Strony

niedziela, 10 lipca 2016

ROZDZIAŁ 188

Znacie moje serce. Macie tu dwa rozdziały dzisiaj. Pewnie jutro też będą dwa. Trzeba nadrobić zaległości.💖
___________________________________________________________
Wtuliłam się mocno w ukochanego, chcąc czuć go jak najbliżej, by upewnić się, że to nie sen. Strażnik, wyczuwają moja potrzebę, zamknął mnie szczelnie w ramionach, a ja objęłam go w pasie. Czułam, że on też trochę drży. Jego dłonie bawiły się moimi włosami. Uwielbiał je. Przerzucał sobie ich kosmyki, nawijał na palce, głaskał.
- Dymitr nie wiem, gdzie ty mnie zabierasz, do piekła, czy do nieba, ale pójdę za tobą wszędzie z zamkniętymi oczami.
Po pokoju rozniósł się jego śmiech.
- Och Roza, gdyby na świecie były takie kobiety jak ty, nie było by zdrad. Chyba nikt nie jest lepszy od ciebie w sprawach łóżkowych. Ale nie chcę się o tym przekonać. Wystarczysz mi ty do szczęścia.
- Tylko byś spróbował mnie zdradzić.- odsunęłam się od niego.- To wtedy zabiłabym ciebie i ją, a na końcu tobie odprawiła wielki pogrzeb, a ją rzuciła psom na pożarcie.
- To teraz mam kolejną motywację do wierności. Ale jesteś dla mnie za cenna, żeby cię tak perfidnie potraktować.- cmoknął mnie w czubek głowy.
Leżeliśmy chwile w ciszy, ale żadnemu z nas nie chciało się spać.
- Roza myślałaś kiedyś co by było gdyby...?- Dymitr przerwał ciszę.
- Czasami. I zawsze dochodzę do tego samego wniosku: wszystko co się zdarzyło jest najlepsze. Najbardziej przerażająca jest perspektywa, gdyby Lissa nie miała mocy ducha.
- Dalej był bym strzygą.- odezwał się z bólem.
- Nie koniecznie. Wiktor nie męczył by Lissy, nie musiałybyśmy uciekać, a ty nie zostałbyś wynajęty do znalezienia nas. Mało tego, ja bym zginęła w wypadku. Nigdy byśmy się nie poznali.-zauważyłam.
- Moje życie byłoby bardzo smutne.- westchnął Bielikow.
- Nie można tęsknić za czymś, czego się nigdy nie miało, a nawet nie poznało. Żył byś spokojnie tak jak wcześniej. O ile w naszym zawodzie da się żyć spokojnie.
- Mylisz się Roza. To co było wcześniej, nie było życiem. To było sztuczne poczucie istnienia. Całe dni wypełniała mi praca. Zapomniałem co to radość, spokój. Nie zależało mi ja niczym, ani ba nikim. Byłem jak robot. Wypełniałem obowiązki, nic więcej się nie liczyło. To był sztuczny sen, zastępujący życie. I ty mnie z niego obudziłaś. Jesteś jedyną osobą, której mogę powiedzieć wszystko, ale widzę piękno świata. To wszystko co nie miało dla mnie znaczenia, teraz mnie zachwyca.
- Dymitr, czy jakbym nie uciekła rok temu, ty wyjechał byś z Taszą, zapomniał byś o mnie?- tym razem ja przerwała następną ciszę.
Bielikow nie odpowiedział od razu. Musiał się zastanowić.
- Nigdy bym nie zapomniał o kobiecie mojego serca. Pewnie po miesiącu zrozumiałbym swój błąd, próbował wrócić. A jakby mi się nie udało, przekonałbym Taszę do odwiedzenia siostrzeńca. Znalazłbym cię i obiecał, że wrócę do ciebie. Ale już wątpiłem w doskonałość tego pomysłu po bankiecie i twojej awanturze z Janine. Pozwoliłaś mi jechać, żebym był szczęśliwy, bez względu na swoje uczucia. Widziałem ból w twoich oczach, gdy to mówiłaś, ale i szczerość i wielką miłość. Następnie poszłaś zerwać z Masonem. Zrozumiałem, że nie kochałaś go, tylko chciałaś przestać mnie kochać. Zacząłem się zastanawiać co ja czuję do Taszy, czemu z nią jestem, czy jej też zależy na moim szczęściu i czy z nią je znajdę. Jednak nie zdążyłem znaleźć na nie odpowiedzi sam, bo wpadła do mnie Wasylissa, mówiąc, że ty i reszta zniknęliście. Bardzo się tym przejąłem. Okazało się, że nikt cię nie widział od naszej rozmowy. A to było poprzedniego dnia. Dokładałem wszelkich starań, aby was znaleźć. Aby znaleźć ciebie. Wtedy zrozumiałem jak bardzo mi na tobie zależy i podjąłem decyzję, że zostanę z tobą.
Gdy skończył podniosłam się na wysokość jego ust i pocałowałam go słodko, delikatnie. Oddał pocałunek, ale nie było w nim pożądania. Po prostu wyznawaliśmy sobie miłość. Robiliśmy krótkie przerwy na zaczerpnięcie oddechu i wracaliśmy do całowania. Nie wiem ile tak trwaliśmy, ale w końcu oboje się zmęczyliśmy. Patrzyliśmy sobie w oczy, ciężko oddychając. Gdy tak się uśmiechaliśmy hak głupi do sera, czułam się jakbyśmy byli zakochanym nastolatkami. W sumie ja dalej miałam te naście, ale Dymitr to już dorosły facet. A jednak zachowuje się tak młodo. Bielikow musiał myśleć o tym samym, bo powiedział:
- Dzięki tobie Roza dowiaduję się, co to młodzieńcza miłość.
- Mówisz staruszku?- zadrwiłam z niego.
Wybuchłam śmiechem, widząc jego minę. Od razu tego pożałowałam. Dymitr usiadł okrakiem na moich nogach i zaczął mnie łaskotać. Zwijałam się ze śmiechu, jednak nie prosiłam by przestał. Jestem Rose Hathaway i ja nie błagam o litość. Bielikow doskonale o tym wie i chciał mnie sprowokować. Ale nie dałam się. Próbowałam przejść do kontr ataku. Tyle, że ON NIE MA ŁASKOTEK!!!! To była z góry przegrana konkurencja.
Już chciałam się poddać, gdy zauważyłam szansę. Coś czym zawsze go pokonam. Wyłapałam moment, kiedy dał mi odpocząć na sekundę i w tej sekundzie łącze nasze usta. Wykorzystała jego nieuwagę, przywracając nas tak, że teraz ja jestem na górze i unieruchamiając mu ręce. Jego kolej na błagania. Ale o coś innego.
Jak wcześniej powiedziałam, on nie ma łaskotek. Ale mam inną broń. Pochylam się nad nim i zatrzymuję kilka centymetrów przed jego twarzą. Delikatnie muskam jego wargi swoimi. Jęknął niewyraźnie, a jego źrenice rozszerzyły się w błysku pożądania. Wbiłam się w jego słodkie usta. Całował mocno i zachłannie, jednak nie dałam się omotać przyjemności. Teraz się mszczę. Puszczam jego dłonie, a on próbuje wrócić do poprzedniej pozycji. Tyle, że ja stoję, a raczej klęczę stabilnie na nogach, więc on ponosi porażkę. Całuje go zachłannie, schodząc ustami coraz niżej, od czasu do czasu podgryzając go i liżąc. Za każdym razem, ukochany wydaje zmuszony jęk.
- Roza...- mruczał.
Jednak to mała być kara. Jeszcze chwili podsycałam jego pożądanie, po czym położyłam się obok i wtuliłam w męża. On patrzył na mnie zdziwiony i trochę w szoku.
- Czemu przestałaś?- spytał z pretensjami.
- Po pierwsze, jest późno, a znając Lili, nie da nam długi się sobą nacieszyć. Po drugie ja i dzieci jesteśmy bardzo zmęczeni.- ziewnęłam demonstracyjnie.
Dymitr już nie chodzi na służbę. Wedle naszego układu, do połowy szóstego miesiąca mojej ciąży nie odstępuje mnie na krok.
- Oczywiście. Taka małolata szybko się męczy.- teraz on się ze mnie nabiał. Prawda należało mi się, ale sam mnie sprowokował.
- Jasne dziadku.
- Ej aż tak stary nie jestem.- obruszył się.
- No prawda. Nawet moim ojcem nie mógłbyś być. Ewentualnie wujem.
- Ale los sprawił, że jestem twoim mężem.
- Geny towarzyszu. Geny.- poprawiłam go.
- Może jeszcze twoje.- prychnął.
- Naturalnie skarbie.- tym razem ziewnęłam naprawdę.
- Niech Ci będzie Roza.- powiedział na odczepne, pewnie dostrzegając moje zmęczenie.- A teraz idź spać kochanie.
- Dobranoc towarzyszu.- wtuliłam się mocniej w pierś strażnika. Czułam się przy nim szczęśliwa, bezpieczna i na swoim miejscu.
- Dobranoc Roza.- ostatnie co pamiętam to jak cmoknął mnie w czubek głowy.

5 komentarzy:

  1. Oooo jacy oni słodcy. Kocham ich razem. Super rozdział czekam na następny i życzę weny

    OdpowiedzUsuń
  2. Więc powracamy do miodowego życia państwa Bielikov. ❤💗
    Życzę weny i czekam na nexta 😊

    OdpowiedzUsuń
  3. Jestes wielka az 2 rozdzialy. Co w tym zlego ze jest slodko? Oni juz swoje wycierpieli, jeszcze ta rajemnica ktora ma wyjawic dopiero po porodzie.
    Czekam na nastepne 2 i pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  4. Jesteś najlepsza... Do rozdziały 👍. Słodkie i namiętne przeprosiny 💖🌹🌌. Życzę weny.

    OdpowiedzUsuń
  5. Ale słodziaki <3
    Super rozdział <3

    OdpowiedzUsuń