Nie obudziłam się na łóżku szpitalnym. Tego jestem pewna. Poczułam jak wszystko się trzęsie. Powoli otworzyłam oczy. Zobaczyłam oparcie przednich foteli. Leżałam w samochodzie. Ale moja głowa była wyżej niż nogi. Popatrzyłam do góry. Leżałam na kolanach ukochanego. Patrzył na mnie z lekkim strachem i niepewnością. Nie chciałam, aby czuł się nieswojo. Z westchnieniem odniosłam się, żeby usiąść obok. Patrzyłam smutno za okno. Nie wiedziałam, jak mam się zachować, do czego mogę się posunąć. Między nami zapadła niezręczna cisza, którą mój ojciec i siostra chyba nie zauważyli. Postanowiłam ją przerwać.
- Jak się tu znalazłam?
- Przyniosłem cię.- odpowiedział strażnik.
- Mogliście mnie obudzić.- zauważyłam.
- Nie było potrzeby. Po za tym, byłaś bardzo zmęczona ostatnimi dniami.- tym razem odezwał się Abe.
Westchnęłam i znowu patrzyłam w okno. Musiałam długo spać, ponieważ za jakieś dziesięć minut będziemy na Dworze. Znam tą okolicę na pamięć. To był jeden z obowiązkowych kursów na strażniczkę królowej. Miałam go w tych pierwszych tygodniach po koronacji. Na inne jeszcze nie pozwolił mi iść nad opiekuńczy chłopak.
Tak jak zakładałam, po kilku minutach wjechaliśmy przez bramę Dworu. Rodzice pokazali karty zamieszkania. Po chwili znalazłam swoją i Bielikowa. Przepuszczono nas i Abe ruszył do garażu. W ciszy wysiedliśmy z samochodu. Pożegnaliśmy się z moimi rodzicami i poszliśmy do mieszkania. Za niedługo wschodzi słońce, wiec będziemy mieli możliwość odpocząć jeszcze. Zupełnie zapomniałam o stanie wyjątkowym, wprowadzonym na Dworze. Więc przez jakiś czas jeszcze tu zostaniemy. Lili poszła do swojej komnaty, żegnając nas. Z mężem weszliśmy do mieszkania i od razu poszłam do sypialni. Wtedy zauważyłam, że Dymitr stoi w drzwiach i trzyma się za głowę. Podprowadziłam go do łóżka, na którym usiadł.
- Dymitr co się dzieje?- spytałam gdy ból przeszedł.
- Coś sobie przypomniałem.- powiedział, co mnie ucieszyło.- Klęczałaś w łzach przy łóżku, ja cię obejmowałem, a przed nami leżał martwy kruk.
Patrzyłam przed siebie, wracając myślami do tamtego dnia.
- To było po tym jak wyszłam ze szpitala. Tasza i Robert, brat Wiktora, podrzucili nam zabitego kruka. Był pierwszym stworzeniem ożywionym przez Lissę. To była aluzja. Nosił pocałunek cienia, tak jak ja. Ale nie mówmy teraz o tym. Ty możesz spać w łóżku, a ja...
- Rose, mówiłaś, że przy ucieczce spaliśmy razem. Może to mi pomoże.
- Taki zamknięte strażnik, jak ty chce spać ze swoją uczennicą.
- Już od dawna nie jesteś moją uczennicą.- zauważył z uśmiechem.
- Może zrobię nam coś do picia i opowiem ci co się wydarzyło.- wstałam i wyszłam z pokoju.- I nawet nie myśl o kawie towarzyszu. - krzyknęłam po Rosyjsku.
Włączyłam pełny czajnik elektryczny, a do kubków wrzuciłam torebki herbaty. Miętowa z żurawiną dla strażnika i owoce leśne dla mnie. Myślałam, że dostanę zawału, gdy odwracając się, zobaczyłam siedzącego przy stole męża.
- Skąd tak dobrze znasz Rosyjski?- spytał, kiedy usiadłam naprzeciwko.
- Sam mnie uczyłeś. Tak samo jazdy konnej.
- Jazdy konnej?!- zdziwił się.
- A Gwiazdkę pamiętasz?- spytałam z uśmiechem. Jego oczy zabłysły.- Razem z miłością, wróciło ci dawne życie. Twoja rodzina coraz częściej nas odwiedza lub my ich, Luna dała nam cudowny prezent, masz wielu znajomych, a nawet przyjaciół. Ola... to już bardziej skomplikowana sprawa, ale jest szczęśliwa. Więcej się śmiałeś, każdą wolną chwilę spędziliśmy ze sobą. O i masz nowe stare westerny od mojego ojca. A na urodziny nawet zorganizowałam ci spotkanie z twoim ulubionym autorem. I dzięki nam dampiry mogą wiązać się w pary, a nawet brać śluby. Bardzo dużo się zmieniło.- nie patrzyłam w dany punkt.
Dopiero teraz spojrzałam na męża. Uśmiechał się smętnie.
- Byłaś bardzo szczęśliwa.- zauważył.
- Dopiero dzięki tobie poznałam znaczenie tego słowa. Bez ciebie moje moje życie nie może być pełne i szczęśliwe.
- Roza...- westchnął nie patrząc na mnie.
Na nowo zamknął się w sobie. Czeka nas ciężka praca.
- Tak wiem. Masz tyle czasu ile będziesz potrzebował. Mam pytanie.
Rosjanin spojrzał na mnie. Jednak zaraz woda zaczęła bulgotać i wstał zalać herbatę. Gdy już położył kubki na stole, kontynuowałam temat.
- Czemu położyłeś mnie sobie na kolanach w samochodzie?
Spodziewałam się odpowiedzi i szczerze trochę się jej bałam. Ale jeśli mamy przeżyć tą próbę, musimy ustawić pewne zasady i wytłumaczyć niejasności.
- Jesteś moją żoną. Muszę się o ciebie troszczyć.- powiedział, jakby to była najbardziej oczywista rzecz na świecie. I chyba taka jest, ale nie w tej sytuacji.
- Dymitr, nie chcę, żebyś się o mnie troszczył, bo musisz. Chcę, żebyś to czuł. Nie traktuj mnie jak żonę.
- Ale....- chciał się sprzeciwić.
- Żadne "Ale"! Nie wiem. Traktuj mnie jak przyjaciółkę, zwykłą dziewczynę, nawet dawną uczennicę. Ale nie jak żonę, bo na razie jestem nią tylko na papierach. Bo ty tego nie czujesz. Nie chcę żyć w fałszywym przeświadczeniu, że mnie kochasz, podczas gdy ty będziesz męczył się z poczuciem winy, o coś co nawet nie było twoją winą. I proszę, zrozum w końcu, że Cię Kocham mimo wszystko, co się zdarzyło, czy będzie się dziać. I nie mam czego ci wybaczać. Możesz myśleć, że się oszukuję, ale to nie prawda. Kocham cię towarzyszu.
Nic nie odpowiedział. Nie oczekiwałam tego.
- Przy tym stole kiedyś się pokłóciliśmy.- stwierdził, po czym upiciu łyka herbaty.- Mmm... moja ulubiona.
- Czemu sobie przypominasz same smutne rzeczy?- uśmiechnął się na moją uwagę.- Ale dobrze, że chociaż coś pamiętasz. Dwie rzeczy w ciągu pięciu godzin od obudzenia. Może nie będzie trzeba długo czekać na odzyskanie całej pamięci.
- Oby. Mam dosyć tego, że mówisz o czymś ważnym, a ja nic nie rozumiem.
Parsknęłam śmiechem, a mąż mi zawtórował.
- Wracając do tematu. Kłóciliśmy się o nasz pierwszy, wspólny wyjazd do Bai. Bałeś się spotkania z rodziną, bez podstawie po za tym. W końcu uznałam, że jak nie chcesz, to zostań, a ja pojadę. Ale i tak pojechaliśmy razem.
Uśmiechnęliśmy się.
- Już rozumiem, co miałaś na myśli, mówiąc, że więcej się uśmiechałem.- powiedział, po kolejnym łuku.- Będąc z tobą i nie walcząc, tylko po prostu rozmawiając, nie da się nie uśmiechnąć. Rozkochaj mnie w sobie, bo ja na pewno z własnej woli Cię nie zostawię.
- Mam nadzieję. Nie chcę po raz kolejny zostać postrzelona, tylko po to, żebyś sobie wybaczył.- aż się wzdrygnęłam na tą myśl.
- To było dzielne, jak na wzorową strażniczkę przystało. Ale nie pozwolę, żeby coś si się stało. Ale teraz chodźmy spać.
Pokiwałam głową na zgodę i poszłam pierwsza się myć.
Brawo Dymitr! Już dwie rzeczy! To teraz przypomnij sobie ślub i inne rzeczy 😁
OdpowiedzUsuńNo, doczekałam sie 😘 Ale teraz chce kolejnego 😘
PS Romitrisiaki ➡ Słodziaki 😍😍😍
Jakoś za szybko mi się to czytało...
OdpowiedzUsuńDymitr ogarnij się, człowieku!
Czekam na następny i życzę dużo weny.
Gratuluję dwusetnego rozdziału
Zaczyna sobie przypominac, to juz cos. Dobrze Romitri nie ma poddawania sie!
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejny i pozdrawiak.
Gratuluje 200 rozdzialu i oby bylo wiecej!
200 brawo👉👐🙌👏. Dymitr sobie coś przypomniał kolejne brawa. Dziś szybko poszło czytanie tego rozdziału ale był super. Czekam na następny i życzę weny.
OdpowiedzUsuń200 rozdział 👏👏👏👏👏👏👏
OdpowiedzUsuńWspaniały. Dymitr przypomniał sobie dwie rzeczy... Czekam na resztę życia z Rose. Juz nie mogę się doczekać następnego rozdziału. Życzę weny 💖
Aaa... Dymitr sobie coś przypominał :)
OdpowiedzUsuńCzekam aż przypomni sobie jeszcze więcej
Czekam na kolejy rozdział :*
Dymitr powoli zaczyna sobie przypominać.
OdpowiedzUsuńMyślę że gdy się pocałują to sobie wszystko przypomni.
Rozdział swietny.
Gratuluję 200 rozdziału i życzę weny oraz czekam na nexta.