnąłmi do ucha mąż.
- Ja tiebia toże liubliu tovarishch.- odpowiedziałam.- Dymitr.- podniosłam głowę i spojrzałam mu w oczu.- Wszyscy, którym jesteś bliski mówią do ciebie Dimka. Czasami nie chcesz, abym ja też tak mówiła?
Chwilę się zastanawiał.
- Nie.- powiedział pewnie.- Ty jesteś inna. Ja nie chcę być twoim Dimką. Wolę być twoim Towarzyszem. Tak jak ty jesteś moją Rozą. Tylko moją i nikt nie ma prawa tak do ciebie mówić.
- Przecież wiem. Sama nikomu bym nie pozwoliła. Już zaszło słońce?- spojrzałam przez okno, ale zaciemniane szyby nie przyniosły odpowiedzi na moje pytanie.
- Tak.- powiedział.- Zbierajmy się.
- Gdzie?- zmarszczyłam brwi, patrząc jak Bielikow się podnosi.
- Ehh...- przeczesał włosy dłońmi.- Najpierw do Randalla, a później... gdzieś.
- Gdzie?- nie odpuszczałam.
- Nie wiem.- wzruszył ramionami. - Gdzieś.
- Rozumiem spontaniczne wyjście na miasto.- uśmiech zagościł na moich ustach, a ja uniosłam się na łokciach.
- Chyba, że wolisz zostać tutaj. Znajdę ci zajęcie.- zapewnił z błyskiem pożądania
- Oj nie wątpię. Ale jeszcze się nigdzie nie wybieram. Zwłaszcza bez Ciebie. A teraz się zbieramy.
Od razu przypomniał mi się plan wykorzystania mojej garderoby. Wstałam czym prędzej i pognałam do pokoju obok, aby wziąć prysznic. Oczywiście ukochany wszedł za mną. Odwróciłam się, ale nim cokolwiek powiedziałam, przywarł do moich ust. Delikatnie popchnął mniej w stronę prysznica, a przez kabiną podniósł mnie za uda. Automatycznie oplotłam go nogami w pasie, a Rosjanin wszedł pod deszczownicę. To było do przewidzenia, że bez kolejnego stosunku się nie obejdzie. Umówiliśmy się, że poczeka na mnie na korytarzu. Sama w garderobie znalazłam seksowną sukienkę. Cała była z czerwonej koronki, a zakryta większą ilością materiału, tak aby nie prześwitywały, była jedynie część na piersiach i majtkach. Ale i tak nie mogę założyć bielizny , bo prześwitywałaby z boków - a stanik Jeszce z tyłu. Nie chciałam się za bardzo stroić, bo idziemy do brudnych, śmierdzących tuneli. Nie ma po co. No nie licząc miny męża. Ostrożnie wyszłam z pokoju i zaczęłam rozglądać się za ukochanym. Dopiero gdy ktoś gwałtownie wciągnął powietrzem, odwróciłam się i zobaczyłam, jak Rosjanin pożera mnie wzrokiem.
- Roza.- widziałam, że podtrzymuje się przed rzuceniem na mnie.- Co to jest?
- Sukienka.- odpowiedziałam inteligentnie.- Bardzo ładnie, prawda. Tylko nie wiem czy nie mam w niej zbyt opadniętych cycków.
Zaczęłam je podtrzymywać i puszczać. Wiedziałam, że to wyprowadza go z równowagi. Uwielbiam to robić. Starał się jak najlepiej ukryć swój problem. Odwrócił wzrok. O nie! Tak się nie bawimy.
- Ty masz bardziej obiektywne spojrzenie na sprawę.- udałam zastanowienie, po czym załapałam go za dłoń i przełożyłam do piersi.- I co myślisz?
Po chwili byliśmy powrotem w pokoju. Dymitr popchnął mnie na drzwi, zamykając je. Chyba już jednak stąd nie wyjdziemy. Poczułam na szyi usta strzygi, a jego ręce na całym moim ciele. Po chwili dosłownie zerwał ze mnie sukienkę, a dłońmi zaczął pieścić moje piersi. Jęczałam z każdym jego ruchem.
- Są idealnie Roza.- wymruczał mi do ucha. - I tylko moje. Ewentualnie naszych przyszłych dzieci. Ale nikogo więcej.
Podniósł mnie za uda i położył na stole, rozbierając się szybko. Wszedł we mnie tak gwałtownie i szybko, że aż wciągnęłam powietrze. Przez kolejne godziny kochaliśmy się chyba w każdym miejscu w pokoju. To był dziki sex. Następnie, gdy przypilnował, w co się ubrałam, bo poprzednia sukienka nie nadawała się już do noszenia, poszliśmy do celi Randalla.
Obudziłam się w sypialni. Od razu, na wspomnienie wczorajszej nocy, na moich ustach pojawił się uśmiech. Otworzyłam leniwie oczy, napotykając czuły wzrok ukochanego.
- Dzień dobry.- uniosłam się lekko, skracając mu całusa.
- Cześć Skarbie.- również się uśmiechnął.- Słodko wyglądasz, jak śpisz.
- Mówisz.- delikatne położyłam dłonie na jego ramionach, po czym przesunęłam je na plecy strażnika.
- No.- nachylił się jeszcze bliżej mnie.- Bardzo uroczo marszczysz nos.
Delikatne mnie w niego ucałował, a mnie przeszedł dreszcz.
- Dymitr,- westchnęłam mu prosto w usta.- co ty ze mną robisz, że nie umiem ci się oprzeć?
Nie dopuszczając go nawet do głosu, wpiłam się w jego słodkie wargi. Od razu odwzajemnił pocałunek, napierając na mnie mocno. Jednak już mi się taka zabawa znudziła. Nie wiem skąd wzięłam tyle siły, ale po chwili to on był pode mną.
- Teraz pobawimy się na moich zasadach, kotku.- szepnęłam mu do ucha.
Przywarłam z powrotem do ust męża i rozpoczęłam wędrówkę w dół, do jego szyi. On zaczął jęczeć, badając uważnie całe moje ciało. Dłonie same mu się wślizgnęły pod jego koszulkę, którą miałam na sobie, kiedy ściągnęłam z niego jego własną. Czując zniecierpliwienie Rosjanina, wyprostowałam się zarzucając z siebie górę piżamy i rzuciłam ją w kąt. Wróciłam pocałunkami do szyi Bielikowa, kontynuując wędrówkę w dół. W końcu, gdy pieściłam go ustami po owłosionym torsie, dłońmi zahaczyłam o jego spodnie.
- Ty kiedykolwiek je ściągasz? Nie jest ci niewygodne?- wysapałam odbijając mu guziki i zamek.
- Nie. Mam do tego ciebie.- zamruczał, oddając się przyjemności.
Westchnął z przyjemnością, kiedy ściągając je, musnęłam już twardą męskość mojego ukochanego. W końcu leżał przede mną nagi i piękny. Zajęła m się jego podziwianiem, ale strzydze się to chyba nie podobało ponieważ chciał się do mnie nachylić.
- O nie, nie, nie Skarbie.- naparłam dłońmi na jego klatkę piersiową, zmuszając, aby z potworem się położył.- Dzisiaj to ja rządzę.
Już bez żadnych pretensji położył się. W niego oczach widziałam pożądanie, ale i rozbawienie. Chwilę rozkoszowałam się słodyczą jego chłodnych warg.
- Tak bardzo żałuję, że jesteś ten jeden raz cieplejsza ode mnie, a ja nie mogę poczuć tego ciepła.- wyszeptał między pocałunkami.
Od nowa pokonałam drogę w dół, aż do jego przyjaciela. Wzięłam go do buzi i zaczęłam sprawiać Dymitrowi przyjemność. Dochodziły do mnie jęki oraz sapania Rosjanina, a między mini coraz częściej i bardziej desperacyjne nawoływania mnie. Gdy był już bardzo blisko, odsunęłam się, a on wydał z siebie jęk sprzeciwu, na co po raz pierwszy to ja mogłam zachichotać. Ale, aby nie dać mu długo czekać, pochyliłam się nad ukochanym, nabijając się na niego. Oboje jęknęliśmy z przyjemności. Zaczęłam się na nim poruszać, a on położył swoje dłonie na moich pośladkach, zwiększając tempo. Oboje sapaliśmy, patrząc siebie głęboko w oczy. Gdy e końcu doszliśmy, krzycząc swoje imiona, opadłam obok niego zmęczona i mokra. Poczułam oplatające mnie ramiona i dłoń głaszczącą moje włosy.
- Ja tiebia liubliu Roza.- szepnąłmi do ucha mąż.
- Ja tiebia toże liubliu tovarishch.- odpowiedziałam.- Dymitr.- podniosłam głowę i spojrzałam mu w oczu.- Wszyscy, którym jesteś bliski mówią do ciebie Dimka. Czasami nie chcesz, abym ja też tak mówiła?
Chwilę się zastanawiał.
- Nie.- powiedział pewnie.- Ty jesteś inna. Ja nie chcę być twoim Dimką. Wolę być twoim Towarzyszem. Tak jak ty jesteś moją Rozą. Tylko moją i nikt nie ma prawa tak do ciebie mówić.
- Przecież wiem. Sama nikomu bym nie pozwoliła. Już zaszło słońce?- spojrzałam przez okno, ale zaciemniane szyby nie przyniosły odpowiedzi na moje pytanie.
- Tak.- powiedział.- Zbierajmy się.
- Gdzie?- zmarszczyłam brwi, patrząc jak Bielikow się podnosi.
- Ehh...- przeczesał włosy dłońmi.- Najpierw do Randalla, a później... gdzieś.
- Gdzie?- nie odpuszczałam.
- Nie wiem.- wzruszył ramionami. - Gdzieś.
- Rozumiem spontaniczne wyjście na miasto.- uśmiech zagościł na moich ustach, a ja uniosłam się na łokciach.
- Chyba, że wolisz zostać tutaj. Znajdę ci zajęcie.- zapewnił z błyskiem pożądania
- Oj nie wątpię. Ale jeszcze się nigdzie nie wybieram. Zwłaszcza bez Ciebie. A teraz się zbieramy.
Od razu przypomniał mi się plan wykorzystania mojej garderoby. Wstałam czym prędzej i pognałam do pokoju obok, aby wziąć prysznic. Oczywiście ukochany wszedł za mną. Odwróciłam się, ale nim cokolwiek powiedziałam, przywarł do moich ust. Delikatnie popchnął mniej w stronę prysznica, a przez kabiną podniósł mnie za uda. Automatycznie oplotłam go nogami w pasie, a Rosjanin wszedł pod deszczownicę. To było do przewidzenia, że bez kolejnego stosunku się nie obejdzie. Umówiliśmy się, że poczeka na mnie na korytarzu. Sama w garderobie znalazłam seksowną sukienkę. Cała była z czerwonej koronki, a zakryta większą ilością materiału, tak aby nie prześwitywały, była jedynie część na piersiach i majtkach. Ale i tak nie mogę założyć bielizny , bo prześwitywałaby z boków - a stanik Jeszce z tyłu. Nie chciałam się za bardzo stroić, bo idziemy do brudnych, śmierdzących tuneli. Nie ma po co. No nie licząc miny męża. Ostrożnie wyszłam z pokoju i zaczęłam rozglądać się za ukochanym. Dopiero gdy ktoś gwałtownie wciągnął powietrzem, odwróciłam się i zobaczyłam, jak Rosjanin pożera mnie wzrokiem.
- Roza.- widziałam, że podtrzymuje się przed rzuceniem na mnie.- Co to jest?
- Sukienka.- odpowiedziałam inteligentnie.- Bardzo ładnie, prawda. Tylko nie wiem czy nie mam w niej zbyt opadniętych cycków.
Zaczęłam je podtrzymywać i puszczać. Wiedziałam, że to wyprowadza go z równowagi. Uwielbiam to robić. Starał się jak najlepiej ukryć swój problem. Odwrócił wzrok. O nie! Tak się nie bawimy.
- Ty masz bardziej obiektywne spojrzenie na sprawę.- udałam zastanowienie, po czym załapałam go za dłoń i przełożyłam do piersi.- I co myślisz?
Po chwili byliśmy powrotem w pokoju. Dymitr popchnął mnie na drzwi, zamykając je. Chyba już jednak stąd nie wyjdziemy. Poczułam na szyi usta strzygi, a jego ręce na całym moim ciele. Po chwili dosłownie zerwał ze mnie sukienkę, a dłońmi zaczął pieścić moje piersi. Jęczałam z każdym jego ruchem.
- Są idealnie Roza.- wymruczał mi do ucha. - I tylko moje. Ewentualnie naszych przyszłych dzieci. Ale nikogo więcej.
Podniósł mnie za uda i położył na stole, rozbierając się szybko. Wszedł we mnie tak gwałtownie i szybko, że aż wciągnęłam powietrze. Przez kolejne godziny kochaliśmy się chyba w każdym miejscu w pokoju. To był dziki sex. Następnie, gdy przypilnował, w co się ubrałam, bo poprzednia sukienka nie nadawała się już do noszenia, poszliśmy do celi Randalla.
niedziela, 14 maja 2017
ROZDZIAŁ 73
DYMITR
Siedziałem w salonie, oglądając telewizję, gdy w pewnym momencie usłyszałem zamykanie drzwi od łazienki. Przez sekundę mogłem cieszyć oczy ciałem mojej ukochanej w samej bieliźnie i mogę powiedzieć, że nie ma wspanialszego widoku na świecie. Ale nie mam zamiaru dzielić się tym pięknem z nikim innym. Roza jest tylko moja.
- Towarzyszu.- z zamyślenia wyrwał mnie jej melodyjny głos.
Po chwili usiadłam mi na kolanach, a ja objąłem ją, zapatrzony w kawowe tęczówki. Powoli zbliżyłem się di jej twarzy i skosztowałem delikatne, miękkie wargi. Tak cudownie smakują. Oddała gest, a nawet pogłębiła pocałunek. Moja kocica. Tak bardzo za tym wszystkim tęskniłem, że mam zamiar nacieszyć się nią, póki jest tylko dla mnie. No bo później będę musiał się dzielić żoną z dziećmi, przyjaciółmi, rodziną i pracą. Ale teraz mam czas. Po chwili odsunęliśmy się od siebie.
- To gdzie idziemy, ty mój nie wyżyty seksualnie młodziaku?- spytała ze śmiechem.
Pokręciłem ze zrezygnowaniem głową, uśmiechając się pod nosem. Przy niej najczęściej mi się to zdarza.
- Będziesz mi to wspominać do końca życia?- uniosłem jedną brew do góry.
- Może.- wzruszyła niewinnie ramionami.
- Bo cię przemienię i ktoś mnie odmieni i w końcu cię dogonię.- zagroziłem jej.
- Dymitr, a czemu wcześniej jakoś nie próbowałeś znaleźć kogoś, kto by cię odmienił?
Szczerze mówiąc, zaskoczyła mnie tym pytaniem.
- A kto normalny by zbliżył się do strzygi, która sama prosi o "śmierć"?- zrobiłem cudzysłów powietrzu.
- A jaki użytkownik ducha jest normalny?- zaśmiała się.
- Co nie zmienia faktu, że mają strażników, którzy by się za bardzo nie hamowali.
- To ty nie wiesz?- spytała zaskoczona.
- O czym?- zmarszczyłem czoło.
- Lissa wydała ogólnoświatowy nakaz aresztowania cię żywego. Tak gdybyś postanowił się znaleźć.
Byłem niezmiernie zaskoczony. Nie wiedziałem, że królowa aż tak narazi poddanych, żeby Roza mnie odzyskała. Jednak przyjaźń z nią ma swoje zalety.
- No to nieźle. Nie miałem pojęcia. Zazwyczaj stronię od morojów i strzyg.
- Dlatego jesteś przywódcą największej ich zgraji w kraju.- zaśmiała się.
- Chodzi mi o polowanie. A teraz zbieramy się, bo nam nocy zabraknie, a nie do końca uśmiecha mi się skakać z cienia do cienia.
- Mogę kupić ci parasolkę.-zaśmiała się.
- Podziękuję. Wolę dzień spędzić z tobą w łóżku, niż paląc się na słońcu.
- Jak wolisz.- wzruszyła ramionami i zeszła ze mnie.- Idziemy?
Dopiero teraz mogłem jej się przyjrzeć. O Cholera! Ale mam piękną i seksowną żonę. Włosy miała pięknie spięte w warkocz z tyłu głowy z lewej do prawej, a reszta luźno podskakiwała z każdym jej ruchem. Moja królowa. Na sobie miała chyba najbardziej seksowną sukienkę z całej mojej garderoby. Cała czerwona z wyciętym wielkim kółkiem po obu stronach tali. Dekolt w serek, odsłaniał o wiele za dużo. Ma szczęście, że idzie ze mną, nigdzie indziej jej tak nie puszczę. Ramiączka niby grube, ale w kształcie, który wręcz prosił o ich zsunięcie. Plecy miała odkryte dodo samej talii, nie licząc pasków po bokach i na górze, a cały materiał sięgał do połowy uda.
Chwila! Odkryte plecy?! To znaczy, że... Zerwałem się na równe nogi i znalazłem się przy niej w mgnieniu oka. Palcem przejechałem po jej kręgosłupie, jakby samo zobaczenie mi nie wystarczyło. Zadrżała pod wpływem mojego dotyku.
CHOLERA PO STOKROĆ!
Ona nie ma stanika. Przełknąłem ślinę i zamknąłem, wciąż otworzoną buzię. Jak mogłem wcześniej tego nie zauważyć. Zwiodła mnie jej niewinna fryzura. Roza patrzyła na mnie perfidnie z uśmiechem niewinności. Objąłem ją, kładąc rękę na odkrytych plecach i popchnąłem w kierunku drzwi.
- Przez ciebie mam teraz problem w spodniach.- warknąłem, zaciskając zęby, żeby się na nią nie rzucić.- Zabiję każdego, kto spojrzy na ciebie tak, jak tylko ja mogę.
Wiem, że moje słowa tylko zwiększyły jej triumf, ale nic mnie to nie obchodzi. Wyszliśmy na korytarz, Roza z dumnym uśmiechem, a ja starałem się wyglądać na groźnego, aby nikomu nie wpadło do głowy podnieść wzroku. A gdy tylko ktoś zaczynał lustrować moją żonę, warczałem ostrzegawczo. Od razu mężczyźni pokornie spuszczali głowy i uciekli jak najszybciej. W końcu znaleźliśmy się na zewnątrz. Noc była bardzo piękna, ale i chłodna. Na szczęście Roza wzięła płaszcz i teraz spokojniej mogliśmy podziwiać bezchmurne niebo z tysiącem gwiazd oraz wielkim turkusowym księżycem. Prowadziłem ukochaną leśną ścieżką, wspominając dawne czasy, gdy byliśmy tak młodo zakochani. Staraliśmy się wtedy zrobić wszystko, aby zapewnić drugą osobę o naszej miłości, choć nie było to potrzebne. Teraz wiemy, że nic nas nie złapie i wystarczą drobne chwile, aby nas uszczęśliwić. Takie jak ta. Zatrzymaliśmy się dopiero na wzniesieniu z polaną. Na środku leżał koc z rozłożonym jedzeniem. Przygotowałem to wszystko sam. Roza patrzyła na to wzruszona. W jej oczach widziałem zachwyt, który wywołał u mnie cholerną radość i dumę.
- O Boże! Sam to zrobiłeś? Co ja się głupio pytam. Kto inny jest takim romantykiem.- rzuciła mi się w ramiona.
Złapałem ją i pogłębiłem pocałunek, jakim mnie obdarzyła. Jej uśmiech i szczęście są dla mnie najlepszą nagrodą za życie. Po długim, namiętnym i wręcz dzikim tańcu naszych języków, usiedliśmy do jedzenia. To znaczy Roza jadła, a ja się jej przeglądałem. Wyglądała naprawdę uroczo, a czasami wręcz seksownie. Po prawnym czasie leżała już głowa na moich kolanach, gdy ja siedziałem z wyprostowanymi nogami, głaszcząc ją po włosach i karmiąc owocami.
- Po co to wszystko.- spytała nagle.
Patrzyłem na nią zdziwiony.
- A co? Nie podoba się?- zmartwiłem się
- Nie! Jest wspaniale.- zapewniła łapiąc moją dłoń i kołysząc nią.- Po prostu pytam z ciekawości.
- Zaraza zobaczysz.- powiedziałem tajemniczo.
W tym samym momencie spadła gwiazda.
- Widziałeś.- Roza zerwała się i wskazała złoty ślad.
- Tak.- zachichotałem na jej reakcję.
- A pomyślałeś życzenie?
- Och, skarbie. A co ja bym mógł chcieć od życia.
- Każdy coś chce. Jeśli człowiek nie ma celów, do których dąży, stoi w miejscu.
- Moim celem jest powrót do domu i spełnić się jak najlepiej w każdej roli. Od Syna, przed strażnika, do ojca. A skąd ty takie mądrości bierzesz?
- Miałam świetnego nauczyciela.- na jej słowa zrobiło mi się tak ciepło na sercu.-Wiesz kto powiedział mi te słowa?
- Kto?
- Nastka.
Jeśli wcześniej byłem rozczulony i dumny, to nie da się opisać, co czuję teraz, słysząc, że mam tak mądrą córkę.
- A ty pomyślałaś?- spytałem.
- Nie.- posmutniała.- Nie zdążyłam.
- Nie martw się. - przytuliłem ją od tyłu. - Będziesz mieć jeszcze trochę ku temu okazji.
W tym momencie spadła kolejna gwiazda. I następna. I jeszcze jedna. Tak. Zabrałem ją na podziwianie spadających gwiazda. Podziękowała mi mocno i zajęła się podziwianiem tego pięknego zjawiska. Jej oczy świeciły jak gwiazdy, które się w nich odbijały. Trwało to z pół godziny, ale my i tak postanowiliśmy jeszcze trochę zostać. Aż Roza zasnęła w moich ramionach. Ach! A miałem taką ochotę zedrzeć z niej tą sukienkę i wejść tak głęboko. Ehh... Ale chyba będę musiał z tym poczekać. Wziąłem ją na ręce i zabrałem do naszego pokoju w kwaterze strzyg.
_________________________________________
Wiem, że ostatnio trochę dziwnie z tymi rozdziałami, ale dużo u mnie zamieszania zbliżamy się do miejsca, gdzie nie do końca mam pomysł i może być trudno. Ale dziękuję, że ze mną jesteście i mam nadzieję, że rozumiecie
Siedziałem w salonie, oglądając telewizję, gdy w pewnym momencie usłyszałem zamykanie drzwi od łazienki. Przez sekundę mogłem cieszyć oczy ciałem mojej ukochanej w samej bieliźnie i mogę powiedzieć, że nie ma wspanialszego widoku na świecie. Ale nie mam zamiaru dzielić się tym pięknem z nikim innym. Roza jest tylko moja.
- Towarzyszu.- z zamyślenia wyrwał mnie jej melodyjny głos.
Po chwili usiadłam mi na kolanach, a ja objąłem ją, zapatrzony w kawowe tęczówki. Powoli zbliżyłem się di jej twarzy i skosztowałem delikatne, miękkie wargi. Tak cudownie smakują. Oddała gest, a nawet pogłębiła pocałunek. Moja kocica. Tak bardzo za tym wszystkim tęskniłem, że mam zamiar nacieszyć się nią, póki jest tylko dla mnie. No bo później będę musiał się dzielić żoną z dziećmi, przyjaciółmi, rodziną i pracą. Ale teraz mam czas. Po chwili odsunęliśmy się od siebie.
- To gdzie idziemy, ty mój nie wyżyty seksualnie młodziaku?- spytała ze śmiechem.
Pokręciłem ze zrezygnowaniem głową, uśmiechając się pod nosem. Przy niej najczęściej mi się to zdarza.
- Będziesz mi to wspominać do końca życia?- uniosłem jedną brew do góry.
- Może.- wzruszyła niewinnie ramionami.
- Bo cię przemienię i ktoś mnie odmieni i w końcu cię dogonię.- zagroziłem jej.
- Dymitr, a czemu wcześniej jakoś nie próbowałeś znaleźć kogoś, kto by cię odmienił?
Szczerze mówiąc, zaskoczyła mnie tym pytaniem.
- A kto normalny by zbliżył się do strzygi, która sama prosi o "śmierć"?- zrobiłem cudzysłów powietrzu.
- A jaki użytkownik ducha jest normalny?- zaśmiała się.
- Co nie zmienia faktu, że mają strażników, którzy by się za bardzo nie hamowali.
- To ty nie wiesz?- spytała zaskoczona.
- O czym?- zmarszczyłem czoło.
- Lissa wydała ogólnoświatowy nakaz aresztowania cię żywego. Tak gdybyś postanowił się znaleźć.
Byłem niezmiernie zaskoczony. Nie wiedziałem, że królowa aż tak narazi poddanych, żeby Roza mnie odzyskała. Jednak przyjaźń z nią ma swoje zalety.
- No to nieźle. Nie miałem pojęcia. Zazwyczaj stronię od morojów i strzyg.
- Dlatego jesteś przywódcą największej ich zgraji w kraju.- zaśmiała się.
- Chodzi mi o polowanie. A teraz zbieramy się, bo nam nocy zabraknie, a nie do końca uśmiecha mi się skakać z cienia do cienia.
- Mogę kupić ci parasolkę.-zaśmiała się.
- Podziękuję. Wolę dzień spędzić z tobą w łóżku, niż paląc się na słońcu.
- Jak wolisz.- wzruszyła ramionami i zeszła ze mnie.- Idziemy?
Dopiero teraz mogłem jej się przyjrzeć. O Cholera! Ale mam piękną i seksowną żonę. Włosy miała pięknie spięte w warkocz z tyłu głowy z lewej do prawej, a reszta luźno podskakiwała z każdym jej ruchem. Moja królowa. Na sobie miała chyba najbardziej seksowną sukienkę z całej mojej garderoby. Cała czerwona z wyciętym wielkim kółkiem po obu stronach tali. Dekolt w serek, odsłaniał o wiele za dużo. Ma szczęście, że idzie ze mną, nigdzie indziej jej tak nie puszczę. Ramiączka niby grube, ale w kształcie, który wręcz prosił o ich zsunięcie. Plecy miała odkryte dodo samej talii, nie licząc pasków po bokach i na górze, a cały materiał sięgał do połowy uda.
Chwila! Odkryte plecy?! To znaczy, że... Zerwałem się na równe nogi i znalazłem się przy niej w mgnieniu oka. Palcem przejechałem po jej kręgosłupie, jakby samo zobaczenie mi nie wystarczyło. Zadrżała pod wpływem mojego dotyku.
CHOLERA PO STOKROĆ!
Ona nie ma stanika. Przełknąłem ślinę i zamknąłem, wciąż otworzoną buzię. Jak mogłem wcześniej tego nie zauważyć. Zwiodła mnie jej niewinna fryzura. Roza patrzyła na mnie perfidnie z uśmiechem niewinności. Objąłem ją, kładąc rękę na odkrytych plecach i popchnąłem w kierunku drzwi.
- Przez ciebie mam teraz problem w spodniach.- warknąłem, zaciskając zęby, żeby się na nią nie rzucić.- Zabiję każdego, kto spojrzy na ciebie tak, jak tylko ja mogę.
Wiem, że moje słowa tylko zwiększyły jej triumf, ale nic mnie to nie obchodzi. Wyszliśmy na korytarz, Roza z dumnym uśmiechem, a ja starałem się wyglądać na groźnego, aby nikomu nie wpadło do głowy podnieść wzroku. A gdy tylko ktoś zaczynał lustrować moją żonę, warczałem ostrzegawczo. Od razu mężczyźni pokornie spuszczali głowy i uciekli jak najszybciej. W końcu znaleźliśmy się na zewnątrz. Noc była bardzo piękna, ale i chłodna. Na szczęście Roza wzięła płaszcz i teraz spokojniej mogliśmy podziwiać bezchmurne niebo z tysiącem gwiazd oraz wielkim turkusowym księżycem. Prowadziłem ukochaną leśną ścieżką, wspominając dawne czasy, gdy byliśmy tak młodo zakochani. Staraliśmy się wtedy zrobić wszystko, aby zapewnić drugą osobę o naszej miłości, choć nie było to potrzebne. Teraz wiemy, że nic nas nie złapie i wystarczą drobne chwile, aby nas uszczęśliwić. Takie jak ta. Zatrzymaliśmy się dopiero na wzniesieniu z polaną. Na środku leżał koc z rozłożonym jedzeniem. Przygotowałem to wszystko sam. Roza patrzyła na to wzruszona. W jej oczach widziałem zachwyt, który wywołał u mnie cholerną radość i dumę.
- O Boże! Sam to zrobiłeś? Co ja się głupio pytam. Kto inny jest takim romantykiem.- rzuciła mi się w ramiona.
Złapałem ją i pogłębiłem pocałunek, jakim mnie obdarzyła. Jej uśmiech i szczęście są dla mnie najlepszą nagrodą za życie. Po długim, namiętnym i wręcz dzikim tańcu naszych języków, usiedliśmy do jedzenia. To znaczy Roza jadła, a ja się jej przeglądałem. Wyglądała naprawdę uroczo, a czasami wręcz seksownie. Po prawnym czasie leżała już głowa na moich kolanach, gdy ja siedziałem z wyprostowanymi nogami, głaszcząc ją po włosach i karmiąc owocami.
- Po co to wszystko.- spytała nagle.
Patrzyłem na nią zdziwiony.
- A co? Nie podoba się?- zmartwiłem się
- Nie! Jest wspaniale.- zapewniła łapiąc moją dłoń i kołysząc nią.- Po prostu pytam z ciekawości.
- Zaraza zobaczysz.- powiedziałem tajemniczo.
W tym samym momencie spadła gwiazda.
- Widziałeś.- Roza zerwała się i wskazała złoty ślad.
- Tak.- zachichotałem na jej reakcję.
- A pomyślałeś życzenie?
- Och, skarbie. A co ja bym mógł chcieć od życia.
- Każdy coś chce. Jeśli człowiek nie ma celów, do których dąży, stoi w miejscu.
- Moim celem jest powrót do domu i spełnić się jak najlepiej w każdej roli. Od Syna, przed strażnika, do ojca. A skąd ty takie mądrości bierzesz?
- Miałam świetnego nauczyciela.- na jej słowa zrobiło mi się tak ciepło na sercu.-Wiesz kto powiedział mi te słowa?
- Kto?
- Nastka.
Jeśli wcześniej byłem rozczulony i dumny, to nie da się opisać, co czuję teraz, słysząc, że mam tak mądrą córkę.
- A ty pomyślałaś?- spytałem.
- Nie.- posmutniała.- Nie zdążyłam.
- Nie martw się. - przytuliłem ją od tyłu. - Będziesz mieć jeszcze trochę ku temu okazji.
W tym momencie spadła kolejna gwiazda. I następna. I jeszcze jedna. Tak. Zabrałem ją na podziwianie spadających gwiazda. Podziękowała mi mocno i zajęła się podziwianiem tego pięknego zjawiska. Jej oczy świeciły jak gwiazdy, które się w nich odbijały. Trwało to z pół godziny, ale my i tak postanowiliśmy jeszcze trochę zostać. Aż Roza zasnęła w moich ramionach. Ach! A miałem taką ochotę zedrzeć z niej tą sukienkę i wejść tak głęboko. Ehh... Ale chyba będę musiał z tym poczekać. Wziąłem ją na ręce i zabrałem do naszego pokoju w kwaterze strzyg.
_________________________________________
Wiem, że ostatnio trochę dziwnie z tymi rozdziałami, ale dużo u mnie zamieszania zbliżamy się do miejsca, gdzie nie do końca mam pomysł i może być trudno. Ale dziękuję, że ze mną jesteście i mam nadzieję, że rozumiecie
piątek, 12 maja 2017
ROZDZIAŁ 72
Po drodze Dymitr dał coś znać strzygą, a one ruszyły z perfidnymi uśmiechami do celi. Byli wcześniej ludźmi, ale tak zwanymi gorylami. Obejrzałam się za nimi z zaciekawieniem.
- Po co tam idą?- spytałam i zauważyłam szatański uśmiech na ustach męża.
- Chciałaś żeby go zgwałcić, ale ja wolę ciebie.- tym razem wyglądał jak zboczeniec.
Uśmiechnęłam się, kręcąc z niedowierzaniem głową.
- Jesteś cholernie niewyżyty.
- Tak na mnie działasz.- szepnął mi do ucha, podgryzając jego płatek.
Przeszedł mnie przyjemny dreszcz.
- Przestań, bo zaraz znowu zaciągnę cię do sypialni.- zagroziłam.
- Mi się podoba. A później ja cię gdzieś zaciągnę.- oznajmił, gdy weszliśmy do naszego pokoju.
- Już nie mogę się doczekać.- zamruczałam, gdy popchnął mnie na ścianę i zaczął całować moją szyję.
- Nie chce mi się już nigdzie iść.- jęknęłam, gdy leżeliśmy wtuleni w siebie.
- Och Roza.- mój ukochany się zaśmiał.- Szykuj się, a nie pożałujesz.
Z westchnieniem wstałam i poszłam do garderoby. W połowie drogi powrotnej poczułam dużą dłoń na pośladki.
- Au!- aż podskoczyłam, po czym odwróciłam się do byłego strażnika, który chichotał pod nosem, znikając w garderobie i pogroziłam mu palcem.- Ty młody! Opanuj swoje popędy seksualne.
- Młody?- uniósł jedną brew, wyglądając z pomieszczenia
- No wiesz... Jako, że strzygi się nie starzeją, ty masz ciągle 31 lat, a ja 36.- zauważyłam, ubierając się.
- O! Patrz. Nasza różnica zmniejszyła się o dwa lata.
- Aż tak ci to przeszkadzało?- trochę zabolało.
Natychmiast wyszedł już w spodniach, po czym przyciągnął mnie do swojego chłodnego torsu.
- Oczywiście, że nie skarbie.- zapewnił i mimo zimna jego ciała, zrobiło mi się ciepło.- Nigdy mi to nie przeszkadzało. Przecież miłość nie ma granic.
Pokiwałam głową i zaciągnęłam się jego cudownym zapachem. Po chwili odsunęłam się od Bielikowa i spojrzałam mu w oczy. Nie chciałam, aby był smucił, ale musiałam zacząć temat, który wiem, że go męczy.
- Chcesz pogadać o tym, co powiedział Randall?- spytałam ostrożnie, ale z czułością.
Rosjanin westchnął ciężko, podszedł do łóżka i usiadł na nim, chowając twarz w dłonie. Podeszłam i zajęłam miejsce obok niego, po czym zaczęłam delikatnie głaskać go po ramieniu.
- Roza, on ma rację. Jestem jak on. Może powinniśmy...?
- Nie Dymitr. On nigdy nie miał racji. Pomyśl ile zła wyrządził, ile kobiet skrzywdził, bo wątpię, żeby Olena była "wyróżniona". Należy mu się.
- Ale jest moim ojcem...
- Jego zachowanie nie jest kwestią genów, a wychowaniem. A Olena nie mogła wychować syna lepiej. Jesteś czuły, opiekuńczy, szanujesz kobiety i wiesz, co to miłość. Randall najwidoczniej nie.
- Ale to nie zmienia faktu, że to co robimy jest źle. Wcześniej kierowała mną złość i troska o ciebie, ale sama przyznaj. My tak nie robimy.
Zagryzłam wargę, analizując jego słowa i ostatnie wydarzenia. I nagle to do mnie dotarło. Szlag! Co my robimy? Popatrzyłam z żalem na męża, a ten mnie przytulił.
- Co się ze mną dzieje?- westchnęła w jego jego ramię.
- Nic Roza. To zrozumiałe, że po tak długim czasie tortur chciałabyś się zrewanżować.
- Ale nie powinna.
- Żadne z nas nie powinno. Jutro dokończę sprawę i będzie po wszystkim.
- Zabijmy go podczas snu. Tak będzie najbezpieczniej.- zaproponowałam.- A później zajmiemy się tobą.
- Zgoda.- uśmiechnął się.- A teraz masz dwie godziny na przygotowanie się na randkę.
Cmoknął mnie w czoło i skierował się do salonu.
- Eghem... Towarzyszu.- zawołałam za nim.
Odwrócił się i w ostatniej chwili złapał koszulkę, którą w niego rzuciłam.
- Zachowaj te widoki dla mnie.
- Dobrze, ty moja zazdrośnico.- podszedł i pocałował mnie namiętnie.
Od razu oddałam pieszczotę, zarzucając mu ręce na szyję. Jedną ręką objął mnie w pasie, drugą głaszcząc mój brzuch. Po kilku chwilach oderwaliśmy się od siebie, dostałam ostatniego soczystego całusa w usta i czoło, po czym były strażnik opuścił pokój. Mam dwie godziny. Czas na kąpiel. Wlałam do wanny gorącej wody, dodałam soli, mydła i płatków róż, po czym się w niej zanurzyłam. Na początku mnie parzyło, ale po chwili poczułam, jak każdy mięsień się rozluźnia, a napięcie ostatnich miesięcy opuszcza moje ciało. Po godzinie, gdy woda była już chłodna, postanowiłam wyjść. Byłam w trakcie wycierania nogi, kiedy drzwi się otworzyły.
-Uhu... Ale tu parno.- aż podskoczyłam, z zaskoczenia.
- Nie strasz mnie tak.- poprosiłam któryś raz z kolei.
- Wybacz kochanie, ale pukałem do drzwi na, a ty się nie odzywałaś. Jak wszedłem, też nigdzie cię nie było. A jak zauważyłem światło w łazience, moja wyobraźnia zaczęła działać...- podszedł, po czym zaczął całować mnie po szyi.- i nie mogłem się powstrzymać.
Odchyliłam głowę, dając mu lepszy dostęp.
- Chyba mi nie powiesz, że...- westchnęłam z przyjemności.- że siedzę tu dwie godziny.
- Nie. Spokojnie. Masz jeszcze godzinę. Pełne 3600 sekund do wykorzystania. Wybierz dobrze, a nie pożałujesz.- mruknął seksownym głosem.
Oderwałam się od niego, jak poparzona.
- O nie, nie, nie kochany. Wiem do czego pijesz. Nie ma szans.- wypchnęłam Rosjanina z łazienki.- Ty sobie poczekasz w salonie, pooglądasz coś...
- Tu mam lepsze widoki.- uśmiechnął się lubieżnie, a ja zatrzasnęłam mu drzwi przed nosem.
- Jesteś niewyżyty!- krzyknęłam na niego i wróciłam do szykowania się.
Z drugiego pokoju usłyszałam śmiech, na co pokręciłam zrezygnowana głową. Wysuszyłam i pokręciłam włosy lokówką, zrobiłam warkocz, zaczynający się po lewej stronie mojej głowy, idący z tyłu, aby opaść po prawej. Reszta fal swobodnie opadała z tyłu. Tak dawno dla nikogo się nie szykowałam, że aż zapomniałam, jaka to przyjemność. Zrobiłam makijaż, zakrywający moje oznaki starzenia się. Przy Dymitrze czuję się, jakbym ciągle była nastolatką. Dopiero teraz, patrząc w swoje odbicie przypominam sobie, że mamy już nastoletnie dzieci, a nam jakieś randki w głowach. Jak ja go kocham. Wyszłam z łazienki i poszłam do garderoby. Z salonu dochodziły mnie dźwięki z telewizora. Zaczęłam przeglądać wieszaki. Niby mam swoje lata, ale sądzę, że mój mąż wolałby widzieć na mnie sukienkę, która więcej odsłania, niż zasłania. W sumie nic innego do wyboru nie mam. Zrobię mu kiedyś psikus i założę zwykłe ubrania. Te są chyba po to, aby inne strzygi za dużo nie widziały. W głowie już układał mi się szatański plan wkurzenia ukochanego. Już nie mogę się doczekać. Muszę mu trochę przypomnieć, za co mnie kocha.
- Po co tam idą?- spytałam i zauważyłam szatański uśmiech na ustach męża.
- Chciałaś żeby go zgwałcić, ale ja wolę ciebie.- tym razem wyglądał jak zboczeniec.
Uśmiechnęłam się, kręcąc z niedowierzaniem głową.
- Jesteś cholernie niewyżyty.
- Tak na mnie działasz.- szepnął mi do ucha, podgryzając jego płatek.
Przeszedł mnie przyjemny dreszcz.
- Przestań, bo zaraz znowu zaciągnę cię do sypialni.- zagroziłam.
- Mi się podoba. A później ja cię gdzieś zaciągnę.- oznajmił, gdy weszliśmy do naszego pokoju.
- Już nie mogę się doczekać.- zamruczałam, gdy popchnął mnie na ścianę i zaczął całować moją szyję.
- Nie chce mi się już nigdzie iść.- jęknęłam, gdy leżeliśmy wtuleni w siebie.
- Och Roza.- mój ukochany się zaśmiał.- Szykuj się, a nie pożałujesz.
Z westchnieniem wstałam i poszłam do garderoby. W połowie drogi powrotnej poczułam dużą dłoń na pośladki.
- Au!- aż podskoczyłam, po czym odwróciłam się do byłego strażnika, który chichotał pod nosem, znikając w garderobie i pogroziłam mu palcem.- Ty młody! Opanuj swoje popędy seksualne.
- Młody?- uniósł jedną brew, wyglądając z pomieszczenia
- No wiesz... Jako, że strzygi się nie starzeją, ty masz ciągle 31 lat, a ja 36.- zauważyłam, ubierając się.
- O! Patrz. Nasza różnica zmniejszyła się o dwa lata.
- Aż tak ci to przeszkadzało?- trochę zabolało.
Natychmiast wyszedł już w spodniach, po czym przyciągnął mnie do swojego chłodnego torsu.
- Oczywiście, że nie skarbie.- zapewnił i mimo zimna jego ciała, zrobiło mi się ciepło.- Nigdy mi to nie przeszkadzało. Przecież miłość nie ma granic.
Pokiwałam głową i zaciągnęłam się jego cudownym zapachem. Po chwili odsunęłam się od Bielikowa i spojrzałam mu w oczy. Nie chciałam, aby był smucił, ale musiałam zacząć temat, który wiem, że go męczy.
- Chcesz pogadać o tym, co powiedział Randall?- spytałam ostrożnie, ale z czułością.
Rosjanin westchnął ciężko, podszedł do łóżka i usiadł na nim, chowając twarz w dłonie. Podeszłam i zajęłam miejsce obok niego, po czym zaczęłam delikatnie głaskać go po ramieniu.
- Roza, on ma rację. Jestem jak on. Może powinniśmy...?
- Nie Dymitr. On nigdy nie miał racji. Pomyśl ile zła wyrządził, ile kobiet skrzywdził, bo wątpię, żeby Olena była "wyróżniona". Należy mu się.
- Ale jest moim ojcem...
- Jego zachowanie nie jest kwestią genów, a wychowaniem. A Olena nie mogła wychować syna lepiej. Jesteś czuły, opiekuńczy, szanujesz kobiety i wiesz, co to miłość. Randall najwidoczniej nie.
- Ale to nie zmienia faktu, że to co robimy jest źle. Wcześniej kierowała mną złość i troska o ciebie, ale sama przyznaj. My tak nie robimy.
Zagryzłam wargę, analizując jego słowa i ostatnie wydarzenia. I nagle to do mnie dotarło. Szlag! Co my robimy? Popatrzyłam z żalem na męża, a ten mnie przytulił.
- Co się ze mną dzieje?- westchnęła w jego jego ramię.
- Nic Roza. To zrozumiałe, że po tak długim czasie tortur chciałabyś się zrewanżować.
- Ale nie powinna.
- Żadne z nas nie powinno. Jutro dokończę sprawę i będzie po wszystkim.
- Zabijmy go podczas snu. Tak będzie najbezpieczniej.- zaproponowałam.- A później zajmiemy się tobą.
- Zgoda.- uśmiechnął się.- A teraz masz dwie godziny na przygotowanie się na randkę.
Cmoknął mnie w czoło i skierował się do salonu.
- Eghem... Towarzyszu.- zawołałam za nim.
Odwrócił się i w ostatniej chwili złapał koszulkę, którą w niego rzuciłam.
- Zachowaj te widoki dla mnie.
- Dobrze, ty moja zazdrośnico.- podszedł i pocałował mnie namiętnie.
Od razu oddałam pieszczotę, zarzucając mu ręce na szyję. Jedną ręką objął mnie w pasie, drugą głaszcząc mój brzuch. Po kilku chwilach oderwaliśmy się od siebie, dostałam ostatniego soczystego całusa w usta i czoło, po czym były strażnik opuścił pokój. Mam dwie godziny. Czas na kąpiel. Wlałam do wanny gorącej wody, dodałam soli, mydła i płatków róż, po czym się w niej zanurzyłam. Na początku mnie parzyło, ale po chwili poczułam, jak każdy mięsień się rozluźnia, a napięcie ostatnich miesięcy opuszcza moje ciało. Po godzinie, gdy woda była już chłodna, postanowiłam wyjść. Byłam w trakcie wycierania nogi, kiedy drzwi się otworzyły.
-Uhu... Ale tu parno.- aż podskoczyłam, z zaskoczenia.
- Nie strasz mnie tak.- poprosiłam któryś raz z kolei.
- Wybacz kochanie, ale pukałem do drzwi na, a ty się nie odzywałaś. Jak wszedłem, też nigdzie cię nie było. A jak zauważyłem światło w łazience, moja wyobraźnia zaczęła działać...- podszedł, po czym zaczął całować mnie po szyi.- i nie mogłem się powstrzymać.
Odchyliłam głowę, dając mu lepszy dostęp.
- Chyba mi nie powiesz, że...- westchnęłam z przyjemności.- że siedzę tu dwie godziny.
- Nie. Spokojnie. Masz jeszcze godzinę. Pełne 3600 sekund do wykorzystania. Wybierz dobrze, a nie pożałujesz.- mruknął seksownym głosem.
Oderwałam się od niego, jak poparzona.
- O nie, nie, nie kochany. Wiem do czego pijesz. Nie ma szans.- wypchnęłam Rosjanina z łazienki.- Ty sobie poczekasz w salonie, pooglądasz coś...
- Tu mam lepsze widoki.- uśmiechnął się lubieżnie, a ja zatrzasnęłam mu drzwi przed nosem.
- Jesteś niewyżyty!- krzyknęłam na niego i wróciłam do szykowania się.
Z drugiego pokoju usłyszałam śmiech, na co pokręciłam zrezygnowana głową. Wysuszyłam i pokręciłam włosy lokówką, zrobiłam warkocz, zaczynający się po lewej stronie mojej głowy, idący z tyłu, aby opaść po prawej. Reszta fal swobodnie opadała z tyłu. Tak dawno dla nikogo się nie szykowałam, że aż zapomniałam, jaka to przyjemność. Zrobiłam makijaż, zakrywający moje oznaki starzenia się. Przy Dymitrze czuję się, jakbym ciągle była nastolatką. Dopiero teraz, patrząc w swoje odbicie przypominam sobie, że mamy już nastoletnie dzieci, a nam jakieś randki w głowach. Jak ja go kocham. Wyszłam z łazienki i poszłam do garderoby. Z salonu dochodziły mnie dźwięki z telewizora. Zaczęłam przeglądać wieszaki. Niby mam swoje lata, ale sądzę, że mój mąż wolałby widzieć na mnie sukienkę, która więcej odsłania, niż zasłania. W sumie nic innego do wyboru nie mam. Zrobię mu kiedyś psikus i założę zwykłe ubrania. Te są chyba po to, aby inne strzygi za dużo nie widziały. W głowie już układał mi się szatański plan wkurzenia ukochanego. Już nie mogę się doczekać. Muszę mu trochę przypomnieć, za co mnie kocha.