Strony

wtorek, 9 maja 2017

ROZDZIAŁ 70

Nie była to wcale uczta dla króla, ale i tak więcej niż jadłam dotychczas, więc bardzo się ucieszyłam. Przede mną stał talerz z czterema naleśnikami.
- Chciałbym dać ci więcej, ale po takiej głodówce, gdybyś za dużo zjadła, bolałby cię brzuch.- tłumaczył się Bielikow.
- Spokojnie, jest dobrze.- zapewniłam i zabrałam się za jedzenie.
Nigdy nie sądziłam, że jestem w stanie tak bardzo ucieszyć się z jedzenia. A jednak cieszyłam się bardzo. Po skończonym posiłku, mój ukochany zabrał talerz i wystawił za drzwi. Następnie usiadł obok mnie, a ja wtuliłam się w niego.
- To teraz tylko podziwiać śmierć w cierpieniach Randalla, odmienić cię i wrócić.- mruknęłam w jego szyję.
- No, łatwizna.- zawołał z sarkazmem.
- Zgaduję, że z tym drugim będzie więcej zabawy, niż przy normalnej strzydze.- westchnęłam.
- A ja tak sobie myślę... po co się męczyć?- zaczął ostrożnie.
- To znaczy?- spojrzałam na niego z niepokojem.
- Mam uczucia, nie muszę spać, jestem silniejszy, szybszy, mam bardziej czułe zmysły i jestem nieśmiertelny...
O nie! Wiedziałam do czego zmierza. Zacząłem przecząco kręcić głową, ale to wcale go nie zniechęciło.
- No ale zobacz. Gdybyś dołączyła do mnie, moglibyśmy podporządkować sobie strzygi.- rozmarzył się.- W końcu bylibyśmy razem na zawsze. Ty i ja. Nikt by już mi nigdy ciebie nie odebrał.
- Dymitr, to nie możliwe...- próbowałam ochłodzić jego zapał.
- Ale dlaczego?- spytał wprost desperacko.
- Po pierwsze Lissa i Christian. To nasi podopieczni i jesteśmy za nich odpowiedzialni. Nie możemy z własnej woli zostawić świat morojów, bez najlepszych strażników. Po drugie słońce. Nie będziemy mogli więcej na nie wyjść. Już nigdy. A skoro będziemy mieć uczucia będziemy za nim nadal tęsknić, jeśli nie mocniej. Po trzecie dzieci. Co z naszą małą gromadką. Anastazja, Felix i Diana są załamani. Nie możemy ich tak po prostu zostawić. Sam nie wmówisz mi, że za nimi nie tęsknisz.
- A czy to ma znaczenie?- pochylił się i zachował twarz w dłonie.- Diana mnie nie zna, a maluchy po tylu latach nieobecności na pewno o mnie zapomnieli.
- Dymitrze Bielikow. Zabraniam ci tak mówić.- zaczęłam stanowczo, po czym dodałam delikatnie.- To twoje dzieci. Zawsze będą cię kochać.
- Mają mnie za bezduszną bestię.- spojrzał na mnie z desperacją.
- Wcale, że nie. Wierzą, że da się ciebie uratować i pokładają we mnie wszelką nadzieję. Wiedzą, co oznacza być strzygą, a później zostać odmienionym. Nastka codziennie, każdej nocy, przed wschodem słońca siada przy oknie i czeka. Wiesz na co czeka?- zaprzeczył głową.- Na ciebie. Twoja księżniczka cię potrzebuje. Diana szuka cię w twoich książkach i opowieściach o tobie. A Felix ku twojej czci, jak to kiedyś powiedział, zbiera figurki kowbojów. Dzieci bardzo za tobą tęsknią. Zawsze gdy jest najmniejsza wzmianka o tobie, w ich oczach pojawia się nadzieja. Nadzieja, że ich idol, autorytet i dobry ojciec wróci.
- Naprawdę?- spytał z nadzieją, a ja przytaknęłam mu głową.- No to nie mogę ich zawieść.
- Oj nie możesz.- uśmiechnęłam się szeroko, siadając na nim w.- Po za tym, jako strzyga nie możesz mieć dzieci.
Wyprostował się, wracając wzrokiem, pełnym pożądania, z moich piersi na twarz, jednocześnie obejmując mnie jedną ręką, żebym nie zleciała.
- Eghem...- odchrząknął, uśmiechając się.- Zawsze można to sprawdzić.
Dołączył drugą rękę, zamykając mnie między obiema. Odgarnęłam z jego szyi włosy i nachyliłam się, po czym zaczęłam składać tam mokre pocałunki. Pokonałam tak całą jej długość, następnie linię żuchwy i kończąc na ustach. Chłodnych, miękkich, słodkich ustach. Od razu odwzajemnił pieszczotę, przyciskając mnie bliżej siebie. Zachłannie pogłębialiśmy pocałunki, jakbyśmy chcieli się nawzajem zjeść. Za Dymitra nie ręczę, tak kwestią żartów. Moje paznokcie już od jakiegoś czasu drapią i masującą mu głowę, co sprawia mu nieskrywaną radość, o której zapewniają mnie jego wzdychanie i jęki. Za to jego dłonie idealnie dopasowują się do moich pośladków, ściskając je jak dojrzałe pomarańcze. Nasze jęki i szybkie oddechy mieszały się co chwilę.
- Tak bardzo ciebie chcę...- wydyszał.- W tej chwili.
- Bierz mnie, tygrysie.- wyszeptałam mu seksownie do ucha, prężąc się, wynikając tyłek i przy okazji ocierając o jego męskość.
Przypominam, że jestem w samej bieliźnie. Na końcu przejechałam językiem za jego płatkiem ucha. Wciągnął gwałtownie powietrze, a gdy wróciłam na miejsce, jego sprzęt wbijał mi się bardziej niż wcześniej. Warknęłam podnieca, na co on nie wytrzymał i jedną ręką rozpiął mój stanik. Gdy tylko upadł na ziemię, przyssał się do moich piersi, a ja schowałam głowę w zagłębienia jego szyi, jęcząc i dysząc gardłowo. Ręką przesuwałam po jego nagich plecach. Nie wiem nawet, kiedy pozbyłam się jego koszulki, ale nie przeszkadza mi to. Poczułam, że się unosimy. Bielikow, nie odrywając się od mojego dekoltu, poszedł ze mną do sypialni. Rzucił mnie na łóżko, nie siląc się na delikatność, której nie oczekiwałam. Czekałam na to cholerne dwanaście lat. Ma się nie hamować. Zawisł nade mną całkowicie pozbawiony ubrań i zdążyły ze mnie zedrzeć dolną część bielizny. Wyczytując mi z oczu moje oczekiwania, wszedł we mnie szybko i głęboko. Otworzyłam szeroko oczy i uniosłam się, wgryzając w jego ramię. To było tak zaskakujące i podniecające. Zaczął się poruszać, szybko i mocno, jednocześnie całując i ssając moją szyję i ucho. Przechodziły mnie dreszcze, gdy w kumulacyjnych momentach stosunku, zasysał najczulszy punkt, co skutkowało moim drżeniem i sapnięciem. Ale mi było mało i moje biodra same wychodziły mu na spotkanie, potęgując doznania. Słyszałam jak dyszy i jęczy mi w ucho, chuchając ciepłym oddechem. Dobrze, że ciała strzyg szybko się regenerują, bo Rosjanin przez tydzień nie pozbyłby się śladów na plecach po moich pazurach. W końcu oboje doszliśmy opadając ma łóżko. Mój ukochany starał się unormować oddech, mocno mnie przytulając dłońmi, które przez cały czas podtrzymywały mnie w górze. Co chwilę składał mokre pocałunki na całej mojej twarzy. Gdy już się uspokoił, chciał wstać, wychodząc ze mnie, ale nie pozwoliłam mu, oplatając go ramionami i nogami. Nie chciałam, nie byłam gotowa na to uczucie pustki. Tak idealnie mnie wypełniał. Zrozumiał i wrócił do poprzedniej czynności, zatrzymując się na dłużej, przy moich ustach. Gdy po całej wieczności odsunął się ode mnie, pozwoliłam położyć się obok. Mimo wolne jęknęłam niezadowolona, a on tylko się zaśmiał i przytulił mnie do siebie. Zacząłem kreślić na klatce piersiowej męża nieokreślone kształty, podczas gdy on obkręcał sobie na palce moje włosy.
- I tak nie wybaczyłam ci, braku znaku życia przez te lata.- przerwałam ciszę.- Nawet nie wiesz jak bardzo bolał każdy pusty dzień.
- Myślę, że wiem. Moje serce poskładało się w momencie, gdy tylko cię zobaczyłem. Poczułem wręcz euforię, że nareszcie nie będę sam. Że będziesz ze mną. 
Wzruszyły mnie słowa ukochanego. Wtuliłam się mocniej w jego pierś, zaciągając się wspaniałym zapachem. W końcu to nie sen, ani poduszka. Mój wspaniały strażnik, z krwi i kości. Nagle wdrapałam się na niego i wypięłam seksownie.
- Ale to wciąż za mało.- przygryzłam wargę, a jego oczy rozszerzyły się do rozmiarów krążków hokejowych.- Chcę się z tobą kochać, aż do nieprzytomności.
Gdy tylko jego członek napiął się do granic możliwości, sama się na niego nabiłam. To były wspaniale godziny.

2 komentarze:

  1. NARESZCIE! Matko jak ja na to czekałam. Super rozdział. Czekam na następny i życzę weny.

    OdpowiedzUsuń