Strony

środa, 13 stycznia 2016

ROZDZIAŁ 6

Starałam się zasnąć, ale nie mogłam. Mimo naszej rozmowy, martwiłam się o strażnika. Uznałam, że leżenie i myślenie o tym mi nie pomoże. Potrzebowałam jakiegoś zajęcia. Dawniej zajrzała bym do Liss, ale nasza więź została zerwana. Pomyślałam o jutrzejszym wyjeździe. W sali tronowej uzgodniłyśmy, że wyjedziemy z samego rana. Dymitr ma wrócić godzinę przed wyjazdem. Wątpię, czy będzie miał siłę po "polowaniu" na pakowanie. Po 2 godzinach przy drzwiach leżały spakowane torby. Hymn... Co by tu jeszcze zrobić? Chwila. Jest ludzki dzień. Mogłabym w końcu pogadać z Syd. Wcześniej nie miałyśmy okazji ze względu na różnice czasowe. Chwyciłam telefon i wybrałam numer. Gadałyśmy przez kolejne dwie godziny. Okazało się, że ona też jedzie na ten tydzień do Rosji. Pytała się co tam u nas. Opowiedziałam jej jakie to niespodzianki szykował mi Dymitr przez ostatnie dwa tygodnie. Okazało się, że dzięki naszej brawurowej akcji zdemaskowania królobójczyni i znalezieniu Jill, Sydney stała się najsłynniejszą alchemiczką. Na początku wszystko wskazywało na to, że będzie miała nie lada kłopoty za pomoc w ucieczce kryminalistą. Ale po ogłoszeniu nas bohaterami, Sydney też coś się należało za współudział. Dostała tak jakby awans, tylko że nie na wyższe stanowisko, a na lepszy tren działań. Nie wiem dokładnie o co chodziło, choć ona tłumaczyła mi to pół godziny. Myślę, że też by nie zrozumiała, w tak krótkim czasie i to przez telefon, naszych reguł wpajanych nam od dziecka. Po zakończeniu rozmowy poczułam się bardzo zmęczona. Ledwo położyłam głowę na poduszkę, a już od płynęłam. Po chwili poczułam znajome uczucie i zostałam wciągnięta do snu wywołanego mocą Ducha. Spodziewałam się zobaczyć Roberta Doru, ale na szczęście się pomyliłam.
- Witaj, mała dampirzyco.
-Adrian!- uścisnęłam go przyjaźnie.- Czemu zawdzięczam tę wizytę?
- Może usiądziemy.- zaproponował i jak na komendę pojawił się stolik, krzesła i dwie filiżanki z herbatą.
- Hej! Czy to są nasze filiżanki?- spytałam zdziwiona, bo naczynia wyglądały jak te zza szyby, w naszym mieszkaniu.
- Nie. To są ich senne wizualizacje, tak jak to wszystko tutaj. Wasze leżą grzecznie w komodzie.
Rozejrzałam się po otoczeniu.
Dopiero teraz zauważyłam gdzie jesteśmy. Był to ogród przed domem Soni Karp, w którym mieszkała jako strzyga. Ale przecież Adrian nigdy tam nie był.
- Skąd wiedziałeś o tym ogrodzie?- spytałam, upijając łyk herbaty.
- Nie wiedziałem, to ty go wybrałaś.
- Ja?!- prawie się zaksztusiłam i zaczęłam kaszleć.- Dlaczego?
- Pewnie ci się spodobał.
- Adrian, wiem, że mi się podoba. Dlaczego dałeś mi wybrać miejsce?
- W sumie to się wiąże z powodem moich odwiedzin.- zaczął wyszukiwać nerwowo palcami o stolik.- Najlepiej będzie, jeśli zostaniemy tu razem do rana.
-Iwaszkow.- powoli traciłam cierpliwość.- Zaczynasz mnie irytować. Powiedz mi w końcu o co tu, do jasnej cholery, chodzi!
- Sytuacja jest dość poważna. Wyczułem innego użytkownika Ducha.

1 komentarz: