Strony

wtorek, 11 października 2016

ROZDZIAŁ 285

DYMITR

Obudziłem się bardzo wypoczęty. Wyłączyłem szybko budzik, żeby nie obudził Rozy. Przez chwilę patrzyłem na żonę. Jest taka piękna. Uwolniłem się z jej objęć i cmoknąłem ją w czoło. Wtuliła się mocniej w poduszkę na której przed chwilą leżałem, a na jej ustach pojawił się uśmiech. Przeciągnąłem się i spojrzałem na zegarek. Przeraziłem się. Zobaczyłem w komórce, ta sama godzina. Jak to możliwe, że budzik zadzwonił mi pół godziny później?! A może straciłem takie poczucie czasu, patrząc na ukochaną? Ale nie. Sprawdziłem w telefonie i to budzik był przedstawiony. Szybko poszedłem do łazienki, wziąłem szybki prysznic i przebrałem się w strój strażnika. Zacząłem szukać swojej torby. Nie było jej w moim biurze, ani na przedpokoju, gdzie ją zostawiłem. Na dalsze poszukiwania postanowiłem wybrać się chociaż z jabłkiem. Gdy tylko przekroczyłem próg kuchni, stanąłem jak wryty. Na wysepce leżała moja torba. Przy niej leżał pojemnik z babeczkami i kartka ze starannym pismem Rozy. Wypisała mi dzisiejsze warty i obowiązki. Pod spodem była osobna od niej notka.

Wczoraj byłeś zmęczony, więc ci wszystko przygotowałam. Babeczki uciekłyśmy wczoraj z Lili. Mam nadzieję, że będą ci smakować. Daj proszę po jednej Lissie, Jill, Eddiemu i ewentualnie temu biedakowi Ozerze. Albo sam zjedz drugą. W lodówce masz kanapki. Mam nadzieję, że nie gniewasz się za przestawienie budzika.
Twoja Roza.

Uśmiechnąłem się pod nosem. Jak ja kocham tą kobietę. Tyle dla mnie robi. Wiem, że nie podoba jej się to, że tak długo pracuję i wracam taki zmęczony, ale robię to dla niej. To nie prawda, że muszę zastępować dampiry na urlopie. To znaczy potrzebne było zastępstwo, ale dobrowolnie się zgłosiłem. Dzięki temu będę mógł wziąć wolne na rocznicę naszego ślubu. Chcę ten dzień spędzić tylko z nią. Od zachodu, do wschodu, a i nawet całą noc. Spakowałem kanapki i babeczki do torby. Nasypałem Biance karmę, a ta na odgłos brzęczącej miski od spadających chrupek, przebiegła i dopadła jedzenia Jako, że miałem zaoszczędzony czas, na śniadanie moim panią zrobiłem naleśnik. Suczkę swoim zwyczajem, po śniadaniu poszła obudzić Lili. Zawsze, gdy przechodzę obok jej pokoju, zostawiam uchylone drzwi, aby suczka miała jak wejść. Po dziesięciu minutach mała zeszła z tornistrem na śniadanie.
- Dzień dobry.- ziewnęła.- O naleśniki!
Szybko zajęła miejsce przy stole w jadalni i zaczęła jeść.
- Dzień dobry.- ucałowałem ją w czoło.- Ja idę zajrzeć do dzieci, czy się nie obudziły.
Jak powiedziałem tak zrobiłem. Niestety spały, więc karmienie zostawiam mamusi. Wróciłem na dół, wziąłem w końcu to jabłko i torbę. Na przedpokoju założyłem buty i prochowiec. Nagle usłyszałem dzwonek do drzwi. Za nimi stał jakiś młody chłopak z dwiema, wypchanymi torbami.
- Dobry wieczór.- no tak. Dla ludzi jest prawie noc.- Przywiozłem zakupione produkty.
- Dziękuję.- odebrałem od niego zakupy.
- Należy się czterdzieści osiem dolarów i osiemdziesiąt centów.
Dałem mu całe pięćdziesiąt i powiedziałem, że nie trzeba reszty, a on się grzecznie pożegnał i wyszedł zadowolony. Lili doprowadziła mnie do drzwi i po wycałowaniu się w policzki, opuściłem dom. Wsiadłem do samochodu i dojechałem, z myślą, że zapowiada się kolejny ciężki dzień.

ROSE

Obudziłam się jak zwykle wypoczęta i... sama. Szlag by trafił moje siedzenie do późna. Wstałam i pierwsze co, zajrzałam do dzieci. Ciągle spały, czyli że śniadanie jeszcze przed nami. Zostawiłam im elektroniczną nianię i wróciłam do sypialni. Po porannej toalecie, zeszłam na dół. Za mną, krok w krok szła Bianka. Zrobiłam sobie herbaty i usiadłam przed laptopem. Sprawdziłam sobie skrzynkę, ale nic ciekawego nie było. Wyłączyłam sprzęt i pomyślałam o śniadaniu. Bardzo się ucieszyłam, gdy w lodówce znalazłam naleśniki. Odgrzałam je na patelni, nałożyłam dżem z brzoskwini, wymieszany z białym serem, zaginęłam i polałam czekoladą. Pychota. Ciasto samo rozpływało się w ustach. Wcześniej dałam mleko do zagrzania, bo pewnie za chwilę się o budzą. I ta chwila nadeszła teraz. Gdy z niani wydobył się płacz Nastki, odłożyłam wpół zjedzonego naleśnika i z ciepłym mlekiem poszłam do dzieci. Szybko sprawdziłam jego temperaturę.
- Nawet nie dacie się najeść mamusi, co maluchy?
Pierwszą wzięłam córeczkę, bo najbardziej się denerwowała. Usiadłam z nią na bujanym fotelu i zaczęłam karmić. Wokół kręciła się Bianka skomląc. No i co? Przecież się nie rozdwoję. Gdy mała skończyła jeść, wsadziłam ją do łóżeczka, na ręce wzięłam jej brata i poszłam otworzyć drzwi do ogrodu, żeby pies nie zesikał się w domu. Nakarmiłam chłopca i wróciłam z nim do pokoju. Położyłam go na podłodze, a zaraz potem dołączyła do niego siostra. Zostawiłam im otworzono drzwi i poszłam do sypialni. Przebrała się w jakieś stare dresy oraz spraną koszulkę, włączyłam muzykę i zaczęłam od zamiatania kurzy miotełką. Nagle poczułam jakiś ruch przy nodze. Spojrzałam w dół i napotkałam oczy Dymitra.
- A pani, co tu szuka?- podniosłam córeczkę, z wyciągniętymi do mnie rękoma.- Skoro już tak pięknie raczkujesz, to może nauczymy cię wkrótce chodzić? A masz dopiero trzy miesiące. Za szybko nam rośniecie.
Mała wyciągnęła rączki do miotełki. Otrzepałam ją i zaczęłam łaskotać nią Nastkę. Dampirzyca śmiała się. Po chwili przestałam. Dziewczynka wysłuchała się w muzykę i wierciła się w jej rytm.
- Nasza gwiazda chce potańczyć? Spodobało się na weselu.
Poruszałam się z nią po pokoju w takt piosenki. Czasami podnosiłam ją do góry, innym razem wychylała się, że zwisała głową w dół. Jednak odłożyłam ją na podłogę.
- Mamusia musi posprzątać, żeby nie było brudno i nie śmierdziało. Prawda?- spytałam łaskocząc ją po odkrytym brzuszku.
Nasza córeczka się zaśmiała, a ja wróciłam do pracy. Zauważyłam, że dampirzyca gramoli się na łóżko, więc jej pomogłam. Na podłodze przy samym meblu położyłam poduszki, w razie gdyby znudziło jej się na wysokości. W tym czas do siostry postanowił dołączyć Felix. Posadziłam ich obok siebie, z jakimiś zabawkami i kontynuowałam sprzątanie.

1 komentarz: