Następnego dnia, z samego rana wyruszyliśmy do rodziców Jack'a. Znowu. Teraz staliśmy przed drzwiami, czekając aż ktoś je otworzy. Po chwili zostałam uwięziona w silnym uścisku Ashley.
- Tak bardzo za wami tęskniłam.- przeniosła się do syna i go także zamknęła w ramionach.- Wchodźcie dzieciaki.
Wytarłam czarne półbuty i przekroczyłam próg. Miałam na sobie białą sukienkę do kolan, rozszerzającą się u dołu, z czarnymi wzorami i pasem falbanki na dolnym brzegu. Stanęłam przed ojcem chłopaka. Wziął wdech i przywołał na twarz nie szczery uśmiech. Chociaż próbował być miłym. Sama zmusiłam się do uśmiechu.
- Miło, że przyjęliście nasze zaproszenie.- odezwała się kobieta.- A teraz siadajmy do stołu, bo jedzenie wystygnie. Mam nadzieję, że będzie ci smakować skarbie.
- Zjem wszystko, co dostanę.- odpowiedziałam miło.
Poszliśmy do jadalni, gdzie stał zastąpiony stół taki jak ostatnio. Nie wiedziałam gdzie się podziać, więc czekałam aż państwo domu zajęli miejsca. Jesse u szczytu stołu, jego żona na prawo od niego, a Jack po lewej. Już pewniejsza usiadłam koło ukochanego. Po chwili podali duszoną kaczkę w jabłkach.
- Smacznego.- powiedziałam kulturalnie.
Wszyscy mi odpowiedzieli. To znaczy mam taką nadzieję, bo mężczyzna tylko coś mruknął. Jedzenie było znakomite, więc dość szybko opróżniłam talerz i wzięłam dokładkę. Zauważyłam, że Ashley patrzy na mnie z radością, a Jack z dumą i lekkim rozbawieniem. Jednak lekko peszył mnie uważny wzrok jego ojca.
- Wolniej kochanieńka, bo deseru nie zmieścisz.- zachichotała kobieta.
- Spokojnie. Moi rodzice dość dużo jedli, nawet jak na dampiry, a ja z bratem odziedziczyliśmy to po nich. Jednak Diana jest bardziej wybredna.- westchnęłam,udając zawiedzenie.
Po chwili obie się zaśmiałyśmy. Cieszę się, że udało mi się znaleźć wspólny język z blondynką. Teraz jeszcze muszę przekonać do siebie jej męża. Na szczęście to on wykonał pierwszy krok.
- A powiedz mi Anastazjo, czym się interesujesz? Po za walką i treningami, oczywiście.- spytał, opierając głowę na załączonych dłoniach z łokciami opartymi o stół.
- Bardzo ciekawią mnie wilki. Ich anatomia, sposoby żywienia, hierarchia czy zachowanie w watasze. Wiedział pan, że łączą się w pary na kilka lat?
- Interesujące.- zmrużył oczy.- Powiedz mi o nich coś jeszcze.
Od razu speszyłam się pod jego spojrzeniem.
- A co tam wiele gadać. Nie mam na tyle czasu, aby wgłębić się w ten temat i pewnie tak jak zainteresowanie mamy, pójdzie w odstawkę.- wzruszyłam ramionami.
- A czym niby twoja matka mogła się interesować?- prychnął starszy Zekols, za co został trzepnięty przez żonę.
- Myli się pan. Dampiry służą moroją z poczucia obowiązku. Ale gdyby tak nie było, prawie niczym by się nie wyróżniały od innych. Tak samo mają uczucia, pragnienia, ambicje, zainteresowania. Ale jesteśmy świadomi, że nic z tego nie wyjdzie, bo najważniejsi są moroje.
- To smutne.- zauważyła Ashley.
- Normalna kolej rzeczy.- przestałam grzebać widelcem w talerzu i dokończyłam kruche mięso.
- To co z tym deserem mamo?- przerwał ciszę mój ukochany.
- A tak!- kobieta klasnęła dwa razy.
Po chwili zabrano nam danie, a podano ciasta. Było w czym wybierać. Kubki zamieniono na filiżanki i postawiono trzy dzbanki, w tym jeden ze śmietaną.
- Kawa, czy herbata?- spytała pani domu.
- Herbata.- odpowiedziałam równocześnie z moim chłopakiem.
Spojrzeliśmy na siebie, patrząc sobie głęboko w oczy z uśmiechami, a on złapał mnie za rękę i ją ścisnął.
Reszta obiadu minęła w naprawdę milej atmosferze. Blond włosy mężczyzna bardzo się zainteresował moim życiem i jak to naprawdę jest z dampirami, bez tych wszystkich plotek. Na początku podchodził do tego sceptycznie, ale z czasem uświadomił sobie swój błąd i zrobiło mu się głupio. Mam dziwne wrażenie, że przekonałam go do dampirów. Na końcu nawet z nami żartował i się śmiał. Może wcale nie jest tak zły, jak wszyscy mówią? Po dwóch godzinach postanowiliśmy już wracać, ponieważ muszę zdążyć na zajęcia z bratem i Karp. To znaczy, tylko ja o tym wiem. Jeszcze nie powiedziałam prawdy Jack'owi. Trochę boję się, jak zareaguje, choć jestem dobrej myśli. Kiedyś mu powiem. Nie dzisiaj, ale powiem, najwyżej w dzień moich urodzin. Pożegnaliśmy małżeństwo i wsiedliśmy do samochodu.
- Czemu to musi być tak daleko?-zaczęłam narzekać.
Nie cierpię jeździć samochodem, albo latać samolotami. Siedzenie w jednej pozycji jest okropne, a szkoła, Dwór i różne inne ważne miejsca morojów znajdują się na kompletnym zadupiu, więc bez samochodu ani rusz.
- Kochanie, jedziemy dopiero dziesięć minut. Jak chcesz, to się zdrzemnij. Obudzę cię na miejscu.
Posłuchałam go i oparłam się o szybę. Chwilę później już spałam.
- Nastka.- poczułam szarpanie.- Ej, siostra. Obudź się.
Przekręciłam się na drugi bok i przytuliłam do poduszki.
- Czego chcesz?- mruknęłam.
- Ja nic, ale ciocia Sonia może już...
- Cholera!- zerwałam się.- Chwila. A co ja robię we własnym łóżku, we własnym pokoju?
- Jak łóżko twoje, to chyba i pokój twój. Nie sądzisz?- Felix spojrzał na mnie cwanie.
- Dobra, skończ już te swoje filozofie. Zgaduję, że przyniósł mnie tu Zeklos.
- Da.- uśmiechnął się szeroko.- Zrobiłem wam słodkie zdjęcie.
- Chyba wolę go nie oglądać.
- Jest na głównej stronie szkoły.- wyszczerzył się.- Tak pięknie byłaś w niego wtulona. Jak mapka.
- Zajebię cię.- rzuciłam się na bruneta, a on zaczął uciekać.
- Nawet jak cię położył do łóżka, nie chciałaś go puścić.- śmiał się.- Musiał się położyć razem z tobą. To kiedy będzie sex.
Rzuciłam w niego ognistą kulą, ale on zrobił unik. Zaczęliśmy walkę na magię, a później wręcz. Usiadłam na nim triumfalnie.
- I jak zwykle, walkę wygrywa Anastazjaaaaa!- parodiowałam głos sędziego w boxie.
- Już nawet nie umiesz spać bez niego.- dalej się śmiał.- To jak nazwiecie swoje dzieci?
- Ty lepiej uważaj, żebym ci nie przypomniała, jak się zachowywałeś w stosunku do Alice. Ciągłe przytulanie, całowanie. Nawet na chwilę nie chciałeś dać jej spokoju. A teraz wstawaj i idziemy.
Podniosłam się i pomogłam tego dokonać bratu. Szybko się przebrałam w koszulkę w krótki rękaw oraz długie spodnie, uczesałam się, po czym poprawiłam makijaż i mogliśmy iść.
"Nasz los od zawsze zapisany był w gwiazdach. To one poprowadziły mnie do Ciebie mimo tylu przeciwności, spójrz. Jesteśmy tu. Razem. Ty i ja Roza. Na zawsze."
Strony
▼
niedziela, 2 kwietnia 2017
ROZDZIAŁ 37
Kolejny tydzień szkoły, minął bez przeszkód. Codziennie taka sama procedura. Zaczęły mnie dogadać lekkie wyrzuty sumienia, że już nie patrzę za okno. Czy to znaczy, że zapominam? Jednak Jack wybił mi to z głowy, mówiąc, że to normalne. Zaczynam się oswajać ze stratą, ale wciąż o nich pamiętam. Jednak ja nie chcę się z tym oswajać. Chcę żyć nadzieją, że kiedyś, przez to właśnie okno, dostrzegę wysokiego mężczyznę, z średniej długości włosami i szerokim płaszczem, powiewającym za nim na wietrze. Boję się każdego dnia, czy ktoś czasem mnie nie wyprzedził i nie zabił? A co jak się dowie o śmierci mamy? Wiele razy powtarzała jego słowa, że nie umiałby żyć bez niej i gdyby umarła, dołączyłby do niej. Nie chcę go odzyskać tylko po to, aby niedługo później stracić. Kocham go i potrzebuję. A go nie ma przy mnie. Wracając. Jak na razie zajęcia idą mi świetnie. Dzisiaj jednak miałam małą lekcję. Przed ostatnią lekcją miałam dość zawziętą walkę, którą niestety przegrałam. Z Harrym. Ale nie przejęłam się tym za bardzo. Wiadomo żal porażki, ale nie znałam jego umiejętności i byłam zbyt pewna siebie. To mnie zgubiło i dało nauczkę. Jak mogłam popełnić tak podstawowy błąd. Chciałam zrobić z tej walki widowisko, wykonując nad nim salto do tyłu, a wtedy mnie pochwycił i ściągnął na ziemię. Dosłownie i w przenośni. Nasza praca nie jest na pokaz, a ma służyć moroją. Zapamiętam to na długo, bo aż Zeklos musiał mi masaż robić na obolałe mięśnie. A jest w tym świetny. Tak samo jak w sporcie. Zaczęłam go trenować i świetnie mi idzie. Choć on pewnie mnie wyklina na wszystkie możliwe sposoby, ponieważ nie mam żadnej litości. Zawsze gdy jęczy, że ma dosyć, upominam go, żeby nie narzekał, bo my mamy gorsze treningi. A jeśli chce wrócić na podium, musi zakasać rękawy i heja. Nie ćwiczył od trzech lat, tylko czasami bywał na siłowni, więc mamy sporo pracy
-Anastazja?- zaczął poważnie Jack.
Leżeliśmy już u mnie w pokoju, przytulni i oglądaliśmy film.
- Tak?- spojrzałam na niego.
- Pamiętasz o kolacji jutro?
Właśnie. Zapomniałam wam powiedzieć, że Jessy zmienił z lekka swoje zachowanie i z Ashley zaprosili nas na obiad na jutro.
- Tak. I z lekka się denerwuję.- uśmiechnęłam się krzywo.
- Nie bój się. Wszystko będzie dobre. Jak już mój ojciec nas zaprosił, będzie się starał zachować kulturę. Musiał się z tym oswoić.
- Ale nie o to chciałeś zapytać.- zauważyłam.
- No nie.- podrapał się po karku, wahając się.- Chciałbym żebyś została moją strażniczką.
- To prawie jak oświadczyny.- zażartowałam.- Wiesz co sobie obiecałam?- sięgnęłam ręką do medalika.
Wyrobiłam sobie nawyk dotykania go zawsze, gdy myślę o rodzicach. I przeżyłam szok. Nie było go tam!
- Wiem i chcę ci pomóc, jak tylko bym umiał.- objął mnie i przyciągnął do siebie. Jednak od razu zauważył, że coś jest nie tak.- Nastka?
- Nie ma go.- powiedziałam w szoku.- Nie ma!
- Czego nie ma?- spytał z troską.
- Medalika. Zgubiłam go.- w oczach pojawiły mi się łzy.
Był dla mnie świętością. Od początku czułam w nim magię rodziców. A teraz straciłam najbliższą mi pamiątkę po nich.
- Ej, już. Spokojnie księżniczko.- przytulił mnie mocno.- Znajdziemy go. Nie martw się.
Cmoknął mnie w czubek głowy. W jego ramionach zaczęłam się uspokajać. Wierzyłam mu. Napawałam się jego cudownym zapachem pomieszanym z męskimi perfumami.
- Kocham cię.- szepnęłam.- Dziękuję.
- Nie masz za co, skarbie. Też cię kocham. A teraz się zbieramy, bo pewnie już na nas czekają.
Kiwnęłam głową i zaczęłam się zbierać. Poprawiłam makijaż, zmieniłam ubranie i wyszliśmy trzymając się za ręce. Blondyn ciągle szeptał mi słodkie i sprośne słowa do ucha, na co wybuchałam śmiechem. Doszliśmy do warowni w doskonałych chmurach. Byli tam wszyscy nasi przyjaciele, dobrani w pary oprócz Oliwi
- To niesprawiedliwe.- zaczęła w pewnym momencie.- Czemu ja nie mogę mieć żadnego chłopaka?
- Ej, Liwka, spokojnie. Na wszystko jest czas i kiedyś znajdziesz swojego wilczka.- zaśmiał się Felix.
- Wątpię. Ale mam newsa.- zmieniła temat.- W środę, my wszyscy jedziemy na dwór.
- Serio?!- Michele zrobiła wielkie oczy.
- Tak.- wtrąciła Rozi.- Moja mama zaprasza nas ze względu "na dobre wyniki", choć znając ją, stęskniła się za mną, a sama jest tak zajęta, że szuka pretekstu, aby mnie zobaczyć.
- No to super.- Ash zatarł dłonie.- Może zobaczę też moich rodziców i małą Eve.
Trochę mi się przykro zrobiło. Ja już nie zobaczę więcej rodziców. A na pewno mamy. Czemu to tak boli? Ukochany dostrzegł, co się dzieje i przytulił mnie.
- Cii mała.- szepnął mi do ucha.- Nie smuć się, bo i moje serce pęka. Wszystko będzie jak ma być.
- To znaczy?- nie do końca rozumiałam.
- Spójrz na mnie.- uniosłam wzrok.- Życie samo w sobie nie jest piękne, dlatego jest ważne, aby samemu brać z niego co najlepsze.
Przytuliłam go mocno.
- Jesteś wspaniały. To było takie mądre i głębokie, że może kiedyś dorównasz mojemu tacie.- zaśmiałam się.
- Nie bez powodu mówi się, że mężów wybiera się po ojcu.- wyszczerzył się.
- Brakuje ci jeszcze talentu kulinarnego.- zaśmiałam się.
- No kurde dość.- udawał zdenerwowanie.- Kto umie dobrze gotować?
Rękę podnieśli Felix, Rozi, Oliwia i Felicja.
- A kto nauczy mnie gotować?- spytał znowu.
Wszyscy spuścili ręce.
- Nosz dzięki kurwa.- mruknął udając obrażonego.
- Poprosić ciocię Lili.- rzucił mój brat, dobierając się do Alice.
- O! Dobry pomysł.- uśmiechnął się i przytulił mnie, całując mój policzek.
- To co teraz robimy?- spytała Włoszka.
- Mafia.- wykrzyknęłam równocześnie z bliźniakiem.
Bawiliśmy się dobre dwie godziny, aż nie porwał mnie Jack. Nie mam pojęcia o co mu chodzi. Szliśmy, trzymając się za tece coraz głębiej w las. Nagle znaleźliśmy się na polanie z jeziorkiem. Otworzyłam szeroko oczy.
- Z jakiej to okazji?- spytałam patrząc na koc i świeczki.
- A czy zawsze jest okazja, żebym mógł zrobić romantyczny piknik?- odpowiedział pytaniem.
Spojrzałam w jego oczy, po czym gwałtownie wpiłam się w jego usta. Odpowiedział od razu, przyciskając mnie do najbliższego drzewa. Poprosił o wstęp, który mu od razu, bez wahania dałam. Pogłębił pocałunek, a nasze języki zaczęły walczyć o dominację. Nieświadomie włożyłem mu ręce we włosy i zaczęłam ciągnąć. On złapał mnie za uda i podniósł, na co oplotłam go nogami. Przegrałam walkę, ale taką porażkę to mogę mieć nawet codziennie z dziesięć razy. Całowaliśmy się dopóki nie zabrakło nam powietrza. Jednak Zeklos nie puścił mnie od razu. Patrzył mi głęboko w oczy, a ja jemu.
- Dziękuję Księżniczko. Jesteś najlepszym, co mnie w życiu spotkało. Zmieniłaś moje życie i wprowadziłaś w nie szczere uczucia. Wiem w końcu co to miłość, radość, gdy budzisz się i widzisz cały swój świat w swoich ramionach, gdy ona jednym uśmiechem rozświetla mój dzień, wiem co to czysty związek bez sexu. Wszystko dzięki tobie. Dziękuję.
___________________________________________________________
Wiem, miał być wczoraj, ale nie miałam okazji. Ale będzie dzisiaj jeszcze jeden, dokładnie o 17. To już pewne. Co do bonusa... widzę, że zdania są podzielone co do kontynuacji, więc wpadłam na pomysł. Zmienię bohaterów i kiedyś zrobię z tego książkę na Wattpadzie. Kto ma, to wyczekuje po skończeniu bloga (tak, będzie kiedyś koniec, na który mam już pomysł.), a kto nie ma, ten niech se pobierze. 😉 To buźka kochani. 💖💖💖💖
-Anastazja?- zaczął poważnie Jack.
Leżeliśmy już u mnie w pokoju, przytulni i oglądaliśmy film.
- Tak?- spojrzałam na niego.
- Pamiętasz o kolacji jutro?
Właśnie. Zapomniałam wam powiedzieć, że Jessy zmienił z lekka swoje zachowanie i z Ashley zaprosili nas na obiad na jutro.
- Tak. I z lekka się denerwuję.- uśmiechnęłam się krzywo.
- Nie bój się. Wszystko będzie dobre. Jak już mój ojciec nas zaprosił, będzie się starał zachować kulturę. Musiał się z tym oswoić.
- Ale nie o to chciałeś zapytać.- zauważyłam.
- No nie.- podrapał się po karku, wahając się.- Chciałbym żebyś została moją strażniczką.
- To prawie jak oświadczyny.- zażartowałam.- Wiesz co sobie obiecałam?- sięgnęłam ręką do medalika.
Wyrobiłam sobie nawyk dotykania go zawsze, gdy myślę o rodzicach. I przeżyłam szok. Nie było go tam!
- Wiem i chcę ci pomóc, jak tylko bym umiał.- objął mnie i przyciągnął do siebie. Jednak od razu zauważył, że coś jest nie tak.- Nastka?
- Nie ma go.- powiedziałam w szoku.- Nie ma!
- Czego nie ma?- spytał z troską.
- Medalika. Zgubiłam go.- w oczach pojawiły mi się łzy.
Był dla mnie świętością. Od początku czułam w nim magię rodziców. A teraz straciłam najbliższą mi pamiątkę po nich.
- Ej, już. Spokojnie księżniczko.- przytulił mnie mocno.- Znajdziemy go. Nie martw się.
Cmoknął mnie w czubek głowy. W jego ramionach zaczęłam się uspokajać. Wierzyłam mu. Napawałam się jego cudownym zapachem pomieszanym z męskimi perfumami.
- Kocham cię.- szepnęłam.- Dziękuję.
- Nie masz za co, skarbie. Też cię kocham. A teraz się zbieramy, bo pewnie już na nas czekają.
Kiwnęłam głową i zaczęłam się zbierać. Poprawiłam makijaż, zmieniłam ubranie i wyszliśmy trzymając się za ręce. Blondyn ciągle szeptał mi słodkie i sprośne słowa do ucha, na co wybuchałam śmiechem. Doszliśmy do warowni w doskonałych chmurach. Byli tam wszyscy nasi przyjaciele, dobrani w pary oprócz Oliwi
- To niesprawiedliwe.- zaczęła w pewnym momencie.- Czemu ja nie mogę mieć żadnego chłopaka?
- Ej, Liwka, spokojnie. Na wszystko jest czas i kiedyś znajdziesz swojego wilczka.- zaśmiał się Felix.
- Wątpię. Ale mam newsa.- zmieniła temat.- W środę, my wszyscy jedziemy na dwór.
- Serio?!- Michele zrobiła wielkie oczy.
- Tak.- wtrąciła Rozi.- Moja mama zaprasza nas ze względu "na dobre wyniki", choć znając ją, stęskniła się za mną, a sama jest tak zajęta, że szuka pretekstu, aby mnie zobaczyć.
- No to super.- Ash zatarł dłonie.- Może zobaczę też moich rodziców i małą Eve.
Trochę mi się przykro zrobiło. Ja już nie zobaczę więcej rodziców. A na pewno mamy. Czemu to tak boli? Ukochany dostrzegł, co się dzieje i przytulił mnie.
- Cii mała.- szepnął mi do ucha.- Nie smuć się, bo i moje serce pęka. Wszystko będzie jak ma być.
- To znaczy?- nie do końca rozumiałam.
- Spójrz na mnie.- uniosłam wzrok.- Życie samo w sobie nie jest piękne, dlatego jest ważne, aby samemu brać z niego co najlepsze.
Przytuliłam go mocno.
- Jesteś wspaniały. To było takie mądre i głębokie, że może kiedyś dorównasz mojemu tacie.- zaśmiałam się.
- Nie bez powodu mówi się, że mężów wybiera się po ojcu.- wyszczerzył się.
- Brakuje ci jeszcze talentu kulinarnego.- zaśmiałam się.
- No kurde dość.- udawał zdenerwowanie.- Kto umie dobrze gotować?
Rękę podnieśli Felix, Rozi, Oliwia i Felicja.
- A kto nauczy mnie gotować?- spytał znowu.
Wszyscy spuścili ręce.
- Nosz dzięki kurwa.- mruknął udając obrażonego.
- Poprosić ciocię Lili.- rzucił mój brat, dobierając się do Alice.
- O! Dobry pomysł.- uśmiechnął się i przytulił mnie, całując mój policzek.
- To co teraz robimy?- spytała Włoszka.
- Mafia.- wykrzyknęłam równocześnie z bliźniakiem.
Bawiliśmy się dobre dwie godziny, aż nie porwał mnie Jack. Nie mam pojęcia o co mu chodzi. Szliśmy, trzymając się za tece coraz głębiej w las. Nagle znaleźliśmy się na polanie z jeziorkiem. Otworzyłam szeroko oczy.
- Z jakiej to okazji?- spytałam patrząc na koc i świeczki.
- A czy zawsze jest okazja, żebym mógł zrobić romantyczny piknik?- odpowiedział pytaniem.
Spojrzałam w jego oczy, po czym gwałtownie wpiłam się w jego usta. Odpowiedział od razu, przyciskając mnie do najbliższego drzewa. Poprosił o wstęp, który mu od razu, bez wahania dałam. Pogłębił pocałunek, a nasze języki zaczęły walczyć o dominację. Nieświadomie włożyłem mu ręce we włosy i zaczęłam ciągnąć. On złapał mnie za uda i podniósł, na co oplotłam go nogami. Przegrałam walkę, ale taką porażkę to mogę mieć nawet codziennie z dziesięć razy. Całowaliśmy się dopóki nie zabrakło nam powietrza. Jednak Zeklos nie puścił mnie od razu. Patrzył mi głęboko w oczy, a ja jemu.
- Dziękuję Księżniczko. Jesteś najlepszym, co mnie w życiu spotkało. Zmieniłaś moje życie i wprowadziłaś w nie szczere uczucia. Wiem w końcu co to miłość, radość, gdy budzisz się i widzisz cały swój świat w swoich ramionach, gdy ona jednym uśmiechem rozświetla mój dzień, wiem co to czysty związek bez sexu. Wszystko dzięki tobie. Dziękuję.
___________________________________________________________
Wiem, miał być wczoraj, ale nie miałam okazji. Ale będzie dzisiaj jeszcze jeden, dokładnie o 17. To już pewne. Co do bonusa... widzę, że zdania są podzielone co do kontynuacji, więc wpadłam na pomysł. Zmienię bohaterów i kiedyś zrobię z tego książkę na Wattpadzie. Kto ma, to wyczekuje po skończeniu bloga (tak, będzie kiedyś koniec, na który mam już pomysł.), a kto nie ma, ten niech se pobierze. 😉 To buźka kochani. 💖💖💖💖