Strony

piątek, 12 lutego 2016

ROMITRI

Hej tym razem coś innego niż rozdział .Jak wiecie w niedziele są walentynki święto zakochanych ale również w tą niedziele mijają 2 lata od premiery "Akademia Wampirów Siostry Krwi". Ola i Mańka wpadł na pomysł by w sobotę o 20  włączyć Akademię i ją obejrzeć i troszkę powspominać , a ja się pod tym podpisuję. Jeśli chcecie wraz z nami obejrzeć Akademię i jeszcze raz się w niej zakochać to piszcie w komentarzach "Jestem z wami". Przypominam JUTRO(SOBOTA)O GODZINIE 20 SIADACIE PRZED TYM NA CZYM CHCECIE OGLĄDAĆ I RAZEM ZACHWYCAMY SIĘ.
Ps. jeśli chodzi o ślub, to będzie jutro w drugim rozdziale. pozdrawiam i BĄDŹCIE Z NAMI.

ROZDZIAŁ 49

W końcu mogłam nacieszyć się tym, że jednak mam kogoś, kto mnie rozumie i przeszedł tyle, co ja.
- Nawet nie wiesz, jak bardzo się bałam. Myślałam, że wszystko straciłam, że nie odzyskam swojego Dymitra.
- Spokojnie jestem tu. Wszystko będzie dobrze. Nigdy cię nie opuszczę. Kocham Cię Roza.- przeniósł jedną dłoń na mój brzuch, kładąc głowę pod mostkiem, tak żeby na niego patrzeć.- I ciebie też, kruszynko.
Uśmiechnęłam się. Dymitr jest taki opiekuńczy, troskliwy, odpowiedzialny. Wie jak dbać o innych. Kocham go za to. Dużo przeszedł, a mimo to jest pełen radości. To tak jak ja, ale bez niego, trudno byłoby mi ją odnaleźć. Myślę, że on też mógłby tak powiedzieć. Obydwoje uszczęśliwiamy się i dopełniamy. Ja daję mu miłość, humor i  wkrótce dziecko, a on opłaca się wsparciem, dobrą radą, opieką i też miłością. Jak mogłam sądzić, że ktoś może go zastąpić? Nie da się. On jest jeden jedyny. Będzie dobrym ojcem. Naraz dopadły mnie wątpliwości. A czy ja będę dobrą matką? Czy podołam zadaniu? Przecież to będzie małe, bezbronne dziecko, liczące na naszą opiekę. Trzeba będzie je wychować, chronić, pomagać. Niby to co robimy na co dzień, a jednak nie. Nigdy nie widziałam się w roli matki. Spojrzałam znów na ukochanego. Był taki szczęśliwy. Zawsze chciał mieć dziecko. On mi pomoże. Wiem to.
- Kocham Cię. - mój narzeczony był tak pochłonięty naszym dzieckiem w moim brzuchu, że ledwo dotarły do niego moje słowa. Odsunął się, chwycił moje dłonie i pocałował je.
- Dziękuję Roza. Za to, że dzięki tobie moje życie ma sens.
- Wiesz, odkąd Lissa została królową, nie umiem w tobie rozpoznać swojego mentora, ale dopiero teraz to sobie uświadomiłam. Twoja przemiana zachodzi powoli i stopniowo. Normalne nie widać różnicy z dnia na dzień, ale jak przypomnę sobie nasze treningi, to jakby uczył mnie ktoś inny.
Ale on normalnie ma wiele twarzy. Inny jest, kiedy się o mnie martwi, inny podczas walki, kiedy przemawia przez niego miłość, a jeszcze inny, gdy górę bierze pożądanie. Ale jedno się nigdy nie zmieni. Cokolwiek nie robi jest stanowczy i wierzy w to. Następna rzecz, którą w nim Kocham. Ale jeśli miałabym zrobić listę wszystkiego za co go kocham, nie wiem, gdzie i czy w ogóle by się kończyła. Jednym słowem moja miłość opiera się na wszystkich jego wadach i zaletach. Oczywiście tych drugich jest dużo więcej. Nie chce go idealizować, więc powiem, że ma jakieś wady. Jakie? Hymn... Na przykład: Muzyka jaką słucha. Nic lepszego nie mogłam wymyślić. On jednak jest idealny, ale nie lubi jak tak mówię. Tylko co go obchodzi co myślę. Kocham go i jest moim bogiem. Może temu zaprzeczać do woli, a ja i tak nie zmienię zdania. Nawet ta muzyka mi nie przeszkadza. Ciekawe co on o mnie myśli?
- Dymitr, jaka według ciebie jestem.
- Cudowna, wspaniała, piękna.
- Nie o to mi chodzi. Czy ja też się zmieniłam? Za co mnie kochasz? I co o mnie myślisz?
- Hymn...- jeździł palcami po moim brzuchu, patrząc mi prosto w oczy. - Każdy się zmienia. Dorasta, mądrzeje. Ty jesteś energiczna, nie umiesz usiedzieć w jednym miejscu. Ciągle musisz coś robić. Czy to jest dobre? Tak, pod warunkiem, że dobrze się to wykorzystuje. A ty doskonale wiesz jak użyć swojej siły. Jesteś trochę impulsywna, ale nie tak jak na początku naszej znajomości. Ale musisz pamiętać, żeby nie przesadzić w drugą stronę. Gwałtowność i szybkość podejmowania decyzji, nawet tych szalonych, jest istotna w walce i życiu. Jesteś gotowa oddać życie za tych, których kochasz. Trudno cię pokonać. I robisz co możesz, aby inni byli szczęśliwi, nawet jeśli sama będziesz cierpieć. A ból też jakoś znosisz. Nie załamujesz się pod jego ciężarem. Nie chodzi o ból fizyczny, ale psychiczny. Jesteś silniejsza niż inni myślą. I nigdy się nie poddajesz. Myślę, że jesteś doskonałością piękna i charakteru. Wielu mężczyzn mi zazdrości twojej miłości. Widać to po tym, jak na ciebie patrzą. Jeśli ja jestem twoim bogiem, to ty bądź moją boginią. A czemu o to pytasz?
Wzruszył mnie swoją przemową. Pocałowałam go namiętnie. Nie wiedziałem, że też mnie idealizuje. Nie jestem tak niezwykła jak myśli. Ale nie chciałam wyprowadzać go z błędu. Może to ja mam za niską samoocenę? Albo jedno i drugie. I tak wiedziałam, że moje zdanie nie liczy się w jego ocenie. Tak samo u mnie. Nie ważne co mówi, ja swojego stanowiska nie zmienię. Więc po co się kłócić.Jeśli uznał, że dla mnie jest bogiem, to ja mogę być boginią dla niego.
- A tak z ciekawości, chciałam wiedzieć.
- W takim razie, co ty myślisz o mnie?- spytał, wyraźnie zainteresowany.
Podzieliłam się swoimi przemyśleniami na jego temat.
- Nie wiedziałem, że aż tak mnie idealizujesz kochanie.
- Wczoraj pokazałeś mi, że mam rację. Kocham Cię za wszystko. Nie ważne, co to jest. Nie zmieni tego nic. Pocałował mnie na nowo. Podczas gdy nasze usta były zajęte, podniósł mnie na ręce i pobiegł ze mną w objęciach do morza. Pływaliśmy w morskiej wodzie, bawiąc się i chlapiąc na siebie, jak małe dzieci. Miło było poczuć się tak zwyczajnie. Jak chłopak i dziewczyna na biwaku. Tylko namiotu brakuje. Ale po co nam? Spanie pod gołym niebem i patrzenie w gwiazdy, jest o wiele lepsze. Możemy robić co chcemy, bo wiemy, że nikt nam nie przeszkodzi, nie jest nam zimno, nie będzie padać i nie ma komarów, ponieważ to jest sen. Tylko ja i on jesteśmy prawdziwi. I nasze uczucie. Oczywiście, nie umiemy przy sobie długo wytrzymać na odległość, gdy jesteśmy nadzy. Nasza kąpiel skoczyła się złączeniem ciał na mokrym piasku. Jedyne co miało dostęp pomiędzy nasze ciała, to fale uderzające co jakiś czas w brzeg, ale i to nie umiało zgasić płomienia miłości między nami. Znów poczułam to dziwne wrażenie, że coś jest inaczej. Zrozumiałam, że to jedność naszych dusz potęguje doznania. W śnie uczestniczą tylko nasze umysły. Nie kochamy się cieleśnie, a duchowo. To jest nasza jedność dusz.

ROZDZIAŁ 48

Usiedliśmy na kocu i zaczęliśmy jeść.
- Kochanie, muszę ci to powiedzieć.- zaczęłam- Jesteś wspaniałym kucharzem, ale musisz popracować nad wyobraźnią. To smakuje jak jedzenie wszędzie, tylko nie w domu. Jest dobre, ale ty robisz lepsze.
- Och Roza. Żebyś ty wiedziała, jak moja wyobraźnia działa, kiedy jesteś blisko przy mnie.
- Myślę, że bardzo intensywnie. - zaśmiała się cicho.
Wtuliłam się w niego i postanowiłam zmienić krajobraz. Dalej byliśmy na plaży,ale teraz była noc. Gwiazdy świeciły na niebie, a nad morzem lśniły księżyc w pełni. Piknik zmienił się na ognisko, a w moich dłoniach pojawiły się patyki i paczka pianek. Podałam jeden kijek ukochanemu i otworzyłam pianki. I tak siedzieliśmy w ciszy, patrząc jak nasze pianki pieczą się w ogniu. Nagle wróciło do mnie wspomnienie z dzieciństwa i westchnęłam melancholicznie. Nic nam w tedy nie groziło. Byli inni, którzy nas bronili. Mogła do woli się bawić i cieszyć. Dymitr zauważył moją tęsknotę.
- Roza, co się dzieje?- spytał obejmując mnie ciasnej ramionami. 
- A nic, tylko przypomniało mi się jak jeszcze chodziłam do przedszkola. Rodzice Liss zaprosili mnie na rodzinny wyjazd pod namioty. Każdej nocy rozpalali ognisko i piekliśmy nad nim kiełbaski, pianki, podpłomyki. Tęsknię za takimi chwilami, kiedy byłyśmy małe i miałyśmy czas na zabawę. Zawsze chciałam spędzać tak czas z rodzicami, ale matkę rzadko widziałam, a ojca nie znałam. Moją rodziną stała się rodzina Lissy.
Dymitr zabrał mój patyk od ognia i wtedy zauważyłam, że pianki są gotowe. Były pyszne.
- Ja nigdy nie wyjeżdżałem nigdzie z rodziną. A nie! Raz pojechaliśmy do wujka Łuki. Miał domek w lesie nad jeziorem. Raz z siostrami poszliśmy pływać na kajakach. Miałem wtedy z osiem lat. Do dziś nie mam pojęcia, jak ja go wywróciłem. Po prostu w pewnej chwili byłem w wodzie.- zaśmiał się, a ja razem z nim.
- Miło tak powspominać dawne czasy z osobami, które są dla nas ważne.
- Kocham Cię Roza.- narzeczony pocałował mnie w szyję, a mi spadła pianka do ognia.
- No i widzisz, co na robiłeś- powiedziałam ze śmiechem.- przez ciebie spadła mi pianka.
On też zaczął się śmiać, ale nie przestawał całować mnie po szyi.
-Tak mi przykro. - nie wierzyłam w to.
- Chyba mieliśmy wspominać dawne czasy. - przypomniałam mu kiedy zsunął z mojego ramienia ramiączko od sukienki.
Ale jakiej sukienki. Była czerwona i nawet długa, tak za kolana. Na dekolcie miała diamentowe różyczki, a od pasa w dół ciągnęły się czarne wzorki w kształcie pnącza. W realnym świecie, pewnie kosztowała by fortunę.
- Towarzyszu, czy ty myślisz, że my będziemy to teraz robić?
- Czemu nie? Mamy czas dla siebie, jesteśmy sami, a ty jesteś taka pociągająca. Grzechem by było nie skorzystać.
Złapał mnie w tali i powoli zaczął ściągać ze mnie sukienkę. Rozpływałam się w jego ramionach. Odwróciłam się do niego przodem i nasze usta odnalazły się. Szybko pozbyłam się jego koszulki i spodni. Moja sukienka już leżała na piasku.Czułam, że pali mnie bielizna i tylko czekałam, aż Dymitr ją ściąganie. On jednak się z tym nie spieszył. Całował mnie namiętnie, przytulny tak blisko jakby chciał się do mnie przykleić na Superglu. Jego usta wróciły na szyję, ale nie zatrzymały się na niej. Schodził coraz niżej na dekolt, po mostku i kończąc na brzuchu. Chwilę na nim został, jednak tam też nie przestał. Schodził coraz niżej, teraz po nogach. Jego ręce znalazły się na moich pośladkach, kiedy tą samą drogą, zaczął wracać na górę. Nasze usta znowu się złączyły i nareszcie zaczął dobierać się bo mojego stanika. Ja w tym czasie zajęłam się jego majtkami. Po chwili, ubrania już nam nie przeszkadzały, a my napawaliśmy się naszą nagością. Oddychałam ciężko, a serce biło mi jak szalone. Nagle zrobiłam coś, co bardzo zdziwiło mojego partnera. Znalazłam się nad nim i nadałam szybsze tempo. Nie narzekał i poddał mi się. Rozumieliśmy się bez słów. Ruchy naszych ciał były jak taniec. Doskonale ze sobą współgrające. Jedno wiedziało czego oczekuje to drugie. Dłonie strażnika błądziły po moim ciele, zaczynając od pleców, tonęły w moich długich włosach, przez ręce i talię, kończyły swoją wędrówkę na mojej pupie. Niby jest tak samo jak w realnym świecie, ale jednak nie. Coś było inaczej, nie wiem co. Mój ukochany przytulił mnie mocno do siebie i nie chciał puścić. Pozwalał mi tylko na delikatne ruchy w górę i w dół. Nie przeszkadzało mi to. Chciałam zawsze być blisko niego.
-Roza moy( moja) Roza.- zaczął mówić po Rosyjsku. Mogłam się tylko domyślać, co to znaczy. Ale nie interesowało mnie to teraz, tak jak znaczenie wielu innych słów, które szeptał. Ważne, że jest przy mnie. Tak bardzo się bałam, że go straciłam. Ale on tu był. Przytuliłam się do ukochanego. Dopiero teraz zauważyłam, że leżymy na łóżku.
- Roza jesteś niesamowita.- wysapał. Wciąż ciężko oddychał, a jego serce waliło jak szalone. Pocałował mnie namiętnie.- Nigdy nie sądziłem, że istnieje taka kobieta jak ty. A nie dość tego, że ją poznałem, to za kilka godzin będzie moją żoną.
Jego ręce wciąż wędrowały po moim ciele. Było mi błogo. Chyba już wiem jak spędzimy miesiąc miodowy. Uśmiechnęłam się na tę myśl.