Strony

środa, 5 października 2016

ROZDZIAŁ 278

Obudziło mnie stękanie.
- A! Moja głowa! Już nigdy więcej alkoholu.
- Przypomnę ci to skarbie.- mruknęłam, przyciągając się, po czym wtuliłam się mocniej w tors ukochanego.
Popatrzyłam na niego. Miał zamknięte oczy i trzymał się za głowę. Podsunęłam się wyżej i cmoknęłam go w czoło.
- Lepiej?- spytałam.
- O wiele Roza.- próbował się uśmiechnąć, ale nie wyszło mu.
- Poczekaj tu na mnie.- zaczęłam się podnosić.
- A gdzie idziesz?
- Przynieść ci ulgę.
Ubrałam na siebie koszulę i zeszłam na dół, po drodze zgarniając Biankę spod drzwi Lili. Mnie też bardzo lubi, bo przez to, że siedzę w domu, spędzam z nią najwięcej czasu. A ona wiecznie chce się bawić. Wstawiłam wodę w czajniku elektrycznym i nasypałam sobie do kubka to coś od Oleny, a mężowi kawę. Następnie zrobiłam mu tą miksturę na kaca. Po długich poszukiwaniach, znalazłam miód i dodałam do niej. Razem z suczką wróciłam do sypialni, a ona pierwsze co, wskoczyła na łóżko i zaczęła lizać strażnika.
- Bianka, przestań.- marudził, próbując ją powstrzymać.
Złapałam ją za obrożę i ściągnęłam z męża.
- Dziękuję Roza.
- Podziękujesz jak to wypijesz.- podałam mu kubek i poszłam zajrzeć do dzieci.
Nakarmiłam je i przebrała w ubranka(↓). Położyłam maluchy z powrotem do łóżeczek i zeszłam do kuchni. Może dzisiaj to ja zrobię mojemu biedakowi śniadanie do łóżka? Włączyłam płytę i wylałam na nią sześć jajek. Posoliłam, dałam trochę pieprzu i przyprawy do jajek. W tym czasie, co one się smażyły ukroiłam i posmarowałam masłem dwanaście kromek chleba. Po cztery dla każdego. Tyle samo ma być jajek, ale nie mieszczą się wszystkie na raz. Gdy pierwsze się usmażyły, nałożyłam je na chleb i wbiłam kolejne sześć. Wzięłam trzy talerze i na każdym położyłam odpowiednią ilość chleba. Znalazłam dużą tackę, bo nie chce mi się robić nie wiem ile kursów na górę. Pomyślałam, że Lili też by chciała coś do picia. Zagrałam jej mleko w podgrzewaczu, a do kubka wyspałam kakao. Zalała kubki nasze wodą, a Lili mlekiem i postawiłam na tacy. Gdy wszystkie jajka były na swoim miejscu, położyłam talerze na tacy. Do miski suczki dałam karmę z puszki, która od razu zaczęła się zajadać. Ja wzięłam jedzenie i poszłam na górę. Bielikow był jak nowo narodzony.
- A co to? Moja Roza robi śniadanie?- uśmiechnął się.
- E tam. Nie jest to coś wielkiego, w porównaniu z twoją kuchnią.- odłożyłam tacę ma szafkę nocną po mojej stronie, bo tam było więcej miejsca.
- Ważne, że się starałaś.- uśmiechnął się i pocałował mnie przelotne.
- Dzięki. A teraz ubierz majtki, więcej nie musisz,- zaśmiał się.- a ja pójdę obudzić Lili.
Gdy tylko uchyliłam drzwi, między nogami przebiegła mi suczka i zaczęła budzić panią.
- Bianka! Złaź!- wolała już rozbudzona dziewczynka.
Psina zeszła i usiadła koło mnie, wyraźnie z siebie dumna.
- Widzisz mała, wszyscy cię oddychają. I co ty masz biedna zrobić. Lili,- zwróciłam się do siostry.- chodź do nas na śniadanie.
Dampirzyca wyskoczyła z pod kołdry, chwyciła moją dłoń i razem poszliśmy do sypialni mojej i Dymitra. Na łóżku siedziały nasze dzieci, z zabawkami. Lili pobiegła i wskoczyła koło nich. Ja sama położyłam się na swojej stronie i podałam każdemu talerz z kanapkami.
- Przepyszne Roza.- zachwycał się mój mąż.
- Ty to robiłaś? -spytała Lili, patrząc na mnie z niedowierzaniem. Ludzi, co to jest zrobić kilka jajek?! Pokiwałam głową.- Bardzo dobre.
Muszę przyznać, że nawet mi wyszły. Widać moja rodzina też nie kłamała, bo wszystko bardzo szybko zniknęło. Odłożyłam puste naczynia na biurko, ustawiając tam aparat na wyzwalacz szkoda nie uchwycić takiej sceny. Szybko wróciłam na swoje miejsce. Ukochany przesunął się bliżej środka i gestem zachęcił mnie do tego samego. Objęliśmy się i stykaliśmy głowami. Pomiędzy nami była Lili, a pod nią nasze maluchy, zajęte klockami w ostatniej chwili do łóżka wskoczyła nam Bianka, że na zdjęciu wyszliśmy z zdziwionymi minami, patrząc na nią. Na następnym głaskaliśmy ją, leżącą między Lili, a maluchami.
- No dobra. Co wy na to, żeby wyjść trochę na świeże powietrze?- spytał strażnik.
- Tak.- zaczęła cieszyć się moja siostra, a z nią suczka.
Wszyscy zaczęliśmy się szykować. Ja z Dymitrem musieliśmy wziąć prysznic, bo wczoraj nie dał nam możliwości. Później zrobiliśmy sobie trening.
- Dawaj Rose. Już raz go pokonałaś.- kibicowała mi dampirzyca.
- Nawet więcej.- zaraz po tym jak to powiedziałam, leżałam na ziemi.
- Skup się Rose.- upominał mnie ukochany.
- Jasne mentorze.- szybko się podniosłam i kontynuowałam atak. Naprawdę poczułam się jak za dawnych czasów w Akademii. 
Dymitr bez problemu odparowywał każdy mój cios, jakby czytał mi w myślach. Dzisiaj nie mogłam się jakoś ogarnąć.
- Dobra, koniec. To i tak nic nie da.- westchnął zrezygnowany i zaczął wracać do stolika z wodą.
- Nie.- zaprotestowałam.- Ja cię pokonam.
Zamknęła oczy i oddychałam głęboko, próbując oczyścić umysł. Gdy je otworzyłam zobaczyłam męża, gotowego do walki. Ruszyłam. Nie myślałam, co robię. Po prostu walczyłam. To było takie naturalne i automatyczne. Nagle siedziałam na zdziwionym strażniku. Zeszłam z niego i pomogłam mu wstać.
- Teraz już koniec.- uznał.
- Tyle?! Nic więcej nie powiesz?! Co muszę poprawić? Na pewno coś było źle. Nie umiem wszystkiego. Jestem pewna...
- Roza, to koniec. Niczego więcej cię nie nauczę.
Powinnam to traktować jako najlepsza pochwała. Ale jednak dziwnie się czułam z tym, że wszystko umiem. Teraz nie będę mogła błędów zrzucić na brak wiedzy.
- Jej, to ekstra!- cieszyła się Lili, przytulając mnie. - Gratulacje!
- Dzięki. Ale będziemy jeszcze walczyć.- popatrzyłam na Bielikowa
- Oczywiście, Roza. Nie możesz pozwolić mi wyjść z wprawy.
- Tak jest kapitanie.- zasalutowałam ze śmiechem.
Felixa

Anastazji

4 komentarze:

  1. Słodkie ubranka, 💖 śmieszna pobudka, słodkie ubranka i fajny trening...💖 czekam na następny i życzę masy weny 💖 💖 💖

    OdpowiedzUsuń
  2. Biedny skacowany Dymitr 😂😂😂 I po co było tyle pić? Hy? 💖 I tak go kocham 😍
    Rose odkąd ma swoją własną rodzinę jest... Mega dojrzała. Kocham sposób w jaki troszczy sie o Dymitra 💙
    Czekam na kolejny rozdział 😉

    OdpowiedzUsuń
  3. Biedny Dymitr. Super rozdział. Czekam na następny i życzę weny.

    OdpowiedzUsuń