Strony

sobota, 11 lutego 2017

ROZDZIAŁ 386

DYMITR
Miałem nadzieję, że uda mi się ją odmienić. Nie wiem jak, ale to zrobię. Jej ostatnie zachowanie... Jak wcześniej była agresywną i najgroźniejszą strzygą, jaką kiedykolwiek widziałem, teraz nie była nią wcale. To zastanawiające i daje do myślenia. Może uda mi się coś wymyślić. Ale mam mało czasu. Jeśli nie zdążę będę musiał ją zabić.
Obudził mnie trzask drzwi. Podniosłem zdezorientowany głowę, aby po chwili zobaczyć wpadającą do sypialni jak burza Rozę. Zmarszczyłem brwi. Była wściekła i to bardzo. Już nie przypominała siebie z przed kilku godzin.
- Śpij dalej.- warknęła, przeszukując wszystkie szafki.- Cholera!
- Coś się stało?- spytałem, gdy zaczęłam wszystko wyrzucać z komody.
- Nie, kurwa! Wszystko jest w jak najlepszym porządku, kurwa.- wrzasnęła na mnie sarkastycznie.
- Spokojnie, po co tyle agresji.- wstałem i podszedłem do niej.
- Odejdź, jeśli nie chcesz skończyć bez głowy.
- A jeśli nie chcę odejść.- złapałem ją za biodra.
Sekundę później znalazłem się na ścianie, przyduszany przez strzygę.
- Mówiłam, żebyś się nie zbliżał.- wysyczała.- Jestem wkurwiona i nie mam ochoty na amory. Chcesz wiedzieć, co się stało? A kim ty jesteś, żebym ci się zwierzała?
Puściła mnie, a ja złapałem się za bolącą szyję. Każdy normalny skulił by się na łóżku i czekał, aż nie ochronie. Ale już dawno temu zaraziłem się od żony szaleństwem.
- Jeszcze pięć godzin temu się ze mną kochałaś.- zauważyłem.
- Nie kochaliśmy się, a uprawialiśmy sex, a to różnica, bo strzygi nie kochają.
- A ty?- spytałem.
Wiem, wiem, stąpam po cienkim lodzie, a wręcz nad lodowatą wodą, która zaraz mnie pokara, ale co poradzić?
- Jestem kurwa jego mać strzygą! Nie Kocham Cię!- wciąż krzyczała, a ja zachowywałem stoicki spokój.
- Skoro już to sobie wyjaśniliśmy, powiesz mi, co się stało.- nalegałem.
- Cholera, no co się mogło stać?! Najpierw dwie godziny męczyłam się z tymi chujami na auli, później okazało się, że zabrakło nam jedzenia, bo te debile nie umieją nawet liczyć. Poszłam sobie potrenować się wyżyć, a teraz jestem głodna. A w całym pieprzonym hotelu nie ma ani jednej butelki krwi, bo ostatnią chciało mi się rozbić na głowie Nigela.
No i pękła. Nie powiem, lekko się wystraszyłem. Wyglądała, jakby w każdej chwili była gotowa się na mnie rzucić. Nagle wybiegła i zatrzasnęła za sobą drzwi. Oparłem się o nie plecami, nie wiedząc co robić. Zobaczyłem drzwi na balkon i nie wiele myśląc otworzyłem je. Zasłoniłem oczy, gdy do środka wlało się światło dziennie, po czym ostrożnie wyszedłem na kafelki. Oparłem dłonie na poręczy, oddychające głęboko świeżym powietrzem. Z lasu dochodziły odgłosy ptaków i dzikich zwierząt. Rozkoszowałem się lekkim powiewem wiatru na ciele. Nie wiem, kiedy na znowu to wszystko zobaczę, jeśli w ogóle. Moją uwagę nagle zwróciło uderzenie w drzwi między sypialnią i salonem. Podszedłem do nich, przymykając wejście na balkon. W sąsiednim pomieszczeniu słyszałem hałas tłuczonych i zrzucanych przedmiotów. Bez wahania otworzyłem drzwi i ledwo uchyliłem się przed filiżanką.
- Roza.
Odwróciła się do mnie, a w jej oczach zobaczyłem furię. Jednak złagodniała siadając na sofie. Wokół walało się szkło, porcelana, podarte poduszki, powywracane lampy, pilot w kawałkach, szafki dołem do góry i wysypujące się z nich klamoty. Jakby ktoś tu wszedł, pomyślał by, że mieliśmy kłótnię stulecia. Ostrożnie, żeby o nic się nie pokaleczyć podszedłem do ukochanej i usiadłem obok niej.
- Nie przemienisz mnie teraz?- spytałem.
Wpadłem na bardzo, bardzo, bardzo, nic nie wyrazi jak bardo głupi pomysł. Ale nie mogłem tak na nią patrzeć, gdy się męczy. Kocham ją.
- Przez najbliższe sześć, siedem godzin nie będziemy mieli pożywienia, więc nie będzie jak cię nakarmić. Odpowiedź brzmi nie.- powiedziała już spokojniej.
I wtedy postanowiłem wdrożyć mój plan w życie. Zbliżyłem rękę do mojej żony.
- Zabierz, jeśli nie chcesz, żebym cię ugryzła.- ostrzegła, patrząc na mnie spod osłony włosów. 
Wyglądała jak drapieżnik, patrzący na rywala. Serce zabiło mi szybciej i przełknąłem ślinę
- A jeśli chcę?
Spojrzała na mnie zaskoczona.
- Jesteś pewny?- spytała.
Teraz nie będzie odwrotu. Wahałem się, póki nie odpowiedziałem.
- Tak.
- To chodź.- podniosła się ciągnąć mnie za sobą.
Zatrzymała się tuż przed sypialnią.
- Otworzyłeś balkon?- spytałam podejrzliwie.
- Zaraz zamknę.
Nie czekając na odpowiedz, prześlizgnąłem się do środka i biorąc ostatni oddech świeżego powietrza, zamknąłem balkon.
- Już.- zawołałem, siadając na łóżku.
Roza od razu weszła i usiadła za mną.
- Jesteś pewny?- spytała, odgarniając moje włosy.- Jeszcze możesz się wycofać.
Zadrżałem pod wpływem jej chłodnych palców na karku. Serce biło mi jak szalone, ale nie wiem czy ze strachu, czy podniecenia. Pamiętam ostatnie razy, gdy byłem gryziony. Rozkosz przelewająca się przez moje żyły, wraz ze śliną morojki. Niebiańskie uczucie. Oblizałem wargi i zaschło mi w ustach.
- Tak.- odpowiedziałem.- Jestem pewny.
Zabrała mi włosy całkiem z prawej strony szyi i zbliżyła tam usta. Poczułem jej chłodny oddech i delikatne pocałunki. Jednocześnie zaczęła masować i głaskać ramiona. Rozluźniłem się, automatycznie odchylając głowę i w tym momencie poczułem ukłucie. Roza wypijała moją krew ostrożnie, a mnie opanowała radość. Strzygi mają o wiele silniejsze substancje endorfin w ślinie, niż moroje. Zaczęło dopadać mnie silne zmęczenie, z którym walczyłem, ale koniec końców, oczy mi się zamknęły, a ja odpłynąłem.
Otworzyłem oczy i ostrożnie się podniosłem. Leżałem na łóżku pod kołdrą. Lekko kręciło mi się w głowie, ale żyłem. Mój wzrok przykuła taca ze srebrną pokrywką i szklanka jakiegoś soku, leżące na stoliku przy łóżku. Nie widziałem dokładnie, jakiego, bo było za ciemno. Usiadłem, sięgając po srebro, po czym podniosłem pokrywkę. Na talerzu było z dziesięć tostów, z różnymi dodatkami, a których widok zaburczało mi w brzuchu i zacząłem jeść. Popiłem wszystko kompotem z wiśni. Ostrożnie wstałem i stwierdziłem, że czuję się już lepiej. Skierowałem się na balkon, jednak stanąłem sparaliżowany, widząc co jest za nim.
Ciemność i cisza. Las ukryty w mroku, ani najlżejszego podmuchu wiatru, a nawet księżyc i gwiazdy skryły się za chmurami. Dotarła do mnie straszna prawda: skończył mi się czas. A ja nic nie wymyśliłem. Choć mam nadzieję, że Roza jest jeszcze na polowaniu. Jednak znikła ona szybciej niż się pojawiła.
- Już czas Towarzyszu.- szepnęła mi strzyga, pojawiają się za mną i pociągnęła mnie do sypialni.

3 komentarze:

  1. Oł...Dobra zacznę jeszcze raz i tym razem znajdę słowa.
    Co ty do jasnej cho***y wyprawiasz?! On nie może być strzygą bo przecież to już nie będzie ich miłość tylko jakiś chory związek z przyzwyczajenia. Czekam na następny.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ci to do cholery jest! Jak on będzie strzegą to cię osobiście zabiję. Kto się dołącza?
    Bad girls

    OdpowiedzUsuń
  3. Kurde nie! Ja mówię nie! Nie zrobisz im tego! Oni mają być dampirami!!!! Dymitr trzymaj się! Bięgnę ci na pomoc, bo widzę, że nasza autorka póki co nie ma zamiaru ruszyć ci na pomoc... Dimka, skarbie, kochanie, Towarzyszu, kowboju trzymaj się! Idę ci na ratunek!

    OdpowiedzUsuń