Strony

czwartek, 12 stycznia 2017

ROZDZIAŁ 363

Gdy zobaczyłam tafle lodu, byłam oczarowana. To nie był staw. To całe jezioro. Może i małe, w porównaniu z innymi, ale jako lodowisko to ogromne. Mimo wielu osób, każdy miał mnóstwo miejsca. Na lewo był ogrodzony teren dla dzieci z animatorami. Zoja i Łuka, ledwo ubrali łyżwy i tam poznały. Po chwili widziałam, jak oba brzdące przytulają się do nóg jednej z instruktorek. Spojrzałam pytająco na Bielikówny.
- To Nina. Ich ulubiona animatorka.- wytłumaczyła Karolina.
Pokiwałam zrozumiale głową i sama ubrałam łyżwy. Ostrożnie weszłam na lód. Dawno nie jeździłam i musiałam się przyzwyczaić. Chwilę poruszałam się niepewnie, kiedy tuż przede mną przemknęli Lili i Pawka. Zachwiałam się i byłam gotowa na spotkanie z twardym podłożem, gdy złapały mnie silne ramiona.
- To mówiłaś, że jaka jesteś na łyżwach? Niezastąpiona?- kpił ze mnie ukochany, pomagając mi wstać.
- Ja nie miałam okazji co roku ćwiczyć z Taszą.- odgryzłam się.
- Ała!- złapał się teatralne za serce.- Bolało. Ale to tajemnica, nikomu nie mów.- szepnął mi konspiracyjnie, rozglądając się dookoła.
Zachichotałam.
- Ale o potajemnych spotkaniach z Lady Ozerą, czy o tym, że boli cię nakrycie.
- A kto tu mówi o jakiś spotkaniach.- złapał mnie za ręce i zaczął jechać do tyłu.- No chyba, że z tobą. Wiesz Wartownia i te sprawy. A teraz pokaż zazdrośnico, na co Cię stać.
Puścił jedną moją dłoń i tak się obrócił, puszczając drugą, że poleciałam przed siebie. Z trudem utrzymałam równowagę, ale gdy już ją złapałam. Zaczęłam śmigać. Po chwili, w tłumie znalazłam strażnika i pojechałam do niego od tyłu w ostatniej chwili skręciłam, klepiąc go w ramię i odjeżdżając tyłem. Zdezorientowany zaczął się rozglądać, najpierw w prawo, gdzie go klepnęłam, później z tyłu, aż zaczął przeszukiwać tłum. Nie zajęło mu długo wypatrzenie mnie. Zaśmiałam się, posłałam mu całusa w powietrzu i machając, odwróciłam się i zaczęłam uciekać. Wiedziałam, że jedzie za mną. Uciekałam, mijając ludzi i robiąc slalomy między nimi. Jednak, gdy spojrzałam za siebie, nie dostrzegłam nigdzie Bielikowa. Nagle wpadłam na czyjś tors.
- Szukasz kogoś?- spytał aksamitnym głosem z silnie wyczuwalnym rosyjskim akcentem.
- Może.- uśmiechnęłam się do niego kokietywnie.- A powinnam?
- Już nie.- Dymitr pociągnął mnie na środek jeziora i zaczęliśmy się obracać, trzymając się za ręce.- Ale to ja cię znalazłem.
- Wmawiaj sobie.- prychnęłam.- Gdybym nie chciała, nigdy byś mnie nie dopadł.
- Jasne, jasne.- zaśmiał się.- Umiesz robić piruet?
- Dawno nie robiłam.- odpowiedziałam z zawahaniem.
- Nigdy się nie wahaj.- zaśmiał się, a ja mu wtórowałam. Jednak po chwili spojrzał na mnie z powagą.- Ufasz mi?
- Bezgranicznie.- odpowiedziałam od razu.- A za głupie pytania powinieneś dostać w tą swoją uroczą łepetynkę.
- To zaraz cię puszczę, a ty spróbujesz się odbić i obrócić. A ja będę cały czas obok. Dobrze?- nawet na chwilę nie nie przestawał patrzeć mi głęboko w oczy.
- Tak.
- Raz... Dwa... Trzy!
Tak jak mówił, puścił mnie i pojechałam przed siebie z dużą prędkością. Odbiłam się i zaczęłam obracać, ale źle to zrobiłam z zobaczyłam tylko zbliżającą się tafle lodu. Byłam gotowa na bolesny upadek, ale zamiast tego znalazłam się w ciepłych ramionach. Jednak siła uderzenia była tak mocna, że oboje znaleźliśmy się na ziemi.
- O Boże! Nic ci nie jest?- przestraszyłam się.
- Mów mi Dymitr, ewentualnie Towarzysz.- zaśmiał się.- Mówiłem, że Cię złapię.
- Dla mnie lepiej brzmi Bóg.- uśmiechnęłam się uroczo.
- Ja tiebia liubliu Roza.- spojrzał mi głęboko w oczy.
- Ja tiebia toże liubliu tovarishch.
Widziałam w jego oczach czego pragnie. Powoli zaczęłam się do niego zbliżać i gdy nasze usta dzieliły już tylko milimetry...
- Wiecie, że nie całuje się na mrozie?- obok nas zatrzymała się Wiki.
I czar prysł. Wstałam i pomogłam zrobić to ukochanemu.
- Nie masz lepszy zajęć, niż przerywanie nam słodkich chwil?- spytałam brunetki.
- Jeszcze lepszych? To jedynie wparowanie wam, podczas sexu.- zaśmiała się.
- A ty wiesz, że nie przeszkadza się bratu w całowaniu?- strażnik patrzył na siostrę, spod przymrużonych powiek.
- A czemu to, Dimka?- spytała zaczepnie.
- Bo wtedy jego żona robi się zła.- rzuciłam się na szwagierkę.
Jednak ta szybko zaczęła uciekać, a ja ją gonić. Ścigałyśmy się po całym jeziorze. W pewnym momencie odwróciła się i pokazała mi język. Jednak nie widziałam c jest za nią, a kiedy się odwróciła, było za późno.
- Kola!- krzyknęła, a chłopak, ledwo się odwrócił i leżał pod dziewczyną.
Lekko zwolniłam, żeby wyczuć odpowiedni moment i dać im chwilę dla siebie, po czym wskoczyłam na nich w chwili, gdy mieli się pocałować. Pode mną rozbrzmiały jęki bólu.
- Wiecie, że nie całuje się na mrozie?- zachichotałam.- Zemsta jest słodka.
Wstałam z nich i pomogłam im się podnieść.
- Już wiesz, co się wtedy dzieje.- zapytał, próbując powstrzymać śmiech, Rosjanin.
- A tylko spróbuj wejść do pokoju, przy scenie +18, a tak ci skopię tyłek, że ruski rok popamiętasz.- zagroziłam.
- Dobra, nie będę.- podniosła ręce w obronnym geście.
- Choć skarbie. Poćwiczymy jeszcze.- mąż odciągnął mnie z uśmiechem.
- Tak jak przed chwilą?- zawołała za nami młoda Bielikówna.
- Może.- odkrzyknął, po czym zwrócił się do mnie, gdy znowu zaczęliśmy się kręcić.- Przyznaj, że najwięcej czasu spędzałaś z nią.
- Nie wiem.- zmarszczyłam czoło, zastanawiając się, czy z Wiktorią częściej rozmawiałam, niż z innymi szwagierkami.- Miałyśmy dobry kontakt, ale czy lepszy niż z Sonią i Karoliną, nie wiem. A co?
- Masz na nią zły wpływ.- powiedział z uśmiechem.- Jest bardzo pyskata.
- No trzeba przyznać, ma dziewczyna charakterek, ale jest dobrze wychowana. Jak wy wszyscy.- zauważyłam.
- To dzięki mamie. A teraz skup się. Gotowa?
Kwnęłam głową i mnie wypuścił. Po kilku próbach w końcu mi się udało. Zrobiłam pełny obrót w powietrzu i z wdziękiem wylądowałam na jeden nodze, robiąc jaskółkę. Ukochany złapał mnie i zaczęliśmy się kręcić, po czym zatrzymaliśmy się.
- Udało mi się! Widziałeś?- cieszyłam się jak dziecko z nowej zabawki.
-Widziałem Roza.- zaśmiał się głębokim głosem.- Nie mogłem oderwać od ciebie wzroku. Jesteś bardzo piękna.- objął mnie w pasie.
- Dziękuję Towarzyszu.- przysunęłam się bliżej niego.
Złapałam go za szalik i przyciągnęłam do siebie, wpijając mu się w usta. Tym razem nie pozwoliłam nikomu przerwać naszej chwili.

2 komentarze:

  1. Ja Wiktoria śmiała im przerwać w takiej chwili?! Ale rozdział świetny, miło się go czytało i cały czas się uśmiechałam :D Czekam na następny i życzę weny! :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Oj Wiki nie ładnie przerywać w takich chwilach Romitri. Super rozdział. Czekam na następny i życzę weny.

    OdpowiedzUsuń