Strony

niedziela, 18 grudnia 2016

ROZDZIAŁ 345

Po godzinie mała była padnięta. Tak jak prosiła, wymęczyliśmy ją za wszech czasy. Jeszcze ostatnie starcie między mną, a Dymitrem, które niestety przegrałam, i powrót do domu. Szybko się odświeżyliśmy, przebraliśmy w stroje służbowe i spakowaliśmy dzieci, po czym ruszyliśmy na Dwór. Na miejscu byliśmy pół godziny później. Pożegnaliśmy się z Lili, która poszła do szkoły, a my udaliśmy się do pokoju dziecięcego. Maluchy nie były zachwycone, że je zostawiamy. Zrobiły tak smutne buźki, że ukochany musiał mnie siłą wyciągnąć z pomieszczenia, żebym ich nie zabrała ze sobą. Oparłam się o ścianę obok drzwi i westchnęłam ciężko. Po chwili strażnik pochylił się nade mną, opierając dłonie po bokach mojej głowy. Oplótł sobie na palec jeden z moich kosmyków i chwilę na niego patrzył smutnym wzrokiem. Było mu równie ciężko.
- Też nie chcę się z nimi rozstawać.- zrobił pause, aby spojrzeć mi w oczy.- Ale nie możemy.
- Wiem.- westchnęłam znowu spuszczając głowę.
- Tu będą bezpieczne i będziemy mogli wrócić do nich, nim się obejrzysz. A teraz chodź, bo obawiam się, że zaraz, jeśli ty do nich nie wejdziesz, to ja to zrobię.
Uśmiechnęliśmy się do siebie, złączyliśmy nasze dłonie i ruszyliśmy do sali tronowej. Dzisiaj na szczęście mieliśmy na drugą zmianę, tak samo jak Lili w szkole.
- Jeśli tak dalej pójdzie, to ja nie pozwolę im chodzić do przedszkola.- zażartowałam.
- Maluchy byłyby wielce niepocieszone.- mój mąż udał zszokowanie, łapiąc się za serce, po czym oboje się roześmialiśmy.
- Kocham naszą rodzinkę.- westchnęłam.- Z wierzchu może wydawać się normalna, ale kto nas zna bliżej, ten wie, że nic w niej nie jest normalne.
- To zaskakujące, że ja mam z takimi rzeczami do czynienia od zawsze. Luna- zwykła sarna, a jednak nie. Gwiazdka też w jakiś sposób się wyróżnia, zwłaszcza inteligencją, jakby rozumiała wszystko co mówimy.
Słuchałam go uważnie, gdy szliśmy wolno do królowej. Nie spieszyło nam się, bo mieliśmy jeszcze czas. Nagle, nie wiem jak, znalazłam się przyszpilona przez Rosjanina do ściany. Lekko się wystraszyłam, ale uspokoiło mnie jego pełne miłości spojrzenie.
- I ty. Niby zwykła nastolatka, niepozorna dampirzyca, kolejna moja uczennica. Ale jeszcze nikt nie zawrócił mi tak w głowie, przy tym sama będąca wielką zagadką. Przeżyła to, co powinno ją zabić, poświęcała się i robiła to co pohańbione dlatego, że było to słuszne, wiedziała co czuje i myśli jej podopieczna, później widziała duchy i przez więź zabierała przyjaciółce mrok, znalazła sposób na ocalenie strzygi, samą siłą walki wygrała pojedynek ze śmiercią, znowu, a na końcu dała mi dzieci. Byłaś dla mnie wyzwaniem, a jednocześnie wielką niewiadomą. Im bliżej cię poznawałem, tym więcej chciałem o tobie wiedzieć. Te wszystkie tajemnice zaprzątały mi głowę. Być może to mnie w tobie pociągało. Choć i bez tego bym cię pokochał. Ale tym się najbardziej wyróżniasz i jesteś dla mnie wyjątkowa i jedyna. Kocham cię Roza.
Położyłam dłonie na jego tors, patrząc mu głęboko w oczy.
- Mogłabym powiedzieć podobnie o tobie. Od zawsze zamknięty w sobie, poważny strażnik. To wzbudziło moją ciekawość. Jakie ty ukrywasz tajemnice pod swoją kamienną maską. Chyba jeszcze nigdy nie spotkałam kogoś tak oddanego pracy. Ty nią żyłeś. Rzadko się uśmiechałeś, byłeś i nadal jesteś dla mnie wzorem idealnego strażnika. Aż na jednej z naszych lekcji się zaśmiałeś. Poczułam wtedy ogromną satysfakcję, jakbym co najmniej weszła na Mont Everest.- uśmiechnęliśmy się oboje.- Od tamtej chwili moim celem życiowym stało się zburzenie tego muru. I Chyba udało mi się. Nie od razu myślałam o takim efekcie, ale jestem szczęśliwa. To bardzo dobry koniec. Też Cię Kocham, Towarzyszu.
Bielikow przesunął się bliżej i nasze wargi się spotkały w czułym pocałunku. Automatycznie moje dłonie powędrowały do jego miękkich i aksamitnych włosów, które uwolniłam z gumki i zaczęłam przeczesywać palcami. W tym samym czasie poczułam ucisk na biodrach, wywołany dłońmi Dymitra, który jeszcze bardziej zbliżył nas do siebie i przycisnął mnie do ściany, pogłębiając pocałunek. Po chwili trzymał mnie za pośladki, a ja oplotłam go nogami. Z tego transu ocknęło nas czyjeś chrząknięcie. Ukochany momentalnie się ode mnie odsunął. Oboje ciężko oddychaliśmy. Strażnik poprawił ubranie i na nowo związał włosy. Rozglądając się, zauważyłam jakąś służąca, a raczej jej oddalające się plecy.
- Musimy popracować nad twoją samokontrolą Towarzy...- gdy na niego spojrzałam, wybuchłam śmiechem.
- O co chodzi, Roza?- spytał zbity z tropu.
- Zanim pójdziemy do królowej, musisz odwiedzić toaletę, skarbie.- uśmiechnęłam się do niego.
- Czyżbym miał na ustach to co ty?
- Jeśli chodzi ci o moją szminkę, to tak.
- Bardziej o rozmazaną szminkę.
- Cholera. To chyba razem odwiedzimy łazienkę.
- Mi to tam nie przeszkadza.- złapał mnie za rękę i pociągnął w sąsiedni korytarz.- A wracając do tematu, ty nie zostałaś mi dłużna i oddałaś pocałunek.
- Ale to ty go pogłębiłeś.- odparowałam.
- Tylko, że nie kazałem ci oplatać mnie nogami.
- Doskonale wiesz, że przy tobie przestaję racjonalnie myśleć. I tak to wszystko twoja wina.- wystawiłam mu język.
- Okey, to obiecuję, że to był ostatni pocałunek na Dworze. No po za naszym mieszkaniem.- uśmiechnął się złośliwie.
- Chyba żartujesz?!- spojrzałam na niego zszokowana. Jednak po chwili się uspokoiłam.- Nie dasz rady. Kiedyś mnie pocałujesz. Zakładam, że jeszcze w tym tygodniu, jeśli nie dzisiaj.
- Zobaczymy Roza.- cwany uśmieszek nie schodził z ust mojego męża.
Weszliśmy do toalety dla personelu. Gdy zobaczyłam się w lustrze, przyznałam mu rację. Usta miałam trzy razy większe niż w rzeczywistości. Oboje wzięliśmy papierowe ręczniki i zaczęliśmy się czyścić.