Strony

czwartek, 30 marca 2017

ROZDZIAŁ 36

Obudziły mnie mokre pocałunki na twarzy, schodzące coraz niżej na szyję.
- Księżniczko, wstawaj.- usłyszałam przy uchu szept miękkiego głosu.
Mruknęłam coś tylko niewyraźne i obróciłam się na drugi bok. Po chwili Jack przestał mnie całować, a ja jęknęłam z niezadowolenia. Usłyszałam jego śmiech i poszybowałam w powietrze. Otworzyłam gwałtownie oczy, ale uspokoiłam się, gdy zauważyłam niosącego mnie chłopaka. Wszedł ze mną do łazienki i posadził mnie na zamkniętej muszli klozetowej. Wpił mi się w usta, całując zachłannie i namiętnie. Oddałam pocałunek z siłą i uczuciem. Oderwaliśmy się od siebie, dopiero gdy zabrakło nam powietrza. Zeklos ucałował mnie w czoło i wyszedł. Dopiero jak się oddalał, zauważyłam, że już jest ubrany. Rozejrzałam się po pomieszczeniu i byłam mile zaskoczona. Wanna była pełna wody z pianą i płatkami róż. Na półce leżał mój strój służbowy. Mam wspaniałego chłopaka. Rozebrałam się i weszłam do ciepłej wody. O tak. To jest to, czego było mi trzeba. Leżałam tak chyba z godzinę, póki woda nie wystygła. Zaczęłam się szykować, ale skończyła mi się odżywka do włosów.
- Feliiiiiiiiiix.
- Zapomnij.- odpowiedział mi szybko, poprawiając fryzurę.
- No proszę.- przesłałam mu obraz słodkich oczy szczeniaczka.- Ty masz tego w chuj dużo. Mógłbyś się jednym podzielić ze swoją biedną, cierpiącą siostrą.
- Przypomnieć ci co było, gdy ostatni raz pożyczyłem ci lakier do włosów?
- Ej, no. Musiałyśmy się przygotować na bal sylwestrowy. Przypomnij sobie, jak wyglądała Alice.- tym razem zobaczył wyidealizowany obraz swojej dziewczyny z tamtego dnia.
- Grrr...- zawarczał.- Zgoda. Ale ostatni raz.
- Dzięki.- uścisnęłam go mentalnie.- Jesteś najlepszy.
Po chwili usłyszałam pukanie do drzwi. Otworzyłam je i wyrwałam bratu pojemnik. Dokończyłam szykowanie i wyszłam. Nikogo w pokoju nie było. Tak samo jak mojej kostki Rubika.
- FELIX!- wydarłam się na cały dom i wparowałam mu do pokoju.
- Czego słońce?- spytał bezczelnie, bawiąc się na łóżku sześcianem.
- Ile mam ci powtarzać, że MOJA kostka, ma być w MOIM pokoju?
Od zawsze dbamy o prywatność swoich najważniejszych rzeczy. Ja książek i właśnie tej zagadki, a on kosmetyków i kolekcjonerskich figurek.
- Oj, przesadzasz. Zresztą,- zerwał się i wskazał na mnie.- ty pożyczyłaś odżywkę, ja pożyczyłem zabawkę.- położył się z powrotem i wrócił do poprzedniego zajęcia.
- Po pierwsze, to nie zabawka. Przypominam, że z polecenia taty mam to rozwiązać w osiemnaste urodziny. Po drugie, ja cię zapytałam czy mogę.
- Zarządzałaś i szantażowałaś.- poprawił, nawet na mnie nie patrząc.
- Poprosiłam.- warknęłam.
- Siostra daj spokój. Nie chcę się z tobą kłócić o taką bzdurę.
- To mi ją oddaj.- wyciągnęłam do niego otwartą dłoń.
Westchnął ciężko i dał mi sześcian.
- Dziękuję.- odebrałam to i z dumnie podniesioną głową odwróciłam się do wyjścia.
Jednak nawet pół kroku nie przeszłam, a wpadłam na coś twardego. Podniosłam zdezorientowana głowę i napotkałam spojrzenie piwnych oczu.
- Uważaj księżniczko.- szepnął mi tak, że zmiękły mi kolana.- O co tyle nerwów?
- Jack, weź ją w końcu przeleć, bo strasznie zrzędliwa jest.- usłyszałam na plecami.
Już miałam coś odpowiedzieć, ale nie dopuszczono mnie do głosu.
- Spokojnie, ja już wiem, jak przymknąć jej tą pyskatą buźkę.- zaśmiał się blondyn.
Wziął mnie na ręce i wyniósł na korytarz, gdzie skierował się na schody.
- Umiem sama chodzić.- zauważyłam, jednak wtuliłam się w niego jeszcze bardziej.
- Wiem kochanie.
Posadził mnie w kuchni przy stole i zajął miejsce obok.
- Hej wszystkim.- przywitałam się z resztą rodziny.
- Cześć. Jak się spało?- spytał wujek z szerokim uśmiechem.
- Dobrze. Śnili mi się rodzice. Ale w dobrym znaczeniu.- dodałam, widząc ich spojrzenia.
- To dobre, skarbie.- ciocia położyła talerz tostów na stole i pogłaskała mnie po policzku.
Wtuliłam się w jej policzek, po czym wzięłam sobie pięć kanapek i nalałam do miski kaszę manną.
- Wciąż nie mogę się przyzwyczaić, że tyle jecie.- westchnął moroj, smarując jedną grzankę nutellą.
- Musisz się przyzwyczaić.- zachichotałam, gryząc swoją.
Lili i Pawka spojrzeli na siebie porozumiewawczo z uśmiechami. Z ich oczu biła miłość.
Po śniadaniu poszliśmy jeszcze na chwilę do pokoju rodziców. Ja i Felix z czułością podeszliśmy do wiszącego przy szafie prochowca taty. Dotknęłam go delikatnie, jakby z obawą, że się rozsypie. Nagle poczułam coś zimnego na szyi. Spojrzałam tam i ujrzałam złoty medalik w kształcie serca, który zapiął mi mój ukochany. Otworzyłam go. W środku było malutkie zdjęcie naszej dwójki z rodzicami, a po drugiej stronie mała Dalia.
- Skąd to wziąłeś?- spytałam, odwracając się do blondyna.
- Tam.- wskazał na małą szkatułkę na biurku.- Chyba miałaś dostać to później, ale nie czuję, że powinnaś go mieć już teraz.
Podeszłam do mebla i wzięłam skrzyneczkę. W środku, na czerwonym materiale leżałam niebieski bilecik z białym napisem.

Żebyś zawsze miała nas blisko Naściu. Wszystkiego najlepszego z okazji 18-tych urodzin.
Mama i Tata.

Co dziwne, podpis taty był identycznym pismem jak na listach do mamy od niego. Czyżby planowali to już te naście lat temu? Przyjrzałam się prezentowi. Na wierzchu był piękny wzór z różą, a na spodzie znalazłam próbę.
- O matko!- zasłoniłam usta dłonią.- To prawdziwe złoto.
- O rany.- zagwizdał z uznaniem mój chłopak.- Nie szczędzili.
- Do najbiedniejszych nie należeli.- wspomniał Felix.- A na nas nigdy nie szczędzili.
- Dobra, dzieciaki.- do pokoju wszedł wujek.- Czas do szkoły bo za godzinę będę mógł was zaatakować we własnym domu.
- Nie krępuj się.- powiedziałam jednocześnie z bratem.
- I tak skopiemy ci tyłek, więc po co to odkładać.- dodałam, na co wszyscy się zaśmialiśmy.
Wyszliśmy z domu i poszliśmy na plac główny. Tam spotkaliśmy resztę, po czym ruszyliśmy na stołówkę. Nie każdy ma kochaną ciocię na miejscu, która zrobi pyszne śniadanie. No i jeszcze moroje z tym ich niedoborem czerwonych krwinek.