Strony

sobota, 4 lutego 2017

ROZDZIAŁ 379

- O północy wyjdę tutaj.- pokazałam polane na mapie.- Moja grupa ukryje się tutaj,- wskazałam najbliższe krzaki.- A reszta tutaj.- zakreśliłam kółko szerzej.- On nie jest głupi. Będą z nim strażnicy i moroj z mocą ducha, czyli nasza kochana królowa od siedmiu boleści. Na mój znak, do ataku pójdzie pierwszy oddział. Gorzej, jeśli mnie pokonają i zawołają królową. Wtedy dam znak do odwrotu. Na geri çekilme druga grupa nie atakuje, a przebiega na drugą ich stronę i uciekają. W tym czasie my uciekamy do aut. Druga grupa rozbiega się po lesie, najlepiej w pojedynkę, najsłabsi w dwójkę, najwyżej w trójkę. Spotykamy się na szosie, o tu. Wszystko jasne.
- Tak jest! - zawołali jednym głosem.
- Pa...pani?- ostrożnie odezwał się wysoki szatyn o szarych oczach.
- Czego?- warknęłam.
- A... a c...co...- jąkał się.
- Wyduś to z siebie.- krzyknęłam.
- Chodzi mu o to, co znaczy to dziwne słowo.- odezwała się dziewczyna w czerwonych włosach i z piercingiem.
- A ciebie kto pytał o zdanie?- fuknęłam.
- Nikt Pani,- ukłoniła się, nie zdradzając strachu.- ale on by nigdy tego nie wydusił.
Przyglądałam jej się uważnie, szukając jakiejkolwiek oznaki obawy, ale jej nie znalazłam.
- Za pięć minut u mnie.- powiedziałam do niej bez uczuć.- A co do ciebie, to geri çekilme znaczy po turecku odwrót.
Odwróciłam się na pięcie. Jednak w drzwiach jeszcze się zatrzymałam.
- Za dwie godziny robimy polowanie. A teraz rozejść się.- warknęłam i zatrzasnęłam za sobą drzwi.
Stałam w ciemnościach przed czarną szybą w moim pokoju. Za oknem było już czarno, ale dzięki mojemu zmysłowi wzroku, mogłam dostrzec drzewa i krzaki. Księżyc w pełni świecił jasnym blaskiem.
Podeszłam do szklanych drzwi i wyszłam na balkon. Oparłam przedramiona na barierce pochylając się do przodu. On gdzieś tam jest. Już nie mogę się doczekać, aż będzie jednym z nas. Nie docenił mnie, gdy sam był strzygą. Uznał, że mam wielu wrogów wśród strzyg, a tym czasem sieję wśród nich postrach. Oj przekonasz się kochaniutki, jak się ustawiłam. Uśmiechnęłam się na tą myśl. Mój spokój przerwało pukanie.
- Kogo tam znowu niesie?
- Ta ja Pani.- do środka pewnym krokiem weszła czerwono włosa.
- Aha. Usiądź tutaj.- wyszłam do salonu wskazując jej pakowany fotel.
Ukłoniła się zadzierając granatową suknię i zajęła swoje miejsce. Ja usiadłam na sofie.
- Jak masz na imię?- spytałam.
- Lucyna.- powiedziała z niesmakiem.
- Lucy, spodobało mi się to, jak mi odpowiedziałaś. Mało kto umie tak ukryć strach. Jak dawno zostałaś przemieniona?
- Trzy lata temu.- odpowiedziała.
- Hymn... masz doświadczenie. Potowarzyszysz mi w polowaniu. Jak się wykażesz, zostaniesz moją pomocnicą, bo pewnie Vanessa dostanie dzisiaj awans.
- To będzie dla mnie zaszczyt.- ukłoniła się.
- Masz dwie godziny na przygotowanie się, a teraz odejdź.- wstałam i poszłam do sypialni, dając tym samym do zrozumienia, że to koniec.
Przez jakiś czas siedziałam w pokoju, ale znudzona udałam się do biura.
- Pani Hathaway-Bielikow.- przywitała mnie moja elita.
Należeli do niej, oczywiście Nigel, Dorian, Sebastian, Katrina i Wiktoria. Są tu najstarsi, ale wszyscy byli morojami, a ja byłam najlepszą strażniczką. Nie mieli ze mną szans.
- Doszły nas słuchy, że chcesz dołączyć do elity Vanessę.- odezwała się Ketrina.
Miała ona błąd włosy i długie kolczyki z piórkiem. Ubierała się w ciemno fioletowe sukienki, czarne buty i leginsy.
- A nawet jeśli, to co?- spytałam, siadając na fotelu.
Położyłam nogi na biurku i wyciągnęłam sztylet, którym zaczęłam podrzucić, tak jak kiedyś nauczył mnie Dymitr. Był dobrym nauczycielem, ale czas i mu dać parę lekcji.
- Nic, tylko chcieliśmy potwierdzić informację.- szybko odpowiedziała moja zabawka łóżkowa.
- Nie mam takiego zamiaru.- wzruszyłam ramionami, oglądając uważnie moją broń.- Już prędzej Lucynę. Ale ona i tak potrzebuje paru miesięcy próby. Vanessę mam zamiar wysłać do Rosji. Trzeba tam odbudować siły.
- To chyba nie nasz problem.- wzruszył ramionami szatyn o fiołkowych oczach, ubrany w zieleń. Dorian.
Ściągnęłam nogi z biurka i rzuciłam, w jego stronę ostrzem, sztylet. Zdążył się uchylić, a broń wbiła się w ścianę. Wszyscy patrzyli na mnie przerażeni, gdy podeszłam w dwie sekundy do mojego narzędzia i wyrwałam z już lekko ponakuwanej powierzchni. Następny ślad.
- Wszystko powinno nas obchodzić.- odwróciłam się do nich przodem.- Jeśli chcemy pozbyć się moroji, to musimy to zrobić wszędzie. Przecież ty sam, Sebastian, - wstałam na bruneta z lekkim zarostem, wyglądającego na jakieś trzydzieści lat.- przyjechałeś z Australii.
Nagle rozległo się pukanie.
- Czego?- krzyknęłam, a przez drzwi wyglądnęła blada twarz Vanessy.-A, to ty. Usiądź.
Zajęłam swoje poprzednie miejsce, a reszcie dałam znać, że mają zająć się swoimi sprawami. Każdy wziął kilka umów na nielegalne wyścigi, zakłady tatuaży, sprzedaż narkotyków czarny rynek i poszli do tyłu, usiąść przy swoich biurach.
- No więc złotko.- uśmiechnęłam się fałszywie.- Co masz mi do powiedzenia?
- Pani. Powinniśmy zapolować na Aarona, mojego chłopaka. Jest umięśniony, uczynny, może trochę nie przeciętny i uparty, ale doprowadzę go do porządku.- starała się mówić pewnie, ale nie do końca jej to wychodziło.
- Nie.- odpowiedziałam.
- Słucham?!- otworzyła szeroko usta i oczy.
- To co słyszałaś. Nie.- usiadłam normalnie i pochyliłam się do niej, opierając łokcie na blacie biurka.- Mało tego, nie zobaczysz go nigdy więcej.
Uśmiechałam się perfidnie.
- Jak Pani. Tak może. Wiesz co Rose? Jesteś perfidną Suką! Bo twojego księcia to planujecie upolować od miesiąca, a mojego to od razu skreślasz!- podniosła głos.- A ja nie dam się tak traktować. I chodź bym miała pić krew moroji miesiącami i literami, zniszczę cię. A potem z Aaronem będziemy rządzić tym chlewem.
Miałam obojętną minę, a ona zaczęła dyszeć ze zmęczenia i emocji. Usłyszałam, że moja elita wstała i idzie do nas. Zatrzymałam ich ruchem dłoni, a na moich ustach pojawił się uśmiech chorej satysfakcji.
- Pokażesz nam, gdzie on mieszka i go przemienisz.
- Naprawdę?!- nie mogła uwierzyć.
-Tak.- podniosłam się, okrążyłam biurko i usiadłam na jego brzegu.- Pokazałaś mi, że umiesz walczyć jeśli na czymś ci zależy. Jeśli tak samo dobrze spiszesz się na polowaniu, będę miała dla ciebie niespodziankę. A teraz idź się przygotować.
Ukłoniła mi się i wyszła.
- Masz ciekawe metody rządzenia.- Nigel objął mnie ramieniem.
- Ważne, że skuteczne.- odwróciłam się do niego.- Wiesz, zostało nam trochę czasu, a ja trochę się nudzę- uśmiechnęłam się kusząco.
- To chodźmy do ciebie.- wyprowadził mnie na korytarz.