Po powrocie do domu, ledwo zamknęłam drzwi, a ukochany rzucił się żarłocznie na moje usta.
- Teraz jesteś moja.- powiedział między pocałunkami.
- A co z kolacją?- spytałam zadziornie.
- Zjesz na śniadanie.
Mimo wszystko go od siebie odsunęłam.
- Mam inny pomysł. Zrobimy sobie romantyczną kolację, weźmiemy wspólną kąpiel,- przesunęłam dłonią po jego umięśnionym ramieniu, ściszając seksownie głos.- a później już ci nie ucieknę.
Dymitr przewrócił oczami.
- Ubierz się ładnie.- mruknął, wymijając mnie i wychodząc.
Raz... dwa... trzy. W tej chwili drzwi się otworzyły. Mój mąż już miał lepszy humor. Podszedł do szafy i wyjął swoje ubrania.
- Przecież nie będę obsługiwał królowej w stroju kąpielowym.- uśmiechnął się szeroko i pocałował mnie przelotne.
- A kiedy tak awansowałam?- spytałam.
- Wtedy, gdy dałaś mi naszą księżniczkę.- uśmiechnął się szeroko.- Masz rację. Trzeba tu ściągnąć dzieciaki.
I wyszedł. Przewróciła oczami, podchodząc do szafy. W co tu się ubrać? Postanowiłam nie ułatwiać mu zadania i wybrałam najkrótszą i najbardziej obcisłą sukienkę jaką miałam. Uśmiechnęłam się diabelsko, wyobrażają sobie jego trakcję. W najgorszym wypadku będziemy się kochać na stole. Była ona pomarańczowa z czarnymi paskami pod piersiami i jednym na gorze. No i oczywiście nie ma ramiączek. Do tego mocny makijaż. Zrobiłam sobie kocie oczy i użyłam trochę pomarańczu. Gdy byłam gotowa wyszłam na balkon i oparłam się o drewnianą barierę, patrząc w gwiazdy. Tutaj jest tak pięknie. Ciekawe jak tam się mają dzieci. Dymitr mówi, że bardzo tęsknią. Nie widzieliśmy się cały miesiąc. Ciekawe czy bardzo urosły, może mówią już więcej. Na pewno są złe, że tak je "zostawiłam". Jeszcze nie rozumieją za dużo.
- Roza?- usłyszałam z głębi mieszkania.
- Tu jestem.- oznajmiłam, wracając do środka.
- Jeszcze mało ci gwiazd?- spytał, zapalając światło i od razu go zamurowało.- Wow. Roza wyglądasz... olśniewająco. Aż brak mi słów. Oddaję się pod twoją opiekę Królowo.- upadł przede mną na kolana.
- Wykorzystam to w jak największym celu.- zapewniłam, klękając przed nim.
- Nie liczyłem na nic innego.- cmoknął mnie w czoło i wstał.- Ubierz kurtkę.
Podał mi dłoń, abyśmy po chwili oboje stali. Podszedł do szafy.
- A co? Nie podobam ci się tak?- zrobiłam smutną minkę.
- Podobasz, to mało powiedziane. Swoim wyglądem zawaliłaś mnie z nóg. Z resztą sama widziałaś. Ale nie chcę żebyś zmarzła.- wyjął kurtkę z imitacji skóry.- ta będzie idealnie pasowała.
Swoimi słowami tylko bardziej mnie zaciekawił. Czemu mam zmarznąć? Gdzie idziemy? Jednak postanowiłam dać się porwać biegu wydarzeń, bez zbędnych pytań, na które i tak nie otrzymam odpowiedzi. Założyłam ubranie podaje przez męża i wyszliśmy. Zeszliśmy dwa piętra niżej i przechodząc przez szereg drzwi i pokoi, znaleźliśmy się na tarasie. Była to strona z widokiem na najpiękniejszy park w hotelu ze skalnym wodospadem. Cała podłoga posypane była różami, a na środku stał stół ze świecami.
- Zapraszam.- odsunął mi krzesło, na którym usiadłam.
Całą kolację spędziliśmy w wesołej atmosferze, śmiejąc się i wspominając.
- Jutro przyjadą Sydney i Adrian z dziećmi.- powiadomił, gdy wracaliśmy do pokoju.- Ponoć mają tu coś do załatwienia.
- Oni ciągle coś załatwiają na świecie. Takim to fajnie.
- A my za to mamy piękny domek w jednym miejscu ze stałymi przyjaciółmi. I nie oddałbym tego za żadną podróż, chodźby i dookoła świata.- spojrzał na mnie z miłością.
- Ja też nie.- stwierdziłam po namyśle.- To ciekawe, ze z Lissą jeździłyśmy po Stanach, szukając szczęścia i bezpieczeństwa, a znalazłyśmy je dopiero w domu. Ona miała to zawsze. Ja musiałam poczekać, ale warto było.
- Już powiedziałem obsłudze o dzieciach i wszystko już powinno być gotowe.
Gdy weszłam do pokoju, okazało się, że to prawda. Pod ścianą stały dwa żółte łóżeczka, pasujące do wystroju całego pomieszczenia.
- Lili będzie spała z nami.- zauważyłam.
- Więc musimy nacieszyć się tą nocą, póki jest tylko nasza.- ukochany złapał mnie za biodra.
- Masz rację.- zarzuciłam mu ręce na ramiona.
Po chwili złączyliśmy wargi w delikatnym pocałunku. Szliśmy do łóżka, pozbywają się naszych kurtek. Zanim opadłam na materac, strażnik złapał mnie mocniej w tali i postawił na nogi, dając znać, że jeszcze nie. Przesunął mi dłonią po plecach, aż znalazł suwak i rozpiął sukienkę. Gdy byłam w samej bieliźnie, delikatnie położył mnie na pościeli.
- Jesteś pewna?- spytał.
- Jak ty tego nie zrobisz, to ja to zrobię.
Nie czekając dłużej zdjął swoją koszulkę. Zaczął całować mnie po szyi, podczas gdy ja badałam jego plecy. Oddychaliśmy szybko i gwałtownie, a nasze serca znowu biły tym samym rytmem. Wszystko było jak być powinno. Schodził coraz niżej, jednocześnie pozbywają się spodni i mojego stanika. Nie pominął żadnego skrawka mojej szyi, dekoltu, piersi i brzucha.
- Kocham Cię Roza. Zawsze będę.- szepnął, ściągając powoli moje majtki.
- Dymitr...- nie mogłam wydusić nic więcej.
- Wiem skarbie.
Jęknęłam, gdy poczułam w sobie jego palec. Bezlitośnie się mną bawił, gdy chciałam go dla siebie już teraz i w tej chwili. Podniecał mnie, póki nie uznał, że jestem gotowa. Wtedy wracał powoli do moich ust.
- Zabezpieczyłeś się?- spytałam, póki jeszcze jakoś myślałam, gdy przyssał się mi do lewej piersi.
Wygięłam się w łuk, kiedy mocniej ją zassał.
- Oczywiście skarbie.- zapewnił, przechodząc na moją szyję.
W końcu poczułam go w sobie. Wszedł gwałtownie, ale to mi nie wystarczyło. Zaczęłam bardziej na niego naciskać, aż przyspieszył. Jak zawsze doszliśmy, równo dysząc swoje imiona. Leżeliśmy, mocno wtuleni w swoje rozpalona ciała i dochodząc powoli do siebie.
- Tak bardzo za tym tęskniłem.- mruknął mi we włosy.
- Przecież jak byłam...- zaczęłam, ale nie dane było mi dokończyć.
- To nie było to samo. Nie było uczuć. Nie było twojej miłości.
Uśmiechnęłam się.
- Też za tym tęskniłam. I nie chcę więcej cię tracić.
- Nie stracisz.- zapewnił.- Zawsze będę tu.- wskazał na moje serce.
- A jeśli mi to nie wystarczy? Jeśli jesteś nieodłączną częścią mojej duszy? Ona mnie opuści, a ze mną zostanie tylko pustka. Będę rozbita, załamana. W moim sercu zrobi się dziura. W samym jego środku, przez co całe rozpadnie się na kawałki, przynosząc tylko ból i cierpienie. Nie chcę tego. Nigdy.- poczułam łzy spływające po moich policzkach.- Wiesz co to za uczucie? Czułam to gdy Cię straciłam pierwszy raz, a każdy kolejny był miliard razy gorszy od poprzedniego. Jak można to powstrzymać
- Po prostu musisz uwierzyć. Że wszystko będzie dobrze, że zawsze się odnajdziemy, że będę przy tobie, że dzieci będą miały wspaniałe dzieciństwo. Musimy wierzyć i...
- I żyć dalej? To chciałeś powiedzieć?
- Tak.- uśmiechnął się.- Żyć dalej z wiarą, póki los się nie uśmiechnie.