Gdy schodziłyśmy po schodach, mężczyźni już na nas czekali. Gdy nas tylko zobaczyli, wstrzymali oddech. Każdy od razu wziął swoją ukochaną w ramiona i pocałował. Tylko do mnie podszedł tato i przytulił mnie, cmokając w czoło.
- Pięknie wyglądasz, księżniczko.- jego oczy zrobiły się wilgotne.- Pamiętam cię taką malutką, biegająca po podwórku z łopatką i wiaderkiem, a teraz...
- Mówisz, jakby wychodziła za mąż.- zaśmiała się mama.
Jednak strażnik kontynuował nie wzruszony.
-... naprawdę wyglądasz jak moja księżniczka. Wyrosłaś na bardzo mądrą i odważną kobietę, jak twoja mama.
- Dziękuję.- szepnęłam i przytuliłam go.- Kocham Cię tato.
- Ja ciebie też skarbie. Ja ciebie też.- oparł brodę na mojej głowie.
- Widział ktoś może Jack'a?- spytałam, gdy Rosjanin zajął się żoną.
- Powinien...- zaczął Dominic, ale przerwał na dźwięk dzwonka.- To chyba on.
Czym prędzej pobiegłam do drzwi, po czym je otworzyłam. Oniemiałam z wrażenia.
- WOW...- tylko tyle byłam w stanie wykrztusić.
Przede mną stała prawdziwa, pudrowa karoca zaprzęgnięta do pięciu koni. Cztery były białe, a piąty to Moon we własnej osobie. Drzwiczki do środka były otwarte, dając dokładny widok na czerwone wnętrze i miękkie poduszki na siedzeniach. Z zewnątrz ozdobiona była namalowanymi pętami roślin z małymi kielichami żółtych żonkili.
- WOW...- z transu wyrwał głos ukochanego.
W tej samej chwili, co ja podziwiałam pojazd za ukochanym, on zmierzył mi wzrokiem wyrażającym jedynie zachwyt. Podszedł obejmując mnie w pasie i delikatnie cmoknął w usta.
- Moja piękna księżniczka.- mruknął, patrząc mi w oczy z podziwem oraz miłością.
Odsunęłam się kilka kroków od blondyna i zmierzyłam go wzrokiem. Miał na sobie liliowy garnitur ze złotymi guzikami. Pod spodem idealnie na jego torsie układała się biała koszula. Do tego pod szyją miał pasującą do reszty i mojej sukienki muchę.
- Mój książę.- mruknęłam z uznaniem.- I jeszcze z godnym pojazdem.
- Cieszę się, że się spisałem.- ukłonił się szarmancko, całując moją dłoń.
Wciąż jej nie puszczając, stanął przy moim boku, kładąc drugą rękę mi na plecach i lekko popchnął do karocy. Ostrożnie weszłam do środka po schodkach, zajmując miejsce pod oknem. Zeklos usiadł obok mnie, podniósł moją dłoń i całował jej wierzch, patrząc mi prosto w oczy. Nawet nie zauważyłam, kiedy pozbył się tej rękawiczki, ale to nie ważne. Ważne, że patrzy na mnie jak na największy cud świata i tylko jego skarb. Wiedziałam, że czekamy jeszcze na mojego brata, bo to w końcu też jego urodziny. Usiadł razem z Alice na przeciwko nas, ale ledwo to zauważyliśmy, zajęci sobą. Nie umiałam oderwać wzroku od tych pięknych, piwnych tęczówek. Oczy chłopaka lśniły radością i miłością, gdy składał lekkie, jak muśnięcia piórka, całusy na moich knykciach. Po chwili powóz się zatrząsł i z wolna ruszył.
- Opłaca nam się te kilka metrów jechać?- zdziwił się Felix.
Zainteresowana tym tematem, popatrzyłam na moroja. Ten uśmiechnął się tajemniczo.
- A kto powiedział, że to kilka metrów?
W tym momencie wyjrzałam za okno, w sam raz, aby przed oczami mignęła mi brama.
- Gdzie my jedziemy?- spytałam zaskoczona.
- Niespodzianka.- ukochany mruknął mi do ucha.
Więcej się nie odzywałam. Całą podróż siedziałam wtulona w swojego prywatnego misia, z zamkniętymi oczami i myślałam co już się dzisiaj wydarzyło, a co jeszcze się może zdarzyć. Jack głaskał mnie po brzuchu, co wywoływało u mnie lekkie dreszcze przyjemności. Zamruczałam, na co on się cicho zaśmiał. Felix za to trzymał naszą przyjaciółkę na kolanach i szeptał jej różne sprośne rzeczy. Oczywiście jako kochająca siostra, postanowiłam zachować to dla siebie. Pff... jasne.
- Ej, gołąbeczki.- przerwałam im, otwierając jedno oko.- Nie mam ochoty oglądać wasze porno, zwłaszcza, że mój kochany braciszek już ledwo panuje nad swoim przyjacielem.- dodałam, patrząc w kierunku jego krocza.
Oczywiście brunet się zarumienił, a jego dziewczyna zaczęła chichotać.
Po dwóch godzinach byliśmy na miejscu. Pierwszy wysiadł Felix i uprzejmie podał rękę Alice. Następnie karocę opuścił Jack, po czym pomógł wyjść mi. O cho! Czerwony dywan? To naprawdę nie mój styl. Ale organizacją pewnie zajęła się Rozi. Ona już tak ma. I tak uwielbiam jej niespodzianki. Gdy tylko powóz pojechał dalej, przed wejściem zatrzymała się czarna limuzyna, a z niej wyszedł mój tato w czarnym garniturze i włożył rękę z powrotem do samochodu. Po chwili pociągnął nią i ukazała nam się mama. Wow! Nigdy jeszcze nie widziałam jej takiej... kobiecej. Zawsze ubierała się w strój strażniczki, ewentualnie jakąś elegancką bluzkę do czarnych, materiałowych spodni. A teraz? Po prostu jak gwiazda. Włosy opadała jej kaskadą na odkryte plecy. Na sobie miała przylegającą, czerwoną suknię do ziemi, z rozcięciem po prawej stronie, sięgającym połowy uda oraz wycięciem z tyłu. Makijaż miała mocny, ale nie wyglądał jakby miała tapetę. Wyglądała na o jakieś dziesięć lat młodszą, a w swojej kreacji była całkowitym przeciwieństwem mnie. Nie przestawała się uśmiechać, a w oczach tańczyły jej ogniki, gdy nie mogła oderwać wzroku od taty. On w sumie też pożerał ją samym wzrokiem. Nie musiałam długo czekać, aż się pocałują. Cieszyłam się, że w końcu jesteśmy wszyscy razem. Tak jak powinno być zawsze. Z obydwojga emaliowała miłość i radość. Po chwili zauważyli, że mają widownię. Oderwali się od siebie, patrząc na nas z uśmiechem. Jack tulił mnie przez całą tą scenę i co jakiś czas całował w czubek mojej głowy. W oczach taty widziałam aprobatę dla niego. Rodzice podeszli do nas, wciąż się uśmiechając, po czym w szóstkę weszliśmy do środka. Byli tam wszyscy z obiadu oraz cała szkoła. Nawet zauważyłam kilka znanych mi osób z Dworu. Wokół mnie i brata utworzyło się koło, po czym całym chórem zaśpiewano nam sto lat. Każdy zostawił jakieś małe pudełka na stole do tego przeznaczonym i ustawiła się kolejka z życzeniami. Gdy już było po wszystkim, zaczęliśmy zabawę. Był na prawdę dobry DJ, a pod ścianami stały stoły ze słodyczami i napojami. Oczywiście jeszcze bez alkoholu. Go podadzą, gdy młodsze roczniki pójdą spać. W jednym rogu poustawiane były stoliki, przy których można usiąść i na spokojnie zjeść. Wszystko było idealnie przygotowane.