Strony

czwartek, 27 kwietnia 2017

ROZDZIAŁ 61

Nie wiem ile jechaliśmy, bo zasnęłam, ale obudziłam się pod domem, gdy już świeciło słońce. Wyszłam i przeciągnęłam się, słysząc jak mi trzeszczy w stawach.
- Ktoś tu się starzeje.- zachichotał mój brat.
- Żebym ja ci zaraz nie zestarzała. Ciekawe jak ty byś się czuł po kilku godzinnym spaniu w samochodzie.
- Nie wyglądało jakby było ci nie wygodnie.- zauważył z kpiącym uśmiechem.
- To prawda. Kolana Jack'a są bardzo wygodne. Chcesz spróbować.
- Jedna wspólna noc, a już się mnie pozbywasz?- ukochany objął mnie od tyłu ramionami i pocałował w skroń.
- Masz rację. Już nikomu cię nie oddam.- wymruczałam, wchodząc z nim do domu.
Rodzice stali i wszystko oglądali z czułością. Tato przytulił mamę, całując ją w czoło.
- Ale tu dawno nie byliśmy.- westchnęła melancholijnie strażniczka.
- No. Nic się nie zmieniło.
- Po za mnóstwem kurzu.- zauważyłam.
- I zarośniętego ogrodu.- dodał Felix.
- Trzeba będzie zrobić tu porządek po przeprowadzce.- mruknął Rosjanin.
 - Chwila! Jakiej przeprowadzce?!- spojrzałam wystraszona na rodziców.
- Spokojnie księżniczko.- tato stanął przede mną.- Jak zdacie egzaminy. Już nigdy was nie zostawimy.
- A co ze mną?- zza jego nogi wychyliła się Diana.
- A ty kruszynko,- strażnik podniósł ją jak pannę młodą.- pojedziesz z nami na niezapomniane wakacje.
Zaczął się z nią kręcić, a ona śmiała się w głos. Wszyscy patrzyli na to uśmiechając się szeroko.
- Naprawdę trzeba zrobić wam jakieś zdjęcie rodzinne.- w drzwiach stanęła ciocia Lissa.- No już ustawić się.
Tato usiadł na sofie, sadzając sobie mamę na kolanach. Ciocia Lili i wujek Pawka usiedli obok nich, wtulając się w siebie. My zajęliśmy miejsca w ich nogach, w takich samych pozach. Ja z Alice ze stopami na zewnątrz, scedzając na nogach i popierając się na jednej ręce, a chłopcy za nami, obejmując nas w pasie. Diana była pomiędzy nami. Królowa stanęła przed nami i zrobiła nam zdjęcie. Otworzyłam medalik i postanowiłam, że ta fotografia musi się tam pojawić.
- No dobra.- Rosjanin zatarł dłonie.- Jeszcze coś na kolację, przeprowadzę sobie rozmowę z Jack'em i możemy iść spać.
- Tato!- oburzyłam się.
- Nie przejmuj się.- ukochany objął mnie ramieniem.- Przecież od początku było wiadomo, że tak będzie. Jestem na to gotowy. Może pomóc strażnikowi w kuchni?
- Nie radzę.- zaprzeczyłam, wskazując na moroja.- On wszystko może spalić.
- A naleśnikami to się zajadałaś.- burknął blondyn.
- No dobra.- przewróciłam oczami.- To jedno, umiesz robić.
- Umiem robić też co innego.- powiedział znacząco poruszając brwiami.
Pacnęłam go w ramię i skierowałam się do schodów. W połowie drogi poczułam, że lecę w górę i wylądowałam w ramionach chłopaka.
- Zeklos! Puść mnie!
- Nie ma mowy Hathaway. Już nigdy się od ciebie nie odczepię...

DYMITR
- Ach te dzieciaki.- do kuchni weszła Roza, opierając się o wysepkę kuchenną.- Sama słodycz.
Mimo tylu lat, wciąż jest tak samo piękna i atrakcyjna. Podszedłem i objąłem ją w tali, po czym zacząłem całować po szyi.
- Przynajmniej nie jest nudno.- mruknąłem, nie przerywając bardzo przyjemnej czynności.
- To ciekawe, ze trzynaście lat temu przeprowadziliśmy taką samą rozmowę.- zachichotała.
Odsunąłem się, patrząc na nią z czułym uśmiechem. W jej oczach była miłość i radość. Dobrze wiedziałem, jak się teraz czuje. Położyłem dużą dłoń, na jej drobnym policzku, a ona się w nią wtuliła, zamykając oczy.
- To świadczy o tym, że mimo zmieniającego się świata, nasza miłość się nie starzeje.- Na moje słowa otworzyła oczy.
- Ja tiebia liubliu tovarishch.
- Ja tiebia toże liubliu Roza. A teraz na serio biorę się za obiad. Chcesz mi pomóc?
- Z przyjemnością.
Po godzinie podaliśmy ryby z warzywami i zawołaliśmy wszystkich ma posiłek. Podczas obiadokolacji toczyły się luźne tematy, ale to co się wydarzyło przez ostatni rok obiecaliśmy wyjaśnić jutro.
- To może powiecie mi, jak zaczęliście się spotykać.- spytałem Zeklosa.
- Tato! Zaczynasz?- oburzyła się moja księżniczka.
- Tak.- powiedziałam z uśmiechem, na co ona westchnęła i wróciła do jedzenia.
- No cóż. To było dość nietypowe. Wszystko dzięki temu, że dostaliśmy siebie jako przydział na zajęcia polowe. Przez pierwsze trzy dni w ogóle się do siebie nie odzywaliśmy i robiliśmy sobie na złość, choć po cichu podziwiałem każdy jej ruch i walkę.- popatrzył na brunetkę z uśmiechem.
- Głównie ty robiłeś mi na złość.- zaśmiała się.
- Tak? A kto całował się z Ashem, żeby mnie wpienić?
- Ciii...- wszyscy zaczęli się śmiać.
I ja nie mogłem powstrzymać kącików ust od powędrowania w górę. Jest tak bardzo podobna do Rozy. I tak samo oboje próbowaliśmy, może to i podświadomie, wywołać swoją zazdrość. Moja mała księżniczka. I ja mam ją oddać. Los jest niesprawiedliwy.
- A co było dalej?- dociekała moja ukochana.
- Wszystkiego w sumie rozwiązał alkohol i dyktafon.- zaśmiał się piwnooki.
- Jack upił się w klubie, do którego co jakiś czas jeździliśmy.
- Zabieraliście ich do klubu?- spojrzałem zszokowany na Lili.
- Lepiej, żeby pili pod naszym okiem, niż chwali się po krzakach w lesie.- zauważył Pawka, a ja musiałem mu przyznać rację.
Pokazałem córce, by kontynuowała.
- No i przyczepiła się do niego strzyga. Nie mogłam go tak zostawić, więc gdy tylko wyszli na zewnątrz, zaczęłam z nią walczyć. Gdy ją zabiła, postanowiłam zabrać Zeklosa do szkoły. Po drodze zaciągnął mnie na parkiet, ale później od razu wróciliśmy. W pokoju po pijaku wyznał mi miłość.
- A że dość często urywa mi się film, dla bezpieczeństwa nagrywam całą noc na dyktafon, żeby potem ktoś mi nie wmawiał coś, czego nie było. Ostatecznie rano wszystko sobie wyjaśniliśmy i zakopaliśmy topór wojenny. Później zaprosiłem ją na randkę, a tam zgodziła się być moją dziewczyną.- popatrzył z miłością na naszą córkę.
Nagle moja księżniczka zerwała się na równe nogi.
- KOSTKA RUBIKA!- krzyknęła i poleciała na górę.
Uśmiechnąłem się szeroko do ukochanej. Pamiętała. Po chwili brunetka dołączyła do nas, pokazując układankę.
- Dasz mi to w końcu ułożyć?- Fel Felix spojrzał na siostrę błagalnie.
- Nie ma mowy.- żachnęła się i zajęła zabawką.
- To my może damy jej się na tym skupić, a my sobie porozmawiamy.- poklepałem ukochanego córki po ramieniu.
- Dobrze.- westchnął i wstał.
Po drodze ucałował moją córkę w skroń. Weszliśmy na górę, a później do mojego gabinetu.