Strony

piątek, 2 czerwca 2017

ROZDZIAŁ 82

ROSE

Dymitr, tak jak obiecał, wynajął nam najlepszy pokój w całym Krakowie.
- Dziwnie się czuję.- stwierdziłam, przeglądając się po pomieszczeniu.
Salon zachowany był w barwach fioletu. Na środku białej podłogi leżał fioletowy dywan z ciemniejszymi wzorkami, a na nim biała kanapa i szklany stolik. Za to meble były z ciemnego drewna. Ścianę na przeciwko drzwi zdobiła ogromna plazma z białą komodą pod spodem. Po prawej stronie stał stół z czterema krzesłami. Pomieszczenia było przestronne i jasne.
- Coś nie tak?- zmartwił się mój mąż.- Nie podoba ci się.
- Nie!- zaprzeczyłam od razu, odwracając się do niego.- Tu jest pięknie. Ale... aż za bardzo. Nie jestem przyzwyczajona do takich luksusów.
Potarłam dłońmi ramiona, patrząc na to wszystko.
- Kiedyś ci to nie przeszkadzało. - zauważył ze śmiechem.
- To było 12 lat temu.- zauważyłam.- Odzwyczaiłam się.
Nagle Dymitr znalazł się przede mną i zanim zdążyłam jakkolwiek zareagować, podniósł mnie w pasie i zaczął się kręcić wokół własnej osi, przy czym oboje się śmialiśmy.
- Moja królowa musi mieć wszystko co najlepsze.- zawołał, a następnie zatrzymał się, stawiając mnie na podłodze i spojrzał mi prosto w oczy.- A ty jesteś królową mojego serca i życia.
Na jego wyznanie zrobiło mi się ciepło w sercu. Uśmiechnęłam się do niego z miłością, zarzucając mu ręce na kark.
- Ja tiebia liubliu Roza.- dodał, również się uśmiechając.
- Ja tiebia toże liubliu tovarishch.
Nasze usta złączyły się w delikatnym pocałunku. Włożyliśmy w niego całą naszą miłość. Po chwili ukochany naparł na mnie mocniej. Poddałam się jego ustą, pogłębiając pocałunek. Popchnął mnie delikatnie, aż zaczęliśmy się posuwać w kierunku, najprawdopodobniej sypialni. W pewnym momencie wpadłam na ścianę, a Bielikow zmniejszył odległość między nami do minimum. Nasze pocałunki były żarliwie, przepełnione głodem. Dymitr złapał za moją bluzkę i chodź uniosłam ręce, nie chciał się ode mnie odrywać, więc ją ze mnie zerwał.
- Lubiłam ją. - wysapałam między pocałunkami.
- A ja lubię Cię taką.
Dotyk jego chłodnych dłoni na moim nagim brzuchu rozpalał mnie od środka. Żołądek robił fiołki, a w podbrzuszu czułam przyjemne pulsowanie. Z każdym pocałunkiem oraz pod wpływem nacisku ciała Rosjanina, byłam spragniona dotyku jego skóry. Nie wytrzymałam i sama podarłam jego bluzkę.
- Mi mogłaś tego oszczędzić.- mruknął.
- Coś za coś Towarzyszu.- uśmiechnęłam się w jego usta.
Nagle podniósł mnie za uda, a ja oplotłam go nogami w biodrach. Już bez zwlekania zabrał mnie do łóżka i robił z moim ciałem cuda.
***
Wzięłam głęboki wdech i wcisnęłam zieloną słuchawkę. Po czterech sygnałach usłyszałam głos przyjaciółki.
- Halo?- spytała dziwnym głosem.
W sumie jej się nie dziwię, skoro dzwoni do niej ktoś, kto nie żyje od pół roku.
- Hej.- odezwałam się niepewnie.
Po drugiej stronie na chwilę zapadła cisza.
- Rose?- odezwała się po chwili.- Rose, ty żyjesz! O matko! Ale nas nastraszyłaś! Trzeba zaraz wszystkim powiedzieć. Nawet nie wiesz co przechodziła Lissa...
- Sid! Nie! - przerwałam jej w połowie.- Nikt nie może wiedzieć. Nawet Adrian, a tym bardziej moje dzieci. Lissa wie. Dzwonię do Ciebie, jako zaufanej osoby, która umie dochować tajemnicy i alchemiczki. Potrzebuję twojej pomocy.
- No dobra...- odpowiedziała ostrożnie.- O co tym razem chodzi?
- Znalazłam Dymitra.- na moje wyznanie wciągnęła gwałtownie powietrze.- Ale on jest dobrą strzygą z uczuciami. I problem zaczyna się w jego odmienieniu. Musimy mieć dostęp do najbardziej tajnych archiwum w Krakowie. Jesteśmy już na miejscu i tu zaczyna się twoja rola.
- Rozumiem, że mam załatwić wam lewe przepustki alchemiczne.- westchnęła ciężko.- Na kiedy to chcecie?
- Najszybciej jak się da.
- To najwcześniej za dwa tygodnie. Nie, szybciej nie da rady.- dodała, zanim w ogóle zdążyłam otworzyć usta.
Tym razem ja wypuściłam głośno powietrze, przecierając dłonią twarz. Spojrzałam pytająco na męża, który pokiwała twierdząco głową. Byłam pewna, że wszystko słyszał.
- No dobra. Ale pamiętaj, że liczę na twoją dyskrecję.
- Rose, czy ja którykolwiek cię zdradziłam? A miałam do tego dużo okazji.
- Tak, wiem.- uśmiechnęłam się.- To do usłyszenia. I dzięki za wszystko. 
- Czego nie robi się dla przyjaciół.- uśmiechnęłyśmy się.- Pa.
Rozłączyłam się, po czym zrzuciłam telefon na poduszkę, a sama opadłam plecami na pościel. 
Poczułam na udach dłonie ukochanego, głaszczące mnie w górę i w dół, co bardzo mnie uspakajało. Uniosłam głowę, aby na niego spojrzeć.
- Spokojnie Roza.- uśmiechnął się, składając delikatny pocałunek na moim kolanie. - Wszystko się ułoży, zobaczysz.
- Wiem. Co nie zmienia faktu, że tęsknię za dziećmi.
- To czemu do nich nie wrócisz?
- Musiałabym się ze wszystkiego tłumaczyć akademii. Wiem, że najbliższe nam osoby uwierzą, ale reszta nie. A ja Cię tak nie zostawię.- obiecałam z uśmiechem.