- Gdzie tak właściwie idziemy?- spytał Konrad.
On i Karolina byli upiorami z głowami dyni, a Wiki z Mikołajem- duchami. W szóstkę szliśmy lasem, do opuszczonego domu w jego środku.
- Na imprezę. Myślałam, że to już ustaliliśmy.- westchnęła Najstarsza Bielikówna.
- Ale w środku lasu?- zdziwił się mój ukochany.
- Bo jest Halloween. O tym też rozmawialiśmy.- popatrzyłam na dziewczyny, zniecierpliwionym wzrokiem, a one mi przytaknęły.
- No dobra.- oboje się poddali.
- A ty co taki małomówny?- młodsza dampirzyca spojrzała na swojego chłopaka.
- Ufam ci. I wciąż nie mogę uwierzyć, że się zgodziłaś.
Dziewczyna popatrzyła na niego wzruszona i pocałowała go w usta. Ja i Karolina uśmiechnęłyśmy się szeroko, ale oczywiście niektórym to przeszkadza.
- Eghem...- odchrząknął Bielikow.- Możesz przestać pożerać twarz mojej siostry?
Dałam mu kuksańca w bok, a on spojrzał na mnie wzrokiem: "No co?!". Przewróciłam tylko oczami, ale po chwili mąż złapał mnie za dłoń i zaczął lekko szturchać. Nie mogłam się nie uśmiechnąć i mu nie oddać. Następnie sama się na niego rzuciłam. Nie spodziewał się tego, ale złap mnie. Oplotłam go nogami i popatrzyłam w pełne miłości oczy. Sekundę później nasze usta się połączyły. Zadziwiało mnie z jaką łatwością oddaje pocałunki, idąc wciąż przed siebie.
- I kto tu kogo pożera?!- prychnęła Wiki, jednak oboje ją zignorowaliśmy.
Nagle poczułam na plecach coś twardego, a reszta wybuchła śmiechem. Z trudem oderwałam się od ust strażnika. Był równie zdziwiony co ja. Odwróciłam się i zauważyłam, że to coś, co nas zatrzymało, to drzewo. Sami się roześmialiśmy. Wtuliłam się w pierś Rosjanina, próbując się uspokoić. On położył głowę na moim ramieniu i wyminąwszy przeszkodę, szedł dalej.
- Wracając do twojej uwagi, Wiktorio,- odezwał się rzeczowym głosem.- ja mogę, bo to moja żona.
- Jeszcze nie słyszałam, żeby całowanie przed ślubem było zakazane.- zauważyła jego młodsza siostra.
- Możecie się całować, ale po za zasięgiem mojego wzroku.
- Do ślubu? Widzisz Kola, musimy się pobrać.
Jej chłopak lekko się zmieszał, a ja zaczęłam chichotać
- Towarzyszu, postawisz mnie?- poprosiłam, żeby zmienić temat.
- Nie.
- Dlaczego?
- Bo nie.
- Nagroda mistrza świata w argumentacji już należy do ciebie.- westchnęłam, ze śmiechem. Reszta mi zawtórowała.- A tak na serio?
- Serio, serio.
- Na pewno ci nie wygodnie.- ciągnęłam dalej.
- Nigdy nie będziesz dla mnie niewygodna. Bardzo lubię nosić cię na rękach.
- Ale ja się dziwnie czuję, gdy wy tak idziecie, a ja nie.- popatrzyłam na niego maślanymi oczkami.
- Ehh... niech ci będzie.- z niechęcią postawił mnie na ziemi.- Ale odpłacisz mi się za to.
- Jeśli to ci do szczęścia potrzebne.- stanęłam na palcach i delikatnie musnęłam jego usta.
- O patrzcie!- naszą uwagę zwróciła Karolina.- Jesteśmy.
Miała rację. Staliśmy przed przynajmniej trzy piętrowym, drewnianym domem. Poszarzałe ze starości deski, opadające od dachu i ścian. Okna bez szyb, pozabijane deskami. Był tak tak straszny, że aż piękny. Idealne miejsce. Mężczyźni nie byli zbyt przekonani.
- To na pewno tu?- Konrad nieufnie patrzył na budynek.- Przecież to w każdej chwili może się zawalić.
- Daj spokój, jest stabilniejszy, niż ci się wydaje.- odpowiedziała mu młodsza szwagierka.
- A ty skąd wiesz?- Dymitr spojrzał na nią podejrzliwie.
- Eee... przeczucie.- odparła pospiesznie.
- Tylko?- naciskał na nią.
- Tak. To my idziemy.- pociągnęła Mikołaja w stronę drzwi, zanim brat zadał kolejne pytanie.
- I tak z nią porozmawiam.- mój ukochany zmrużył oczy.
- Tak. Ja też.- dodała Karolina.
W tej pozie byli do siebie bardzo podobni. Nie zwlekając dłużej, również udaliśmy się do wejścia. W środku było cicho i ciemno. Jedyne światło to wpadające przez drzwi i szpary w oknach promienie księżyca. Wszędzie wisiały pajęczyny, a w blasku widać było unoszące się drobinki kurzu.
- Gdzie oni się podziali.- zaniepokoił mój mąż.
- Pewnie już poszli do przodu.
- To gdzie ta impreza?
- W piwnicy.
- Na strychu.
Z Karoliną spojrzałyśmy na siebie. Ups!
- Ja słyszałam, że w piwnicy.- rzuciłam szwagierce porozumiewawcze spojrzenie.
- A Wiki nie mówiła, że na strychu?- załapała.
- Najlepiej przeszukać cały dom. Może być zabawnie.- podsunął chłopak Dampirzycy.
- Nie wiem...- wahał się Bielikow.
- Po pierwsze skarbie, wyluzuj.- oparłam dłonie na klatce piersiowej strażnika i musnęłam mu kącik ust.- A po drugie i tak musimy znaleźć tamtą dwójkę. No dobra. Najlepiej byłoby się rozdzielić.- zarządziłam.
- To my pójdziemy na dół...- siostra Dymitra wzięła swojego chłopaka pod ramię.
- Nie.- zaprotestowałam.- Lepiej, abyśmy my poszły razem.
Wszyscy popatrzyli na mnie zdziwieni. Oczywiście Karolina grała według planu. Tak nie wzbudzałyśmy podejrzeń.
- Czemu?- mój Rosjanin zmarszczył brwi.
- Jesteśmy najlepszymi strażnikami. Tak będzie bezpieczniej. Chyba że mam iść z tym przystojnym dampirem.- wskazałam Konrada.
Nie kłamałam. Był przystojny. Oliwkowe oczy i krótkie ciemno brązowe włosy. Ale mam już swój ideał, a po za tym jest pięć lat starszy od Dymitra. To już jest przesada. Na moje słowa, Bielikow zmrużył oczy.
- Dobra. Niech ci będzie. Masz nasze sztylety?
Z torebki wyjęłam imitację broni i wyciągnęłam ją w stronę strażnika. Odebrał ją, przyciągając mnie za rękę i całując namiętnie, trochę zaborczo.
- Jeszcze raz powiesz, że jakiś inny mężczyzna oprócz mnie jest przystojny, a będziesz chodziła z opaską na oczach.- warknął seksownie mi do ucha, tak, że tylko ja to usłyszałam i zaczął odchodzić.
Jeszcze zdążyłam klepnąć go w tyłek, a gdy się odwrócił, zaśmiałam się, posyłając mu seksowne spojrzenie. Następnie Karolina pociągnęła mnie w korytarz do piwnicy, a nasi panowie weszli po schodach na górę.
On i Karolina byli upiorami z głowami dyni, a Wiki z Mikołajem- duchami. W szóstkę szliśmy lasem, do opuszczonego domu w jego środku.
- Na imprezę. Myślałam, że to już ustaliliśmy.- westchnęła Najstarsza Bielikówna.
- Ale w środku lasu?- zdziwił się mój ukochany.
- Bo jest Halloween. O tym też rozmawialiśmy.- popatrzyłam na dziewczyny, zniecierpliwionym wzrokiem, a one mi przytaknęły.
- No dobra.- oboje się poddali.
- A ty co taki małomówny?- młodsza dampirzyca spojrzała na swojego chłopaka.
- Ufam ci. I wciąż nie mogę uwierzyć, że się zgodziłaś.
Dziewczyna popatrzyła na niego wzruszona i pocałowała go w usta. Ja i Karolina uśmiechnęłyśmy się szeroko, ale oczywiście niektórym to przeszkadza.
- Eghem...- odchrząknął Bielikow.- Możesz przestać pożerać twarz mojej siostry?
Dałam mu kuksańca w bok, a on spojrzał na mnie wzrokiem: "No co?!". Przewróciłam tylko oczami, ale po chwili mąż złapał mnie za dłoń i zaczął lekko szturchać. Nie mogłam się nie uśmiechnąć i mu nie oddać. Następnie sama się na niego rzuciłam. Nie spodziewał się tego, ale złap mnie. Oplotłam go nogami i popatrzyłam w pełne miłości oczy. Sekundę później nasze usta się połączyły. Zadziwiało mnie z jaką łatwością oddaje pocałunki, idąc wciąż przed siebie.
- I kto tu kogo pożera?!- prychnęła Wiki, jednak oboje ją zignorowaliśmy.
Nagle poczułam na plecach coś twardego, a reszta wybuchła śmiechem. Z trudem oderwałam się od ust strażnika. Był równie zdziwiony co ja. Odwróciłam się i zauważyłam, że to coś, co nas zatrzymało, to drzewo. Sami się roześmialiśmy. Wtuliłam się w pierś Rosjanina, próbując się uspokoić. On położył głowę na moim ramieniu i wyminąwszy przeszkodę, szedł dalej.
- Wracając do twojej uwagi, Wiktorio,- odezwał się rzeczowym głosem.- ja mogę, bo to moja żona.
- Jeszcze nie słyszałam, żeby całowanie przed ślubem było zakazane.- zauważyła jego młodsza siostra.
- Możecie się całować, ale po za zasięgiem mojego wzroku.
- Do ślubu? Widzisz Kola, musimy się pobrać.
Jej chłopak lekko się zmieszał, a ja zaczęłam chichotać
- Towarzyszu, postawisz mnie?- poprosiłam, żeby zmienić temat.
- Nie.
- Dlaczego?
- Bo nie.
- Nagroda mistrza świata w argumentacji już należy do ciebie.- westchnęłam, ze śmiechem. Reszta mi zawtórowała.- A tak na serio?
- Serio, serio.
- Na pewno ci nie wygodnie.- ciągnęłam dalej.
- Nigdy nie będziesz dla mnie niewygodna. Bardzo lubię nosić cię na rękach.
- Ale ja się dziwnie czuję, gdy wy tak idziecie, a ja nie.- popatrzyłam na niego maślanymi oczkami.
- Ehh... niech ci będzie.- z niechęcią postawił mnie na ziemi.- Ale odpłacisz mi się za to.
- Jeśli to ci do szczęścia potrzebne.- stanęłam na palcach i delikatnie musnęłam jego usta.
- O patrzcie!- naszą uwagę zwróciła Karolina.- Jesteśmy.
Miała rację. Staliśmy przed przynajmniej trzy piętrowym, drewnianym domem. Poszarzałe ze starości deski, opadające od dachu i ścian. Okna bez szyb, pozabijane deskami. Był tak tak straszny, że aż piękny. Idealne miejsce. Mężczyźni nie byli zbyt przekonani.
- To na pewno tu?- Konrad nieufnie patrzył na budynek.- Przecież to w każdej chwili może się zawalić.
- Daj spokój, jest stabilniejszy, niż ci się wydaje.- odpowiedziała mu młodsza szwagierka.
- A ty skąd wiesz?- Dymitr spojrzał na nią podejrzliwie.
- Eee... przeczucie.- odparła pospiesznie.
- Tylko?- naciskał na nią.
- Tak. To my idziemy.- pociągnęła Mikołaja w stronę drzwi, zanim brat zadał kolejne pytanie.
- I tak z nią porozmawiam.- mój ukochany zmrużył oczy.
- Tak. Ja też.- dodała Karolina.
W tej pozie byli do siebie bardzo podobni. Nie zwlekając dłużej, również udaliśmy się do wejścia. W środku było cicho i ciemno. Jedyne światło to wpadające przez drzwi i szpary w oknach promienie księżyca. Wszędzie wisiały pajęczyny, a w blasku widać było unoszące się drobinki kurzu.
- Gdzie oni się podziali.- zaniepokoił mój mąż.
- Pewnie już poszli do przodu.
- To gdzie ta impreza?
- W piwnicy.
- Na strychu.
Z Karoliną spojrzałyśmy na siebie. Ups!
- Ja słyszałam, że w piwnicy.- rzuciłam szwagierce porozumiewawcze spojrzenie.
- A Wiki nie mówiła, że na strychu?- załapała.
- Najlepiej przeszukać cały dom. Może być zabawnie.- podsunął chłopak Dampirzycy.
- Nie wiem...- wahał się Bielikow.
- Po pierwsze skarbie, wyluzuj.- oparłam dłonie na klatce piersiowej strażnika i musnęłam mu kącik ust.- A po drugie i tak musimy znaleźć tamtą dwójkę. No dobra. Najlepiej byłoby się rozdzielić.- zarządziłam.
- To my pójdziemy na dół...- siostra Dymitra wzięła swojego chłopaka pod ramię.
- Nie.- zaprotestowałam.- Lepiej, abyśmy my poszły razem.
Wszyscy popatrzyli na mnie zdziwieni. Oczywiście Karolina grała według planu. Tak nie wzbudzałyśmy podejrzeń.
- Czemu?- mój Rosjanin zmarszczył brwi.
- Jesteśmy najlepszymi strażnikami. Tak będzie bezpieczniej. Chyba że mam iść z tym przystojnym dampirem.- wskazałam Konrada.
Nie kłamałam. Był przystojny. Oliwkowe oczy i krótkie ciemno brązowe włosy. Ale mam już swój ideał, a po za tym jest pięć lat starszy od Dymitra. To już jest przesada. Na moje słowa, Bielikow zmrużył oczy.
- Dobra. Niech ci będzie. Masz nasze sztylety?
Z torebki wyjęłam imitację broni i wyciągnęłam ją w stronę strażnika. Odebrał ją, przyciągając mnie za rękę i całując namiętnie, trochę zaborczo.
- Jeszcze raz powiesz, że jakiś inny mężczyzna oprócz mnie jest przystojny, a będziesz chodziła z opaską na oczach.- warknął seksownie mi do ucha, tak, że tylko ja to usłyszałam i zaczął odchodzić.
Jeszcze zdążyłam klepnąć go w tyłek, a gdy się odwrócił, zaśmiałam się, posyłając mu seksowne spojrzenie. Następnie Karolina pociągnęła mnie w korytarz do piwnicy, a nasi panowie weszli po schodach na górę.
Wow! Fantastyczny rozdział! Czekam na następny i życzę masy weny 💖 💖 💖 💖 💖 💖
OdpowiedzUsuńNo to zapowiada się ciekawie. Fajnie trafiłaś z godziną dodania. Super rozdział. Czekam na następny i życzę weny.
OdpowiedzUsuńExtra, masy weny. Czekam!
OdpowiedzUsuńWerka
Bomba, weny i czekam na ciąg dalszy.
OdpowiedzUsuńBag girls