Strony

sobota, 25 lutego 2017

ROZDZIAŁ 3

- Hathaway, skup się bardziej!- wrzasnął na mnie Stan.
Skąd wiem, że na mnie? Bo na mojego brata nie podnosi głosu. Tak bardzo równe traktowanie.
- Staram się wujku.- uśmiechnęłam się i mocniej uderzyłam manekina.
- Ile razy mam ci powtarzać, nie mów do mnie wujku?! Dziesięć okrążeń.
- Dobrze wujku. - wszyscy zaczęli się śmiać, a ja ruszyłam dookoła sali.
Oczywiście nie był moim wujkiem, ale często nas od wiedział, gdy przeprowadziliśmy się do akademii po... misji rodziców. Nie chciałam o tym wspominać i skupiłam się na bieganiu. Tylko ćwiczenia do bólu i czytanie książek mnie uspokaja i pozwala przestać myśleć o czymkolwiek. Dlatego też uważam, że Alto się na mnie uwziął. Niby jestem najlepsza w grupie, ale dla niego to i tak za mało. Ciągle daje mi dodatkowe zadania i kary. Nikt nie ma tak przerąbane jak ja. Nienawidzę z nim zajęć. Gdy skończyłam biegać, wróciłam do ćwiczeń. Strażnik trochę ponarzekał, ale jakoś przeżyłam. Kilka minut przed końcem zajęć, na salę weszła Alberta Pietrowa. Muszę powiedzieć, że mam do niej szacunek i podziwiam ją. Mama mówiła, że jest najlepsza w całej szkole i była jej osobistą trenerką po powrocie z Rosji, gdzie polowała na naszego tatę. Wiem, trochę brutalne określenie, ale tak zawsze mówiła, podkreślając, że to nie odnosi się do osoby, którą kochała, bo strzyga nie jest tym, kim była wcześniej.
- Drodzy uczniowie.- przemówiła strażniczka.- Od jutra wasz rocznik zaczynają zajęcia polowe. O ósmej rano zostaną wybrani wam pod opiekę moroje, a waszym zdaniem będzie obronienie ich przed strażnikami, wcielających się w rolę strzyg. Jeszcze dziś, o czwartej wieczorem proszę udać się do recepcji w budynku głównym akademii po odbiór waszego pierwszego w życiu ekwipunku strażników. W zestawie są buty, mundur i sztuczny sztylet. Wśród strażników nie ma wymian podopiecznych.- zakończyła, donośnym głosem.
- I macie być wszyscy na czas.- dodał Stan, patrząc wymownie na Asha.
- Przecież u niego jeszcze nigdy się nie spóźniłem.- poskarżył się szeptem nasz przyjaciel.
Dałam mu kuksańca, gdy strażniczka spojrzała na niego groźne. Już więcej nic nie powiedział.
- Za każdą waszą wygraną lub porażkę będziecie oceniani.- kontynuowała.- Żaden strażnik nie będzie miał litości, ani nikogo nie potraktuje ulgowo. To tylko zajęcia, mające sprawdzić czy nadajecie się do prawdziwej służby i czego trzeba was jeszcze nauczyć.
Na sali zrobiło się gwarno i nikt nawet nie zauważył, gdy kobieta nas opuściła.
- Spokój.- zawołał Stan, a wokół zapanowała cisza.- A teraz w szeregu zbiórka i pięć okrążeń. Później rozejść się.
Po wykonaniu zadania, wyszliśmy z sali. Nie opłacało nam się przebierać, więc od razu rozeszliśmy się do domów. Tam czekali już na nas ciocia, oglądająca coś w telewizji i wujek rozwiązujący krzyżówki na kanapie. Pewnie Diana odrabia lekcje w pokoju. Przywitałam się z nimi całusem w policzek i pobiegłam na górę. Chwilę spędziłam przed szafą, szukając odpowiednich ciuchów na wieczór, bo jak co dzień spotykamy się z przyjaciółmi. W tym czasie Felix skończył się kąpać i ja mogłam zająć łazienkę. Szybko się umyłam, uczesałam, pomalowałam oraz ubrałam, po czym schowałam do kieszeni komórkę.
- Wróćcie najpóźniej o 22.- poprosił wujek, gdy byliśmy już pod drzwiami.
- Dobrze!- krzyknęliśmy jednocześnie i wyszliśmy.
Jak zwykle spotkaliśmy się nad jeziorkiem w lesie, gdzie znajdowała się stara warownia. Podobno to tu nasi rodzice mieli swój pierwszy raz. Każde wspomnienie o nich przynosi mi ból, ale staram się być silna. Muszę dokończyć misję mamy. Na miejscu byli już wszyscy, oprócz... Zgadnijcie kogo? Asha. Tak. Dziesięć punktów dla Anastazji Hathaway.
- Ej, siostra.- szturchnął mnie brat.- A ty co taka dzisiaj nerwowa?
- Wydaje ci się.- zbyłam go.
Nie wydawał się być przekonany, ale wiedział, że dalsze wyciąganie informacji nie ma sensu. Mimo to widziałam, jak przypatruje mi się troskliwie. Zawsze chciał dla mnie jak najlepiej.
- To co? Gramy w tą butelkę?- zmieniłam temat.
- Znowu?- westchnęła Rozi.- Nie mamy się już o co pytać. Znamy się na wylot.
- To na wyzwania.- wzruszyłam ramionami.
- Albo na całowanie.- uśmiechnął się chytrze Ash.
- Nie podoba mi się ten pomysł. - Felix spojrzał wymownie na swoją dziewczynę.
- Skarbie.- Alice go przytuliła.- Przecież to tylko zabawa. Poza tym oprócz ciebie jest tu tylko dwóch chłopców i to naszych przyjaciół. A wiesz, że kocham tylko ciebie.
Mój brat chwilę się opierał, aż w końcu uległ. Pierwsza butelką kręciła Oliwia i wypadło na Rozi. Zbliżyły się do siebie i pocałowały namiętnie. Następnie kręciła morojka i wypadło na Felixa. Alice odwróciła wzrok, gdy ich usta się złączyły. Mój brat wylosował mnie. O fuu... No ale co? Zasady to zasady. Następnie ja wylosowałam córkę królowej.
- O matko. Jak tak dalej pójdzie, to wyjdę na lesbijkę.- zdenerwowała się blondynka, ale mimo wszystko mnie pocałowała. Było to dość ciekawe doświadczenie. Następnie ta wylosowała Tomasa, a on Felicję. Jednak o dziwo ich pocałunek był dłuższy niż reszty. Przyglądaliśmy się im, a oni się zarumienili. Później wybuchliśmy śmiechem i wróciliśmy do gry. Och te spojrzenie Felixa, gdy całowałam się z Ashem. Żeby jeszcze bardziej go zdenerwować, przyciągnęłam czarnowłosego bliżej siebie, zarzucając mu ręce na szyję.
Dampir był typowym łamaczem serc, a mój brat nad opiekuńczy. Nie zrozumie, że nigdy nie poczuję nic do Asha i wolał, aby nasz przyjaciel nie zbliżał się do mnie pod tym romantycznym kątem. Oboje uwielbiamy go wkurzać. Dlatego często zachowujemy się jak para, chodź jesteśmy przyjaciółmi.
- Dobra, kochani. Czas na nas, bo robi się późno.
Zgasiliśmy lampę gazową, zabraliśmy koc, nasze zestawy, które odebraliśmy po drodze z recepcji i całą zgrzewkę pustych butelek po coli. Nie pijemy alkoholu, bo to nie odpowiedzialne ze strony przyszłych strażników. Poza tym kac to ostatnie co mi się marzy jutro rano. W domu zjedliśmy kolację i zamknęliśmy się każdy w swoim pokoju, przygotowując się do snu.