Po zmieceniu kurzy w sypialni, odkurzyłam tam i umyłam podłogę. Dzieci zamknęłam w pokoju i poszłam zrobić pranie. Pralnię mieliśmy w garażu. Pod schodami są drzwi, prowadzące do garażu, a w nim drogie drzwi do pomieszczenia z pralkami. Zaczęłam segregować rzeczy na kolorowe, białe i czarne. Po sprawdzeniu, czy kieszenie są puste, każdą stertę wrzuciłam do innej pralki. Wlałam płyny do płukania, proszek i włączyłam maszynę. Wróciłam na górę i zaczęłam porządki w łazience. Ściągnęłam wszystkie kosmetyki z półek, lustra i innych ich miejsc i umyłam każdą powierzchnię. Następnie wyszorowałam wannę, prysznic, umywalkę i toaletę. Na końcu poukładałam wszystko na swoim miejscu i umyłam podłogę. Pomieszczenie aż lśniło. Następny przystanek, pokój dzieci. Gdy weszłam, zgodnie bawiły się gąbczastymi puzzlami. Gdy mnie zobaczyły, gaworząc, podczworakowały do moich nóg i patrzyły dużymi oczkami. Podniosłam Felixa, co nie spodobało się dziewczynce.
- Ty wcześniej byłaś na rączkach. Twój braciszek też chcę, prawda?- spojrzałam na synka.
Ten wyciągnął rączki z ust i uśmiechnął się słodko. Chwilę się z nim pobawiłam i odłożył.
- No chodź tu, księżniczko.- podniosłam córeczkę.- I już nie fochaj.
Wzięłam jej lewka i zaczęłam poukładać mu głos, jakby mówił do Nastki. Na początku była trochę zdziwiona i niepewnie patrzyła to na mnie, to na zabawkę. Jednak szybko na jej pyzatej buźce pojawił się uśmiech. Gaworzyła w odpowiedzi i chwytała za zabawkę. Odłożyłam ją i maluchy na nowo zajęły się sobą, a ja wróciłam do sprzątania. Dzieci trochę przestraszyły się odkurzacza, ale szybko znalazły ukojenie w swoich ramionach. Gdy skoczyłam odkurzać, przytuliłam oboje i posadziłam w kojcu na dywanie. Nie podobało im się ograniczenie wolności, ale musiałam pomyć podłogi. Następnym pomieszczeniem do czyszczenia był pokój Lili i wszystkie na piętrze. Później zeszłam na dół. Zabrałam ze sobą dzieci i rozłożyłam im zabawki w salonie. Na górze otworzyłam wszędzie okna, żeby się przewietrzyło. Na dole nie było dużo do robienia. Salon, jadalnia, kuchnia, łazienka i przedpokój. Gdy skończyłam, poszłam sprawdzić czy pralki skończyły pracę. Na ten czas zamknęłam malce w kojec. Wszystkie ubrania zabrałam w miskę i poszłam rozwieść w ogrodzie. Po chwili pojawiła się Bianka z piłką.
- Ty jesteś od tego uzależniona.- uznałam, podnosząc zabawkę.
Psina nic sobie z moich słów nie zrobiła, tylko czekała z wystawionym językiem i latającym na prawo i lewo ogonem. Zamachnęłam się rzuciłam na drugi koniec ogrodu. Suczka wystartowała zanim jeszcze piłka wzniosła się w powietrze i zapewne złapie ją w locie. Na dworze rozciągnęłam sznurek od jak na razie jedynego drzewa do placu zabaw i zaczęłam rozwieszać pranie, gdy dzieci zaczęły płakać. Wróciłam do domu i okazało się, że jest już druga po południu. Czas na obiad. Sama poczułam się głodna, a za półtora godziny wróci moja siostra. Wzięłam oboje i wsadziłam do krzesełek. Dałam im zabawek i szybko wróciłam rozwieszać mokre rzeczy. Po drodze wstawiłam di grzałki mleko dzieciom. Gdy skończyłam, poszłam do kuchni. Odstawiłam mleko do ostygnięcia i wzięłam się za obiad. Wczoraj postanowiłam zrobić rosół i będę się tego trzymać. Nalałam do dwóch garnka wody. W jeden wrzuciłam kurczaka i dałam się temu gotować. Po jakimś czasie dodałam różnych przypraw i warzyw. Do drugiego garnka wsypałam makaron i dodałam oleju. Gotowane nie jest tak trudne, jak myślałam. Może coś zrobić na drugie danie. O! Usmażę kurczaka z wody. Znalazłam przyprawę do kurczaka, pieprz i masło. Poczekałam aż zupa się zrobiła, w miedzy czasie nakarmiłam dzieci i rysowałam. Robię to w każdej wolnej chwili. Maluchy bawiły się w krzesełkach i uważnie patrzyły co robię. Uwielbiam te chwile, kiedy w ciszy słychać tylko dźwięk grafitu przesuwanego po kartce. Ostatnio pracuję nad dwoma obrazami. Jeden przedstawia mnie i Dymitra, a drugi kowboja na koniu, idącego wąwozem. Oczywiście robię je ze zdjęć. Chcę je dać mężowi na naszą rocznicę i mam nadzieję, że mu się spodoba. Zakręciłam gotową zupę, z której wyłowiłam kurczaka i makaron. Dałam trochę masła na patelnię, przyprawiłam mięso i wrzuciłam do rozgrzanego naczynia. Gdy robiło się drugie danie, odcedziłam makaron i zabrałam się do obierania ziemniaków. Na ten czas uwolniłam maluchy, które teraz bawiły się grzecznie zabawkami. Po chwili przyszła Bianka i zaczęła skomleć przy pustej misce. Ten czas za szybko leci. Zostawiłam kartofle i zagrzałam potrawkę dla czterołapa. Przy okazji przewróciłam kurczaka na drugą stronę. Nalałam psu jedzenie i wróciłam do obierania ziemniaków. Usłyszałam zamykanie drzwi i śmiech dwóch dziewczynek. Po chwili do kuchni weszła Lili.
- Hej.- pocałowała mnie w policzek.
- Hej. Z kim jesteś?- spytałam.
- Zaprosiłam Jessice.- powiedziała, biorąc dwa kubki i sok.
- Zostawcie swoje rzeczy na gorze, umyjcie rączki i chodźcie na obiad.
- A co jest?- spytała.
- Coś dobrego. A teraz sio mi do pokoju.- pogoniłam ją z uśmiechem.
Wyszła, a ja przelałam trochę zupy do wazy. Makaron przełożyłam w miskę. Poszłam jeszcze się przebrać w krótkie spodenki do kolan i zieloną koszulkę. Gdy wracałam, usłyszałam śmiechy z łazienki. Zabrałam z kuchni do jadalni trzy talerze i łyżki. Następny kurs odbyłam z zupą. Dziewczyny już siedziały.
- Dzień Dobry.- przywitała się przyjaciółka mojej siostry.
- Dzień dobry. Lili pomożesz mi?- spytałam.
- Jasne.- dampirzyca poszła za mną do jadalni.
- Weź proszę zanieś miskę z makaronem na stół. Ja muszę dzieci zamknąć w salonie, zanim znowu narozrabiają. Tak kochanie?- spytałam podnosząc córeczkę.
W ciągu tych godzin co gotowałam, zdążyła ukraść mi drewnianą łyżkę i zbić słoik, który na szczęście był pusty. Nawet poświęciła papugę brata. Rzuciła nią na wysepkę, strącając ręczniki papierowe. Moją uwagę przyciągnęły dźwięk upadającego drążka z papierem i płacz Felixa. Ale zanim się odwróciłam zjadła połowę jednego kawałka, a w drugiej rączce trzymała następny. Od razu jej to zabrałam, co skończyło się wielkim krzykiem, bo jak śmiałam zabierać jej taką fajną zabawkę. Jednak po chwili się uspokoiła i znalazła sobie inne zajęcie. Raz wstałam z podłogi, na której rysowałam, tak żeby mogły patrzeć. Tylko na chwilę, aby zamieszać w garnku, a ta mała diablica już chwyciła mój ołówek i robiła ślaczki na moim rysunku. Szczęście, że był odwrócony i ucierpiała tylko pusta strona. Ona jest niemożliwa. Niecierpliwa, ciekawska i uwielbia wkurzać innych. Nikt nie powie, że to nie moja córka. Bo po co jej jakieś tam nudne zabawki? To co ma mama jest ciekawsze. Dobrze, że Felix jest grzeczny bo z dwójką rozrabiaków bym nie wytrzymała. Ale i tak kocham je całym sercem.
"Nasz los od zawsze zapisany był w gwiazdach. To one poprowadziły mnie do Ciebie mimo tylu przeciwności, spójrz. Jesteśmy tu. Razem. Ty i ja Roza. Na zawsze."
Strony
▼
wtorek, 11 października 2016
ROZDZIAŁ 285
DYMITR
Obudziłem się bardzo wypoczęty. Wyłączyłem szybko budzik, żeby nie obudził Rozy. Przez chwilę patrzyłem na żonę. Jest taka piękna. Uwolniłem się z jej objęć i cmoknąłem ją w czoło. Wtuliła się mocniej w poduszkę na której przed chwilą leżałem, a na jej ustach pojawił się uśmiech. Przeciągnąłem się i spojrzałem na zegarek. Przeraziłem się. Zobaczyłem w komórce, ta sama godzina. Jak to możliwe, że budzik zadzwonił mi pół godziny później?! A może straciłem takie poczucie czasu, patrząc na ukochaną? Ale nie. Sprawdziłem w telefonie i to budzik był przedstawiony. Szybko poszedłem do łazienki, wziąłem szybki prysznic i przebrałem się w strój strażnika. Zacząłem szukać swojej torby. Nie było jej w moim biurze, ani na przedpokoju, gdzie ją zostawiłem. Na dalsze poszukiwania postanowiłem wybrać się chociaż z jabłkiem. Gdy tylko przekroczyłem próg kuchni, stanąłem jak wryty. Na wysepce leżała moja torba. Przy niej leżał pojemnik z babeczkami i kartka ze starannym pismem Rozy. Wypisała mi dzisiejsze warty i obowiązki. Pod spodem była osobna od niej notka.
Wczoraj byłeś zmęczony, więc ci wszystko przygotowałam. Babeczki uciekłyśmy wczoraj z Lili. Mam nadzieję, że będą ci smakować. Daj proszę po jednej Lissie, Jill, Eddiemu i ewentualnie temu biedakowi Ozerze. Albo sam zjedz drugą. W lodówce masz kanapki. Mam nadzieję, że nie gniewasz się za przestawienie budzika.
Uśmiechnąłem się pod nosem. Jak ja kocham tą kobietę. Tyle dla mnie robi. Wiem, że nie podoba jej się to, że tak długo pracuję i wracam taki zmęczony, ale robię to dla niej. To nie prawda, że muszę zastępować dampiry na urlopie. To znaczy potrzebne było zastępstwo, ale dobrowolnie się zgłosiłem. Dzięki temu będę mógł wziąć wolne na rocznicę naszego ślubu. Chcę ten dzień spędzić tylko z nią. Od zachodu, do wschodu, a i nawet całą noc. Spakowałem kanapki i babeczki do torby. Nasypałem Biance karmę, a ta na odgłos brzęczącej miski od spadających chrupek, przebiegła i dopadła jedzenia Jako, że miałem zaoszczędzony czas, na śniadanie moim panią zrobiłem naleśnik. Suczkę swoim zwyczajem, po śniadaniu poszła obudzić Lili. Zawsze, gdy przechodzę obok jej pokoju, zostawiam uchylone drzwi, aby suczka miała jak wejść. Po dziesięciu minutach mała zeszła z tornistrem na śniadanie.
- Dzień dobry.- ziewnęła.- O naleśniki!
Szybko zajęła miejsce przy stole w jadalni i zaczęła jeść.
- Dzień dobry.- ucałowałem ją w czoło.- Ja idę zajrzeć do dzieci, czy się nie obudziły.
Jak powiedziałem tak zrobiłem. Niestety spały, więc karmienie zostawiam mamusi. Wróciłem na dół, wziąłem w końcu to jabłko i torbę. Na przedpokoju założyłem buty i prochowiec. Nagle usłyszałem dzwonek do drzwi. Za nimi stał jakiś młody chłopak z dwiema, wypchanymi torbami.
- Dobry wieczór.- no tak. Dla ludzi jest prawie noc.- Przywiozłem zakupione produkty.
- Dziękuję.- odebrałem od niego zakupy.
- Należy się czterdzieści osiem dolarów i osiemdziesiąt centów.
Dałem mu całe pięćdziesiąt i powiedziałem, że nie trzeba reszty, a on się grzecznie pożegnał i wyszedł zadowolony. Lili doprowadziła mnie do drzwi i po wycałowaniu się w policzki, opuściłem dom. Wsiadłem do samochodu i dojechałem, z myślą, że zapowiada się kolejny ciężki dzień.
ROSE
Obudziłam się jak zwykle wypoczęta i... sama. Szlag by trafił moje siedzenie do późna. Wstałam i pierwsze co, zajrzałam do dzieci. Ciągle spały, czyli że śniadanie jeszcze przed nami. Zostawiłam im elektroniczną nianię i wróciłam do sypialni. Po porannej toalecie, zeszłam na dół. Za mną, krok w krok szła Bianka. Zrobiłam sobie herbaty i usiadłam przed laptopem. Sprawdziłam sobie skrzynkę, ale nic ciekawego nie było. Wyłączyłam sprzęt i pomyślałam o śniadaniu. Bardzo się ucieszyłam, gdy w lodówce znalazłam naleśniki. Odgrzałam je na patelni, nałożyłam dżem z brzoskwini, wymieszany z białym serem, zaginęłam i polałam czekoladą. Pychota. Ciasto samo rozpływało się w ustach. Wcześniej dałam mleko do zagrzania, bo pewnie za chwilę się o budzą. I ta chwila nadeszła teraz. Gdy z niani wydobył się płacz Nastki, odłożyłam wpół zjedzonego naleśnika i z ciepłym mlekiem poszłam do dzieci. Szybko sprawdziłam jego temperaturę.
- Nawet nie dacie się najeść mamusi, co maluchy?
Pierwszą wzięłam córeczkę, bo najbardziej się denerwowała. Usiadłam z nią na bujanym fotelu i zaczęłam karmić. Wokół kręciła się Bianka skomląc. No i co? Przecież się nie rozdwoję. Gdy mała skończyła jeść, wsadziłam ją do łóżeczka, na ręce wzięłam jej brata i poszłam otworzyć drzwi do ogrodu, żeby pies nie zesikał się w domu. Nakarmiłam chłopca i wróciłam z nim do pokoju. Położyłam go na podłodze, a zaraz potem dołączyła do niego siostra. Zostawiłam im otworzono drzwi i poszłam do sypialni. Przebrała się w jakieś stare dresy oraz spraną koszulkę, włączyłam muzykę i zaczęłam od zamiatania kurzy miotełką. Nagle poczułam jakiś ruch przy nodze. Spojrzałam w dół i napotkałam oczy Dymitra.
- A pani, co tu szuka?- podniosłam córeczkę, z wyciągniętymi do mnie rękoma.- Skoro już tak pięknie raczkujesz, to może nauczymy cię wkrótce chodzić? A masz dopiero trzy miesiące. Za szybko nam rośniecie.
Mała wyciągnęła rączki do miotełki. Otrzepałam ją i zaczęłam łaskotać nią Nastkę. Dampirzyca śmiała się. Po chwili przestałam. Dziewczynka wysłuchała się w muzykę i wierciła się w jej rytm.
- Nasza gwiazda chce potańczyć? Spodobało się na weselu.
Poruszałam się z nią po pokoju w takt piosenki. Czasami podnosiłam ją do góry, innym razem wychylała się, że zwisała głową w dół. Jednak odłożyłam ją na podłogę.
- Mamusia musi posprzątać, żeby nie było brudno i nie śmierdziało. Prawda?- spytałam łaskocząc ją po odkrytym brzuszku.
Nasza córeczka się zaśmiała, a ja wróciłam do pracy. Zauważyłam, że dampirzyca gramoli się na łóżko, więc jej pomogłam. Na podłodze przy samym meblu położyłam poduszki, w razie gdyby znudziło jej się na wysokości. W tym czas do siostry postanowił dołączyć Felix. Posadziłam ich obok siebie, z jakimiś zabawkami i kontynuowałam sprzątanie.
Obudziłem się bardzo wypoczęty. Wyłączyłem szybko budzik, żeby nie obudził Rozy. Przez chwilę patrzyłem na żonę. Jest taka piękna. Uwolniłem się z jej objęć i cmoknąłem ją w czoło. Wtuliła się mocniej w poduszkę na której przed chwilą leżałem, a na jej ustach pojawił się uśmiech. Przeciągnąłem się i spojrzałem na zegarek. Przeraziłem się. Zobaczyłem w komórce, ta sama godzina. Jak to możliwe, że budzik zadzwonił mi pół godziny później?! A może straciłem takie poczucie czasu, patrząc na ukochaną? Ale nie. Sprawdziłem w telefonie i to budzik był przedstawiony. Szybko poszedłem do łazienki, wziąłem szybki prysznic i przebrałem się w strój strażnika. Zacząłem szukać swojej torby. Nie było jej w moim biurze, ani na przedpokoju, gdzie ją zostawiłem. Na dalsze poszukiwania postanowiłem wybrać się chociaż z jabłkiem. Gdy tylko przekroczyłem próg kuchni, stanąłem jak wryty. Na wysepce leżała moja torba. Przy niej leżał pojemnik z babeczkami i kartka ze starannym pismem Rozy. Wypisała mi dzisiejsze warty i obowiązki. Pod spodem była osobna od niej notka.
Wczoraj byłeś zmęczony, więc ci wszystko przygotowałam. Babeczki uciekłyśmy wczoraj z Lili. Mam nadzieję, że będą ci smakować. Daj proszę po jednej Lissie, Jill, Eddiemu i ewentualnie temu biedakowi Ozerze. Albo sam zjedz drugą. W lodówce masz kanapki. Mam nadzieję, że nie gniewasz się za przestawienie budzika.
Twoja Roza.
Uśmiechnąłem się pod nosem. Jak ja kocham tą kobietę. Tyle dla mnie robi. Wiem, że nie podoba jej się to, że tak długo pracuję i wracam taki zmęczony, ale robię to dla niej. To nie prawda, że muszę zastępować dampiry na urlopie. To znaczy potrzebne było zastępstwo, ale dobrowolnie się zgłosiłem. Dzięki temu będę mógł wziąć wolne na rocznicę naszego ślubu. Chcę ten dzień spędzić tylko z nią. Od zachodu, do wschodu, a i nawet całą noc. Spakowałem kanapki i babeczki do torby. Nasypałem Biance karmę, a ta na odgłos brzęczącej miski od spadających chrupek, przebiegła i dopadła jedzenia Jako, że miałem zaoszczędzony czas, na śniadanie moim panią zrobiłem naleśnik. Suczkę swoim zwyczajem, po śniadaniu poszła obudzić Lili. Zawsze, gdy przechodzę obok jej pokoju, zostawiam uchylone drzwi, aby suczka miała jak wejść. Po dziesięciu minutach mała zeszła z tornistrem na śniadanie.
- Dzień dobry.- ziewnęła.- O naleśniki!
Szybko zajęła miejsce przy stole w jadalni i zaczęła jeść.
- Dzień dobry.- ucałowałem ją w czoło.- Ja idę zajrzeć do dzieci, czy się nie obudziły.
Jak powiedziałem tak zrobiłem. Niestety spały, więc karmienie zostawiam mamusi. Wróciłem na dół, wziąłem w końcu to jabłko i torbę. Na przedpokoju założyłem buty i prochowiec. Nagle usłyszałem dzwonek do drzwi. Za nimi stał jakiś młody chłopak z dwiema, wypchanymi torbami.
- Dobry wieczór.- no tak. Dla ludzi jest prawie noc.- Przywiozłem zakupione produkty.
- Dziękuję.- odebrałem od niego zakupy.
- Należy się czterdzieści osiem dolarów i osiemdziesiąt centów.
Dałem mu całe pięćdziesiąt i powiedziałem, że nie trzeba reszty, a on się grzecznie pożegnał i wyszedł zadowolony. Lili doprowadziła mnie do drzwi i po wycałowaniu się w policzki, opuściłem dom. Wsiadłem do samochodu i dojechałem, z myślą, że zapowiada się kolejny ciężki dzień.
ROSE
Obudziłam się jak zwykle wypoczęta i... sama. Szlag by trafił moje siedzenie do późna. Wstałam i pierwsze co, zajrzałam do dzieci. Ciągle spały, czyli że śniadanie jeszcze przed nami. Zostawiłam im elektroniczną nianię i wróciłam do sypialni. Po porannej toalecie, zeszłam na dół. Za mną, krok w krok szła Bianka. Zrobiłam sobie herbaty i usiadłam przed laptopem. Sprawdziłam sobie skrzynkę, ale nic ciekawego nie było. Wyłączyłam sprzęt i pomyślałam o śniadaniu. Bardzo się ucieszyłam, gdy w lodówce znalazłam naleśniki. Odgrzałam je na patelni, nałożyłam dżem z brzoskwini, wymieszany z białym serem, zaginęłam i polałam czekoladą. Pychota. Ciasto samo rozpływało się w ustach. Wcześniej dałam mleko do zagrzania, bo pewnie za chwilę się o budzą. I ta chwila nadeszła teraz. Gdy z niani wydobył się płacz Nastki, odłożyłam wpół zjedzonego naleśnika i z ciepłym mlekiem poszłam do dzieci. Szybko sprawdziłam jego temperaturę.
- Nawet nie dacie się najeść mamusi, co maluchy?
Pierwszą wzięłam córeczkę, bo najbardziej się denerwowała. Usiadłam z nią na bujanym fotelu i zaczęłam karmić. Wokół kręciła się Bianka skomląc. No i co? Przecież się nie rozdwoję. Gdy mała skończyła jeść, wsadziłam ją do łóżeczka, na ręce wzięłam jej brata i poszłam otworzyć drzwi do ogrodu, żeby pies nie zesikał się w domu. Nakarmiłam chłopca i wróciłam z nim do pokoju. Położyłam go na podłodze, a zaraz potem dołączyła do niego siostra. Zostawiłam im otworzono drzwi i poszłam do sypialni. Przebrała się w jakieś stare dresy oraz spraną koszulkę, włączyłam muzykę i zaczęłam od zamiatania kurzy miotełką. Nagle poczułam jakiś ruch przy nodze. Spojrzałam w dół i napotkałam oczy Dymitra.
- A pani, co tu szuka?- podniosłam córeczkę, z wyciągniętymi do mnie rękoma.- Skoro już tak pięknie raczkujesz, to może nauczymy cię wkrótce chodzić? A masz dopiero trzy miesiące. Za szybko nam rośniecie.
Mała wyciągnęła rączki do miotełki. Otrzepałam ją i zaczęłam łaskotać nią Nastkę. Dampirzyca śmiała się. Po chwili przestałam. Dziewczynka wysłuchała się w muzykę i wierciła się w jej rytm.
- Nasza gwiazda chce potańczyć? Spodobało się na weselu.
Poruszałam się z nią po pokoju w takt piosenki. Czasami podnosiłam ją do góry, innym razem wychylała się, że zwisała głową w dół. Jednak odłożyłam ją na podłogę.
- Mamusia musi posprzątać, żeby nie było brudno i nie śmierdziało. Prawda?- spytałam łaskocząc ją po odkrytym brzuszku.
Nasza córeczka się zaśmiała, a ja wróciłam do pracy. Zauważyłam, że dampirzyca gramoli się na łóżko, więc jej pomogłam. Na podłodze przy samym meblu położyłam poduszki, w razie gdyby znudziło jej się na wysokości. W tym czas do siostry postanowił dołączyć Felix. Posadziłam ich obok siebie, z jakimiś zabawkami i kontynuowałam sprzątanie.