ROK WCZEŚNIEJ
8 czerwiec. Tej daty nigdy nie zapomnę, bo wtedy ziścił się mój najgorszy koszmar. Przepowiednia Jewy się spełniła.
Wracałam do domu po dniu pełnym zajęć. Jeszcze wieczorem mam wartę. Ale to odciąga choć trochę moje myśli od Dymitra. Mojego kochanego, rosyjskiego kowboja. A tęsknota za nim tak bardzo boli. Jak Nastka tłumaczyła mi kiedyś, na czym polega więź mate u wilkołaków, wiedziałam, że my mamy takie swoje, małe mate. Ból w sercu bardzo mnie niszczy, ale nie mam zamiaru nic z tym zrobić. Zabrał ze sobą cząstkę mnie. Otrząsnęłam się ze złych myśli i weszłam do domu. Muszę być silna dla dzieci.
- Wróciłam.- zawiadomiłam.
- Hej.- powiedziały równocześnie bliźniaki, uśmiechając się do mnie.
- Dzień dobry.- zawołali ich przyjaciele.
Cieszę się, że dzieciaki mają na kogo liczyć, po za naszą rodziną. Podeszłam do sofy i oparłam ramiona o jej oparcie. Wszyscy oglądali telewizję.
- Jedliście już obiad?
- Tak. Masz jeszcze ciepłe na patelni.- powiedziała Nastka.
- Dziękuję.- cmoknęłam ją w policzek i poszłam do kuchni.
Na stole leżało kilka listów. Nałożyłam sobie obiad, po czym usiadłam i zaczęłam przeglądać te wszystkie papiery. Kilka ulotek, jakieś raporty z Dworu i rachunki. Nic nowego. Po zjedzeniu i posprzątaniu, poszłam na górę, przebrać się w coś bardziej domowego. Cała zgraja udała się już do warowni, więc miałam dom dla siebie. Lili z Pawką poszli na randkę. Mają czwartą rocznicę ślubu. Tylko gdzie jest Diana? Może poszła na noc do koleżanki. Wzięłam się za porządki, bo dawno tego nie robiłam, a musiałam jakoś zająć myśli. Nawet nie zauważyłam jak minęły dwie godziny i wrócili Felix z Nastką. Poszli na górę, ale zaraz wrócili do mnie. Akurat sprzątałam salon.
- Mamo. A Diana już śpi?- spytał mój syn.
- A nie nocuje o koleżanki?- zdziwiłam się.
- A miała?- Anastazja była równie zaskoczona jak ja.
- Nie wiem. Nie mówiła wam nic w szkole?- zmartwiłam się.
- Gdyby powiedziała, to byśmy ci powiedzieli.- zapewniła Brunetka.
- Trzeba przeszukać teren szkoły.- zaproponował opanowany Felix.- Może gdzieś się zgubiła, albo jakiś głupi żart.
Bardzo kocha siostry i stara się obydwóm zapewnić szczęście i bezpieczeństwo.
Na pierwszy ogień poszła szkoła podstawowa. Przeszukaliśmy każde pomieszczenie i wypytaliśmy jej wykładowców. Była na zajęciach. Następnie przepytaliśmy każdego, kto jeszcze nie spał. Bliźniaki pobudzili swoich przyjaciół, a ja Sonię i Michaiła. Przeczesaliśmy cały teren szkoły, razem z lasem. Ani śladu. Załamana opadłam na krzesło w kuchni. Czemu nie ma tych psycho-kundlów, kiedy są potrzebne?
- A jeśli jej coś się stało?- martwiłam się.
- Nie martw się. Ma jedenaście lat i jest naszą siostrą. Z zamkniętymi oczami powaliłaby każdego ze swojej szkoły.- próbował pocieszyć mnie Felix.
- A każdy z liceum wie, że miałby do czynienia z nami.- dodała Nastka.
- A nikt obcy nie mógł tu od tak sobie przyjść i ją zabrać.- dokończył jej brat.
- Nie wiem. Mam mętlik w głowie.
- Idź się połóż, mamo. To był ciężki dzień.- popchnęli mnie zgodnie w kierunku schodów.
- A-a-ale ja mam wartę.- przypomniałam sobie.
- Przecież ciocia Sonia dała ci wolne.- powiedział chłopiec.- A skoro tego nie pamiętasz, tym bardziej idź spać.
Więcej się nie opierałam i poszłam od razu się myć. Po szybkim prysznicu, położyłam się do łóżka, pryskając wcześniej poduszkę wodom kolońską męża. Tak łatwiej mi uwierzyć, że jest ze mną. Ale nie mogłam zasnąć. Wciąż wierciłam się z boku na bok, szukając dobrej pozycji. Nagle usłyszałam telefon. Może ktoś znalazł Dianę? Szybko zerwałam się i odebrałam połączenie, zauważając tylko obcy numer.
- Halo?
- Witaj Rose. Słyszałem, że zgubiłaś dziecko.- po drugiej stronie słuchawki odezwał się znienawidzony przeze mnie głos.
- Skąd o tym wiesz?- wysyczałam.- Śledzisz mnie?
- Poniekąd. Ale nie dlatego wiem. Ktoś ma ci coś do powiedzenia. Śmiało przywitaj się z mamusią.
- Mamo! Pomocy! Błagam, niech mnie pan puści.- moje serce zmarło na głos mojej małej córeczki.
- Ty zwyrodnialcu! Skurwysynu jebany! Bez dusza kreaturo! Jesteś gorszy od strzyg! Nie zasługujesz na miano ojca Dymitra.- miałam ochotę rozszarpać go gołymi rękoma.
- Stul pysk, jeśli nie chcesz, aby temu cukiereczkowi coś się stało.- warknął.- A teraz słuchaj uważnie. Uwolnię cię, w zamian za ciebie. Przyjedziesz SAMA do starej tkalni pięć kilometrów na północ od akademii. A tam się rozliczymy.
- A żebyś wiedział.- fuknęłam i się rozłączyłam.
Szybko się przebrałam, schowałam do kieszeni komórkę, a sztylet wsadziłam w wysokie buty. Nikt nie będzie bezkarnie porywać moich dzieci.
- Rose, pomóc ci?- usłyszałam w głowie zmartwiony głos Lissy.
- Nie. Randall to szaleniec. Mam być sama i wolę tego dotrzymać. Nie wiadomo co może zrobić mojej córce, albo ludziom, którzy przyjadą ze mną. To jest sprawa, którą muszę załatwić sama.
Czym prędzej zbiegłam na dół.
- Hej! Ciociu, gdzie tak pędzisz?- zapytał Pawka, zamykając mnie w ramionach, żebym się zatrzymała.
- A wy co tu robicie? Nie mieliście wrócić dopiero rano?- popatrzyłam po obojgu.
- Dowiedzieliśmy się, co się stało i przyjechaliśmy jak najszybciej się dało.- wytłumaczyła Lili
- Nie chciałam wam psuć randki.- trochę zrobiło mi się żal.
- Daj spokój. Taki wieczór można powtórzyć. A tu chodzi o moją siostrzenicę i kuzynkę Pawki. Nie mogliśmy nie zareagować.
- Dziękuję. Jesteście wspaniali. Ale już wiem co się stało.
- Co?!- spytali oboje.
- Jedno imię. Randall
Na chwilę zapadła cisza.
- Jak ja go nienawidzę.- Rosjanin wywrócił krzesło.- Chuj jebany...
- Podał mi, gdzie mam po nią pojechać. I was potrzebuję, żebyście ją później zabrali do domu.
- A ty?- zmartwiła się moja siostra.
- Miałam być sama. I sądząc po nim, to jak tam wejdę, to już nie wrócę.
Przez chwilę stali w szoku
- Ale Rose...
- Nie. Jestem w stanie oddać życie za córkę. O tym właśnie mówiła Jewa.
Między nami zapadła cisza.
- Nie wiem, jak wy, ale ka idę odbić córkę.
I nie czekając ma ich odpowiedz, wyszłam z domu. Następnie wsiadłam w samochód i odjechałam z piskiem opon. Po jakimś czasie zauważyłam w lusterku SUV-a siostry. Teraz wiem, że przynajmniej Diana będzie bezpieczna.