Strony

środa, 23 sierpnia 2017

ROZDZIAŁ 115

Teraz rozdziały będą trochę inne, bo urywane z różnymi wydarzeniami z życia Romitri i Jastki.
_________________________________
ROSE

Stałam, patrząc z dumą na nasze dzieci, podobnie jak Dymitr. Oto dzisiaj, razem z przyjaciółmi, oficjalnie skończyły szkołę. Anastazja podeszła jako piąta, a zaraz za nią Felix. Oboje doskonale sobie poradzili na egzaminie i to bez użycia magii. W oczach zakręciła mi się łezka. Pamiętam jak sama stałam na ich miejscu, czekając na tatuaż obietnicy. A później jak uczyły się ledwo chodzić i nie chciałam, żeby zostały strażnikami. I mimo, że dalej się o nich boję, wiem, że poradzą sobie w tym życiu.
***
- Chciałbym wznieść toast- przemówił Dymitr.- za nasze dzieci oraz ich przyjaciół. Cieszę się, że możemy powitać tak wspaniałych wojowników w naszych szeregach.
Wszyscy poszli za jego przykładem i wznieśli kieliszki, po czym wypili ich zawartość. Po chwili dzieciaki siedziały w swoim gronie, a my w swoim, sącząc  alkohol.
- Tylko nie przesadźcie.- pouczył nas, starając się nie roześmiać Adrian.- Nie chcemy znowu oglądać porno za żywo.
Czułam, że robię się cała czerwona.
- Spokojnie. Umiemy się kontrolować.- warknęłam przez zaciśnięte zęby.
- No oczywiście.- zaśmiał się Christian.- Aż ostatnio musieliśmy odciągać nasze kobiety, bo aż śliniły się na widok Dymitra.
Jednak szybko oberwał za to od wściekłej Lissy. Po raz kolejny miałam ochotę zapaść się pod ziemię.
***
ANASTAZJA 

- Jestem z ciebie taka dumna córeczko.- powiedziała moja mama.
W jej oczach lśniły łzy, tak samo jak w moich.
- Dziękuję mamo. Dziękuję za wszystko.- przytuliłam ją, walcząc ze wzruszeniem.
- Nawet nie próbuj mi tu płakać!- zastrzegła Alice.- Bo zepsujesz makijaż.
Obie na nią spojrzałyśmy i się przytuliłyśmy.
Nagle usłyszałam pukanie do drzwi. Po chwili otworzyły się i zajrzał przez nie Felix w garniturze.
- Hej.- powiedział, po czym dokładnie mi się przejrzał.- Wow! Siostra. Na żywo wyglądasz jeszcze lepiej niż w lustrze.
Miałam na sobie białą suknię syrenkę do ziemi, ciągnąć się za mną jeszcze z jakieś pół metra. Z przodu i na rękawach od zakończenia materiału do szyi był tiul ozdobiony wzorami z perełek. Plecy miałam gołe, nie licząc sznuru korali na lini kręgosłupa, łączącego się z naszyjnikiem, który był częścią kreacji. Czułam się pięknie i było mi wygodniej, niż w tuzinie bez, które przymierzałam, szukając tej idealnej sukni z przyjaciółkami. Do tego Rozi zrobiła mi pięknego koka, również ozdobionego perełkami.
- Dziękuję. A po co przyszedłeś?- spytałam, bo czułam, że zablokował na mnie więź.
- Mam dla ciebie niespodziankę od Jack'a.- otworzył szeroko drzwi, a ja oniemiałam.
W progu stała drobna brunetka o kocich zmielonych oczach. Od razu ją poznałam.
- Bett...- w oczach pojawiły mi się łzy i już nie umiałam ich zatrzymać.
- Nastka...
Wpadłyśmy sobie w ramiona i przez długi czas nie mogłyśmy się od siebie oderwać.
- Ale co ty tu robisz? Skąd się tu wzięłaś?
- Nie wiem jakim cudem, ale dostałam zaproszenie na wasz ślub z prośbą o zostanie twoją świadkową.
Otworzyłam szeroko oczy. Jack wręcz błagał bym pozwoliła mu wybrać mojego światka. Teraz rozumiem. Nic nie umiało wyrazić mojej radości dzisiejszego dnia.
- A teraz chodź mi tu.- rozkazała Alice, wskazując toaletkę.
Szybko poprawiła mi makijaż i byłam gotowa, psychicznie i fizycznie, na zostanie panią Zeklos. Nie musiałam czekać długo, aż do pokoju wszedł tato. Bett i Felix już poszli zająć miejsca świadków.
- Wyglądasz pięknie księżniczko.- powiedział, przytulając mnie.- Tak bardzo wyrosłaś. Chciałbym powiedzieć coś takiego, jak zasugerowała wasza mama, gdy do was wróciliśmy, ale nie umiem znaleźć słów. 20 lat. Ale ten czas leci. Tylko mi się z wnukami nie spieszyć.- pogroził żartobliwie.
- Spokojnie, najpierw chcę trochę nacieszyć się służbą. Jeszcze z jakieś trzy lata...
- To teraz chodź, bo pomyślą, że uciekłaś.- wystawił mi ramię.- Chociaż ja tam bym się nie pogniewał.
- Tato!- szturchnęłam go łokciem w bok, po czym oboje się zaśmialiśmy.
- Kocham cię księżniczko.- powiedział przed wejściem do kościoła.
- Ja ciebie też, Tato.
Przytuliliśmy się, po czym wróciliśmy do poprzedniej pozycji i w dźwiękach marsza weselnego, wkroczyliśmy do sali pełnej gości.