Strony

sobota, 5 sierpnia 2017

ROZDZIAŁ 96

- Roza, nie rób tak więcej.- pouczył mnie Bielikow.- Bałem się o ciebie z każdym wymienionym z nim zdaniem. Nie narażaj się tak więcej. Błagam.
Z jego oczu biła troska i strach. Zrobiło mi się go żal. Tak bardzo się o mnie martwi. Jest taki uroczy.
- Spokojnie skarbie.- dotknęłam dłonią jego policzka.- Mi nic nie będzie. Potrzebują mnie i boją się. On o tym wie i nie pozwoli mi coś zrobić, zwłaszcza, że TY mnie potrzebujesz. Twój gniew nie jest im potrzebny.
- I tak lepiej nie wystawiać jego cierpliwości na próbę. Ugh.- zatrząsł się, wykrzywiając twarz.- Odzwyczaiłam się od grania strzygi.
- Świetnie ci to wyszło. Jesteś wspaniałym aktorem.
- Ale i tak muszę jakoś pozbyć się odczucia, ze jestem jednym z nich.- odetchnął ciężko 
Spojrzał na mnie i od razu się uśmiechnął, jakby coś kombinował. Zanim się obejrzałam, porwał mnie w ramiona i biegiem ruszył w stronę łóżka. Zrobił to tak gwałtownie oraz niespodziewanie, że aż pisnęłam zaskoczona, po czym zaczęłam się śmiać.
- KOCHAM CIĘ! Kocham, kocham, kocham.- powtarzał, aż nie położył mnie na miękkiej kołdrze.
Uspokoiłam się i patrzyłam z uśmiechem w czekoladowe tęczówki Rosjanina, który wisiał nade mną. Nasze dłonie były splecione na wysokości mojej głowy. Zastygliśmy w tej pozycji, wpatrzeni w swoje oczy. Nawet już te czerwone obwódki mi u niego nie przeszkadzają. Kocham go całym sercem od zawsze i kochać będę, cokolwiek by się nie działo. Jestem zakochana w jego oczach, śmiechu, sile, trosce, w tym jak pięknie marszczy czoło, gdy bardzo intensywnie myśli, w jego trosce i opiekuńczych odruchach. Jestem zakochana w całym nim. Ukochany patrzył na mnie z tak wielką miłością, że aż się rozpływałam. Pochylił się, a nasze usta spotkały się w szybkim buziaku. Uśmiechnęłam się do męża, a on wtulił głowę w mój brzuch. Z jego ust wydobyło się ciche mruczenie, gdy zaczęłam drapać go po głowie. Sama rozkoszowałam się delikatnymi w dotyku włosami Rosjanina.
- Teraz brakuje telewizora.- westchnął, błogo uśmiechnięty.- Byśmy sobie zdobili sobie seans filmowy.
- Mi tam to nie potrzebne. Ważne, że mam ciebie. Po za tym w każdej chwili możemy stać się bohaterami naszego własnego filmu. Erotycznego.- dodałam seksownie szeptem mu nad uchem.
Zamruczał z pożądaniem i uniósł się nade mną.
- Co proponujesz?
- No wiesz, nie robiliśmy tego jeszcze w ciemnej jaskini.- zauważyłam, rozpinając mu guziki koszuli.
Na moje słowa wstał i podszedł do latarki na kredensie przy drzwiach. Po chwili całe pomieszczenia utonęło w nieprzeniknionych ciemnościach. Czekałam aż mąż wróci do łóżka, a gdy się doczekałam byłam przyjemnie zaskoczona. Dotknęłam jego przedramion i pięłam się w górę po ramionach, spodziewając się koszuli, ale jej tam nie było. Syciłam spragnione dotyku ciało, głaszcząc chłodny tors ukochanego z małymi włoskami. W tym czasie jego jedna ręka wślizgnęła się pod moją bluzkę i pięła coraz wyżej po plecach, aż do zapięcia mojego stanika. Jednym ruchem zwolnił je, a następnie łapiąc za obie części mojej garderoby pozbył się ich. Przyległ do mnie całym ciałem, grzebiąc przy naszych spodniach. Płonęłam pod jego dłońmi i ustami znaczącymi swój własny szlak mokrymi pocałunkami. Moje rozpalone ciało wołało o jego chłód, choć on nie mógł ugasić pożaru w mojej krwi. Czułam w sobie żyły ogień, który eksploatował, gdy tylko Bielikow wszedł we mnie.
- Dymitr!- jęknęłam.
- Roza...- mruknął, nie przestając pieścić moich piersi.
Z każdym ruchem czułam coraz to większą przyjemność, ale i zniecierpliwienie wymieszane z niedosytem. Chciała już dojść w jego ramionach, wiedzieć jak bardzo jestem kochana i bezpieczna, bo póki co ogarniająca mnie euforia pozbawiała mnie świadomości czegokolwiek. Jedyne czego byłam pewna to, że mężczyzna mojego życia właśnie prowadzi mnie do raju, otwiera przede mną bramy nieba, dopełnia mnie w całości. Nasze ciała pasują do siebie idealnie, dając nam więcej przyjemności, niż cokolwiek innego. Po długim oczekiwaniu, wieczności, która mogła być równie dobrze chwilą, doszliśmy opadają bez sił. Oddychałam szybko, próbując dojść do siebie, wpatrzona w sufit. Uśmiechnęłam się szeroko, czując drżące jeszcze mięśnie. Poczułam poruszenie na piersi i spojrzałam na ukochanego. Patrzył na mnie z uśmiechem i błyszczącymi oczami.
- Ja tiebia liubliu tovarishch. 
- Ja tiebia toże liubliu Roza.
Przez kolejną godzinę leżeliśmy wtuleni w siebie, rozkoszując się bliskością naszych nagich ciał. Włączyliśmy latarkę przy łóżku, aby nie siedzieć w kompletnych ciemnościach. Nie żeby mi to przeszkadzało, ale wolę podziwiać mojego męża.
- Mam nadzieję, że wiesz, jak dojść do tej groty po wulkanie.- podniosłam wzrok na Bielikowa.
- O to się nie martw. Gorzej co zrobić z Zack'iem.- zastanawiał się.- Skąd ty w ogólne go znasz?
- Jak sama byłam strzygą, przyjechał jako chłopczyk z ojcem. Miał z siedem lat, ale oboje daliśmy sobie w kość. Wiem, że ich dom został zaatakowany przez strzygi. Zabiły one jego matkę i mała, pięciomiesięczną siostrę, a ojca przemienili. Go nie znaleźli, bo schował się pod łóżko. Później "tatuś" po niego wrócił i zabrał do kryjówki strzyg. Postanowił, że przemieni chłopaka, jak będzie gotowy. A co do ucieczki to mam pomysł. Powiesz Zack'owi, że moim życzeniem jest przemienić się w tej grocie z otworem. Musisz się upierać, póki nie odpuści, a wiem, że odpuści. Później podrzucimy tam kuferek do charakteryzacji i po wszystkim zrobimy się na bóstwa.
Przez cały monolog Rosjanin słuchał mnie uważnie, a teraz zaczął to analizować. Teraz dopiero wygląda jak Bóg.
- To dobry pomysł. Może najlepiej już teraz do niego pójdę, bo to może jakiś czas zająć.
Pokiwałam głową i niechętnie wypuściłam go z objąć. Wstał i pochylił się nade mną, całując mnie namiętnie. Nie mogliśmy się od siebie oderwać. W końcu wziął gumkę i poszedł po ubrania. Zatrzymał się przy rogu, akurat po mojej stronie i miałam idealny widoki na jego umięśnione plecy i zgrabny tyłek i to jeszcze w świetle latarki, bo ta też była po mojej stronie. Zaczął wiązać włosy w kucyk, napinając mięśnie rąk, a ja wręcz czułam, jak ślina ucieka mi z ust. O matko. Czym ja sobie założyłam na takiego męża? O nie kochanie. Teraz to mnie tak nie zostawisz. Cichaczem podeszłam do krawędzi łóżka, złapałam ukochanego za nadgarstek i rzuciłam z powrotem na łóżko, tylko, że tym razem to ja byłam nad nim. Patrzył na mnie zaskoczony i zdezorientowany, podczas gdy ja poruszyłam się z wdziękiem, niczym kocica czająca się na ofiarę. Rosjanin szybko odzyskał rezon i tylko uśmiechnął się, czekając na mój ruch.