Strony

piątek, 25 marca 2016

ROZDZIAŁ 88

W kinie byliśmy dwie godziny. Do spotkania z Abem zostały nam jeszcze dwie. Postanowiliśmy, że po zwiedzamy miasto. Choć trudno to nazwać miastem. Kino, teatr, jakieś restauracje i stare kamienice w centrum. Dalej majaczyły wieżowce, ale pewnie można było policzyć je na palcach jednej ręki. Reszta to domki jednorodzinne. No i kościoły. Całe "miasto".
Poszliśmy do parku. Minęliśmy plac zabaw dla dzieci i doszliśmy do stawu. Kaczki już spały, ale nie przeszkadzało nam to. I tak nie mieliśmy chleba dla nich.
Przez całą drogę rozmawialiśmy o wszystkim, oprócz mojego koszmaru, chociaż każde z nas o nim myślało. Wiedziałam to. Nie wiem jak. Po prostu czułam, że mu to ciąży.
Nagle Dymitr się zatrzymał.
- Co jest?- spytałam zaniepokojona.
- Nie słyszysz?
Skupiłam się bardziej. 
Tak. Teraz usłyszałam. Płacz. Wcześniej uznałam go za szelest. Kolejny dowód nie ostrożności. Co się ze mną dzieje? Będę musiała porozmawiać o tym z mężem. Zaczęliśmy zbliżać się do odgłosu. Ukochany już trzymał sztylet w ręce. Kazał mi zaczekać i pobiegł za drzewo. Usłyszałam krzyk dziecka.
- Roza. Chodź tutaj.- zawołał strażnik.
Podeszłam do niego. Klęczał przed wystraszoną dziewczynką, miała ciemne włosy, zaplecione w dwa warkocze i wielkie niebieskie oczy, które teraz patrzyły na nas ze strachem. Wyglądała na jakieś dziesięć lat.
- Hej,- powiedziałam spokojnym, przyjaznym głosem.- nie bój się. Nic ci nie zrobimy.
Nie wyglądała na przekonaną. Jej twarz połyskiwała od łez.
- Co się stało, dziewczynko? Dlaczego płaczesz?- wsparł mnie Bielikow.
Oczy dziewczynki otworzyły się jeszcze szerzej. Po policzkach zaczęły jej spływać łzy. Ale wzrok miała nieobecny, zapatrzony w jakiś niewidzialny punkt.
- Moja mama.- odezwała się w końcu.- Kazała mi uciekać. Zbliżał się do nas taki pan. Był... był bardzo szybki i podszedł do mojej mamy. Nie wiedziałam co... co się dzieje.- szlochała mała.
- Pamiętasz coś charakterystycznego?- spytałam.
- Był blady, miał czarną kurtkę, zieloną koszulkę i jasno niebieskie spodnie.- zdziwiło mnie, że aż tyle zobaczyła. Przecież jest ciemno.- A i jeszcze jakiś taki magiczny czerwony błysk w oczach. Pomożecie mi?
Dymitr sekundę później był na nogach, ze sztyletem w dłoni i rozglądał się uważnie.
- Gdzie to było?- spytałam kupując przy niej.
- Tam.- wskazała paluszkiem w stronę, w którą chcieliśmy iść. Dymitr już był w drodze.
- Spokojnie. Nie musisz się bać. Pomożemy Ci. Ja jestem Rose, a to był Dymitr.- uśmiechnęłam się przyjaźnie.
- Ja jestem Lili.- uśmiechnęła się niepewnie.
- Cześć Lili. Pójdziemy na spacer? Spokojnie Dymitr nas znajdzie.- dodałam widząc jej nie pewną minę. Pokiwała główką na zgodę.
Wyprostowałam się i podałam jej rękę. Chwyciła mnie za nią.
- A co robicie tak późno po za domem?- zaczęłam ją wypytywać. Musiałam dowiedzieć się o niej czegoś.
- Mama pokłóciła się z chłopakiem i on nas wyrzucił.- powiedziała smutno.
- On nie jest twoim tatą?
- Nie. Tata zostawił nas. Mama często o nim opowiada.
- A wiesz może gdzie mieszka, albo jak się nazywa, czym zajmuje.
- Ma jakieś dziwne imię. Mama często mówiła o nim Abe.- stanęłam jak wryta. To chyba jakiś żart? Nie, wiem mój umysł chce doprowadzić mnie do szaleństwa i to kolejny sen. Nie, jednak nie. To rzeczywistość. Uklękłam przed Brunetką.
- Lili a znasz nazwisko taty?- pokręciła przecząco głową.- Mama ci nie mówiła?
- Kiedyś mówiła, ale nie pamiętam. Było trudne.
- Czy jakbym ci je powiedziała, przypomniałabyś sobie?
- Może.
- Czy to był Ibrahim Mazur?- patrzyłam na nią wyczekująco. Na jej małej buźce malował się olśnienie.
- Tak, to właśnie on. Zna go pani?
- Tak. Powiem więcej. Witaj siostrzyczko.- uśmiechnęłam się do niej. Ta zaczęła piszczeć z radości i rzuciła mi się w ramiona. Zaskoczyła mnie tym.
- Zawsze chciałam mieć siostrę.- powiedziała uratowana.
- A powiedz mi, jak masz na nazwisko?
- Znole. Jestem Lili Znole.
Poszłyśmy dalej. Po chwili coś do mnie dotarło. Jej ojciec jest morojem. Ona nie jest morojką. Musi być dampirzycą! Dlatego tak dużo widziała w ciemności.
Podbiegł do nas Dymitr. Pocałował mnie w policzek, a do Liliany się uśmiechnął. Jednak nie był radosny. Dziewczynka powiedziała, że jest zmęczona. Mój mąż wziął ją na barana.
- A gdzie idziemy?- dopytywała sennie.
- Poznasz swojego tatę.
- A co z moją mamą?
Spojrzałam na ukochanego. Pokręcił smutno głową. To była strzyga. I zabiła jej mamę. Strażnik postawił moją nową siostrę na ziemi i spojrzał jej poważnie w oczy.
- Lili...- zaczęłam niepewnie. Nie byłam dobra w takich sprawach. Na szczęście Dymitr o tym wiedział i sam podjął inicjatywę.
- Lili teraz z nami pojedziesz do taty. Masz jeszcze jakąś rodzinę? Rodzeństwo, wujków, babcię?
- Mam siostrę.- uśmiechnęła się patrząc na mnie. Uśmiechnęłam się słabo.
- A oprócz mnie.- wtrąciłam. Dymitr spojrzał na mnie zdziwiony. Dziewczynka zaprzeczyła. Oboje popatrzyliśmy na nią poważnie. Wyczuła nasze zdenerwowanie i uśmiech znikł z jej twarzy.
- Lili. Przykro mi, ale twoja mama już nie przyjdzie.
- Co?! Nie! Nie!- krzyczała, a potem wybuchła płaczem i przytuliła się do mojego męża. Wyglądał na lekko zdezorientowany. Ale po chwili podniósł dziewczynkę i przytulał ją, kołysząc. Po chwili zasnęła. Po drodze nie zmieniliśmy nawet jednego słowa. Szliśmy ze spuszczonymi głowami. Było mi żal tej małej. Taka młoda, miała szansę na normalne życie, a nasz świat i tak się o nią upomniał. Tylko co my z nią zrobimy. Nie wiem czy Abe będzie chciał się nią zajmować.

4 komentarze:

  1. No to teraz Abe tłumacz się! Dziecko sobie zrobiłeś?!? Dobra, ok, fajnie, Rose ma siostrę, ale ludzie, dlaczego uśmierciłaś jej matkę?!? No u chciałabym zauważyć, że Dymitr pokazał swoją kolejną zaletę;
    Bosko, tyle się dzieje. Mam nadzieje, że uda ci się wstawić dziś kolejny ❤❤

    OdpowiedzUsuń
  2. Moment Abe ma drugie dziecko? Jak? Dobra mało ważne. Mam nadzieję że Rose i Dymitr przygarną Lilli .Świetny rozdział. Czekam na następny i życzę weny.

    OdpowiedzUsuń
  3. Biedna mała wiedziałam że tak bendzie

    OdpowiedzUsuń
  4. Ty. To genialny pomysł. Rosmitri przygarnie Lili, a Abe wisi mi wyyłumaczenie. Jak? Dlaczego? Abe i tak cie kocham.

    OdpowiedzUsuń