Zaczęłam szukać książki kucharskiej. Strażnik ma na nie specjalną szafkę. Znalazłam jakieś "Gotowanie dla początkujących.". Nie wiem, po co mu ona, skoro umie tak gotować, ale nie powinien się obrazić, jeśli ją pożyczę. Zostawiłam ją w kuchni i nałożyłam mężowi obiad.
- Rose.- do pomieszczenia weszła Lili.- A będzie dzisiaj trening?
- Oczywiście, ale ja go poprowadzę. A potem, jeśli będziesz chciała to pomożesz mi ugotować obiad.
- Super. Z mamą często gotowałyśmy.- na wspomnienie rodzicielki posmutniała.
Przykucnęłam przy niej i popatrzyła w smutne oczka.
- Nie zastąpię ci jej, ale musisz wiedzieć, że kocham cię jak córkę i chcę być blisko ciebie. Dymitr też. Jesteś dla nas bardzo ważna.
- Wiem. Też was kocham.- przytuliła mnie i pocałowała w policzek.
Siostra usiadła na stołku przy wysepce kuchennej. Ja w tym czasie wzięłam sztućce, a do szklanki nalałam świeży sok z pomarańczy. Kiedy zaszłam w ciążę, Dymitr dostał obsesji na punkcie zdrowego odżywiania i tak mu zostało. Dlatego chcemy posadzić drzewa i krzewy owocowe, żeby wszystko było z naszego ogródka. No i kilka warzyw, jak sałata, marchewka i ogórki. Myślimy też o fasolce szparagowej i ziemniakach. Mamy już wybrane miejsce na grządki.
- Wiesz, myślę sobie czasami,- zaczęła dampirzyca.- że moja mama poszła do nieba i została aniołkiem. I wtedy mam wrażenie jakby była tutaj, wciąż się mną opiekowała i chroniła przed złym.
Wzięłam wszystko i zaczęłam iść na górę. Siostra ruszyła za mną.
- Każdy z nas ma swojego stróża.- stwierdziłam.- Czy to na ziemi, czy w niebie, wokół nas jest mnóstwo osób na które możemy polegać. Możesz mieć rację. Może ona wciąż jest przy tobie. Ale na pewno jest szczęśliwa i nigdy nie przestanie cię kochać.
- Ja jej też.
Lili poszła do siebie, a ja do nas. W tym samym momencie co zamknęłam drzwi, z łazienki wyszedł Dymitr.
- Proszę obiadek.- podałam mu talerz i szklankę.
Usiadł na łóżku, a ja koło niego.
- Dziękuję Roza. Jesteś najwspanialszą kobietą i żoną, jaką można mieć.- pocałował mnie i zaczęła jeść.
Siedzieliśmy w milczeniu i patrzyliśmy na siebie, ale przerwał nam płacz dzieci. Poszłam sprawdzić o co tym razem chodzi.
- Nie możecie choć dwóch godzin pospać?- spytałam podnosząc córeczkę.
Musiałam zmienić im pieluchy. A i tak nie chciały już spać. Położyłam je na podłodze i zostawiłam z zabawkami. Pokój był przystosowany do nich. Zaczynając od mięciutkiego, fioletowego dywaniku w żółte groszki, po zaokrąglone i obłożone pianką brzegi mebli. Do dyspozycji mieli mnóstwo zabawek i pluszaków. Gdy byłam pewna, że nie powinny się nudzić wróciłam do sypialni. Dymitr już leżał w łóżku, a puste naczynia leżały na jego szafce nocnej. Cmoknęłam go w policzek i sięgnęłam po talerz.
- Roza.- podskoczyłam ze strachu.
Obeszłam łóżko, żeby sprawdzić, czy mówi przez sen. Jednak oczy miał szeroko otwarte.
- Położysz się obok? Tak jakoś mi się lepiej zasypia.- spuścił wzrok, chyba trochę zawstydzony.
- Oczywiście skarbie.- pogłaskałam go po policzku.
Zajęłam swoje miejsce, a mąż od razu się we mnie wtulił.
- Kocham Cię Roza.- wyznał śpiącym głosem.
- Ja ciebie też Towarzyszu. A teraz śpij.
Dwa razy nie trzeba mu było powtarzać. Już po kilku minutach jego oddech się uspokoił i co jakiś czas pochrapywał cicho. Ostrożnie tak, aby się nie obudził, wyplątałam się z jego objęć. Nie było to trudne, jako że spał twardo, jak głaz. Od razu przebrałam się w strój na trening i związałam włosy. Zabrałam dzieci i zeszłam z nimi na dół, po drodze mówiąc siostrze, aby się szykowała. Znowu rozsiedliśmy się w ogrodzie. Usiadłam z powrotem do laptopa i zrobiłam zakupy przez internet, zgodnie z książką kucharską. Jednak przywiozą je dopiero jutro, więc wtedy zrobię obiad. Ale żeby Lili było miło, dzisiaj upieczemy ciasto. Do tego kupiłam nam dwa razy szelki do noszenia dzieci. Gdy skończyłam, obok pojawiła się Lili.
- Gotowa?- spytałam, rozkładając na trawie pachołki.
- Jak zawsze.
- Najpierw zrobimy rozgrzewkę, a później będziemy ćwiczyć skoki na skakance.
- Skakanka?!- zdziwiła się.
- Owszem. Walcząc ze strzygami nie tylko musisz być szybka i silna, ale również zwinna i gibka.
Dałam znak i ruszyłyśmy. Utrzymywałyśmy równe, średnie tępo. Po pół godzinnym biegu, rozciągałyśmy się. Następnie obie chwyciłyśmy za skakanki i zaczęłyśmy skakać. Najpierw standardowo, później ze zmianami stron lub krzyżowaniem linek. Nawet dobrze wychodziło to dampirzycy, więc zaczęłyśmy trudniejsze układy. Po dwóch godzinach skończyłyśmy trening i poszłyśmy się odświeżyć. Na ten czas wsadziłam dzieci do kojca w kuchni z zabawkami. Już czysta i pachnąca, zeszłam na dół z książką do pieczenia ciast oraz naczyniami, z którymi nie mogłam się zabrać wcześniej. Sprawdziłam, na co mamy składniki i postanowiłam, że upieczemy babeczki z czekoladą. Przedstawiłam ten pomysł siostrze. Ucieszyła się i powiedziała, że mama zawsze dodawała do nich jabłka. Więc znalazłam składniki, na blacie postawiłam książkę, otworzoną na tum przepisie, podsunęłam dziewczynce stołek, a sama zajęłam się obieraniem i krojeniem jabłek. Gdy owoce były gotowe, pomogłam siostrze z ciastem. Kiedy wszystko było już w misce, dałam dziewczynce czekoladę do pokruszenia, a sama miksowałam masę. Postawiłam ją znowu na blacie, a młoda wrzuciła tam czekoladę oraz jabłka i zaczęła to mieszać łyżką. Ja w tym czasie nastawiłam piekarnik i przygotowałam blachę z foremkami. Do każdej włożyłam papier do babeczek i razem zalałyśmy je ciastem. Tyle, że jeszcze dużo nam go zostało.
- Będzie więcej babeczek.- powiedziałam, wkładając zalaną blachę do piekarnika.- Przydałoby się zjeść coś na kolację. Lili, widzę, że wyjadasz ciasto.
Odwróciłam się do niej.
- Coś w tym złego?- spytała.
- Tylko to, że będzie mniej wypieków.- sama nabrałam słodkiej masy na palec i zjadłam.
Dobre. Nigdy tak nie robiłam. W końcu nikt wcześniej nie robił ze mną ciasta. Nie licząc Bożego Narodzenia w tamtym roku. Dzieci przez cały czas pilnie nas obserwowały, a w pewnym momencie posadziłam je na blacie, oparte o ścianę. Mówiłyśmy im co robimy, a one jak zaczarowane siedziały i patrzyły. Mała, widząc jak podjadamy ciasto, sama chciała spróbować. Niestety miska przewróciła się na nią i była cała w cieście.
- Oj Nastka! I teraz jesteś brudna.- ona się tym jednak nie przejmowała, zajadająć się ciastem.
Felix skosztował trochę z siostry i mu też posmakowały.
- Chodź do mamusi.- wzięłam córeczkę na ręce, a ona przytuliła mnie.- Mój ty mały rozrabiaku. Teraz mamusia też musi się umyć. Lili proszę popilnuj Felixa.
Poszłam z małą na górę. Do wanienki nalałam wodę i mydło dla dzieci. Rozebrałam dziewczynkę, a brudne ubranka od razu dałam do kosza na brudy. Jutro muszę zrobić pranie. I posprzątam od razu dom. Do wanienki dorzuciłam kaczuszki i musujący barwnik do wody. Oczywiście naturalny. Umyłam córeczkę, razem z włosami i ubrałam w czyste ubranko. Jednak oburzyła się, gdy zamiast zanieść ją do brata, wsadziłam ją do łóżeczka.
- Za karę będziesz tu siedziała, dopóki mamusia się nie wykąpie.- i wyszłam z pokoju.
Po kolejnej kąpieli, wzięłam małą i zniosłam na dół. Gdy skończyłyśmy piec babeczki, włożyłam wszystko do zmywarki. W czasie, gdy piekły się wszystkie serie babeczek, nasypałam Biance karmy, zrobiłam kolację, czyli płatki na mleku, nakarmiłam dzieci, położyłam je spać, przeczytałam Lili bajkę na dobranoc i rysowałam. Pewnie dziwi was, jak znalazłam na to czas. Otóż wyszły nam cztery blachy, a każda musiała piec się godzinę. Po wszystkim, przygotowałam wyprawkę mężowi do pracy i poszłam spać.
Widzę, że z Rose zrobiła się rasowa mamuśka. Super rozdział. Czekam na następny i życzę weny.
OdpowiedzUsuńUuu... Rose, rasowa mama. 💖 💖 💖 fajnie. Czekam na nexta i życzę weny 💖
OdpowiedzUsuńRose troszkę w kurę domową się zmienia
OdpowiedzUsuńNawet fajna miła inna odmiana