- Nigdy!- warknąłem i teraz ja zaatakowałem.
Kopnęła mnie w brzuch, a ja poleciałem na drzewo. Mroczki zaczęły mi latać przed oczami, ale szybko się ogarnąłem. Nie miałem wyjścia i wyciągnąłem sztylet. Nie chcę jej zabić, ale muszę zdobyć przewagę. Wtedy ona mnie zaskoczyła. Ze swojego paska wyciągnęła sztylet. Może nie taki jak mój, ale miała normalną broń.
- Nie bój się. Ja ciebie też nie zabiję. Jesteś mi potrzebny.- zaśmiała się i zaczęliśmy walczyć
- Ty mi też, dlatego jeszcze dziś wrócisz do domu.
- Tu jest mój dom.
- A nasze dzieci, Lili, Lissa ? Wiesz że teraz królowa....
- Nic mnie to nie obchodzi. Przejmowałam się tą suką przez dwadzieścia lat. Pozwalałam jej wypijać własną krew. I co dostałam w zamian? Nawet nie chciała mi pomóc, gdy uciekłeś do Rosji, a jeszcze użyła na mnie wpływu. Taka przyjaciółeczka. Ta wasza pieprzona księżniczka nic mnie nie obchodzi. Ale wkrótce odbiorę sobie dług za te całe dwa lata pasożytnictwa. A Lili i bliźniaki muszą dorosnąć wtedy będą naszymi księżniczkami i książętami.
Nagle popełniła błąd. Zachwiała się, a ja ją szybko złapałem, odwróciłem tyłem do siebie mocno ścisnąłem i przyłożyłem ostrze do szyi. Nie miała jak się ruszyć. I wtedy zza drzew wybiegł Adrian.
ROSE
Cholera jasna, do kurwy nędzy pieprzonej. Dałam się pokonać. Nagle zza drzewa wybiegł Iwaszkow. Naprawdę on. No cóż. Zostało nam tylko uciekać.
- Geri çekilme.- krzyknęłam.
Dymitr spojrzał na mnie zdziwiony, a ja się uśmiechnęłam. Z lasu wybiegła trzecia grupa strzyg. Pierwsza uciekła niezauważona w moją stronę, a druga między strażników i las. Ktoś odsunął ode mnie Dymitra. Wyprostowałam głowę i obtarłam nadgarstki, aby dopłynęła do nich krew. Odwróciłem się i zobaczyłam strażnika w objęciach Nigela.
- Puść go.- rozkazałam.
- Ale Rose.
- Kurwa! Nie po angielsku mówię. Puść go!- warknęłam.
Każdy się wzdrygnął, a blondyn wykonał mój rozkaz. Złapałem Rosjanina za ramię i pociągnęłam za sobą.
- Nie jest głupi i nie zaatakuje otoczony przez strzygi.- oznajmiła.
Zatrzymaliśmy się przy samochodach i wrzuciłam naszego porwanego na tylne siedzenia. Zamknęłam drzwi i zawołałam Lucynę.
- Przemieniłaś go?
- Tak Wielmożna Pani.
- Dobrze.- odwróciłam się do mojej elity.- A wy na co czekacie? Do wozu!
Sama zajęłam miejsce kierowcy. Nigel usiadł obok mnie i od razu położył mi dłoń na kolanie. W lusterku spojrzałam na Bielikowa. Zacisnął mocno szczękę, a w jego oczach widziałam złość, co wywołało mój uśmiech. Był ewidentnie zazdrosny. Ale o dziwo nie okazywał strachu.
DYMITR
Nie wiem ile, ani gdzie jedziemy, ale nie podoba mi się ten blondyn. Co go łączy z moją żoną? A ona nic sobie nie robi z tego, że on ją maca.
- Czemu go tam nie przemieniłaś?- spytał nagle.
- A cz ja Kurwa, muszę ci się ze wszystkiego tłumaczyć?- warknęła.
Jeszcze nigdy nie widziałem takiej Rose. Ciekawe, miała tylu wrogów wśród strzyg, a teraz zachowuje się jak pani i władczyni.
- Po za tym, - kontynuowała.- przypominam ci, o degradacji. I to ze skutkiem natychmiastowym.
Strzepnęła w końcu jego dłoń.
- To czemu jeszcze mnie nie wrzuciłaś?- spytał z pewnym uśmieszkiem, kładąc znów tą obleśną łapę na poprzednim miejscu.
- Masz rację.- Roza uśmiechnęła się diabelnie.
Zatrzymała się na poboczu i nachyliła w jego stronę. Otworzyła drzwi i go wypłynęła. Zatrzasnęła je i ruszyła z piskiem opon.
- Pieprzona męska dziwka.- usłyszałem jak mruczy.
Reszta siedziała z szeroko otworzonymi oczami. Otwierali i zamykali usta, jakby chcieli coś powiedzieć, ale po chwili rezygnowali.
- No wyduście to z siebie.- warknęła po raz kolejny strzyga.
- On może zginąć pani.- odpowiedział z szacunkiem brodaty mężczyzna z brązowi włosami.- Nie schowa się nigdzie do wschodu słońca.
- Chuj mnie to obchodzi.- mruknęła.- I tak i tak by zginął, po przemianie Bielikowa. Tak tylko skróciłam mu czas oczekiwania na śmierć.
Co ja miałem do tego? Coraz mniej mi się to podobało. Co dziwne, nie czułem strachu. Miałem przeczucie, że Roza nie pozwoli mnie skrzywdzić. Nagle zaczął dzwonić telefon. Rose włączyła na głośno mówiący.
- Czego?!- warknęła.
- Pa...pani... Wielmo...wielmożna Hatha...hatha...
- Dość!- krzyknęła.- Daj mi Sama.
Przez chwilę była cisza.
- Wielmożna Hathaway-Bielikow. Mamy problem.
- Jaki kurwa problem?!- była wściekła.
- Aaron dorwał się do naszych zapasów.
- Że co?! Mieliście go pilnować. Ile zostało?
- Na dzisiaj i jedną przemianę.
Rozłączyła się, nie chcąc słuchać dalej. Czyli, że i tak będzie po mnie.
- Cholera!- krzyknęła.- Widać Dymitr, że jeszcze się pomęczysz jako dampir. Musimy najpierw przemienić tamtego strażnika.
Ona chciała jeszcze przemienić Olivera? Ciekawe...
ROSE
Co za za pieprzone kurwy. Wiedzą, że chcę przemienić Bielikowa, to nie. No i teraz trzeba czekać do kolejnego polowania.
- Jutro idziemy na polowanie.- oświadczyłam.- Od początku nie lubiłam tego kolesia.
- Zjadł przecież od przebudzenia tylko dwóch moroji.- zauważyła Katherine.
- Powinno mu starczyć do następnej nocy.- byłam wkurzony.
- Może zgłodniał.- dodał Dorian.
- Ale cholera, mnie to nie obchodzi! Mieli pilnować hotelu. Oj ja już się z Merdim policzę. Ten rudzielec od rana mi się naraża. To on miał pilnować młodego.
- Co zamierzasz z nim zrobić?- spytała Wiktoria.
- Wyrzucić go na słońce.- wzruszyłam ramionami.
- Za to, że był głodny?- przerazili się.
Zmarszczyłam czoło. O co im chodzi? Po chwili mnie olśniło.
- Nie Aarona, Mereditha . Z młodym zrobię tak, jak chciałam od samego początku.
Odetchnęli z ulgą. Reszta drogi minęła nam w ciszy. Pod hotelem wszyscy nas otoczyli.
- Za pół godziny, wszyscy widzimy się w Auli. I przekażcie temu rudemu kundlu, że chcę go widzieć za dziesięć minut w pokoju. A ty,- zwróciłam się do męża.- oddaj sztylet.
Nie mając większego wyjścia, rzucił go na ziemię, a ja go poprowadziłam do wejścia. Moja elita szła za nami, aż do windy.
- Idźcie do biura i kończcie robienie umów.- oznajmiłam na ostatnim piętrze.
- Tak jest pani.- ukłonili się i poszli.
W drodze do pokoju zatrzymała mnie jakaś strzyga.
- Pani, a gdzie Nigel?- spytała.
Otaklowałam ją zimnym spojrzeniem.
- Nie wiem. Ale nie zamierzaj się z nim więcej zobaczyć. Już tu nie wróci.
- Ale jak to?- spytała wściekła.
Aha... Tak się będziemy bawić? Pół sekundy później wisiała kilka centymetrów nad ziemią. Była kiedyś motojką, więc była ode mnie wyższa, ale to jej nie uchroniło.
- Zapomniałaś chyba do kogo mówisz.- szepnęłam ze złośliwym uśmieszkiem.- Lepiej sobie uważaj, bo dzisiejsze słońce będzie miało trzy ofiary, zamiast dwóch.
- Tak pani.- wyskrzeczała, ściśnięta za krtań, ze strachem w oczach.
Puściłam ją. Czarnowłosa opadła na ziemię, łapiąc się za gardło, a ja pociągnęłam strażnika dalej.
- I jak najszybciej ma się pojawić u mnie zwykłe jedzenie.
- Ale skąd...?- zaczęła, zanim kej przerwałam.
- Gówno mnie to obchodzi. Ma być i już, jasne?!
- Tak Wielka Pani Hathaway-Bielikow.- ukłoniła się nisko i odeszła, a ja wepchnęłam strażnika do mojego apartamentowca.
Emmm... To nie miało tak wyglądać. O nie! Dymitr miał odmienić swoją Rozę, a nie Roza porwać Dymitra. Karinga, skarbie, coś ci się pomyliło. C,y ty wiesz w jakiej sytuacji znalazł się Dimka?!!! Napraw to. Jeszcze dzisiaj! Czekam na kolejny i życzę weny 😘😘😘💖💖💖💖
OdpowiedzUsuńWłaściwie... Jej charakterem tu mi sie podoba :D no i mimo wszystko troszczy sie o Dymitra ^^ W.. specyficzny sposób, ale jednak.
OdpowiedzUsuńczekam na kolejny :)
Co ty z nim rozbisz. Dymitr miał walczyć a nie zachowywać się jak ciota. Nie takiego Towarzysza kocham. Czekam na następny i życzę weny.
OdpowiedzUsuńO matko, ja to uwielbiam! <3 <3 <3
OdpowiedzUsuńCzy Belikov m może jakiś zapasowy plan? Chcę rozbroić "organizajcję" Rose od środka?
Oo widzę pewne podobieństwo co do książki kiedy to Dymitr byl strzygą...
OdpowiedzUsuńKocham taka agresywną Rosę :*
Czekam na next:)
Cudo.Zapraszam wwwRomitri.blogspot.com
OdpowiedzUsuńCzekam