Strony

sobota, 8 kwietnia 2017

ROZDZIAŁ 44

- Coś mi w nim nie pasuje.- mruknął Jack, gdy już wracaliśmy do domu.
- Wiesz, że Felix tak samo podchodził do ciebie?- zauważyłam obruszona.
- Ale to co innego.
- Masz rację. On miał powody, aby tak sądzić. A ty o nim nic nie wiesz.
- Właśnie. Najgorszy wróg, to ten, którego nie znasz.
Pokręciłam tylko zrezygnowana głową. Do tego zazdrośnika nie da się dotrzeć. Ale i tak go kocham. Wreszcie doszliśmy do bramy, gdzie umówiliśmy się z wujostwem. Oni już czekali na nas w czarnym SUV-e.
- No w końcu. Ile można czekać?- powiedział zniecierpliwiony wujek.- Gdyby nie to, że jesteście najlepszymi dampirami w szkole i dziećmi dwójki najlepszych strażników na świecie, martwił bym się o was.
- A ja?- zwrócił na siebie uwagę blondyn.
- Nastka nie dałaby zrobić ci krzywdy.- Diana uśmiechnęła się szeroko.
- Było zadzwonić, bylibyśmy wcześniej.- zaproponowałam, wchodząc do auta.
- Dzwoniłam do ciebie cztery razy.- oznajmiła ciocia Lili, odwracając się w naszą stronę.
- Serio?!- spojrzałam na telefon.- A no, faktycznie. Zapomniałam dźwięk włączyć.
- Jakby to było pierwszy raz...- westchnęła, kręcąc głową.
Po chwili wyjechaliśmy z Dworu.
- Długo się tam jedzie?- spytał Zeklos.
- Pół godziny.- odpowiedziałam równo z bratem.
- Wiesz, że przegrałeś?- uśmiechnęłam się do chłopaka, gdy przypomniałam sobie zdarzenie w parki.
- Trudno. Ważne, że jesteś moja i reszta też o tym wie.- ukochany objął mnie ramieniem.
- Ehh... Co ja z tobą mam?- westchnęłam ciężko.
- Pełno miłości.- zamrugał uroczo oczami.
Pokręciłam tylko głową i zaczęłam oglądać widoki za oknem. Po kilkunastu minutach byliśmy już na miejscu. Wysiedliśmy przez drewnianym domkiem, wcale nie tak małym. Po obu stronach drzwi rosły rabatki, ale po tylu latach były tam tylko chwasty. Zrobiło mi się przykro, że tyle pracy rodziców poszło na marne. Aż bałam się wejść do ogrodu.
- WOW!- Diana i mój chłopak otworzyli szeroko oczy.
- Tu się wychowywaliście?- spytał Jach, gdy weszliśmy do środka.
Wszystko było zakurzone lub przykryte prześcieradłami. Meble stały puste, tak jak zapamiętałam, gdy się stąd wyprowadzaliśmy. Mimo tego, nic nie potrafiło zagłuszyć atmosfery ciepła i miłości rodzinnej.
- O matko.- młoda rozglądała się z zainteresowaniem wokoło.- Czemu się stąd wyprowadzaliśmy?
- Za dużo wspomnień.- mruknęłam, patrząc z utęsknieniem w stronę centrum salonu.
Pamiętam, jak tato bawił się ze nami i Bianką.

- Wyzej! Wyzej Felix.- wolałam skacząc po sofie.
Suczka biegała wokół nas, szczekają wesoło.
- Dzieci!- usłyszałam wołanie z góry.
Na schodach pojawili się rodzice.
- Felix! Nastka!- przeraziła się mama, podbiegając do nas.- Co wy robicie?
- Roza, spokojnie.- tato objął żonę i cmoknął ją w policzek.
Przestaliśmy skakać, patrząc na nich z uśmiechem.
- Spokojnie?!- załamała się kobieta.- Jak mam być spokojna, przecież coś mogło im się stać.
- Tata.- wyciągnęłam rączki ze słodkim uśmiechem.
- Chodź tu do mnie, księżniczko.- mężczyzna podniósł mnie po czym usiadł, sadzając mnie sobie na kolanach.- Powiedzieć ci coś w sekrecie?
- Tiaaaaaak!- wyrzuciłam rączki do góry.
Kobieta usiadła obok nas, a Felix szybko wykorzystał okazję i usiadł na nią, wtulając się w jej ciało, jak małpka.
- Bardzo kocham ciebie, twojego braciszka i waszą mamusię. I nie chcę, żeby coś kiedykolwiek się wam stało. Jesteście moimi skarbami. Dlatego proszę, nie skaczcie tak więcej.
- Ale pzieciez nić niam ne jeśt.- stwierdził chłopiec, wyciągając rączkę z buzi.
- Tak.- wtrącił mama.- Ale następnym razem możecie nie mieć tyle szczęścia. Chyba nie chcemy żeby ktoś z was wylądowało w szpitalu.
- Nie.- oboje od razu zbledliśmy.
Gdy mieliśmy trzy lata, podczas ataku strzyg, tato został bardzo ranny i pamiętam jak zatrzymała mu się akcja serca. Na szczęście uratowali go, ale od tamtej pory mamy lęk przed tym budynkiem. Widząc mój strach, strażnik zaczął mnie łaskotać, a mama przytuliła małego bruneta. Po chwili tato wstał i zaczął się z nami bawić, a mama wróciła na górę. Po pewnym czasie wróciła z ciocią Lili i pudełkiem zabawek.

- Już dobrze, księżniczko.- z wspomnień wyrwał mnie głos ukochanego.- Jestem tu.
Zauważyłam, że siedzę na jego kolanach na sofie. Reszta gdzieś się rozeszła, więc zostaliśmy sami.
- Tak bardzo tęsknię.- łkałam.
- Wiem... Widziałem to i czułem twój ból.- przyznał.
- Jak to wyglądało?- spojrzałam na niego zaciekawiona, opierając łzy.
- Popatrzyłaś się tutaj i nagle mocno złapałaś mnie za nadgarstek, biorąc nagły wdech, a później twój wzrok zrobił się taki... nieobecny? Nie wiem, jak to nazwać. Oczy zmieniły ci się na jarzące, świecące o kolorze bursztynu. Sekundę później Felix krzyknął z bólu, łapiąc się za głowę i upadł na kolana, kuląc się. Potem stracił przytomność. Wasze wujostwo wzięło go na górę, a Diana pobiegła za nimi. Tylko Wisel została.
Dopiero teraz zauważyłam suczkę, śpiącą koło nas. Na nowo skupiłam się na słowach Jack'a.
- Nagle zobaczyłem, że nie ma cię koło mnie. Za to jakieś rodzeństwo skakało na waszej sofie. To byliście wy, prawda?
Pokiwałam głową.
- To było nasze wspomnienie.- westchnęłam, przeczesując włosy.- Ja... to... chyba nigdy mi się coś takiego nie zdarzyło.
- Może to jakaś kolejna twoja moc.- uśmiechnął się z iskierkami.
- Może.- odwzajemniłam gest.- I zdolność. Bo moc to tak, jakbym była jakąś super bohaterką.
- Dla mnie zawsze będziesz moją bohaterką.- powiedział, patrząc mi z miłością i czułością prosto w oczy.
Nie mogłam się powstrzymać i wpiłam się w jego wargi. Był lekko zdziwiony, ale natychmiast oddał pocałunek. Wiedziona pożądaniem zaczęłam ciągnąć go za włosy, na co mruczał z uznaniem. Poczułam jego dłonie na pośladkach, które po chwili ścisnął. Jęknęłam mu prosto w usta, a nasze języki złączyły się w walce o dominację. Oddałam się bez opamiętania jego dłonią błądzącym po moim ciele. Zaczął ostrożnie wchodzić pod moją bluzkę, ale nie widząc sprzeciwu, ściągnął ją. Ja również pomogłam mu pozbyć się jego koszulki. Zeklos zadrżał, gdy dłońmi badałam mu idealny tors, zwalniając pracę ust. Przez spodnie czułam nabierającą na mnie jego męskość. Tym razem to ja schodziłam pocałunki mu po żuchwie do szyi. Usłyszałam cichy jęk, gdy lekko przygryzłam mu kawałek skóry. Po chwili podziwiałam zaczerwienienie w tamtym miejscu, po czym wróciłam do jego ust. Wiłam się na kolanach chłopaka, podczas gdy on badał dłońmi moje mięśnie brzucha.
- Kocham Cię.- szepnął między pocałunkami.
- Zamknij się i mnie całuj.- nie czekając na odpowiedz, pocałowałam go zachłannie.
Zaczęłam dobierać się za ciasnych spodni partnera, ale on złapał moje dłonie i ucałował ich wierzch. Patrzyłam na niego jak na kosmitę, gdy głaskał mnie po knykciach kciukami i patrzył mi głęboko w oczy. Wyglądało to dość komicznie, gdyż oboje szybko oddychaliśmy.
- Nie teraz, ani tu, księżniczko.- po raz kolejny pocałował moje dłonie.