Strony

środa, 27 lipca 2016

ROZDZIAŁ 204

- To jest nasza ulubiona kawiarnia?- spytał z niedowierzaniem.
- Na to wychodzi.- powiedziałam ciągnąć go do lady.- To co zwykle.- powiedziałam do Emily.
Była miłą dampirzycą po czterdziestce, dorabiającą w kawiarni od ukończenia szkoły. Nie to, że wypłata strażniczki jej nie wystarczyła. Po prostu czuła, że ta praca jest jej powołaniem. Zazwyczaj przychodziłam tu, gdy jeszcze mieszkaliśmy na dworze. Dymitr miał służby, a ja siedziałam na chorobowym. Przed południem był tutaj mały ruch, wiec niekiedy gawędziłam z nią, jedząc ciasto. Niby nie powinno się jeść takich rzeczy przy takim zawodzie, gdzie ważna jest sprawność, ale wszystko i tak spalamy na treningach, wiec nikt nie widzi problemu.
Emily jak każda strażniczka miała krótko ścięte włosy. Wokół jej szarych oczu powstawała siateczka zmarszczek, gdy się uśmiechała, czyli zawsze. Chyba jeszcze nigdy nie widziałam jej smutnej, czy przygnębionej. Kocha tą pracę i miejsce. Co się dziwić. Było bardzo przytulne.
- Rose!- Wybiegła zza lady, mocno mnie ściskając.- Tak dawno cię nie było.- odsunęła się, kładąc dłonie na moich ramionach.- Widzę, że doszło ci co nieco, tu i tam.- zaśmiał się.
Jej pozytywna energia była bardzo zaraźliwa. Cieszę się, że tacy ludzie pracują w tak miłych miejscach. Spojrzała za mnie i nim mój mąż zdążył zareagować, ona już go przytulała. Po raz kolejny chichotałam z jego miny.
- Tak dobrze cię widzieć całego, koło Rose. Nawet nie wiesz, jak rozpaczała, gdy nie wróciliście w terminie. A jaką sensacja była królowa, przychodząca po ciasta dla swojej strażniczki. Jill opowiadała mi co się stało. Ale mam nadzieję, że teraz czeka wasz szczęśliwe życie, bez Roberta.- gadał jak najęta zgłaszając nasze zamówienie. Zawsze wszystko dostawaliśmy z górnej półki i prosto z kuchni.
- Ja też. A te ciasta poprawiały mi humor, na tyle na ile mogły. Dziękuję.
- Nie ma za co. A słyszeliście najnowsze wieści. Podobno Jill spotyka się z jednym ze strażników. I to swoim. Kilka razy byli tutaj. Zazwyczaj szeptał jej coś na ucho, a ona chichotała, rumieniąc się. Ach ta miłość.
Zapomniałam powiedzieć, że jest straszną plotkarą. Zawsze wie wszystko o wszystkich.
- A co z tobą? Kręci się tu jakiś adorator?- spytałam, unosząc znacząco brwi.
- Co ty?! Mam tylko dwie miłości. Służbę i kawiarnię.
- Poczekaj, a trzecia sama przyjdzie.- puściłam jej oczko, płacąc za desery.
Pożegnaliśmy się z nią i poszliśmy z zamówieniem do stolika pod oknem.
- Co to było?!- spytał zdziwiony Rosjanin.
- Mówiłam, że od pewnego czasu złuszczam twoją maskę strażnika.
Ukochany zaśmiał się cicho, na to określenie. Zaczęliśmy jeść słodkości.
- Rose. Mam takie pytanie.- popatrzyłam na niego zaciekawiona.
Wydawał się być zdenerwowany. Jednak gdy podniósł na mnie wzrok, zaczął się śmiać. Patrzyłam na niego, nie rozumiejąc. Nic nie powiedział, tylko wziął serwetkę i zaczął czyścić moje usta. Zatrzymał się przy ich kąciku, patrząc ba moje usta. Jego oczy pociemniały, a mi przyspieszyło serce. Nieświadomie oblizałam wargi. Dymitr chwycił moją dłoń i zaczął ją całować. Wiedziałam, że nie pocałuje mnie przy ludziach w kawiarni. Jeszcze nie.
Naszą chwilę zniszczył hałas. Do środka wbiegło dziesięć strzyg. Od razu się poderwaliśmy. Mój mąż chwycił sztylet i zaczął walczyć, a ja kazałam morojom uciekać do kuchni. Na szczęście w kawiarni nie było wielu gości. Jakaś piątka wampirów i trzech dampirów. Do akcji wkroczyła także Emily. Przez drzwi wpadli strażnicy. Ale widząc szarżującego Bielikowa poszli na zewnątrz. Emily i pozostałe dampiry pobiegła z nimi. Został tylko Dymitr przeciwko trzem strzygą. Poprawka. Teraz dwóm. Chciałam dołączyć do reszty gości, ale drogę zastąpiła mi strzyga. Czyli że zostały trzy. Zaczęłam się cofać, choć wiedziałam, że to bez sensu. Miała mnie. Widać, że była stara i doświadczona. Za życia musiał być dampirem. Miał kształtne kości policzkowe, krótkie, rude włosy i piwne oczy z czerwonymi obwódkami. Gdybym nie stała krok przed śmiercią, a on nie był krwiożerczą bestią czyhającą na moją krew, mogłabym powiedzieć, że jest przystojny. Oczywiście nie dorównuje Dymitrowi.
- Proszę, proszę. Kogo my tu mamy?- uśmiechnął się złośliwie, gdy zatrzymałam się na ladzie.- Dwójka najlepszych strażników. Nawet nie wiecie ile szkód narobiliście, zabijając nasze oddziały.
- Najwidoczniej nam przeszkadzały.- odgryzłam się. Jak umrzeć, to z honorem.
- Jaka pyskata przed śmiercią. A może zrobimy psikusa i cię przemię, co? Ciekawe, co by się się stało z tym?
Przejechał pazurami po moim brzuchu, zostawiając dość głębokie zadrapania. Nie zagrażały zdrowiu, ale strasznie bolały. Zacisnęłam zęby, żeby nie krzyknąć. Nagle dłonią natrafiłam na coś podłużnego. Badając dalej przekonałam się, że to nóż. Ucieszyłam się w duchu, ale na twarzy zostałam obojętna. Nie mogłam zdradzić, że mam jakąś broń. Niech myśli, że ma przewagę. Kątem oka zetknęłam na ukochanego. Walczył z ostatnią strzygą. Niestety trafił na godnego przeciwnika. Wampir przede mną roześmiał się.
- Nie licz na niego. Może jest dobry, ale nie zdąży zakończyć walki, przed twoją śmiercią. Jego też trochę nam brakuje. Może przyłączy się, żeby żyć za zawsze z tobą?- rozmarzył się.
- Na twoim miejscu nie byłabym tego tak pewna.- powiedziałam.
Zanim zdążył jakkolwiek zareagować wbiłam mu narzędzie w serce. Może tym go nie zabiłam, ale dałam nam, a zwłaszcza strażnikowi więcej czasu. Odsunął się zszokowany i patrzył na wystającą z piersi drewnianą rączkę.
- Ty suko! Teraz cię zabiję.- wrzasnął mój napastnik i rzucił się na mnie.
Przestraszyłam się. Ale gdy był parę kroków ode mnie, został odciągnięty do tyłu. Leżał oszołomiony na podłodze, a nad nim mój ukochany poprawił broń w dłoni.
- Nikt nie ma prawa obrażać mojej żony.- powiedział,  wbijając mu sztylet w serce.- A tym bardziej jej grozić.
___________________________________________________________
Ciekawi następnego rozdziału? Będzie dzisiaj około 22 więc bądźcie czujni i czekajcie na Romitri. 

6 komentarzy:

  1. O kurcze! Nie jestem w stanie nic wiecej napisac. Poczekam na nastepny bo normalnie mnie zatkalo. Pozdrawiam i czekam

    OdpowiedzUsuń
  2. "Mojej żony" ^.^ Jak to świetnie brzmi! ^v^ Brawo Rose! Mam nadzieje, że brzuch i dzieciaki w porządku. Ale dlaczego na Dworze są strzygi ja się pytam?!
    Każesz mi czekać jeszcze jakieś ponad 2 godziny?! Eh... No dobra

    OdpowiedzUsuń
  3. Brawo Rose za odwagę. Brawo Dymitr za zabicie tylu strzyg. Jestem ciekawa co Dymitr chciał powiedzieć Rose i jak się skończy ten dzień. Czekam z niecierpliwością na następny rozdział. Życzę weny 💖

    OdpowiedzUsuń
  4. O kurde
    Rose, byłaś świetna
    Strzygi na dworzu??
    Mam nadzieje, że dzieciom nic się nie stało

    BŁAGAM KOBIETO DAWAJ SZYBKO KOLEJNY ROZDZIAŁ

    OdpowiedzUsuń
  5. Co tu do cholery się wydarzyło? Nie wiem co napisać. Super rozdział. Czekam na następny i życzę weny

    OdpowiedzUsuń
  6. Miejmy nadzieję, że dzieciom nic się nie stało.
    Czekam na następny ☺

    OdpowiedzUsuń