Strony

wtorek, 31 października 2017

Halloween

Było mi to dość trudno umieścić w pasującym czasie, więc uznamy, że dla tego bonusu akcja Akademii wampirów zaczęła się dwa miesiące wcześniej i teraz jest po pierwszej części serii.
NIE MA POWIĄZANIA Z POPRZEDNIMI BONUSAMI!!!!
____________________________________
Ostatni raz spojrzałam w lustro, poprawiając swoje włosy, po czym opuściłam pokój. Szłam dobrze znanymi mi korytarzami, aż do drzwi na zewnątrz. Później skierowała się drogą, którą pokonuję dwa razy dziennie w tą i z powrotem. W końcu stanęła przed wielkimi drzwiami sali gimnastycznej. Weszłam do środka i wtopiłam się w tłum. Przedzierając się między przebierańcami, rozglądała się za przyjaciółką. Wiedziałam, gdzie jest i tam się zbliżałam. w końcu ujrzała koronę z pawich piór, a tym samym Lissę. Podeszłam do niej i lekko klepnęłam w ramie. Ona, w przeciwieństwie do mnie, nie miała pojęcia, co ubiorę. Dlatego też zdjęła maskę i patrzyła zszokowana na mój kostium, od brązowych kozaków, przez brązowo-białą sukienkę, z narzuconą kataną z frędzlami, po sam czubek głowy z luźnymi warkoczami, ozdobiony kowbojskim kapeluszem.
- Wow!- tylko tyle była w stanie wydusić. 
- No nieźle Hathaway- zza morojki wyłonił się Mason w czarno-czerwonej pelerynie i sztucznych kłach.- Wyglądasz jak bardzo sexi wieśniaczka.
- Jestem kowbojką, imbecylu- trzepnęłam go w bark.- I przynajmniej mam oryginalne przebranie.- wskazałam na Ozerę, który właśnie w tej chwili do nas dołączy.
Uśmiechał się szeroko, póki nie zauważył Masona. Byli w tanich samych strojach.
- Nie no, bez jaj- jęknął rudzielec.
- Ja przynajmniej nie muszę mieć sztucznych kłów- Christian uśmiechnął się szeroko, pokazując wszystkie zęby.
- Nie szpanuj tak, bo ci wypadną - prychnęłam, przywracając oczami.- A widział ktoś może Eddy'ego?
Wszyscy pokręcili przecząco głowami. No trudno, może się znajdzie. Szybko złapałam Lissę za dłonie i pociągnęłam w tłum tańczących ludzi, zanim zdążył zrobić to kruk chłopak. Tańczyliśmy dość długo, póki morojki nie porwał jej pseudo wampir. Jednak mnie szybko pod skrzydła wziął Mason i nie razem poruszaliśmy się w rytm. Nagle puścili wolną piosenkę, więc przytuliłam się do przyjaciela, w wręcz na nim uwiesiłam. Zachichotał, ale nic nie powiedział. Kiwaliśmy się lekko, co traktowałam jako odpoczynek. Chyba jednak tańczyliśmy dość długo, spoko już jestem zmęczona.
- Idę się napić- powiedziałam dampirowi na ucho.
On tylko mnie puścił i kiwnął z uśmiechem głową. Ruszyłam do stolika pod ścianą i nalałam sobie ponczu do szklanki. Oparłam się o blat i popijając, przeglądałam się tańczącym. No dobrze, szukałam jednej osoby. Dymitra. Ale nie było go nigdzie wśród strażników. Może nie ma dzisiaj warty i wolał zostać w pokoju, choć nie cieszyła mnie ta perspektywa. Specjalnie dla niego się tak przebrałam, w końcu uwielbia westerny. Chociaż co ja się łudzę. Oboje doskonale wiemy czemu nie możemy być razem. Pogrążona w myślach bawiłam się kubkiem, póki ktoś nie stanął przede mną. Był to mężczyzna w miętowym garniturze z białą muchą. Twarz miał przykrytą wielką maską wenecką w kształcie dzioba orła. Wyciągnął do mnie elokwentnie dłoń, jednak ja odmówiła. Przez myślenie o mentorze odechciało mi się filtrów. Jednak on nie odpuścił i podszedł bliżej, łapiąc mnie za nadgarstek. O dziwo, na ten dotyk przeszedł mnie dreszcz. Nasze spojrzenia na sekundę się spotkały i w jego zauważyłam coś znajomego. Chciałam wytrwać rękę, ale on był szybszy i pociągnął mnie do przodu, a sam stanął za mną.
- Że mną nie zatańczysz Roza?- spytał głęboki głos z rosyjskim akcentem.
Otworzyłam szeroko oczy.
- Dymitr - szepnęłam ledwie słyszalne, ale do niego to dotarło.
- Tak.- potwierdził, choć wcale tego nie potrzebowałam.
Popchnął mnie w tłum, nie oddalając się ode mnie na milimetr. W pewnym momencie obrócił mnie w swoją stronę i przysunął bliżej, łapiąc mnie w pasie. Akurat znowu leciała wolna piosenka i oboje szybko odnaleźliśmy się w rytmie. Zarzuciłam mu ręce na ramiona i napawałam się tą chwilą, patrząc mu głęboko w oczy. Podniosłam się na palcach, a on, jakby czytając w moich myślach schylił się do mnie.
- Myślałam, że to nie zabawa dla ciebie- szepnęłam mu do ucha.
Pochylił się bardziej, a jego oddech łaskotał mnie po szyi, gdy do mnie mówił.
- Wybacz mi Roza, nie chciałbym robić ci nadziei, ale nie mogłem się powstrzymać. Tak pięknie wyglądasz w tym stroju, kowbojeczko- odpowiedział głębokim głosem.
- Nie martw się. Rozumiem, czemu nie możemy być razem- dodałam trochę smutna, ale nie długo.
Nie pozwolę, żeby to popsuło mi tą chwilę. Nie wiem, ile tańczyliśmy, ale czułam, że mogę w jego ramionach spędzić resztę życia. W pewnym momencie już tylko kołysaliśmy się na boki w takt naszej własnej muzyki, słyszalnej tylko dla nas, mocno wtuleni w siebie. Nagle Dymitr się odsunął i zabrał jedną dłoń, a drugą przejechał po całej mojej ręce, aż nie doszedł do końca, łapiąc mnie. Spojrzałam na niego zdziwiona, ale on nic nie powiedział, tylko się uśmiechnął chytrze i pociągnął mnie za sobą przez tłum. Dałam się prowadzić, aż nie wyszliśmy na zewnątrz. Wcześniej mój mentor wziął swój płaszcz i zarzucił mi na ramiona. Mimo, że słońce już wstało, było dość chłodno. W końcu zaczął się listopad. Chwilę szliśmy w ciszy po pustym placu, napawają się słabymi promieniami słońca. Nawet nie zauważyłam, że wciąż trzymamy się za ręce.
- Bardzo ładne przebranie Rose- odezwał się w końcu strażnik.
Uśmiech nie schodził mu z twarzy.
- Miałam nadzieję, że ci się spodoba- przyznałam.
Weszliśmy między drzewa, zagłębiając się w las.
- Specjalnie dla mnie założyłaś strój kowbojki?
- Pomyślałam, że nie będziesz mógł oderwać ode mnie wzroku, jak od tych swoich westernów- uśmiechnęłam się, spoglądając na Bielikowa i stanęłam na przeciwko niego - I chyba mi się udało.
Podniosłam ręce i delikatne zdięłam mu maskę. Dymitr, równie z uśmiechem, założył sobie mój kapelusz i przyciągnął mnie do siebie, łącząc nasze usta. Zaskoczył mnie, nie powiem, ale od razu oddałam pocałunek, zarzucając mu ręce na kark. Znalazłam jego kucyk i uwolniłam z gumki, żeby za chwilę cieszyć się dotykiem aksamitnych włosów. W tym czasie mentor złapał mnie za biodra i przysunął bliżej siebie. To było niezwykłe, nie spotykane, inne. Jeszcze nigdy czegoś takiego nie przeżyłam. Najcenniejszy pocałunek w całym moim życiu. To... nic nie jest w stanie wyrazić, jak wspaniałe czułam się będąc tak blisko niego. Chciałam, aby ta chwila trwała wiecznie, jednak tak nie mogło być. Odsunął się ode mnie, a ja cicho jęknęłam z niezadowolenia. Oboje mieliśmy urywany oddech. Z emocji zatoczyłam się do tyłu i oparłam o drzewo, patrząc na ukochanego. Włosy miał rozczochrane, a usta gorące i opuchnięte, tak kuszące. W jego oczach odbijały te same emocje, które ja czułam. A że odkąd zaprosił mnie do tańca nie jest sobą, nie próbował się powstrzymywać. Przycisnął mnie do drzewa, całując dziko, namiętnie, z pragnieniem. Jęknęłam znowu, tym razem z przyjemności, ale nie miałam szansy za bardzo się wypowiedzieć, ponieważ z łatwością uciszył mnie pocałunkiem. Pragnęłam go, tak bardzo chciałam go mieć dla siebie, na zawsze. Ale w tej chwili myślałam o jego umięśnionych ramionach, długich włosach, twardych plecach, których nie mogłam dotknąć, ponieważ trzymał mnie w nadgarstkach. W pewnym momencie je puścił, ale zanim zdążyłam cokolwiek zrobić, złapał mnie pod tyłkiem i uniósł. Oplotłam go w pasie nogami, przyciskając jeszcze mocniej siebie. Kapelusz już dawno leżał na ziemi obok maski. Ciepłe dłonie Dymitra jeździły po moich udach. Powoli pocałunkami zszedł niżej, na moją szyję. Przycisnęłam go do niej mocniej, a sama przymknęłam oczy, odchylając głowę
- Roza - wysapał strażnik.- Nawet nie wiesz, jak cię pragnę.
- Pokaż mi to - jęknęłam.- Zrób to! Teraz!
- Nie możemy Roza.
Złapałam go za rozgrzane policzki i zmusiłam żeby spojrzał na mnie. Dyszał, tak samo jak ja, usta miał spuchnięte, a wzrok rozkojarzony i rozbiegany, z krzyczącym podnieceniem.
- Chcesz tego tak samo jak ja. Ograniczają cię zasady, które mają się nijak do naszych uczuć. Kocham Cię Dymitr i nic tego nie zmieni. - wypaliłam bez zastanowienia.
Zawiesił głowę w zamyśleniu, ale nagle ja podniósł, patrząc na mnie dziwnie. Z niedowierzaniem i...nadzieją.
- Kochasz mnie?
- Tak- powiedziałam, zagryzając wewnętrzna stronę policzka.- Wiesz, że uczuć nie można powstrzymać. Kocham Cię i nie umiem przestać, choć...
W pół zdania przerwał mi pocałunkiem. Jeszcze nigdy mnie tak nie całował. To było inne, tak niezwykłe, że pewnie gdybym stała, nogi ugięły by się pode mną. Poczułam niesamowity ścisk w żołądku, a od ust przez całe ciało, aż do końcówek palców przeszła mnie fala gorąca. Pragnęłam, żeby nigdy nie przestawał, by to trwało w nieskończoność. To był najlepszy pocałunek świata.
- Ja też Cię kocham Roza. Kocham i nie mogę przestać. Nie chcę przestać. Chcę tylko ciebie i jedynie dla mnie. Masz rację, tak jak ty, chcę ciebie tu i teraz. Ale to wbrew zasadą.
- Tak samo, jak wszystko co robimy odkąd się tu znaleźliśmy- zauważyłam
- Roza, współżycie to poważna sprawa. Nie chcę tego robić byle gdzie. Każda kobieta zasługuje, by jej pierwszy raz był wyjątkowy.
- Bardziej wyjątkowy niż z Tobą nie będzie. Nie ważne gdzie. Nie ważne kiedy, ważne żeby z kimś, kogo się kocha. Dzięki tobie to zrozumiałam.
- I chcesz teraz na mnie przetestować mogą lekcje?- zaśmiał się.
- To jak będzie?- przejechałam dłonią po jego ramieniu, badając wszystkie mięśnie, nie przestając patrzeć mu w oczy.
- Czemu tak bardzo nie potrafię co się oprzeć, Roza?
- Bo mam daj przekonywania.
Oboje se zaśmialiśmy. Rosjanin postawił mnie na ziemi i złapał za dłoń. Zaczęliśmy iść głębiej w las.
- Dokąd idziemy Towarzyszu?- spytałam zaciekawiona.
- W bardziej ustronne i odpowiednie  miejsce - szepnął, a mi zrobiło się ciepło.
- No to prowadź. Ta noc będzie nasza.
- O tak Roza, tylko moja i twoja.
Wziął mnie na ręce i przeszedł przez krzaki, gdzie nagle drogą spadała w dół. Zbiegł i postawił mnie na płaskiej powierzchni. Przed nami była zasłona z gałązek płaczącej wierzby. Dymitr odsłonił kurtynę, a ja zapomniałam, jak się oddycha. Znaleźliśmy się na małej polance, ze świeżą zieloną trawą, otoczonej wierzbami. W promieniach słonecznych wszystko wyglądało na żywe i bajeczne. Na środku stało małe drzewko, którego liście były już żółte. Ale po za tym wszystko żyło zielenią. To aż dziwne, patrząc na to, że mamy już listopad. Ruszyliśmy na środek, gdzie stanęliśmy na przeciwko siebie. Nagle poczułam się głupio. Tak bardzo tego chciałam, ale nie wiedziałam co zrobić. Bałam się, na prawdę się bałam. Dymitr musiał to zauważyć, po przybliżył się do mnie i położył swoje silne dłonie mi na biodrach.
- Nie bój się Roza- powiedział melodyjne.
- Nie boję - chciałam brzmieć pewnie, ale chyba mi nie wyszło.
- Przecież widzę - roześmiał się i przyłożył swoje czoło do mojeg.- Spokojnie kochanie, zaufaj mi. Chyba że nie chcesz...
- Chcę!- zawołałam gwałtownie, po czym się uspokoiłam.- Chcę, ale jak sam zauważyłeś, to mój pierwszy raz i nie wiem co robić.
- Daj się ponieść chwili. Zobaczysz, że będziesz wiedziała.
Nie dał mi nic powiedzieć, bo pocałował mnie delikatnie i z uczuciem. Oddałam pocałunek, wkładając w to całą miłość i zaufanie, jakie do niego miałam. Zaczął mię całować coraz bardziej namiętnie. Przejechał językiem po mojej dolnej wadze, prosząc o dostęp, który mu bez wahania dałam. Zaczął jak w noc uroku podnosić moją sukienkę, aż jej nie ściągnął że mnie. Trzymał mnie teraz w ramionach prawie gołą, jedynie w bieliźnie. Czułam dreszcze ekscytacji i podniecenia. Sama przejęłam inicjatywę i zajęłam się guzikami jego marynarki. Zsunęłam ją mu z ramion i przeszłam do pozbywania się koszuli. Czułam, że Dymitr chcę jak najszybciej przybyć się reszty mojego ubioru, Ale czekał cierpliwie. Napawałam się dotykiem jego dłoni, błądzących po całym moim ciele. To było takie przyjemne i niezwykłe. Zdjęła mu ostatnią część górnej garderoby i mogłam cieszyć się ciepłem jego torsu. Przejechałam po nim dłońmi, aż na ramiona i przyciągnęłam bliżej siebie. Zaczęłam bawić się jego włosami, podczas gdy Rosjanin zajął się swoimo spodniami. Gdy był już tylko jak ja w butach i bieliźnie, wziął mnie na ręce i delikatnie posadził na trawie, nie przestając całować. Zaczął schodzić pocałunkami coraz niżej na szyję, dekolt. Od tyłu pozbył się pierwszej przeszkody na swojej drodze, po czym schodził dalej w dół. Oszczędził moje majtki i od razu przeszedł do rajstop. Powoli ściągał je milimetr po milimetrze, całując zaraz za nimi. Jego pocałunki mnie rozpalały. Zaczęłam szybciej oddychać i cicho pojękiwać. Gdy byliśmy już zupełnie nadzy, Dymitr pojawił się tuż nade mną.
- Jesteś pewna?- spojrzał na mnie z troską.
- Bardziej nie będę.
- Odpręż się. Jesteś bardzo piękna Roza.
To była ta chwilą. Ten moment, na który czekałam od dawna. Nie umiem tego opisać. Jeden wielki wybuch namiętności, miłości i rozkoszy. Świat przestał istnieć. Byliśmy tylko my. Nie mogłam uwierzyć, że to się dzieje. Dymitr był idealny, ostrożny, ale dał się ponieść emocjom. Jak obiecał prowadził mnie z precyzją, jaką również wkładał w nasze treningi. Delikatnie wprowadził w ten nowy, nieznany mi świat kobiecości, intymności. Pokazał erotyczną stroje życia. To była moją najcudowniejsza chwilą w życiu, której nigdy mu nie zapomnę.

sobota, 14 października 2017

Roza, nie zostawiaj mnie- cz.2

Z dedykacją dla Klaudii, która skończyła w końcu AW! Brawo! 💖💗💖💖💖💗
__________________________________________
ROSE

Obudziłam się, tak jak zasnęłam, w objęciach Dymitra. Widać, że spał twardo jak nigdy. A przynajmniej, odkąd został strażnikiem. Ściskał mnie w ciasnym potrzasku swoich ramion, jakby bał się, że mu ucieknę. Wyglądał tak niewinnie i spokojnie, choć jego twarz wykrzywił lekki grymas. Po rozbudzeniu się, zaczęłam, jak wczoraj, delikatnie drapać go po głowie. Uśmiechnął się, mocniej wtulając w moją pierś. Nie wiem, co mu się śniło, ale to na pewno nie był dobry sen. Nie wiem, co on o tym myśli, ale ta wspólna noc wiele dla mnie znaczy. Po raz pierwszy razem przespaliśmy całą noc w swoich ramionach. Cieszyłam się, że mi zaufał i dał się sobą zaopiekować. Teraz moja kolej, aby odwdzięczyć się za to, jak on troszczył się o mnie i zawsze był, kiedy go potrzebowałam.
Pocałowałam go w czoło i wtedy zaczął się wiercić. Otwierał oczy, na które co chwilę opadały mu powieki. W końcu przetarł zaspane oczy i spojrzałam nimi na mnie.
- Dzień dobry skarbie- przywitałam go z uśmiechem.
Jednak nie odwzajemnił go. Uniósł się i odsunął ode mnie. Szlag! Ale ze mnie idiotka. Czemu nie umiem trzymać języka za zębami? Westchnęłam. Znowu się przeze mnie zamknął w sobie. Podniosłam się, a on śledził każdy mój ruch.
- Ja muszę wyjść załatwić kilka spraw- powiedziałam ze smutkiem.
W jego oczach pojawiła się panika, co szczerze mnie zdziwiło. Jednak nie pokazałam tego i kontynuowała, żeby go przekonać.
- Pójdę po jakieś swoje rzeczy  i zaraz wrócę. To zajmie mi szybciej niż myślisz. Przyniosę ci jakieś westerny- dodałam z uśmiechem.
Jednak on nie odwzajemnił tego, za to złapał moją rękę, patrząc na mnie ze strachem i błaganiem.
- Roza, nie zostawiaj mnie tutaj- prosił.
- Wczoraj chciałeś co innego - zauważyłam.
- Ja... nie wiem, jestem zagubiony. Dobrze mi przy tobie i jeśli nie chcesz, żebym cię odrzucił, zostań ze mną. Za dużo myślę w samotności. Boję się- dodał szeptem.
- Słucham?- byłam zdziwiona. Wręcz zszokowana.
- Boję się!- dodał głośniej.- Boję się samotności, że coś komuś zrobię, że skrzywdzę cię jeszcze bardziej. Nie umiem sobie już z tym poradzić sam. Ty i księżniczka jako jedyne możecie mi pomóc.
Uległam i usiadłam z powrotem obok niego. Dymitr podsunął się do mnie i nieśmiało położył głowę na mojej piersi, niczym kot, proszący się o pieszczotę. Objął mnie ramieniem, a ja jego. Ręce, które mieliśmy wolne, spletliśmy przed nami. Siedzieliśmy tak w ciszy, otoczeni tylko naszymi oddechami. W końcu przerwałam błogą ciszę.
- Co ci się dzisiaj śniło?- spytałam łagodnym głosem.
Poczułam jak się spiął. Jednak, gdy już myślałam, że nie odpowie, zrobił to.
- Byłem sam, przed sądem. Osądzali mnie za wszystko co robiłem jako strzyga. Zaczęły pojawiać się duchy moich ofiar, zbliżały się, wciąż powtarzali, że jestem mordercą, że ich zabiłem, że nie zasługuję na życie- zaczął płakać.
- Cii...- głaskałam go po głowie, składając lekkie pocałunki na jej czubku.- To tylko sen, jestem tu. Przy mnie nic ci nie grozi. To nie była twoja wina. Nic nie mogłeś zrobić.
- I... nagle pojawiła się bardzo jasna postać. Przegoniła duchy i w ciemności  zostaliśmy tylko ja i ona. To byłaś ty. Wyglądałaś tam tak pięknie. Jak... jak anioł. Stałaś przede mną, klęczącym z delikatnym uśmiechem i podałaś mi dłoń. A gdy ją złapałem... obudziłem się. Ja już nic nie wiem. Nie wiem, co jest słuszne, a co właściwe. Byłoby o wiele lepiej, gdybyś mnie zabiła.
Nie mogłam uwierzyć w to co słyszę. Nie. On na pewno tak nie myśli. To nie możliwe. Złapałam obiema dłońmi jego twarz i skierowałam na swoją.
- Nigdy nie waż się tak myśleć, a co dopiero mówić. Nie wyobrażam sobie mojego świata bez ciebie. Gdyby nie ty, nie wiem co by ze mną było. Nie możesz myśleć, że bez Ciebie byłoby mi lepiej. Nie możesz- przytuliłam go mocno do siebie, płacząc.- Nie przeżyłabym tego. Powinieneś się cieszyć z szansy, jaką dał ci los, a nie się nad sobą użalać. Jesteś zbyt dla mnie ważny. Kocham Cię.
- Och, Roza... ty tego nie rozumiesz...
- Czego? Tego że zawsze tylko ukrywasz się za zasadami i regułami, że tak naprawdę wewnątrz się boisz? Ja też się boję. Boję się, że Cię stracę, że zostanę sama, albo że wyląduje na ulicy jako dziwka sprzedająca krew. Tak samo mogłabym powiedzieć, że lepiej by było, gdybyś się za mną nie wstawił  i pozwolił Kirowej mnie wywalić. Nie dość, że zmarnowałam twój czas, to jeszcze przeze mnie zostałeś strzygą.
- Słucham?- podniósł na mnie zaczerwienione oczy.- Nie zmarnowałaś mojego czasu. Każdy dzień który z Tobą spędziłem, był jak błogosławieństwo losu. To był najlepszy czas w moim życiu. I to nie twoja wina, że Natan mnie przemienił. Nikt nie mógł nic na to poradzić.
- Gdybym nie wymyśliła tej całej akcji odbicia zakładników z jaskini, nic by się nie stało.
- Rose, czy ty nie rozumiesz?- odsunął się, siadając przede mną po turecku tak, żeby patrzeć mi w oczy.- Dzięki tobie uratowaliśmy mnóstwo morojów i dampirów.
- Ale za jaką cenę?! Straciłam Ciebie. Straciłam tą część siebie, która na zawsze zostanie z Tobą. Zostałam sama.
- Jestem tu- położył dłoń na moim kolanie w geście uspokojenia.
- Tak, wiem- uśmiechnęłam się gorzko.- Ale nie wiadomo ile ja tu będę.
- Co? A gdzie masz iść? Przecież, z tego co wiem, księżniczka nigdzie się nie wybiera.
- Tylko, że moje życie, nie będzie już zależało od Lissy. Nie wiem, kogo dostanę w przydziale, ale na pewno nie dadzą mi jej.
- Czemu?- oburzył się.- Przecież miałaś najlepszy wynik z egzaminu. Kto cię chce na przydział?
- Póki co Tasza i Adrian, ale pewnie ich nie dostanę.
- Ale czemu? Jesteś jedną z najlepszych wojowniczej.
- Nikt nie chce uciekającej strażniczki. Najpierw z Lissą na dwa lata, później do Rosji, a jak już byliśmy na Dworze, to uciekłam, wtedy co spotkaliśmy się w hotelu.
- Czyli, w sumie to też moja wina- z jego twarzy nie mogłam wyczytać żadnych uczuć.
- Nie! Nic nigdy nie było twoją winą. To był mój wybór. I muszę ponieść tego konsekwencje.
- Od kiedy to ty bierzesz odpowiedzialność za swoje przewinienia?- uśmiechnął się.
- Od kiedy żaden boski Rosjanin się za mną nie wstawia. Ale nie żałuję tego.
- Czemu?- spojrzał na mnie z zaciekawieniem.
- Bo dzięki temu odzyskałam ciebie.
Przysunął się bliżej mnie i przytulił.
- Hej gołąbeczki.- usłyszeliśmy wesoły szczebiot mojej przyjaciółki.
Zza ściany wyłoniła się Lissa z szerokim uśmiechem. Dymitr odskoczył ode mnie jak poparzony, a ja się uśmiechnęłam kręcąc głową. Może i ufał Lissie po tym, jak go odmieniła, ale nie umiał przy innych okazywać uczuć. Wstałam w momencie, gdy otworzyli kraty i ruszyłam do Dragomirówny.
- Pilnuj go proszę- szepnęłam jej na ucho.- Niech za dużo nie myśli.
Pokiwała mi głowa i podeszła do Bielikowa. Odwróciłam się jeszcze, łapiąc jego tęskne spojrzenie i posłałam mu całusa. Następnie ruszyłam do wyjścia. Kierunek: kwatera straży. Jednak pewna osoba pokrzyżowała mi plany.
- Tu jesteś mała dampirzyco.- usłyszałam wesoły głos.
Serce mi przyspieszyło. Cholera! Jak mogłam zapomnieć o chłopaku. Jestem koszmarną dziewczyną. Przełknęłam ślinę i odwróciłam się przodem do Iwaszkowa.
- Hej Adrian.- wymusiłam uśmiech.
- Wszędzie cię szukałem- oznajmił wciąż w dobrym humorze, jednak szybko zastąpiło go zmartwienie.- Coś się stało?
Zaczęłam przestępować z nogi na nogę, aż w końcu westchnęłam ciężko.
- Musimy porozmawiać. Ale w bardziej ustronnym miejscu- dodałam, widząc przystających i obserwujących nas co niektórych mieszkańców Dworu, głównie morojów.
- No dobrze.
Bez słowa ruszyliśmy w stronę parku. Idąc ramię w ramię z Iwaszkowem, myślałam nad najlepszym doborem słów. Jednak, cokolwiek przyszło mi do głowy brzmiało słabo i tandetnie. W końcu stanęliśmy w zaciszu pod jednym z drzew. Zapanowała miedzy nami cisza, którą widziałam, że to ja muszę przerwać. 
- Wczoraj Lissa odmieniła Dymitra.- palnęłam, po czym uświadomiłam sobie, że on o tym wie.
Wszyscy na Dworze wiedzą. Postanowiłam kontynuować, nie zważając na to, że jego spojrzenie stwardniało.
- To z nim w celi spędziłam noc. Ale do niczego nie doszło między nami- dodałam szybko.- On jest rozbity i jestem z nim jako przyjaciółka. Dymitr nie chce że mną być. Jest strasznie zagubiony. Ale nie o tym chciałam rozmawiać. 
- Spodziewam się- warknął nieprzyjemnie Adrian.- Chcesz że mną zerwać?
Wypuściłam ciężko powietrze. To mu starczyło jako odpowiedź. 
- Przez niego?- kontynuował.
- Nie! To ani jego, ani twoja wina. Będąc z nim uświadomiłam sobie, że kocham Cię, ale to nie to samo uczucie, jakim darzę Dymitra. I mimo, że może nigdy nie będziemy razem, nie mogę cię oszukiwać. Jesteś bardzo wartościowym mężczyzną i jeszcze nie jedna kobieta cię zechce. Ja nie pokocham nigdy nikogo tak mocna jak Dymitra, dlatego jeśli nie będę mogła być z nim, nie będę z nikim.
Skończyłam swój monolog i czekałam na reakcję Iwaszkowa. Spodziewałam się wybuchu wściekłości i szczerze wolałabym już, żeby zmieszał mnie z błotem, wdeptał w ziemię i wyzywał od suk, bo tak się właśnie czułam, widząc ból w jego oczach. Nagle sięgnął do kieszeni i wyciągnął paczkę papierosów, po czym włożył jednego do ust. To jeszcze bardziej przyprawiło mnie o ścisk w sercu.
- Powinienem się tego spodziewać - mruknął, podpalając go.
- Adrian...- zaczęłam ze skruchą, ale przerwał mi gestem ręki. W sumie i dobrze, bo i tak nie wiedziałam co powiedzieć.
- Skończ Rose!- wypuścił dym z ust.- Przecież oboje wiemy, że zgodziłaś się ze mną być, tylko dlatego, że dałem ci pieniądze na poszukiwania tego twojego Ruska. Wrócił i już idę w odstawkę. Mówiłem, że tak będzie. Miałem być tylko zastępcą, chwilowa odskocznią na brak Dymitra. A ja naiwnie wierzyłem, że to przerywa, nawet jeśli Lissa go odmieni. Więc nie kłam, że mnie kochasz.
- Kocham. - zapewniłam.- Może nie tak mocno jak Dymitra, ale jesteś dla mnie ważny. Dlatego nie chcę Cię okazywać. Powinieneś znaleźć sobie dziewczynę, dla której będziesz najważniejszy, tak jak dla mnie Dymitr. Nie jest nam pisane być razem i to nie jest dla mnie łatwe, ale wiem, że to jedyna właściwa decyzja, dla nas obojga. Dla naszego honoru.
- Przestań pieprzyć. Mam tego dość. Jutro wyjeżdżam.
- Nie musisz. Mnie samą pewnie niedługo odeślą...
- Nie wszystko kręci się wokół ciebie Rose. Dużo ostatnio myślałem i idę na studia. Chciałem cię prosić, żebyś pojechała że mną, ale to już chyba nieaktualne.
Byłam zaskoczona, na prawdę. Nie spodziewałam się takiej decyzji z jego strony. Pod wpływem chwili przytuliłam go. Zastygł zdziwiony w bezruchu.
- Życzę Ci szczęścia w życiu.- cmoknęłam go w policzek i odbiegłam.
Serce ściskał mi żal, że tracę ważną osobę w moim życiu, jedna czułam, że robię dobrze. Nawet jak stracę ukochanego Rosjanina, nie będę tkwiła w nieszczęśliwym związku, oszukując nas oboje. Nie zwalniając, biegłam przez Dwór, prosto do kwatery straży. Wyparowałam do środka i bez żadnego słowa, weszłam do biura Hansa.
- Czemu strażnik Bielikow siedzi w areszcie?- zaczęłam bez owijania w bawełnę.
- Hathaway! Nikt cię nie nauczył pukać.- był bardziej zaskoczony niż zły.
- Przecież on nie jest niczemu winny.
- Jest tam dla bezpieczeństwa.- mruknął, wracając do dokumentów na biurku.
- Dymitr został odmieniony! Nie stanowi dla nikogo zagrożenia!- podniosłam głos. 
- Zajmowaliśmy go tam dla jego własnej bezpieczeństwa- wytłumaczył, również już ostrzej.
Spojrzałam na niego zdziwiona. Dla jego bezpieczeństwa? Pośpieszył z wyjaśnieniem.
- Był strzygą, a wielu artystów nie przyjmuje do wiadomości, że został odmieniony. Ktoś mogłyby go zaatakować, albo i zabić, robiąc mu samosąd. Również to sprawia, że moroje czują się bezpiecznie i moją na to spojrzeć bardziej obiektywnie. Strażnicy w areszcie nie tylko mają pilnować, aby nikt nie wyszedł, ale żeby też nie wszedł.
- No dobrze. Ale trzeba w takich warunkach.
- Powiedz mi Rose, czemu ci aż tak na nim zależy? Wiem, że zostałaś na noc w celi i zamierzasz tam być.
- Był moim mentorem. To dzięki niemu jestem tak dobra.
- Nie chodzi tylko o to, prawda?
- Nie będę się z niczego tłumaczyć!- uniosłam się.- To moja sprawa gdzie i z kim chcę spać!
Jednak po chwili zrozumiałam co powiedziałam i zakryłam usta dłonią. Jednak było już za późno.
- Co chcesz przez to powiedzieć?- spojrzał na mnie podejrzliwie.
- Nic.
- Rose, jako strażnicy, ty i Dymitr nie możecie być razem- upomniał mnie.
- Wiem i nie jesteśmy.- odpowiedziałam zniecierpliwiona, krzyżując ręce na piersi.
- Ale chciałabyś.
- A czy to ma znaczenie.- spuściłam głowę.- Ja chcę tylko jak najlepiej dla Dymitra. Daj mu jakiś pokój. Mogę nawet sama go pilnować.
- Nie mogę ryzykować, że do czegoś między wami dojdzie. Związki między dampirami są zabronione
- Po pierwsze, to niczego nie zmieni, po drugie nikt nie musi o tym wiedzieć, jeśli dostaniemy różne przydziały i pokoje obok, a po trzecie, i tak pewnie będę zmuszona gdzieś wyjechać, jak nie dostanę przydziału na Dworze.
A po czwarte, Dymitrowi nie za bardzo się śpieszy, żeby cokolwiek między nami zaszło. Ale ten tematy już przemilczałam.
- Zgoda - westchnął.- na razie przydzielę mu jakiś pokój na końcu budynku dampirów. Zrobimy to jutro w dzień, żeby nikt nieodpowiedni się nie dowiedział, a jeszcze dzisiaj będzie przesłuchiwany, czy wciąż jest strzygą. A co do wyboru... Dobrze poradziłaś sobie na akcji i dodać twoje wyniki z testu i oddanie księżniczce Wasylisie, masz duże szansy wrócić do osób proponowanych na jej strażników.
- Naprawdę?!- nie mogłam uwierzyć.
- Ale jeszcze musisz się przyłożyć, jeśli chcesz być jej strażniczką.
- Co mam zrobić?- spytałam pełna zapału.
- No nie wiem- udał zastanowienie.- Jakbyś udowodniła, że umiesz kogoś pilnować jak oka w głowie. Tylko, że nie można narażać żadnego moroja, w razie gdybyś postanowiła znowu uciec. Gdyby znalazł się ktoś, nie moroj, do pilnowania...
- Jest taka jedna osoba- zrozumiałam o co mu chodzi.
Pokiwał głową i wskazał drzwi.
- A teraz won mi. Mam dużo pracy.
- Tak jest strażniku Croft!- zasalutowałam z uśmiechem i wybiegłam.
___________________________________________

Tak jak podejrzewałam nie umiem nie pisać i mam mnóstwo pomysłów na bonusy. Od teraz będą one w 1 i 15 dniu miesiąca. Mam nadzieję, że się cieszycie. Już 1 listopada 3 część tego.

sobota, 7 października 2017

Myślę

Każdej nocy myślę o tobie. Gdzie jesteś, co robisz. Każdej nocy nie mogę zasnąć, bo kiedyś ty byłeś moim snem. Mam nadzieję, że ona da ci to szczęście, którego nie znalazłeś u mnie. Życzę Ci, abyś nie zadręczał się jak ja. Myślę o tobie jak o kimś ważnym. Zastanawiam się, czy uśmiechasz się tak często, jak przy mnie. Czy tak samo jesteś dla niej, jak byłeś dla mnie. Czy oboje się dopełniacie. Myśle bo mimo wszystko wciąż jesteś w mojej głowie.
__________________________________
Macie tutaj takie krótkie, bo mi wszyscy narzekają, że mam coś dodać (tak, ty Marta). Piszcie w komentarzach możliwe interpretacje(oczywiście z Romitri). Jestem ciekawa, co wymyślicie. 💖
Ps.
Wciąż czekam na jakieś zamowienia na One Shoty💖💖💖💖