DYMITR
Siedziałem w salonie, oglądając telewizję, gdy w pewnym momencie usłyszałem zamykanie drzwi od łazienki. Przez sekundę mogłem cieszyć oczy ciałem mojej ukochanej w samej bieliźnie i mogę powiedzieć, że nie ma wspanialszego widoku na świecie. Ale nie mam zamiaru dzielić się tym pięknem z nikim innym. Roza jest tylko moja.
- Towarzyszu.- z zamyślenia wyrwał mnie jej melodyjny głos.
Po chwili usiadłam mi na kolanach, a ja objąłem ją, zapatrzony w kawowe tęczówki. Powoli zbliżyłem się di jej twarzy i skosztowałem delikatne, miękkie wargi. Tak cudownie smakują. Oddała gest, a nawet pogłębiła pocałunek. Moja kocica. Tak bardzo za tym wszystkim tęskniłem, że mam zamiar nacieszyć się nią, póki jest tylko dla mnie. No bo później będę musiał się dzielić żoną z dziećmi, przyjaciółmi, rodziną i pracą. Ale teraz mam czas. Po chwili odsunęliśmy się od siebie.
- To gdzie idziemy, ty mój nie wyżyty seksualnie młodziaku?- spytała ze śmiechem.
Pokręciłem ze zrezygnowaniem głową, uśmiechając się pod nosem. Przy niej najczęściej mi się to zdarza.
- Będziesz mi to wspominać do końca życia?- uniosłem jedną brew do góry.
- Może.- wzruszyła niewinnie ramionami.
- Bo cię przemienię i ktoś mnie odmieni i w końcu cię dogonię.- zagroziłem jej.
- Dymitr, a czemu wcześniej jakoś nie próbowałeś znaleźć kogoś, kto by cię odmienił?
Szczerze mówiąc, zaskoczyła mnie tym pytaniem.
- A kto normalny by zbliżył się do strzygi, która sama prosi o "śmierć"?- zrobiłem cudzysłów powietrzu.
- A jaki użytkownik ducha jest normalny?- zaśmiała się.
- Co nie zmienia faktu, że mają strażników, którzy by się za bardzo nie hamowali.
- To ty nie wiesz?- spytała zaskoczona.
- O czym?- zmarszczyłem czoło.
- Lissa wydała ogólnoświatowy nakaz aresztowania cię żywego. Tak gdybyś postanowił się znaleźć.
Byłem niezmiernie zaskoczony. Nie wiedziałem, że królowa aż tak narazi poddanych, żeby Roza mnie odzyskała. Jednak przyjaźń z nią ma swoje zalety.
- No to nieźle. Nie miałem pojęcia. Zazwyczaj stronię od morojów i strzyg.
- Dlatego jesteś przywódcą największej ich zgraji w kraju.- zaśmiała się.
- Chodzi mi o polowanie. A teraz zbieramy się, bo nam nocy zabraknie, a nie do końca uśmiecha mi się skakać z cienia do cienia.
- Mogę kupić ci parasolkę.-zaśmiała się.
- Podziękuję. Wolę dzień spędzić z tobą w łóżku, niż paląc się na słońcu.
- Jak wolisz.- wzruszyła ramionami i zeszła ze mnie.- Idziemy?
Dopiero teraz mogłem jej się przyjrzeć. O Cholera! Ale mam piękną i seksowną żonę. Włosy miała pięknie spięte w warkocz z tyłu głowy z lewej do prawej, a reszta luźno podskakiwała z każdym jej ruchem. Moja królowa. Na sobie miała chyba najbardziej seksowną sukienkę z całej mojej garderoby. Cała czerwona z wyciętym wielkim kółkiem po obu stronach tali. Dekolt w serek, odsłaniał o wiele za dużo. Ma szczęście, że idzie ze mną, nigdzie indziej jej tak nie puszczę. Ramiączka niby grube, ale w kształcie, który wręcz prosił o ich zsunięcie. Plecy miała odkryte dodo samej talii, nie licząc pasków po bokach i na górze, a cały materiał sięgał do połowy uda.
Chwila! Odkryte plecy?! To znaczy, że... Zerwałem się na równe nogi i znalazłem się przy niej w mgnieniu oka. Palcem przejechałem po jej kręgosłupie, jakby samo zobaczenie mi nie wystarczyło. Zadrżała pod wpływem mojego dotyku.
CHOLERA PO STOKROĆ!
Ona nie ma stanika. Przełknąłem ślinę i zamknąłem, wciąż otworzoną buzię. Jak mogłem wcześniej tego nie zauważyć. Zwiodła mnie jej niewinna fryzura. Roza patrzyła na mnie perfidnie z uśmiechem niewinności. Objąłem ją, kładąc rękę na odkrytych plecach i popchnąłem w kierunku drzwi.
- Przez ciebie mam teraz problem w spodniach.- warknąłem, zaciskając zęby, żeby się na nią nie rzucić.- Zabiję każdego, kto spojrzy na ciebie tak, jak tylko ja mogę.
Wiem, że moje słowa tylko zwiększyły jej triumf, ale nic mnie to nie obchodzi. Wyszliśmy na korytarz, Roza z dumnym uśmiechem, a ja starałem się wyglądać na groźnego, aby nikomu nie wpadło do głowy podnieść wzroku. A gdy tylko ktoś zaczynał lustrować moją żonę, warczałem ostrzegawczo. Od razu mężczyźni pokornie spuszczali głowy i uciekli jak najszybciej. W końcu znaleźliśmy się na zewnątrz. Noc była bardzo piękna, ale i chłodna. Na szczęście Roza wzięła płaszcz i teraz spokojniej mogliśmy podziwiać bezchmurne niebo z tysiącem gwiazd oraz wielkim turkusowym księżycem. Prowadziłem ukochaną leśną ścieżką, wspominając dawne czasy, gdy byliśmy tak młodo zakochani. Staraliśmy się wtedy zrobić wszystko, aby zapewnić drugą osobę o naszej miłości, choć nie było to potrzebne. Teraz wiemy, że nic nas nie złapie i wystarczą drobne chwile, aby nas uszczęśliwić. Takie jak ta. Zatrzymaliśmy się dopiero na wzniesieniu z polaną. Na środku leżał koc z rozłożonym jedzeniem. Przygotowałem to wszystko sam. Roza patrzyła na to wzruszona. W jej oczach widziałem zachwyt, który wywołał u mnie cholerną radość i dumę.
- O Boże! Sam to zrobiłeś? Co ja się głupio pytam. Kto inny jest takim romantykiem.- rzuciła mi się w ramiona.
Złapałem ją i pogłębiłem pocałunek, jakim mnie obdarzyła. Jej uśmiech i szczęście są dla mnie najlepszą nagrodą za życie. Po długim, namiętnym i wręcz dzikim tańcu naszych języków, usiedliśmy do jedzenia. To znaczy Roza jadła, a ja się jej przeglądałem. Wyglądała naprawdę uroczo, a czasami wręcz seksownie. Po prawnym czasie leżała już głowa na moich kolanach, gdy ja siedziałem z wyprostowanymi nogami, głaszcząc ją po włosach i karmiąc owocami.
- Po co to wszystko.- spytała nagle.
Patrzyłem na nią zdziwiony.
- A co? Nie podoba się?- zmartwiłem się
- Nie! Jest wspaniale.- zapewniła łapiąc moją dłoń i kołysząc nią.- Po prostu pytam z ciekawości.
- Zaraza zobaczysz.- powiedziałem tajemniczo.
W tym samym momencie spadła gwiazda.
- Widziałeś.- Roza zerwała się i wskazała złoty ślad.
- Tak.- zachichotałem na jej reakcję.
- A pomyślałeś życzenie?
- Och, skarbie. A co ja bym mógł chcieć od życia.
- Każdy coś chce. Jeśli człowiek nie ma celów, do których dąży, stoi w miejscu.
- Moim celem jest powrót do domu i spełnić się jak najlepiej w każdej roli. Od Syna, przed strażnika, do ojca. A skąd ty takie mądrości bierzesz?
- Miałam świetnego nauczyciela.- na jej słowa zrobiło mi się tak ciepło na sercu.-Wiesz kto powiedział mi te słowa?
- Kto?
- Nastka.
Jeśli wcześniej byłem rozczulony i dumny, to nie da się opisać, co czuję teraz, słysząc, że mam tak mądrą córkę.
- A ty pomyślałaś?- spytałem.
- Nie.- posmutniała.- Nie zdążyłam.
- Nie martw się. - przytuliłem ją od tyłu. - Będziesz mieć jeszcze trochę ku temu okazji.
W tym momencie spadła kolejna gwiazda. I następna. I jeszcze jedna. Tak. Zabrałem ją na podziwianie spadających gwiazda. Podziękowała mi mocno i zajęła się podziwianiem tego pięknego zjawiska. Jej oczy świeciły jak gwiazdy, które się w nich odbijały. Trwało to z pół godziny, ale my i tak postanowiliśmy jeszcze trochę zostać. Aż Roza zasnęła w moich ramionach. Ach! A miałem taką ochotę zedrzeć z niej tą sukienkę i wejść tak głęboko. Ehh... Ale chyba będę musiał z tym poczekać. Wziąłem ją na ręce i zabrałem do naszego pokoju w kwaterze strzyg.
_________________________________________
Wiem, że ostatnio trochę dziwnie z tymi rozdziałami, ale dużo u mnie zamieszania zbliżamy się do miejsca, gdzie nie do końca mam pomysł i może być trudno. Ale dziękuję, że ze mną jesteście i mam nadzieję, że rozumiecie