Strony

czwartek, 9 lutego 2017

ROZDZIAŁ 384

Pomieszczenia było dość staromodnie urządzone, ale ładnie. Kawowe ściany pasowały do brązowych regałów z książkami. Na środku pomieszczenia stało wielkie biurko, o odcień ciemniejsze od regałów. Milka metrów za nim były małe schodki, prowadzące na wzniesienie. Tam znajdowały się cztery biurka, tym razem jaśniejsze. Za nimi pod ścianą stały dwa małe stoliki na kawę z obrusami tylko na górze i to nie zasłaniając całą powierzchni w kształcie owalnym z ozdobnymi brzegami. Samo drewno było pięknie zdobione. Ta ścian jako jedyna była w stosowanej ciemnej zieleni z drewnianymi panelami do polowy, koloru stolików, jak i również regałów pod resztą ścian. Takie samo drewno pewnie służyło do zrobienia pięknie zdobionych krzeseł z zielonymi obiciami, po dwa do każdego stolika i po jednym do rogów. Po prawej stronie stało coś a'la barek i obok następne biurko, ale jako jedyne bez krzesła czyli, że robi za stolik. Przy innych biurach stały obrotowe krzesła. Na ścianie z drzwiami, przez które weszliśmy, wisiała tablica korkowa z przyczepionymi mapami.
- Wielmożna Pani.- przed nami ukłonili się wszyscy, co jechali z nami autem, plus ta czerwono włosa dziewczyna... Lucy?- Wielmożny Panie.
Jeszcze nie jestem strzygą, a już mnie tak traktują. Rose musi naprawdę nieźle ich straszyć. Przeraża mnie to, że ja nawet nie miałem takiego postrachu.
- A gdzie drugie biurko.
- Ehh... w drodze Pani.- zmieszał się brodaty mężczyzna.
- Debile ci ludzie.- pokręciła głową i usiadła przy centralnym meblu, zarzucając nogi na blat.- Nawet wysyłki w terminie nie umieją wysłać. No cóż, to sobie postoisz, skarbie. Lucy, idź po Vanessę i Aarona.
- A może nie.- zacząłem sobie pozwalać na więcej.
W między czasie dziewczyna poszła. Wziąłem krzesło z jednego stanowiska i postawiłem przy biurku Rozy, i usiadłem naprzeciwko niej zakładając ręce na piersi. Reszta patrzyła niepewnie i w napięciu na nas, a moja ukochana uśmiechnęła się triumfalnie. Jednak nie patrzyła na mnie.
- Wybrałeś krzesło Nigela.- powiedziała w końcu, wyciągając swój żelazny sztylet i bawiąc się nim.- Czyżbyś chciał mi go zastąpić?
Zrozumiałem, że triumfuje nad tamtym, pożal się Boże blondynkiem, pewnie farbowanym. Uśmiechnąłem się delikatnie.
- Gdyby tak było, usiadł bym przy jego biurku.- położyłem łokcie na drewnie, pochylając się w jej stronę.- Ale ja chcę być kimś więcej.
Westchnęła, ściągając nogi na podłogę i siadając w identycznej pozycji co ja.
- Oczekujesz ode mnie czegoś, co nie mogę ci dać.
- Więc nie możesz być dla mnie tym, kim byłaś dla Nigela.- na nowo oparłem się o krzesło i teraz to ja triumfowałem.
Nasi obserwatorzy patrzyli na mnie szeroko otworzonymi oczami, a u Rozy zobaczyłem cień gniewu. Złapała swoją broń i ledwo uchyliłem się przed lecącym ostrzem.
- Nie macie nic do roboty?!- warknęła, a reszta zaczęła brać jakieś kartki i siadać z nimi do biurek.
Strzyga powoli wstała i podeszła do ściany za mną. Odwróciłem się i zobaczyłem mnóstwo ponakuwanych śladów.
- Wiele osób ci się naraża.- zauważyłem.
- I uwierz mi, nie każdy przeżywa drugi raz.- uśmiechnęła się chytrze.- Czuj się wyróżniony.
- To żeś mnie zaszczyt kopnął.- prychnąłem.
W mgnieniu oka pojawiła się przede mną i odchyliła mój fotel do tyłu.
- Oj grabisz sobie złotko.- zaczęła.
Jednak zanim cokolwiek dopowiedziała, rozległo się pukanie.
- Policzymy się w pokoju.- szepnęła mi ostro do ucha i puściła moje siedzenie.
Jednak wcześniej tak bardzo je wychyliła, że cały fotel poleciał do tyłu.
- Wejść.- rozkazał patrząc na mnie.
Chciałem wstać, a ona podała mi rękę. Przyjąłem pomoc i chwilę potem stałem na nogach, niebezpiecznie blisko niej. Nagle otworzyły się drzwi, co znaczy, że całe te minuty, trwały sekundę.
- No wreszcie.- Roza odeszła ode mnie i usiadła na swoim miejscu.
Czyżby nie poczuła tego napięcia między nami? A może to moja wyobraźnia? Cholera! Za bardzo ją kocham i za nią tęsknię. Chciałbym mieć ją już tylko dla siebie. Jako dampirzycę. Do środka weszły trzy strzygi. Lucy, jakaś brunetka z rzucającym się w oczy tatuaże smoka na ręce i chłopak o żadnych włosach.
- Wybacz Pani, ale trudno ich było od siebie oderwać.- czerwono włosa poruszyła sugestywnie brwiami.
- Co, poradzić, skoro on taki przystojny i boski.- brunetka rzuciła się na chłopaka.
- Dobra, wystarczy. Nie mam ochoty oglądać waszego porno.- na słowa mojej żony, oboje zostali rozdzieleni przez członków "elity".- Mam dla was zadanie, polecenie, misję. Jak kto woli. W nocy polecicie do dawnej siedziby strzyg i wznowienie tam działalność, na zasadach obowiązujących tutaj.
Nie podobał mi się ten pomysł, w odróżnieniu od pary. Spojrzeli na siebie z błyskiem w oku.
- A gdzie?- spytał chłopak.
- Rosja. Nowosybirsk.
Gdy tylko to usłyszałem, zrobiło mi się słabo. Co znaczy na na zasadach obowiązujących tutaj? Spojrzałem na Rose, a nasze spojrzenia się skrzyżowały. Uśmiechnęła się, widząc moją reakcję. Brała z tego chorą satysfakcję. Tyle zdrowia kosztowało mnie zniszczenie tamtych potworów, a oni chcą ich tam znowu sprowadzić? Bezczelność!
- Przed wschodem słońca, dostaniecie samolot, tak aby promienie was nie złapały. Godzinę przed lądowaniem dostaniecie dokładne współrzędne.
Po ich wyjściu wróciliśmy do apartamentu. Po drodze Roza zatrzymała jakaś strzygę i coś jej powiedziała na ucho. W pokoju spojrzała na mnie z politowaniem i westchnęła. Nie miałem pojęcia o co jej chodzi.
- Idź się wykąpać i spać. To musiał być dla ciebie długi dzień. W szafie masz kilka ubrań.
Zmierzyłem ją przenikliwym wzrokiem, gdy usiadła na sofie i zaczęła przeglądać jakąś babską gazetę. Ale gdy przekonałem się, że to nie jest żaden podstęp, poszłam do sypialni. Dopiero teraz zwróciłem uwagę na jej wygląd. Dość agresywny, ale i klimatyczny na długie wieczory. Gdybym był tu na wypoczynku z moją Rozą...
Otrząsnąłem się z tych myśli i otworzyłem szafę.
- Skąd są tu moje ubrania?- krzyknął.
- Ciszej.- warknęła, zjawiając się obok mnie.- Mam dobry słuch. Co do ubrań, zabrałam z naszego domu, gdy byłam pewna, że jesteście na Dworze.
Jesteście. Ciekawe co u dzieci? Jak Lili sobie radzi? Czy ktoś im pomaga? Nie ma mnie może dzień, a czuję się, jakbym nie widział ich od miesięcy. Tak bardzo za nimi tęsknię. Z tymi myślami poszedłem się umyć. Gdy tylko zobaczyłem łazienkę, pozwoliłem sobie na dłuższą kąpiel.