Strony

poniedziałek, 13 lutego 2017

ROZDZIAŁ 388

W jednej chwili miałam ochotę tylko go zabić i przyłączyć na wieczność do siebie, a w następnej poczułam ukłucie. Odbierający tchu w płucach ból, trwał tylko sekundę a później zapadłam w ciemność. Po chwili zaczęłam widzieć jakieś obrazy. Strzygę zabijającą niewinnych ludzi, wspinającą się na szczyt hierarchii wśród innych i planującą spotkanie z Dymitrem. To... byłam ja. Byłam potworem. Jestem potworem. Chciałam przemienić go, dzieci, Lili. A Nigel... to co z nim robiłam, napełniało mnie obrzydzeniem do samej siebie. Nie powinnam tego robić. Boże, Dymitr mi tego nigdy nie wybaczy. Nie zasługuję na przebaczenie ani na tak piękną rodzinę, którą tylko krzywdzę. Ja nie mogę... nie potrafię... Jeszcze piłam jego krew, aż stracił przytomność, groziłam mu, zmusiłam prawie że do sexu. Nie zasługuję na niego. Gdy to wszystko widziałam, z oczu zaczęły mi lecieć łzy. Nie płakałam. Ja ryczałam. Po chwili poczułam obejmujące mnie ramiona i znajomy zapach.
O...odejdź.- wyszlochałam.
Chciałam się uwolnić, ale nie miałam tyle siły, aby za się za bardzo ruszać, więc mimo wszystko, moczyłam mu koszulkę.
- Nie Roza. Jestem tu z tobą, dla ciebie.- uniósł mój podbródek, tak, że widziałam jego piękne, czekoladowe oczy.- I zawsze będę. Nie zostawię cię.
Rozpłakałam się jeszcze bardziej i go przytuliłam mocno. Po tym wszystkim, co mu zrobiłam, on wciąż chce przy mnie być. Spełnić przysięgę małżeńską. Ale ja nie chcę, żeby się ze mną męczył bez miłości. Jeszcze to, jak mnie nazwał... Nie mogę być już jego Rozą. Ona jest czysta, dobra i niewinna, a ja... Nie mogę...
- Nie zasługuję na ciebie.- szepnęłam.
- Nie mów tak.- głos mu się łamał, więc płakał, pewnie przeze mnie. - Nigdy tak nie mów Różyczko.
Zaczął głaskać mnie po plecach, mówiąc coś po Rosyjsku. Nic nie rozumiałam, bo nie miałam siły, ale mimo wszystko trochę mnie to uspokoiło. Poczułam się bardzo senna. Nagle usłyszałam przyjaciółkę
- Rose, ty żyjesz.- radość mieszkała się z ulgą w głosie Lissy.
- Na to wygląda.- odpowiedziałam smutno.
- Nigdzie się nie ruszajcie. Wysyłam po was helikopter.
Ciekawe jak mielibyśmy uciec z hotelu pełnego strzyg. Przeze mnie. Czego mój mąż ode mnie chcę?
- Dymitr.- szepnęłam, na co przerwał mówić po Rosyjsku.- Dymitr, chce mi się spać.
- Ale najpierw musimy stąd się wydostać.- wciąż nie miał zamiaru mnie puścić.
- Na... na balkonie jest guzik.- zaczęłam tłumaczyć, walcząc z sennością.- On... otwiera on drabinę na dach. To miał być pokój dla prezydentów i zadbano o ich bezpieczeństwo. Na górze jest lądowisko. Lissa wyślę helikopter.
Niech chociaż on się uratuje i będzie szczęśliwy, a mnie zostawi. Nie zasługuję na nic więcej, niż być posiłkiem dla strzyg. Ale wiem, że tego nie zrobi, bo jest zbyt honorowy, aby pozwolić zabić kogoś niewinnego. Nie to co ja. Chciałam płakać dalej już nie miałam siły.
- Dobrze.- z zamyślenia wyrwał mnie jego aksamitny, delikatny głos z pięknym akcentem wschodnio-europejskim. Boże, jak ja go koch... Nie! Nie zasługuję aby go słyszeć, ani żeby nosić go w sercu.- A teraz odpocznij. Za niedługo wszystko wróci do normalności.
- Już nic nie będzie takie, jak dawniej.- szepnęłam i zapadłam w sen.
Obudziłam się na czymś miękkim i wygodnym. Przeciągnęłam się i otworzyłam oczy. Byłam w helikopterze, mocno uwięziona przez ramiona męża. Na pewno też był zmęczony. Spojrzałam na jego piękną twarz. Rysy idealne w każdym calu, jakby dopiero co zdjęte z posągu jakiegoś boga greckiego. Delikatne, różowiutkie, lekko rozchylone usta, jakby prosiły się o pocałunek. Ale ja nie mogłam. Nie zasługiwałam na takie boskie błogosławieństwo. Poczułam lekkie szczypanie pod powiekami, ale zignorowałam pierwsze łzy lecące po moich policzkach. Nos delikatny, a za razem surowy. Nie za duży i nie za mały. Idealny. Pod powiekami i krótkimi firankami rzęs ukrywały swój blask oczy, o kolorze cieplej, intensywnej czekolady, które tak bardzo kochałam. Ale czy dalej kocham? Czy jestem do tego zdolna. Moje ciało opanował szloch, gdy zrozumiałam, że nie mogę mu dać tego, co chce, czego oczekuje. I jego piękne włosy. Tak delikatne, jedyne w swoim rodzaju. Nikt takich nie ma. Nie za długie, nie za krótkie. Na brodzie były już pierwsze, króciutkie włoski zarostu. Był taki wspaniały, a ja... zakryłam usta, aby nie słyszał mojego szloch i chciałam uciec. Ale po każdym moim poruszeniu, wzmacniał uścisk coraz bardziej. Płacz wstrząsał moim ciałem, a łzy leciały jak szalone. Nie mogłam powstrzymać się, co obudziło strażnika.
- Cii.- wtulił moją głowę w swoją pierś.- Już dobrze. Jestem tu. I nigdy nie odejdę.
- Czemu?- wyszeptałam.- Po tym wszystkim, co ci zrobiłam...
- To nie byłaś ty. To nie twoja wina. Ty byś nigdy tego nie zrobiła.
- Skąd wiesz?- spojrzałam na niego przez łzy.- Przecież właśnie ja ich zabijałam, ja cię krzywdziłam. Ja...- głos mi się załamał.- Ja cię zdradzałam.
- Bo cię znam. I nie zamierzał odpuścić. Nawet jeśli miałbym umrzeć, wyjdziesz z tego. Ja ci pomogę, jak ty mi. Bo Cię Kocham, Roza.
Na jego wyznanie popłakałam się jeszcze bardziej. Ryczałam jak bóbr.
- A ja nawet nie umiem cię pokochać. Nie jestem zdolna do tego uczucia. Strzyga je we mnie zabiła. Dlatego ty też nie możesz.- krzyczałam, płacząc.
- Cii... skarbie, mogę, chcę i będę. Wiem co teraz czujesz ale to efekt przejściowy. Pomogę ci z tego wyjść i będziemy żyć tak jak wcześniej, w miłości. Nawet jeśli miałbym cię w sobie rozkochać na nowo, zrobię to. Bo Kocham Cię, Kocham Cię, Kocham Cię. I nigdy nie przestanę. Jesteś dla mnie najważniejsza i jakbym cię stracił, załamałbym się. Nigdy nie pozwolę ci odejść i wszędzie cię znajdę.
- Jestem potworem.- odwróciłam głowę.
- Wcale nie.- odwrócił mnie za podbródek w swoją stronę. Uśmiechał się z miłością i tymi swoimi iskierkami w oczach, a i poczułam ściągnięcie w podbrzuszu.- Jesteś delikatną, piękna dampirzycą, która zawsze znajdzie swoją drogę. A ja ci pomogę. Do kończymy tą rozmowę w hotelu.- przerwał mi, gdy chciałam się odezwać.
Pomimo moich protestów, nie puścił mnie do końca lotu.

6 komentarzy:

  1. Super rozdział :)Aż się poryczałam
    Niech Rose sobie wybaczy

    OdpowiedzUsuń
  2. Jejuuuuuuu....... Rose! Ogarnij się już! Przecież Dymitr też był strzygą, a jaki jest teraz? No już, ogar! Świetny rozdział. Czekam na następny i życzę weny💖💖

    OdpowiedzUsuń
  3. Jak słodko jak on jej tłumaczy że ją kocha❤❤❤. Rose na pewno w końcu przejdzie. Super rozdział. Czekam na następny i życzę weny.

    OdpowiedzUsuń
  4. Po pierwsze, nareszcie nadrobiłam! Po drugie, sorry za tak długa moją nieobecność. Po trzecie, urodziny bliźniaków były wspaniałe. Po czwarte, mam ochotę Cię, Karinga, zabić na miejscu i to gołymi rękoma za tą przemianę Rose. Po piąte, nie zabije Cię, bo za bardzo Cię Lubie. Po szóste,cieszę się, że nareszcie są razem. No i oczywiście wspaniały i bardzo romantyczny rozdział. Rose musisz sobie wybaczyć! To nie byłaś ty! Dymitr Ci pomoże, będzie przy tobie tak jak ty przy nim... I pamiętając wspaniałą rodzinę dla której musisz sobie wybaczyć. Czekam na następny i życzę masy weny 😚😍💋❤💓💜💙💛💚💕💖💗💘💝💞💟

    OdpowiedzUsuń
  5. Ooo... Niech Dymitr z nią na spokojnie pogada! On jest najlepszy i niezawodny musi dać rade. Poza tym... nie przeżyłby gdyby nie wyciągnął z tego Rosę wiec nam nadzieje ze przejdą dłuuuuuugą i skuuuuuteczną rozmowę. Musi im się udać i musza znów być zakochani 😍😍
    Czekaaaam na następny!

    OdpowiedzUsuń
  6. W końcu cos działo bo prawdę mówiąc bylo zbyt slodko zbyt idealnie. A tak z innej beczki podoba mi sie twój
    styl pisania nie piszesz jak te nie które małolaty twój styl prawie sięga zawodowej pisarki... Mogę śmiało ci powiedziec ze spokojnie mogla byś napisać swoja książkę masz zajebista wyobraźnię także trzymam za ciebie kciuki mala 😊 pozdrawiam

    Ps.Będę dalej śledzić twój blog 😜

    OdpowiedzUsuń