Staliśmy na brzegu rzeki. Po naszej prawej był średniej wysokości wodospad, do którego prowadziło wzniesienie, a na równi z nim zaczynał się las. Za to po lewej stronie też było kilka drzew, ale ze wszystkich stron otoczeni byliśmy łąkom. Pod naszymi nogami leżał koc i koszyk piknikowy. Usiedliśmy na nim, a blondyn zaczął wyciągać różne kanapki i sałatki. Po chwili, zajadaliśmy się tym wszystkim, podziwiając czerwony wschód słońca.
- I jak ci się podoba?- spytał, obejmując mnie ramieniem, po czym przyciągnął mnie bliżej siebie i cmoknął w skroń.
- To jest cudowne. Dziękuję.- pocałowałam go w policzek.- Sam to zrobiłeś?- wskazałam na koszyk.
- Chciałbym, ale miałem za mało czasu. Jak zadzwoniłem do rodziców z prośbą o samochód na randkę, bardzo się ucieszyli, bo od dawna żadnej dziewczyny nie zaprosiłem. Od razu dostałem najlepszy samochód, najlepszych strażników i jedzenie od kucharza.
Pokiwałam głową ze zrozumieniem. Uśmiechnęłam się na myśl, że traktuje mnie tak wyjątkowo. Nagle usłyszałam działanie silniczka aparatu. Spojrzałam zdziwiona na Jack'a, a ten tylko uśmiechnął się znad sprzętu. Był to Nikon, chyba dość profesjonalny.
- Nie tylko ty lubisz robić zdjęcia z zaskoczenia.- uśmiechnął się szeroko.- Jesteś bardzo ładna, gdy się uśmiechasz. Zwłaszcza w blasku wschodzącego słońca. Mogę porobić ci kilka zdjęć?
- Jasne.- uśmiechnęłam się.
Podniósł się, a ja chciałam za nim, ale pokazał mi, żebym została. Przez kolejne pół godziny, pozowałam mu, to na kocu, to w trawie, przy barierce nad wodospadem, albo i przy samej wodzie. Nawet do słoika złapałam trzy malutkie rybki. Ale wypuściła je, żeby się nie męczył. Podczas tego świetnie się bawiliśmy. W pewnym momencie ochlapałam chłopaka wodą. On najpierw był w szoku, a po chwili rzucił się w pogoń za mną. Dopadł mnie na wysokiej trawie i rzucił się na mnie. Leżałam pod nim, wciąż się śmiejąc i próbując uspokoić szybki oddech. Gdy oboje się uspokoiliśmy, popatrzeliśmy sobie w oczy. Jego czarne źrenice, otoczone piwnymi tęczówkami dokładnie skanowały moją twarz. Na chwilę zatrzymały się na moich ustach, a ja automatycznie przygryzłam dolną wargę. Położył swoją ciepłą dłoń na moim policzku, uwalniając miękki kawałek skóry spomiędzy zębów. Zapatrzył mi się w oczy i zaczął się powoli zbliżać. Serce mi przyspieszyło, a oddech rwał się. W jego oczach widziałam nadzieję, ale i niepewność. Jednak teraz nikt nam nie przeszkodzi. Zamknęłam swoje i lekko rozchyliłam usta. Przylegał do mnie całym swoim ciałem. Czułam jego dłonie na talii i ciepły oddech na wargach. Cały świat przestał istnieć, byliśmy tylko my. W końcu, bez żadnych przeszkód, nasze usta złączyły się, a mnie przeszedł przyjemny dreszcz, zmuszający mój żołądek do koziołkowania. To było cudowne uczucie. Całował mnie powoli i delikatnie, z każdą chwilą pogłębiając pocałunek. Nic już nie miało znaczenia. Tylko on i to, że jest ze mną. Teraz wiem, co znaczy prawdziwie kochać.
- Kocham Cię Anastazja.- szepnął mi do ucha, ciężko dysząc.
Poczułam ścisk między nogami, a serce zabiło mi szybciej ze szczęścia. Powiedział to! Powiedział, że mnie kocha. Nie wątpiłam w szczerość tych słów. Czułam się... to trudno opisać. Bardziej niż szczęśliwa. Można to porównać z tym, co czuje się podczas dotarcia na szczyt wielkiej góry. Mimo tylu niepewności i wysiłku zdobyłam szczyt. Pozytywne zmęczenie, jak po dobrym treningu. Satysfakcja z dobrze wykonanej roboty. I to wszystko razy dziesięć, do potęgi osiemnastej. Tak się teraz czułam. Jakby to był mój pierwszy pocałunek. Chciałam mu powiedzieć, że też go kocham, jednak nie dał mi dojść do słowa.
- Ale jeśli chcesz, mogę poczekać. Już dawno do żadnej dziewczyny nie czułem tego, co do ciebie.- spuścił głowę, jakby zbierał myśli, po czym znowu nasze spojrzenia się skrzyżowały.- Wiem, że nie byłem idealny, ale chcę się zmienić.
- A ja ci pomogę.- uśmiechnęłam się do niego.- Też cię kocham.
Otworzył szeroko oczy, po czym uśmiechnął się i mnie pocałował mocno. Siła tego pocałunku aż odebrała mi dech. Gdy się w końcu od siebie oderwaliśmy, zanurzył twarz w moje włosy i połaskotał mnie nosem w szyję.
- Jack.- przerwałam ciszę.
- Tak?- spojrzał na mnie, z uśmiechem.
- Kocham cię.
- Wiem księżniczko.- pocałował mnie w czubek nosa.
- Wróćmy na koc.- poprosiłam, robiąc słodką minę.
Niechętnie się podniósł, po czym podał mi dłoń. Skorzystałam z jego pomocy i przytuleni poszliśmy na piknik. Gdy usiedliśmy, chłopak spoważniał. Zauważyłam, że szuka coś w plecaku. W końcu położył obok kwadratowe pudełeczko i spojrzał na mnie, łapiąc mnie za dłonie.
- Nastka, już wiem, że moje uczucia są odwzajemnione. Teraz mam najważniejsze pytanie, na razie...
Wstrzymałam oddech. Teraz pewnie poprosi mnie o zostanie parą. No bo o co innego?
- Zostaniesz moją modelką?- uśmiechnął się szeroko.
Ja... ja... zdębiałam. Nie wiem, co czuję. Smutek? Rozczarowanie? Ale przecież sama chciałam zaczekać. Jednak po pocałunku i wyznaniu sobie miłości... Postanowiłam nie dawać po sobie poznać, że spodziewałam się czego innego. Chyba w genach po tacie mam opanowanie i uginanie uczuć pod własną wolę. Mama nazywała to maską strażników. Ach, jak ja bardzo za nimi tęsknię.
- Tak. Jasne.- uśmiechnęłam się szeroko.
- Cieszę się. Nawet nie wiesz ile to dla mnie znaczy. Ale mam też drugie pytanie. Najważniejsze dla NAS. Czy pozwolisz, że będziemy mówić do siebie słoneczko, kotku, kochanie, misiu, KSIĘŻNICZKO skarbie? Czy uczynisz mnie najszczęśliwszym chłopakiem na świecie i zostaniesz moją dziewczyną?- otworzył pudełko, w którym był piękny naszyjnik z bursztynem.
Oniemiałam. Ale po chwili rzuciłam się mu w ramiona.
- Tak! Tak! Oczywiście!- krzyczałam mu do ucha.
Byłam prze szczęśliwa. W końcu znalazłam miłość swojego życia. Chłopak zapiął mi naszyjnik, ja mu się przejrzałam. Na końcu złotego łańcuszka zwisała brązowa obręcz z małymi, żółtymi kryształkami, w środku był piękny, okrągły bursztyn z jakim małym owadem. Rozpromieniona spojrzałam na blondyna.
- Choć, księżniczko.- podniósł się i podał mi dłoń, którą złapałam.- Czas się zbierać, bo wątpię, żeby podarowali nam dwa dni nieobecność na zajęciach.
Pokiwałam tylko głową i szczęśliwa szłam z nim do samochodu. Może źle powiedziałam. Nie szłam, a wręcz tańczyłam, unosiłam się jak na skrzydłach, miałam ochotę całemu światu wykrzyczeć jak jest szczęśliwa. Jack śmiał się radośnie z mojego dość dziecinnego zachowania, ale grunt, że byliśmy szczęśliwi.
Słodkie 💖 kiedy zapytał się o tą modelkę, to zaczęłam się tażać ze śmiechu 😄😂😂😂 genialne 😅😄 czekam na następny i życzę weny. A i mam pytanie... Wcześniej było wspominane, że Dimka ich obserwuje itd.... I co z nim? Niech da jakiś znak, prooooszę 😍😍😍😍😍
OdpowiedzUsuńSłodkie, ale nadal nie lubię Zelkosa. Super rozdział. Czekam na następny i życzę weny.
OdpowiedzUsuńJaa nie mogę wydusić słowa. Ten rozdział jest cudowyny. Nie wiem jak go opisać po prostu czekam na następny.
OdpowiedzUsuń~G&G~