Strony

czwartek, 27 października 2016

ROZDZIAŁ 304

Obudziłam się trochę obolała. Nie wiem, co mnie bardziej boli, głowa, czy podbrzusze. Ale jedno jest pewne. Nigdy nie zapomnę wczorajszego wyjścia. I moja odzwyczajona głową również. Cholera, niech ktoś zgasić to światło! Wtuliłam twarz w ciepły tors męża. Wciąż byliśmy mocno spleceni po wczorajszym. O Matko! Tak dobrze jak wczoraj nie było mi od roku, a może i nigdy. Zasnęłam, gdy zaczęło już świtać. Można powiedzieć, że mieliśmy drugą noc poślubną. Mam najwspanialszego mężczyznę na świecie.
- Dzień dobry, skarbie.- strażnik pocałował mnie w głowę, przytulając bardziej do siebie, jeśli tak się da.
Miał taki seksowny, zachrypnięty głos. Odważyłam się otworzyć oczy, ale słońce dalej było na niebie. Musiałam mieć komiczną minę, bo ukochany po chwili wybuchł śmiechem. Ostrożne ponowiłam próbę i w końcu mogłam na niego popatrzeć. Włosy miał poczochrane, a twarz świeżą i wyspaną. Nic dziwnego, wyspał się pierwszy raz od jakiś dwóch miesięcy. Wyglądał tak bosko o poranku.
- Witaj towarzyszu.- zaczęłam się przeciągać, ale szybko się skuliłam z bólu.
- Co się dzieje Roza?- spytał zmartwiony.
- Nic, tylko wczoraj mnie nieźle wymęczyłeś.
Zaśmiał się, a ja po raz kolejny uznałam, że uwielbiam ten dźwięk. Sprawia, że robi mi się ciepło na sercu. Czuję dumę, że ja jestem zdolna do rozśmieszenia go.
- Moja kochana Roza.- objął mnie drugą ręką, nie dopuszczając do mnie promieni słonecznych.
- Kocham Cię.- wyznałam.
- Ja ciebie też. Jesteś najlepszym, co mnie w życiu spotkało.
Odsunęłam się od niego i wpiłam w jego usta.
- A znasz jakieś lekarstwo na ból głowy, bez ruszania się z łóżka.
- Hmn... Jeśli moje całusy nie działają, to jedynym lekarstwem jest tabletka.- westchnął, udając smutek.
- Albo magiczna mikstura twojej mamy. A raczej naszej.
- Jak to pięknie brzmi z ust najpiękniejszej kobiety na świecie. A najpiękniej ze świadomością, że mojej kobiety.
- Nigdy nie chciałam być nazywaną czyjąś. Zawsze uważałam, że każdy należy tylko do siebie. Ale teraz to moje drugie ulubione słowa w twoich ustach.
- A jakie jest pierwsze.- spytał ciekawy.
- Ja tiebia liubliu Roza.
- Ja tiebia liubliu Roza.- powtórzył za mną.- Nawet nie wiesz jak bardzo.
- A zakład? Ja swojej miłości nie umiem opisać słowami. Gdy tylko cię widzę, czuję ciepło w środku i dziwny dreszcz ekscytacji, podniesienia i radości, powszechnie zwany motylkami. Chcę, aby każda chwila z tobą była wiecznością. Gdy Cię nie ma blisko czuję pustkę, jakby czegoś brakowało, ważnej części mojej duszy, bez której nie mogę normalnie funkcjonować. Z niecierpliwością czekam na twój powrót, patrząc na zegarek w każdej wolnej chwili. Wyczekuję momentu, gdy nasze usta się spotkają, czując podniecenie, niecierpliwość, po prostu miłość. Każde twoje słowo, dobre i złe, wywiera na mnie emocje silniejsze, niż gdyby powiedział to ktoś inny, nawet Lissa. Wiem, że cokolwiek się stanie, wszystko ci wybaczę, bo inaczej nie umiałabym żyć. Doceniam każdą twoją drobnostkę, jak i największą rzecz na świecie, liczę się z twoim zdaniem i dokładnie je analizuję, zależy mi na twojej opinii, zanim podejmę jakąkolwiek decyzję. Bo jesteś dla mnie najważniejszy.- przez cały monolog patrzyłam mu prosto w oczy.
- No dobra, wiesz. To było piękne Roza. Kocham cię.- pocałował mnie namiętnie.- I już nigdy więcej nie chcę słyszeć, że nie umiesz się wyrażać tak pięknie jak ja. A powiesz mi, kiedy go zrobiłaś?- przejechał po moim brzuchu.
A bo wy nie wiecie. Zrobiłam sobie tatuaż i dopiero wczoraj Dymitr go zobaczył. Jest to róża z sercem i jego imieniem.(↓)
- Jakiś czas temu. Wiesz, musiał się zagoić.
- Zrobiłaś mi wielką przyjemność, zwłaszcza, że wiem, jak nie lubisz igieł.- pocałował mnie w czoło, a później w obrazek na moim ciele.
- Bardzo przyjemnie mi się z tobą leży w tym wygodnym łóżku...- zaczęłam.
- Ale...?- Dymitr patrzył na mnie uważnie.
- Ale tęsknię za dzieciakami i aż się boję jak wygląda nasz dom. Zostawiliśmy z tymi urwisami biednych Lissę, Jill i Eddiego
Ukochany zaśmiał się. Podnieśliśmy się i zaczęliśmy szukać swoich ubrań, co nie było łatwe.
- Jak dla mnie przesadzasz.
- Pogadamy, gdy będziesz je miał pod opieką, gdy ja będę na służbie.
Razem weszliśmy do łazienki. Ja miałam pierwszeństwo w kolejce pod prysznic.
- A właśnie, jak to załatwimy?- spytał, patrząc na mnie przez szklane szyby.
- Normalnie.- wzruszyłam ramionami, sięgając po ręcznik. Bielikow zaśmiał się z moich poczynań i dodał miękki materiał.- Nie będziemy mieli razem służby przy naszych podopiecznych, więc gdy ja będę w pracy... O cholera! To mógłby być mój kocyk, a nie ręcznik.- zachwycałam się miękkością tkaniny.
- Weź pod uwagę, że ty możesz być z Lissą, a ja dostanę przydział gdzieś na Dworze. Albo oboje będziemy mieli z daleka, jak to ładnie załatwiłaś.- skradł mi całusa.
- Wtedy zostawimy dzieci w pałacu.- ubrałam bieliznę i zaczęłam robić sobie makijaż. W tym czasie strażnik wszedł pod prysznic.- Przez ostatnie dwa miesiące, ja pilnowałam jej córki i będę chronić jej życie. Coś mi się chyba należy. A właśnie, wytłumaczysz mi czemu obiecałeś Zoji, że teraz będziesz się z nią bawił? Nie będę ja pocieszać i tłumaczyć, czemu wujek zamiast się z nią bawić, śpi na kanapie.
- To prawda, bo nie będę już spał na kanapie. Brałem nadgodziny, żeby móc wziąć w nocy i dzisiaj wolne.- zaczął się wycierać.
- Czyli, że teraz będziesz wracać wcześniej?- chciałam się upewnić.
- Tak. Będę wracał wcześniej.- zaśmiał się.
Rzuciłam mu się na szyję, a że wycierał nogę, nie zdążył się złapać i razem upadliśmy na podłogę głośno się śmiejąc. Mąż przytulił mnie do swoim piersi i pocałował, czubek głowy, a ja wsłuchałam się w bicie jego serca.
- Ja tiebia liubliu Roza
- Ja tiebia toże liubliu tovarishch.
Po śniadaniu w barze mlecznym, wróciliśmy w końcu do domu.
- Noc i poranek były cudowne, ale stęskniłam się za gromadką w naszym gniazdku.- przyznałam, wchodząc do środka.
- Ja też.- uśmiechnął się Rosjanin
Pierwsza przywitała nas Bianka, szczekają i skacząc, a później tylko chodząc do około z wystawionym językiem oraz latającym na wszystkie strony ogonem. Dołączyły do niej dzieciaki.
- Ciocia. Wuja.- siostrzeńcy i siostrzenica rzucili się na nas.
- Hej maluchy.- ja podniosłam blondynka, a Dymitr brunetkę.
Po chwili w przedpokoju znaleźli się wszyscy inni.
- A może lepiej będzie nam usiąść w salonie?- zaproponowałam.
- Tak w sumie to my już musimy iść.- powiedziała smutno Lissa.
- A jasne. To was nie będę zatrzymywać.- przytuliłam każde z osobna.- Mam nadzieję, że dzieci nie sprawiły problemu.
Odłożyliśmy maluchy na ziemię i wzięliśmy od dziewczyn swoje.
- Były grzeczne jak aniołki.- uśmiechnęła się Jill.
- A to jakaś nowość.- podniosłam córeczkę na wysokość rąk i opuściłam na wysokość twarzy, żeby potrzeć jej noskiem swój. Mała zaśmiała się.
- To my idziemy. Nawet auto po nas już przyjechało.- przytuliła mnie księżniczka.
Następnie pożegnałam się z Eddym, a na końcu z Lissą.
- Cieszę się, że rocznica się udała.- szepnęła mi na ucho, a ja już wiedziałam, że wszystko widziała.
Stanęłam z moją kruszynką w drzwiach i machałam do przyjaciół.
- Pomachaj cioci i wujkowi.- poleciłam, ale ona nic nie zrobiła, tylko patrzyła na mnie z zainteresowaniem.
- To kto chce się pobawić z wujom?- spytał Bielikow stając na środku salonu, pełnego zabawek.
- Ja! Ja! Ja!- przekrzykiwały się maluchy, a ja po prostu nie mogłam się nie uśmiechać, widząc szczęście tej gromadki.
Imię Dymitra jest oczywiście na tym pasku na środku.

3 komentarze:

  1. No no... Fajny rozdział 👏 👏 👏 ten pomysł z tatuażem bardzo fajny, romantyczny i bolesny, ale doceniam poświęcenie. Czekam na następny i życzę masy weny 💖 💖 💖

    OdpowiedzUsuń
  2. Super rozdział. Czekam na następny i życzę weny

    OdpowiedzUsuń