DYMITR
Nie mogłem patrzeć jak Jack przytulał moją księżniczkę, ale nie miałem zamiaru spuszczać ich z oczu. Bolało mnie, że już nie jestem najważniejszym mężczyzną w jej życiu. Kiedyś nie myślałem o sobie jak o ojcu. Bałem się tej odpowiedzialności, nawet gdy Roza powiedziała mi, że jest w ciąży. Ale teraz nie wyobrażam sobie życia bez naszej małej rodzinki. Te lata rozłąki były katorgą. Myślałem tylko czy o mnie myślą i za mną tęsknią. Nie oczekiwałem tego. Bliźniaki to jeszcze, ale Diana nawet mnie nie znała. Jednak gdy tylko Roza powiedziała mi, że będziemy mieli kolejne dziecko, już je pokochałem. Cholerne strzygi. Zacisnąłem mocniej pięści, widząc Zeklosa przyssanego do szyi mojej córeczki.
- Uspokój się Towarzyszu.- poczułem na ramionach delikatne dłonie.
Pod dotykiem ukochanej od razu wszystkie moje mieście nie rozluźniły. Odwróciłem się do niej, kładąc dłonie na jej biodrach, po czym wtuliłem się w szyję żony, wdychając cudowny zapach perfum. Roza odwzajemniła uścisk.
- Wiem, że ci ciężko, ale musisz dać jej żyć, tak jak ona chce.- pocieszała mnie, głaszcząc moje włosy.- Wie co jest dla niej dobre.
- Nie wiem, czy dobrze robi ufając mu.- westchnąłem.
- Na pierwszy rzut oka widać, że oboje mocno się kochają. Anastazja nie jest głupia. W końcu to twoja córka.
Uśmiechnąłem się na jej słowa.
- Po prostu nie chcę, żeby cierpiała. Świat i ludzie są okropni.- posmutniałem.
- Nie zapomnijcie gumek!- usłyszałem krzyk Felixa.
Odwróciliśmy się w jego stronę, a następnie osób do których kierował swoje słowa. Spiąłem się, na widok ciemnowłosą dampirzycę w fioletowej sukience, niesionej przez blondyna w jasno fioletowym garniturze.
- Spierdalaj.- fuknęła moja mała księżniczka, pokazując mu środkowy palec, zanim nie zamknęło się za nimi drzwi.
Ma charakterek po mamie. Już chciałem tam iść, gdy poczułem ucisk na ramieniu.
- Dymitr...- zaczęła zaniepokojona Roza.
- No co! Mam pozwolić im się tam pieprzyć!- warknąłem.
- Opanuj się.- fuknęła.- Mówisz o swojej córce.
- Właśnie. I nie pozwolę jej mu skrzywdzić.- chciałem jej się wyrwać, ale uczepiła się mnie kurczowo.
Uparta kobieta. Ale przecież za to ją kocham.
- Idziemy!- zaczęła mnie ciągnąć w przeciwnym kierunku.
- Gdzie?- spytałem zdziwiony, jednak posłusznie dorównywałem jej kroku.
- Na dwór. Nie będziemy się kłócić przy ludziach.
- A podobno nie lubisz się kłócić.- mruknąłem, gdy drzwi na zewnątrz się za nami zamknęły.
Dolewałem oliwy do ognia, ale widok tej dwójki naprawdę mnie wkurzył. Oj czeka mnie długa pogawędka z tym blondaskiem. Nagle Rose zatrzymała się gwałtownie.
- Pamiętasz?- odwróciła się do mnie ze zdziwieniem i miłością w oczach.
Od razu zmiękłem. Położyłem dłoń na jej policzku, a ona wtuliła się w niego.
- Oczywiście. Nie da się zapomnieć niczego, co jest z tobą związane.
- Wiesz, że nic byś nie zdziałał.- zaczęła ostrożnie.- Tylko byście się pokłócili i zepsuł byś jej najlepszy, mam nadzieje, dzień życia.
- Wiem.- westchnąłem, siadając na jakiejś skrzynce.- Ale ich widok mnie mierzi. Nie chcę, żeby cierpiała.
- Przed złem całego świata jej nie uchronisz. Uwierz mi, próbowałam.- usiadła obok mnie i położyła swoją dłoń na mojej.- Powiedz mi, co ci tak nie pasuje w Jack'u?
- Wszystko.- podniosłem głos.
- Co on ci takiego zrobił?- doczekała.
- On jeszcze nic. Jego ojciec...
- Twój ojciec.- porównała.
- To nie to samo.- westchnąłem zrezygnowany.- Ja swojego nienawidziłem i wychowywała mnie mama z babcią.
- A skąd wiesz jakie relacje są między nim, a jego ojcem? Nie możesz go oceniać nic o nim nie wiedząc.- zauważyła.- Spójrz na to z tej strony. Każdy kto cię zna, wie jaki jesteś najlepszym strażnikiem i ogólnie bohaterem narodowym. Ale załóżmy, że jest osoba, która kompletnie nic o tobie nie wie, ale za to ma okropne doświadczenie z Randallem. I pierwsze wasze spotkanie, to jak ktoś przedstawia cię jako syn jego wroga. Znienawidzi cię, choć kompletnie cię nie zna. Bo nie wie jaki jesteś naprawdę. Nie oceniaj go po tym, kim są jego krewni, a po tym, kim on jest. Nastka jest rozsądną i od tak by nie poszła z nim do łóżka. A zwłaszcza z nim. Od zawsze toczyli wojnę. Musiało się stać coś bardzo ważnego, skoro mu zaufała i oddala swoje serce. Teraz liczy, że my zaufamy jej.
Po całym jej monologu zapadła cisza. Brałem jej każde słowo do serca, analizując ich znaczenie. I do czego doszedłem? Mam bardzo mądrą żonę.
- Nie masz racji.- powiedziałem z lekkim uśmiechem, co zbiło ją z tropu.- Nasza księżniczka jest mądra, bo to twoja córka.
Uśmiechnęła się, łapiąc moją dłoń.
- Nasza córka.- poprawiła mnie.- Czy jeszcze kiedyś usłyszę jej imię z twoich ust? Ostatni raz było równo osiemnaście lat temu.
- To będzie za dwa dni, przez które byłaś nieprzytomna.- skrzywiłem się na złe wspomnienia.
Roza skierowała moją twarz na siebie i lekko musnęła moje wargi.
- Jestem tu Towarzyszu. I zawsze będę.- zapewniła z siłą, a ja jak nigdy w to wierzyłem.
Przez to co przeżyliśmy, jestem pewny, że nic nas nie zniszczy. A jeśli zginiemy, to razem. Los będzie tak chciał.
- A teraz powiedz, co jeszcze cię meczy w związku z Anastazją?
Cholera! Ta kobieta umie mnie przejrzeć na wskroś. Gdybym jej tak nie kochał, byłbym się.
- Tracę ją.- wydusiłem w końcu z siebie, to co tak bardzo mi ciążyło na sercu.- Dopiero co ją odzyskałem, a już ktoś mi ją zabiera. Nie będę jej już potrzebny. Założy rodzinę i zapomni o nas.
- Och Skarbie.- przytuliłam mnie mocno do siebie.- Przecież jesteśmy jej rodzicami. Nigdy o nas nie zapomni. Czy ty kiedykolwiek zapomniałeś o mamie? Co roku do niej dzwoniłeś w urodziny i imieniny, widzieliśmy się na świętach. Wciąż jest dla ciebie tą samą, ważną osobą, co te czterdzieści lat temu. Nic się nie zmieniło. Po za tym zostały jej jeszcze dwa miesiące nauki, egzamin, a później służba. Masz czas. A ona kocha cię całą sobą i nigdy by się od ciebie nie odsunęła z własnej woli. Jesteś jej autorytetem.
- Dziękuję Roza.- wyszeptałem jej po rosyjsku do ucha, tuląc ją mocno do siebie.- Jesteś najlepsza.
- Nie ma za co, kochanie. A teraz chodź, bi trzeba tą imprezę ogarnąć. Połowa pewnie już leży pod stołami.-zaśmiała się, a ja uznałem to po raz kolejny za najpiękniejszy dźwięk świata.
Wstała łapiąc mnie za rękę i ciągnąć w kierunku drzwi. Minęło tyle lat, a ona wciąż ma w sobie tą dziecięcą radość i zdolność cieszenia się światem.
- No dobra.- przewróciłem oczami.- Ale później będziesz tylko moja.
Klepnąłem Rozę w tyłek, na co aż podskoczyła. Odwróciła się i już chciała na mnie nakrzyczeć, gdy przyciągnąłem ją i zamknąłem usta namiętnym pocałunkiem. Musiałem ją trzymać, żeby nie upadła, na co uśmiechnąłem się w jej wargi. Oderwaliśmy się od siebie, kiedy już zabrakło nam powietrza. Oboje szybko oddychaliśmy.
- Nie mogę się doczekać Tygrysie.- szepnęła mi zmysłowo do ucha, przygryzając jego płatek.
Zamruczałem, czując rozchodzące się po moim ciele ciepło. Tylko ona umie mnie tak szybko podniecić.