Dzieci trochę nas zaczepiały, więc najedzeni pobawiliśmy się z nimi. Nastka uwielbia, gdy Rosjanin robi jej samolocik, albo rzuca lekko brzuszkiem na łóżko. Bardzo głośno się wtedy śmieje, a i my jesteśmy szczęśliwi. Felix jednak preferuje spokojniejsze rozrywki, jak doskonalenie umiejętności chodzenia, czy bawienie się klockami. Nagle podczas zabawy wstał i podreptał do drzwi. Z Dymitrem patrzeliśmy na to zdziwieni i zainteresowani. Strażnik właśnie miał na rękach dziewczynkę, która ucieszna klaskała w ręce. Chłopiec spojrzał na nas, ale widząc, że nie ma co liczyć na naszą pomoc, więc wpatrywał się w klamkę, póki nie otworzył przejścia telekinezą. Chciałam podejść i go zabrać, ale ukochany zatrzymał mnie ręką.
- Poczekaj. Zobaczymy, co zrobi.
Oboje, a w sumie to w trójkę wyszliśmy za nim i tylko zdążyliśmy zobaczyć jak drzwi na przeciwko się otwierają. Mały wszedł do ich pokoju i usiadł ba środku, jakby nie wiedziała, co zrobić. Jednak zaraz się podniósł i podreptał do łóżeczka.
- Czyżby nasze słoneczko jeszcze chciało spać?- usiadłam obok niego po turecku.
- Ale przecież dopiero co wstał.- Bielikow wciąż stał w progu, oparty o futrynę.
Nastka zaczęła się śmiać z brata, a ten zrobił urażoną minę. Po chwili mała ucichła, a Felix jakby dostał olśnienia. Posłał siostrze wdzięczne spojrzenie, a ta pomachała mu, jakby mówiła pa pa. Nic z tego nie rozumiałam. Mój mąż też był zdezorientowany. Nasz synek wstał i podszedł do regału z torbą. Patrzył na nią przenikliwie, ale gdy nic się nie stało, przeniósł błagalny wzrok na mnie. Uśmiechnęłam się i zajęłam ich rzeczy, ciekawa, co wymyślił. Od razu rozpięłam zamek błyskawiczny. Chłopiec sięgnął do środka i wyciągnął książeczkę. Dziewczynka na ramionach mojego ukochanego zaklaskała w ręce.
- Aha!- wzięłam na ręce malca.- Zachciało się czytanki? Poczuliście się niedoedukowani, tak?
Razem poszliśmy do naszej sypialni i w czwórkę usiedliśmy na łóżku. Ja wzięłam na kolana synka, a strażnik swoją księżniczkę. Zaczęliśmy maluchom czytać oraz opowiadać o różnych kształtach i kolorach. Pół godziny później skończyliśmy, bo chłopiec miał brudną pieluchę.
- To mama przebierze teraz Felixa, a tatuś zajmie czymś swoją księżniczkę.- uznał Bielikow.
Miał rację, była moja kolej. Wzięłam go na ręce i zniosłam do drugiego pokoju. Na łóżku rozłożyłam ręcznik papierowy i przygotowałam się do operacji: "Pozbyć się kup kup.". Położyłam szkraba na łóżku, po czym zajęłam mu pieluchę. Kiedy ją wyrzucała i sięgnęła po mokre chusteczki, zauważyłam, że maluch gdzieś ucieka. Złapałem go i zaczęłam łaskotać.
- A co to za bieganie z gołą pupciom?- spytałam, zaprzestając tortur.- Ma się to więcej nie powtórzyć.
On się tylko zaśmiał, na co westchnęłam zrezygnowana. Strasznie się wiercił i wierzgał, ale w końcu udało mi się go przewinąć.
- Jak tam urwisek?- do pokoju wszedł mój ukochany, a zaraz po nim wbiegła Nastka ze smoczkiem w ustach.
- Następnym razem ty go przebierasz.- oznajmiłam.- A teraz chodźmy na dół, bo pewnie wszystko już jest gotowe.
Wzięłam synka na ręce, a Dymitr zrobił to samo z córeczką i trzymając się za ręce, poszliśmy na schody.
- Niespodzianka!- zawołali wszyscy, gdy tylko zeszliśmy.
W sumie nie był to jakiś wielki tłum, bo prawdziwe party będzie wieczorem. Były moje szwagierki z dziećmi, Mikołaj, Konrad i Iwan. Olena trzymała w dłoniach tort migdałowo, orzechowo, karmelowy z bitą śmietaną. Na nim było pewnie 27 świeczek. Pokój był ozdobiony. Zaczęliśmy śpiewać mu sto lat, przy akompaniamencie szczekania Bianki. Dymitr zamknął na chwilę oczy i zdmuchnął wszystkie świeczki. Podsumowaliśmy to brawami, tylko bliźniaki, wcześniej zaopatrzone w ogień, miały skwaszone miny. Możecie tylko się domyślać jakim zdziwieniem był dla nas fakt, że świeczki na nowo się zaświeciły. Nasze szkraby klaskały ucieszone w rączki, gdy my patrzyliśmy się z niedowierzaniem na tort.
- No Towarzyszu, chyba masz okazję na drugie życzenie.- uśmiechnęłam się, klepiąc ukochanego po ramieniu.
- Jakby mi coś więcej było do szczęścia potrzebne.
Objął mnie w pasie, po raz kolejny zgasł ogień i złączył nasze usta.
- A ktoś mógłby mi łaskawie wytłumaczyć, czego przed chwilą byłem świadkiem?- przerwał nam Iwan.
- Cóż. Jak pewnie zauważyłeś, to nie są normalne dzieci i mają dodatkowe zdolności.- wytłumaczyłam.
- Na razie dopiero je odkrywamy, żeby wiedzieć, czego spodziewać się w przyszłości.- dodał mój ukochany.
- Niesamowite.- mruknął dampir, drapiąc się po gładkiej brodzie.
- To może teraz dzieciaki, zjemy ten tort.- przerwała ciszę Olena.
Odpowiedział jej wspólny krzyk radości dzieciaków, a ich radość przeszła również na nasze skarby. Usiedliśmy do stołu. Czekając na poczęstunek, zaczęłam rozglądać się po wszystkich. Dymitr rozmawiał zawzięcie c mężczyznami, dziewczyny dyskutowały między sobą, a dzieci wspólnie bawiły się zabawkami. Po chwili wróciła pani domu i każdemu nałożyła ciasta, po czym przyłączyła się do rozmowy córek. Wszyscy są szczęśliwi. Właśnie dla takich chwil się żyje. Kiedyś nie pomyślałabym, że jestem w stanie stać się częścią takiej rodziny, że jedyną mi bliską osobą będzie Lissa, a później pojawił się mój Towarzysz. Ale i wtedy mieliśmy słabe widoki na przyszłość, a teraz...
- O czym myślisz Roza?- Rosjanin objął mnie i przyciągnął do siebie.
Westchnęłam błogo, opierając głowę na jego ramieniu.
- O tym jak wielkie mam szczęście, że pojawiłeś się na mojej drodze i dałeś mi taką rodzinę.- uśmiech nie schodził mi z ust.
- Ona bez ciebie nie byłaby taka sama.- mąż cmoknął mnie w czoło.
- To zaskakujące, że rok i kilka miesięcy temu bałam się odpowiedzialności związanej z posiadaniem dzieci, a teraz nie widzę swojego życia bez Nastki, Felixa i Lili. A zwłaszcza bez ciebie. Co by się ze mną stało? Gdzie bym zaszła? Jakby wyglądało moje życie? Ale jednego jestem pewna.- popatrzyłam mu w oczy.- Strasznie bym się nudził i pewnie czuła nie dopieszczona. Bo nikt nie umie zadbać o kobietę, jak ty.
Po cieście, dzieci wystawiły małe przedstawienie swojego autorstwa, z ulubionej bajki strażnika z młodości. Był to Bambie. Śmialiśmy się do łez, a na końcu nagrodziliśmy aktorów brawami. Po wręczeniu prezentów, pojechaliśmy na miejsce kolejnej niespodzianki dla Bielikowa. Urządziliśmy mu imprezę ze starymi znajomymi, ze szkoły, podwórka i stadniny. I to w tym samym ośrodku jeździeckim, gdzie pomagał, uczył się i kupił Gwiazdkę. Z wielką przyjemnością udostępnili nam stodołę na tyłach, a nawet wszystko przygotowali. Ozdoby, muzykę oraz stoły z jedzeniem i piciem. Zabawa była wspaniała i jest sukces, bo oboje wszystko z niej pamiętamy. Łącznie tym co działo się po niej, w naszej sypialni.
Wspaniały rozdział. Ze zniecierpliwieniem czekam na następny i życzę weny😘😘😘
OdpowiedzUsuńWspaniałe urodziny, ale dlaczego wycięłaś tak ważny fragment jak sypialnia? Super rozdział. Czekam na następny i życzę weny.
OdpowiedzUsuńNo właśnie... Mi też się nie spodobało, że nie było sceny z sypialni 😔😔
Usuń