Strony

wtorek, 31 października 2017

Halloween

Było mi to dość trudno umieścić w pasującym czasie, więc uznamy, że dla tego bonusu akcja Akademii wampirów zaczęła się dwa miesiące wcześniej i teraz jest po pierwszej części serii.
NIE MA POWIĄZANIA Z POPRZEDNIMI BONUSAMI!!!!
____________________________________
Ostatni raz spojrzałam w lustro, poprawiając swoje włosy, po czym opuściłam pokój. Szłam dobrze znanymi mi korytarzami, aż do drzwi na zewnątrz. Później skierowała się drogą, którą pokonuję dwa razy dziennie w tą i z powrotem. W końcu stanęła przed wielkimi drzwiami sali gimnastycznej. Weszłam do środka i wtopiłam się w tłum. Przedzierając się między przebierańcami, rozglądała się za przyjaciółką. Wiedziałam, gdzie jest i tam się zbliżałam. w końcu ujrzała koronę z pawich piór, a tym samym Lissę. Podeszłam do niej i lekko klepnęłam w ramie. Ona, w przeciwieństwie do mnie, nie miała pojęcia, co ubiorę. Dlatego też zdjęła maskę i patrzyła zszokowana na mój kostium, od brązowych kozaków, przez brązowo-białą sukienkę, z narzuconą kataną z frędzlami, po sam czubek głowy z luźnymi warkoczami, ozdobiony kowbojskim kapeluszem.
- Wow!- tylko tyle była w stanie wydusić. 
- No nieźle Hathaway- zza morojki wyłonił się Mason w czarno-czerwonej pelerynie i sztucznych kłach.- Wyglądasz jak bardzo sexi wieśniaczka.
- Jestem kowbojką, imbecylu- trzepnęłam go w bark.- I przynajmniej mam oryginalne przebranie.- wskazałam na Ozerę, który właśnie w tej chwili do nas dołączy.
Uśmiechał się szeroko, póki nie zauważył Masona. Byli w tanich samych strojach.
- Nie no, bez jaj- jęknął rudzielec.
- Ja przynajmniej nie muszę mieć sztucznych kłów- Christian uśmiechnął się szeroko, pokazując wszystkie zęby.
- Nie szpanuj tak, bo ci wypadną - prychnęłam, przywracając oczami.- A widział ktoś może Eddy'ego?
Wszyscy pokręcili przecząco głowami. No trudno, może się znajdzie. Szybko złapałam Lissę za dłonie i pociągnęłam w tłum tańczących ludzi, zanim zdążył zrobić to kruk chłopak. Tańczyliśmy dość długo, póki morojki nie porwał jej pseudo wampir. Jednak mnie szybko pod skrzydła wziął Mason i nie razem poruszaliśmy się w rytm. Nagle puścili wolną piosenkę, więc przytuliłam się do przyjaciela, w wręcz na nim uwiesiłam. Zachichotał, ale nic nie powiedział. Kiwaliśmy się lekko, co traktowałam jako odpoczynek. Chyba jednak tańczyliśmy dość długo, spoko już jestem zmęczona.
- Idę się napić- powiedziałam dampirowi na ucho.
On tylko mnie puścił i kiwnął z uśmiechem głową. Ruszyłam do stolika pod ścianą i nalałam sobie ponczu do szklanki. Oparłam się o blat i popijając, przeglądałam się tańczącym. No dobrze, szukałam jednej osoby. Dymitra. Ale nie było go nigdzie wśród strażników. Może nie ma dzisiaj warty i wolał zostać w pokoju, choć nie cieszyła mnie ta perspektywa. Specjalnie dla niego się tak przebrałam, w końcu uwielbia westerny. Chociaż co ja się łudzę. Oboje doskonale wiemy czemu nie możemy być razem. Pogrążona w myślach bawiłam się kubkiem, póki ktoś nie stanął przede mną. Był to mężczyzna w miętowym garniturze z białą muchą. Twarz miał przykrytą wielką maską wenecką w kształcie dzioba orła. Wyciągnął do mnie elokwentnie dłoń, jednak ja odmówiła. Przez myślenie o mentorze odechciało mi się filtrów. Jednak on nie odpuścił i podszedł bliżej, łapiąc mnie za nadgarstek. O dziwo, na ten dotyk przeszedł mnie dreszcz. Nasze spojrzenia na sekundę się spotkały i w jego zauważyłam coś znajomego. Chciałam wytrwać rękę, ale on był szybszy i pociągnął mnie do przodu, a sam stanął za mną.
- Że mną nie zatańczysz Roza?- spytał głęboki głos z rosyjskim akcentem.
Otworzyłam szeroko oczy.
- Dymitr - szepnęłam ledwie słyszalne, ale do niego to dotarło.
- Tak.- potwierdził, choć wcale tego nie potrzebowałam.
Popchnął mnie w tłum, nie oddalając się ode mnie na milimetr. W pewnym momencie obrócił mnie w swoją stronę i przysunął bliżej, łapiąc mnie w pasie. Akurat znowu leciała wolna piosenka i oboje szybko odnaleźliśmy się w rytmie. Zarzuciłam mu ręce na ramiona i napawałam się tą chwilą, patrząc mu głęboko w oczy. Podniosłam się na palcach, a on, jakby czytając w moich myślach schylił się do mnie.
- Myślałam, że to nie zabawa dla ciebie- szepnęłam mu do ucha.
Pochylił się bardziej, a jego oddech łaskotał mnie po szyi, gdy do mnie mówił.
- Wybacz mi Roza, nie chciałbym robić ci nadziei, ale nie mogłem się powstrzymać. Tak pięknie wyglądasz w tym stroju, kowbojeczko- odpowiedział głębokim głosem.
- Nie martw się. Rozumiem, czemu nie możemy być razem- dodałam trochę smutna, ale nie długo.
Nie pozwolę, żeby to popsuło mi tą chwilę. Nie wiem, ile tańczyliśmy, ale czułam, że mogę w jego ramionach spędzić resztę życia. W pewnym momencie już tylko kołysaliśmy się na boki w takt naszej własnej muzyki, słyszalnej tylko dla nas, mocno wtuleni w siebie. Nagle Dymitr się odsunął i zabrał jedną dłoń, a drugą przejechał po całej mojej ręce, aż nie doszedł do końca, łapiąc mnie. Spojrzałam na niego zdziwiona, ale on nic nie powiedział, tylko się uśmiechnął chytrze i pociągnął mnie za sobą przez tłum. Dałam się prowadzić, aż nie wyszliśmy na zewnątrz. Wcześniej mój mentor wziął swój płaszcz i zarzucił mi na ramiona. Mimo, że słońce już wstało, było dość chłodno. W końcu zaczął się listopad. Chwilę szliśmy w ciszy po pustym placu, napawają się słabymi promieniami słońca. Nawet nie zauważyłam, że wciąż trzymamy się za ręce.
- Bardzo ładne przebranie Rose- odezwał się w końcu strażnik.
Uśmiech nie schodził mu z twarzy.
- Miałam nadzieję, że ci się spodoba- przyznałam.
Weszliśmy między drzewa, zagłębiając się w las.
- Specjalnie dla mnie założyłaś strój kowbojki?
- Pomyślałam, że nie będziesz mógł oderwać ode mnie wzroku, jak od tych swoich westernów- uśmiechnęłam się, spoglądając na Bielikowa i stanęłam na przeciwko niego - I chyba mi się udało.
Podniosłam ręce i delikatne zdięłam mu maskę. Dymitr, równie z uśmiechem, założył sobie mój kapelusz i przyciągnął mnie do siebie, łącząc nasze usta. Zaskoczył mnie, nie powiem, ale od razu oddałam pocałunek, zarzucając mu ręce na kark. Znalazłam jego kucyk i uwolniłam z gumki, żeby za chwilę cieszyć się dotykiem aksamitnych włosów. W tym czasie mentor złapał mnie za biodra i przysunął bliżej siebie. To było niezwykłe, nie spotykane, inne. Jeszcze nigdy czegoś takiego nie przeżyłam. Najcenniejszy pocałunek w całym moim życiu. To... nic nie jest w stanie wyrazić, jak wspaniałe czułam się będąc tak blisko niego. Chciałam, aby ta chwila trwała wiecznie, jednak tak nie mogło być. Odsunął się ode mnie, a ja cicho jęknęłam z niezadowolenia. Oboje mieliśmy urywany oddech. Z emocji zatoczyłam się do tyłu i oparłam o drzewo, patrząc na ukochanego. Włosy miał rozczochrane, a usta gorące i opuchnięte, tak kuszące. W jego oczach odbijały te same emocje, które ja czułam. A że odkąd zaprosił mnie do tańca nie jest sobą, nie próbował się powstrzymywać. Przycisnął mnie do drzewa, całując dziko, namiętnie, z pragnieniem. Jęknęłam znowu, tym razem z przyjemności, ale nie miałam szansy za bardzo się wypowiedzieć, ponieważ z łatwością uciszył mnie pocałunkiem. Pragnęłam go, tak bardzo chciałam go mieć dla siebie, na zawsze. Ale w tej chwili myślałam o jego umięśnionych ramionach, długich włosach, twardych plecach, których nie mogłam dotknąć, ponieważ trzymał mnie w nadgarstkach. W pewnym momencie je puścił, ale zanim zdążyłam cokolwiek zrobić, złapał mnie pod tyłkiem i uniósł. Oplotłam go w pasie nogami, przyciskając jeszcze mocniej siebie. Kapelusz już dawno leżał na ziemi obok maski. Ciepłe dłonie Dymitra jeździły po moich udach. Powoli pocałunkami zszedł niżej, na moją szyję. Przycisnęłam go do niej mocniej, a sama przymknęłam oczy, odchylając głowę
- Roza - wysapał strażnik.- Nawet nie wiesz, jak cię pragnę.
- Pokaż mi to - jęknęłam.- Zrób to! Teraz!
- Nie możemy Roza.
Złapałam go za rozgrzane policzki i zmusiłam żeby spojrzał na mnie. Dyszał, tak samo jak ja, usta miał spuchnięte, a wzrok rozkojarzony i rozbiegany, z krzyczącym podnieceniem.
- Chcesz tego tak samo jak ja. Ograniczają cię zasady, które mają się nijak do naszych uczuć. Kocham Cię Dymitr i nic tego nie zmieni. - wypaliłam bez zastanowienia.
Zawiesił głowę w zamyśleniu, ale nagle ja podniósł, patrząc na mnie dziwnie. Z niedowierzaniem i...nadzieją.
- Kochasz mnie?
- Tak- powiedziałam, zagryzając wewnętrzna stronę policzka.- Wiesz, że uczuć nie można powstrzymać. Kocham Cię i nie umiem przestać, choć...
W pół zdania przerwał mi pocałunkiem. Jeszcze nigdy mnie tak nie całował. To było inne, tak niezwykłe, że pewnie gdybym stała, nogi ugięły by się pode mną. Poczułam niesamowity ścisk w żołądku, a od ust przez całe ciało, aż do końcówek palców przeszła mnie fala gorąca. Pragnęłam, żeby nigdy nie przestawał, by to trwało w nieskończoność. To był najlepszy pocałunek świata.
- Ja też Cię kocham Roza. Kocham i nie mogę przestać. Nie chcę przestać. Chcę tylko ciebie i jedynie dla mnie. Masz rację, tak jak ty, chcę ciebie tu i teraz. Ale to wbrew zasadą.
- Tak samo, jak wszystko co robimy odkąd się tu znaleźliśmy- zauważyłam
- Roza, współżycie to poważna sprawa. Nie chcę tego robić byle gdzie. Każda kobieta zasługuje, by jej pierwszy raz był wyjątkowy.
- Bardziej wyjątkowy niż z Tobą nie będzie. Nie ważne gdzie. Nie ważne kiedy, ważne żeby z kimś, kogo się kocha. Dzięki tobie to zrozumiałam.
- I chcesz teraz na mnie przetestować mogą lekcje?- zaśmiał się.
- To jak będzie?- przejechałam dłonią po jego ramieniu, badając wszystkie mięśnie, nie przestając patrzeć mu w oczy.
- Czemu tak bardzo nie potrafię co się oprzeć, Roza?
- Bo mam daj przekonywania.
Oboje se zaśmialiśmy. Rosjanin postawił mnie na ziemi i złapał za dłoń. Zaczęliśmy iść głębiej w las.
- Dokąd idziemy Towarzyszu?- spytałam zaciekawiona.
- W bardziej ustronne i odpowiednie  miejsce - szepnął, a mi zrobiło się ciepło.
- No to prowadź. Ta noc będzie nasza.
- O tak Roza, tylko moja i twoja.
Wziął mnie na ręce i przeszedł przez krzaki, gdzie nagle drogą spadała w dół. Zbiegł i postawił mnie na płaskiej powierzchni. Przed nami była zasłona z gałązek płaczącej wierzby. Dymitr odsłonił kurtynę, a ja zapomniałam, jak się oddycha. Znaleźliśmy się na małej polance, ze świeżą zieloną trawą, otoczonej wierzbami. W promieniach słonecznych wszystko wyglądało na żywe i bajeczne. Na środku stało małe drzewko, którego liście były już żółte. Ale po za tym wszystko żyło zielenią. To aż dziwne, patrząc na to, że mamy już listopad. Ruszyliśmy na środek, gdzie stanęliśmy na przeciwko siebie. Nagle poczułam się głupio. Tak bardzo tego chciałam, ale nie wiedziałam co zrobić. Bałam się, na prawdę się bałam. Dymitr musiał to zauważyć, po przybliżył się do mnie i położył swoje silne dłonie mi na biodrach.
- Nie bój się Roza- powiedział melodyjne.
- Nie boję - chciałam brzmieć pewnie, ale chyba mi nie wyszło.
- Przecież widzę - roześmiał się i przyłożył swoje czoło do mojeg.- Spokojnie kochanie, zaufaj mi. Chyba że nie chcesz...
- Chcę!- zawołałam gwałtownie, po czym się uspokoiłam.- Chcę, ale jak sam zauważyłeś, to mój pierwszy raz i nie wiem co robić.
- Daj się ponieść chwili. Zobaczysz, że będziesz wiedziała.
Nie dał mi nic powiedzieć, bo pocałował mnie delikatnie i z uczuciem. Oddałam pocałunek, wkładając w to całą miłość i zaufanie, jakie do niego miałam. Zaczął mię całować coraz bardziej namiętnie. Przejechał językiem po mojej dolnej wadze, prosząc o dostęp, który mu bez wahania dałam. Zaczął jak w noc uroku podnosić moją sukienkę, aż jej nie ściągnął że mnie. Trzymał mnie teraz w ramionach prawie gołą, jedynie w bieliźnie. Czułam dreszcze ekscytacji i podniecenia. Sama przejęłam inicjatywę i zajęłam się guzikami jego marynarki. Zsunęłam ją mu z ramion i przeszłam do pozbywania się koszuli. Czułam, że Dymitr chcę jak najszybciej przybyć się reszty mojego ubioru, Ale czekał cierpliwie. Napawałam się dotykiem jego dłoni, błądzących po całym moim ciele. To było takie przyjemne i niezwykłe. Zdjęła mu ostatnią część górnej garderoby i mogłam cieszyć się ciepłem jego torsu. Przejechałam po nim dłońmi, aż na ramiona i przyciągnęłam bliżej siebie. Zaczęłam bawić się jego włosami, podczas gdy Rosjanin zajął się swoimo spodniami. Gdy był już tylko jak ja w butach i bieliźnie, wziął mnie na ręce i delikatnie posadził na trawie, nie przestając całować. Zaczął schodzić pocałunkami coraz niżej na szyję, dekolt. Od tyłu pozbył się pierwszej przeszkody na swojej drodze, po czym schodził dalej w dół. Oszczędził moje majtki i od razu przeszedł do rajstop. Powoli ściągał je milimetr po milimetrze, całując zaraz za nimi. Jego pocałunki mnie rozpalały. Zaczęłam szybciej oddychać i cicho pojękiwać. Gdy byliśmy już zupełnie nadzy, Dymitr pojawił się tuż nade mną.
- Jesteś pewna?- spojrzał na mnie z troską.
- Bardziej nie będę.
- Odpręż się. Jesteś bardzo piękna Roza.
To była ta chwilą. Ten moment, na który czekałam od dawna. Nie umiem tego opisać. Jeden wielki wybuch namiętności, miłości i rozkoszy. Świat przestał istnieć. Byliśmy tylko my. Nie mogłam uwierzyć, że to się dzieje. Dymitr był idealny, ostrożny, ale dał się ponieść emocjom. Jak obiecał prowadził mnie z precyzją, jaką również wkładał w nasze treningi. Delikatnie wprowadził w ten nowy, nieznany mi świat kobiecości, intymności. Pokazał erotyczną stroje życia. To była moją najcudowniejsza chwilą w życiu, której nigdy mu nie zapomnę.