Strony

wtorek, 29 listopada 2016

ROZDZIAŁ 333

- A co z dziećmi?- spytałem.
- One są bezpieczne, póki nie przekroczą wrót naszego nowego domu.- wyjaśniła, już swoim głosem.- No chyba, że ktoś znowu roześle plotkę o imprezie w środku lasu.
- To byliście wy?!- zdziwił się Kola.
- Tak kochanie.- usłyszałem młodszą siostrę.- A teraz cii...
Już więcej się nie odzywaliśmy. Bałem się, cholernie się bałem, ale ukrywałem to.
- Narkozę proszę.- odezwał się ktoś.
- Ja chcę to zrobić.- odezwał się kobiety.
- Zgoda.
Po chwili poczułem delikatną dłoń żony i ukucie na lewej ręce. Na stopnie jak ktoś, czymś ostrym jedzie mi po różnych częściach ciała. Cholera! Miałem nic nie czuć.
- Odpręż się.- Roza poczuła moje spięcie.- Jak zacznie działać, nie będziesz tego tak czuć.
Miała rację. Po chwili to wszystko zniknęło i wydawało się, jakby jeździł po mnie jakiś pędzelek. Jednak nie każdy był tak opanowany jak ja. Kola wrzeszczał na całą salę, a Konrad, spanikowany zadawał co chwilę jakieś pytania. W sumie sam się sobie dziwię, że jestem aż tak spokojny. Może to świadomość obecności Rozy. Ona nie zrobi mi krzywdę. Nie mogła by. Gdy przestałem czuć na sobie dotyk różnych rzeczy, zajęli mi opaskę. Ujrzałem piękna twarz mojej różyczki. Jej rany szybko się zagoiły i miała już tylko czarne szwy. Zakropiła mi czymś oczy i włożyła coś do nich. To było dziwne uczucie, a ja na chwilę straciłem ostrość widzenia. Jednak zanim ją odzyskałem, znowu zasłonięto mi twarz.
- Gotowe.- odpowiedziała po jakimś czasie.
- Wymiana serca w godzinę, za pierwszym razem?- zdziwił się ktoś.- To chyba nowy rekord. Piękna robota Rosemarie.
- Dziękuję Doktorze.
- To teraz zabierz go do sali.
- Tak doktorze.- odpowiedziała.- Wstań towarzyszu.
Wykonałem jej polecenie, a ona złapała mnie pod ramię.
- Teraz wszystkich ci przedstawię.- oznajmiła.
- Ale to koniec?- zdziwiłem się i usłyszałem jej cichy chichot.
- Tak. Sama byłam zaskoczona. Prawie nie ma różnicy.
Weszliśmy do jakiegoś zatłoczonego pomieszczenia. Wtedy zdjęła mi opaskę. Jedyna różnica polegała na tym, że miałem lekko zamglony wzrok. Ale po chwili się przyzwyczaiłem. Zacząłem się oglądać. Wszędzie miałem ślady krwi i szycia. To było dziwne, bo nie bałem się. Wszyscy w sali byli z naszej wioski. Jednak czym dalej szliśmy, Roza była coraz bardzie zniecierpliwiona. W końcu się zatrzymała.
- Nie wytrzymam!- zwróciła na siebie uwagę.
- O co chodzi, Skarbie?- spytałem zmartwiony.
- Tyle się starałam, wszyscy mi pomagali, a ty się nie boisz. Ciebie nie da się wystraszyć. Patrz, jak wszyscy strasznie wyglądają, a ta dwójka się trzęsie. A ty? Jesteś okropny.-odwróciła się do mnie tyłem, udając obrażoną.
Chwilę zajęło mi przyswojenie jej słów. Zaraz, zaraz...
- Ty to wszystko wymyśliłaś?!
- Tak! I to wszystko na nic.
- Och ty zła kobieto.- Złapałem ją w talii i przyciągnąłem do siebie.- Z tobą oszaleję.
Złączem nasze usta, a ona od razu oddala pocałunek. Każdy inny a moim miejscu zrobiłby jej awanturę, ale ja po prostu nie umiałem. Prawie dostaliśmy zawału, jednak to Halloween. No i mimo wszystko jestem z niej dumny. nie każdy umie mnie nastraszyć. To wyglądał tak realistycznie...
- Ja już szaleją za tobą.- powiedziała, patrząc mi w oczy.
- Kocham cię Roza.
- To teraz zaczynamy zabawę.- krzyknęła Wiki.
Z głośników poleciła muzyka i rozbłysły światła. Roza pociągnęła mnie ja parkiet i zaczęliśmy tańczyć.
- Wiesz, że za tą akcję, czeka cię kara?- szepnąłem jej do ucha, gdy ocierała się o mnie tyłem.
- Ooo... Mam wielką nadzieję.- odwróciła się do mnie przodem i wbiła się mocno w moje usta.
Bez wahania dała mi dostęp, kiedy językiem przejechałem po jej wardze. Wcześniej już ściągnęliśmy soczewki, bo oboje doszliśmy do wniosku, że wolimy patrzeć sobie w oczy ze źrenicami i tęczówkami. Po pocałunku pociągnęła mnie do stołów z poczęstunkiem. Chwilę mieszkała alkohole, po czym podała mi kieliszek.
- Ufasz mi?- zadała głupie pytania.
Wziąłem szkło i opróżniłem je jednym ruchem.
- Zawsze i wszędzie.- znowu ją pocałowałem.
Sama wypiła swój napój.
- Jak wy to wszystko zrobiłyście?- spytałem ciekawy.
- To wszytko efekty specjalne. Podziękuj Dawidowi.
- Rose!- z tłumu jak na zawołanie wyłonił się dampir.- O! Hej Dymitr.
- Cześć.- uścisnęliśmy sobie dłoni.
- Mam nagranie z dzisiejszej nocy.- podał Rozie płytę.
- Dzięki. Mamy komedię na zbyt długie wieczory.- zaśmiała się. Chyba zaczynały działać te wszystkie napoje alkoholowe różnej maści, które wypiła przez ostatnie dwie godziny.
- Dla mnie to nie było zabawne.- stwierdziłem, sącząc drinka i patrząc na szalejący tłum.
Bawili się nawet ci, których bym o to nie posądził.
- Czyżbym przestraszyła kotka, schowanego w moim tygrysie.- oparła się o mnie, ledwo stojąc.
- Dobra. Tobie już wystarczy.- Chciałem wziąć ją na ręce, ale mi nie pozwoliła.
- Zostańmy jeszcze.- prosiła.
- Jesteś pijana.
- Wcale, że nie!- spojrzałem na nią znacząco.- No może troszkę. Ale więcej już nie wypiję. Proszę. Ostatni taniec. Taki dla mnie.
Złożyła dłonie jak do modlitwy, przez co wyglądała jak dziewczynka, błagająca o nową zabawkę. Uśmiechnąłem się do niej.
- Dobrze, ostatni. A później cię zabieram i daję ci karę.
Ze szczęścia porzuciła mi się na szyję, oplatając mnie w pasie nogami
- Później będziesz mógł ze mną zrobić, co żywię ci się podoba.
Wpiła się w moje usta. Po kilku minutach, które dla mnie były wiecznością, ale wciąż za krótką, puściła się i spadłaby, gdybym jej nie złapał. Za dużo alkoholu. Kiedy ją postawiłem, dała mi małego całusa, po czym pociągnęła na parkiet. Już po pierwszej piosence zdałem sobie sprawę z niedomówienia.
- Rose, już piąta piosenka leci, miał być jeden, mały taniec.- starałem się przekrzyczeć tłum.
- To jest jeden. Ani na chwilę go nie przerwaliśmy, więc to ciągle ten sam. Nie lubisz ze mną tańczyć?- udała smutną minkę
- No dobra, dość!- wziąłem ją na ręce, jak pannę młodą.- Lubię, ale teraz pokażę ci inny taniec.
- Ale Towarzyszu...- zaczęła rozżalona.
- Żadnego "Ale", kotku. Czas na tego twojego tygrysa.- na mnie chyba też zaczyna działać alkohol.
Już więcej nie narzekała. Tylko poprowadziła mnie, jak wyjść. Na dworze, chciała, żebym ją postawił, ale nic sobie z tego nie robiłem.
- Gdzie idziemy?- spytała, gdy zauważyła, że zmierzamy w innym kierunku.
- Do starej leśniczówki. Chyba nie chcesz, żeby moja rodzina słyszała twoje jęki.- zaśmiałem się.
Zatrzymałem się dopiero w środku, kładąc Rozę na łóżku.
- Gotowa?
Uśmiechnęła się kusząco.
- Jak nigdy.- przyciągnęła mnie do siebie.
- I nie prawda...- wyspałem, gdy w pośpiechu pozbyliśmy się swoich ubrań.- że się nie boję... Dzisiaj cholernie się bałem
Poczułem jak uśmiechnęła się pod nosem. Już po dziesięciu minutach w najbliższej okolicy było słychać nasze krzyki.

3 komentarze:

  1. Hm, myślałam, że będzie zły. Że się obrazi. Że chłopaki zrobią im awanturę... Hm, najwyraźniej Dymitr ma boską cierpliwość.
    No... Kara musiała być niezła!
    Czekam na kolejny.
    Swoją drogą... dziewczyny mega dobrze to wszystko zorganizowały z tym swoim kolegą.

    OdpowiedzUsuń
  2. Niezła kara... Rozdzial bardzo fajny. Czekam na następny i życzę masy weny 💖 💖 💖

    OdpowiedzUsuń
  3. Ojej jak gorąco. Aż brak mi słów. Super rozdział. Czekam na następny i życzę weny.

    OdpowiedzUsuń