- Towarzyszu, możesz to wyłączyć, zanim pęknie mi głowa?- spytałam w poduszkę.
Zero odpowiedzi.
- Towarzyszuuuuu?- dalej nic.- Dymitr.
Uniosłam się zaniepokojona i rozejrzałam po pokoju. Byłam sama. Zaczęłam się zastanawiać, ale wciąż przeszkadzała mi muzyka z komórki strażnika. Powinnam od razu zauważyć, że go nie ma. Przecież to on zawsze wyłącza budzik nawet zanim ja się obudzę. Przypomniałam sobie co się wczoraj stało. Oj będzie dzisiaj poważna rozmowa z moim ukochanym mężem na kacu. A jeśli myśli, że puszczę go do pracy, to się grubo myli. Dlatego wczoraj wysłałam Hansowi przykrą wiadomość, że jego najlepszy strażnik nie będzie w stanie stawić się dzisiaj na służbie. Z powód zdrowotno-psychicznych. Wstałam z trudem z łóżka i poszłam wyszykiwać się do pracy. Dzieci spały, więc zostawiłam je w spokoju z elektroniczną nianią. Zeszłam do kuchni, zrobić kanapki dla wszystkich, zagotowałam wodę i zrobiłam miksturę na kaca razy dwa. Wzięłam obie szklanki i skierowałam się do pokoju, gdzie noc spędzili mężczyźni. O dziwo drzwi były zamknięte, ale Dymitr wspominał kiedyś o jakichś dorobionych klucza. Znalazłam je w gabinecie, więc w spokoju mogłam wejść do pokoju. Był tam taki syf, że aż się zatrzymałam. Na podłodze leżały puste butelki, opakowania po chipsach, ciastkach, pełno papierków i... czy oni rozrywali poduszki? Oj to się doigrali. Sami balowicze spali na pustym materacu na łóżku. Bielikow przytulał się do nogi Pabla, a on głaskał kij, mamrocząc coś, że jest świetna, ale zbyt płaska dla niego. Westchnęłam tylko zrezygnowana. Napoje postawiłam na szafkach nocnych i przejrzałam się w szoku prześcieradle z plamami, nie wiem po czym i nie chce wiedzieć. No to mają przechlapane. Zostawiłam mężowi kartkę z pięcioma informacjami. Następnie obudziłam Lili i pomogłam jej się wyszykować.
- A gdzie Dymitr?- spytała przy śniadaniu.
- On zostaje w domu, żeby pilnować dzieci.- wytłumaczyłam.
- Czemu?- drążyła dalej temat.
- Bo mi nie wierzy, że opieka nad nimi jest trudniejsza niż myśli.
Dziewczynka już nic nie powiedziała i kończyła swoje kanapki. Po posprzątaniu wzięłyśmy torby i wyszłyśmy.
DYMITR
Obudziłem się z wielkim bólem głowy. Obok siebie poczułem czyjeś nogi. Ale na pewno nie należały do Rozy. Zbyt owłosione. Wystraszony otworzyłem oczy. Na szczęście była noc i nic mnie nie oślepiło. Zacząłem się rozglądać dookoła. Byłem w pokoju gościnnym, a bok mnie spał Pablo. Ale tu syf. Na szafce nocnej zauważyłem mój ratunek i jakąś kartkę. Czym prędzej wstałem i sięgnąłem po szklankę, opróżniając ją jednym łykiem. Próbowałam sobie wszystko przypomnieć. Jestem pewny, że byliśmy na służbie. Później wróciliśmy do domu. Uśmiechnąłem się jak głupi, gdy przypomniałem sobie o wizycie żony u ginekologa. Ale zszedł mi, gdy we wspomnieniach pojawili się niezapowiedziani goście. Od razu wróciło wszystko. Co ja zrobiłem? Tasza przyleciała tu prosto z Europy, szukając wsparcia, a ja się upiłem z jej przyjacielem. Byłem na siebie mega zły. Wziąłem kartkę i poszedłem do biurka. Usiadłem przy nim, zapalając lampkę, po czym zabrałem się do czytania.
Kochanie
Nawet sobie nie myśl, że pojedziesz do pracy. I tak nie masz jak. W zamian zaopiekuj się dziećmi i gośćmi. Poza tym jak wrócę to w tym pokoju ma być błysk. Nie wiem co w nim robiliście i chyba nawet nie chcę. A i przygotuj się na rozmowę, gdy wrócimy z Lili (Ucieczka nic ci nie da.)
Kocham Cię.
Roza.
O rany. Mam przechlapane. Ona mnie zabiję. Dziwię się, że mi tego podczas snu nie zrobiła. No dobra, trzeba to ogarnąć.
- Pablo, Pablo wstawaj.- szturchałem chłopaka.
Mruknął coś w ojczystym języku i spał dalej. Trudno, niech śpi dalej. Wyszedłem na korytarz i skierowałem się do sypialni. Po szybkim prysznicu, przegrałem się w świeże ubrania, po czym zaglądnąłem do dzieci. Już nie spały i patrzyły się na mnie z uśmiechem. No tylko Felix. Córeczka patrzyła na mnie z żalem i smutkiem.
- O co chodzi, Księżniczko?- podniosłem ją i przytuliłem. Na początku się opierała, ale w końcu odwzajemniła uścisk.
- O wiele lepiej.- szepnąłem.- Pewnie jesteś zła, że tatuś się nie pożegnał. Masz charakterek, tak samo jak mamusia. Ona też jest na mnie zła. Mam nadzieję, że do powrotu jej trochę przejdzie. A teraz was wyszukujemy na śniadanko.
Przebrałem je i zeszliśmy na dół. Zaskoczył mnie widok Taszy, krzątającą się po kuchni.
- O, dzień dobry, Dimka. Jak się spało?- spytała, stawiając na wysepce kubek z kawą. Co tu się dzieje?
- Witaj Nataszo.- odpowiedziałem niepewnie.- Już nie spisz?
- Jest już jedenasta, głuptasie.- zaśmiała się.- Hej słoneczko.
Bez pytania wzięła ode mnie Anastazję, a mała zaśmiała się zarażona dobrym humorem morojki.
- W jadalni Rose zostawiła kanapki. Ja już zjadłam i zrobiłam maluchom jedzenie. Rose mi wszystko wyjaśniła, a ja sama zaoferowałam pomoc.- wyjaśniła, bawiąc się z moją księżniczką.
Nie pomyliłem się, że byłaby dobrą matką. Ale nie dla moich dzieciach. Nie wiem, jak mogła zrobić tyle złych rzeczy. Nigdy bym jej o to nie podejrzewał. Ale wróciła na prostą. Poszedłem w końcu do jadalni i zacząłem jeść. Jak zawsze bardzo dobre. Jakby Roza dała się nauczyć, to myślę, że odkryłbym jej kolejny talent. Po chwili dołączyła do mnie Tasza z dziećmi i Paul. Nie wyglądał najgorzej.
- Hej, Nati, hej Dymitr.- przywitał się.
- Hej.- odpowiedzieliśmy.
Usiadł obok mnie i również zaczął śniadanie. No takie drugie.
- Pomożesz mi ogarnąć pokój, bo Rose mnie zabije?- spytałem moroja.
- Jasne. W końcu też jestem za to odpowiedzialny.
- To ja wolę nie wiedzieć, co wy tam robiliście.- kobieta pokręciła głową, karmiąc dzieci.- Leci samolocik.
Nawet jej to wychodziło. Po śniadaniu posprzątaliśmy w pokoju. Zajęło nam to trzy godziny, z czego przez pół szukałem poduszek i nowej pościeli. Odkąd Roza poukładała wszystko jak jej wygodnie, nic nie umiem znaleźć. A jak się pytam, to od razu znajduje. W końcu mogliśmy zejść na dół. Zrobiłem obiad i wszyscy poszliśmy do ogrodu. Dzieci poradziłem na ich miejscu, a my usiedliśmy przy stoliku, rozmawiając i jedząc.
- Macie tu bardzo ładnie. Słyszałam, że to ty wybudowałeś dom dla Rose.- zagadnęła moja przyjaciółka.
- To był taki prezent na nasz ślub.- odpowiedziałem.- Na ogród wpadliśmy przed wakacjami i się zaczęło. Najpierw domek na drzewie, drzewa kwiaty, tam będzie stajnia, taka mała, - wskazałem na prawie skończona budowlę z cegły.- a obok siłownia. A tam jest taki romantyczny zakątek. Był to pomysł Rose.
- Chodźmy go obejrzeć.- Tasza zerwała się z miejsca i pociągnęła za sobą Pabla.
Zaśmiałem się. To dobry chłopak i mam nadzieję, że ona znajdzie z nim szczęście. Bo widać, że do siebie pasują. Nagle usłyszałem zamykane drzwi. O nie! Dziewczyny wróciły. Po chwili do ogrodu wpadła Lili i zaczęła bawić się z siostrzeńcami. Zostało mi albo uciekać, albo się przymilać.
Hahahaha Dimka przymilaj się 😂😂😂😂. Super rozdział. Czekam na następny i życzę weny.
OdpowiedzUsuńHa ha... Dymitr współczuję. Ju chce zobaczyc jak dostaje od Rose. Czekam na następny i życzę masy weny 💖 💖 💖
OdpowiedzUsuńWspółczuję Dimitrowi. Czekam
OdpowiedzUsuńWerka
Biedak. Ciekawe co robili.??? Czekam na nn.
OdpowiedzUsuńBad girls
Hahaha co oni robili w tym pokoju
OdpowiedzUsuń