Strony

środa, 7 grudnia 2016

ROZDZIAŁ 338

Obudziłam się na plecach z Łukom na sobie. Patrzył na mnie wielkimi niebieskimi oczami, a gdy zauważył, że nie śpię, uśmiechnął się szeroko. Dymitr był w podobnej sytuacji z Zoją, tyle że oboje jeszcze śpią.
- Hej, aniołku.- poczochrałam mu włoski.-Już nie spisz
- Ciesc Ciocia. Tiak.- przytulił mnie mocniej, ale po chwili znowu na mnie spojrzał.- A tji i wuja beńdziecie jeście mieć dzieci?
Zaskoczyło mnie jego pytanie.
- A co? Już lubisz swoich kuzynów?
- Nio teź. Alie jieśtiem tiutiaj tiaki siamotni i moziecie mi niastiempnie odidiać, bio wiem, zie te śwoje jiuź kiochacie. A jia chciem mieć siem zi kim siem biawić.
Cicho zachichotałam rozbawiona. Co za urocze dziecko.
- To już nie wystarczy ci Pawka i Zoja?
- Nie.- zaprzeczył, robiąc smutną buźkę.
- Wiesz, wuja trochę mnie namawia, ale myślę, że jak będziemy mieli więcej dzieci, to już nie będą cię interesować.
- Ciemu?- spytał zdziwiony.
- Bo to będzie za kilka lat, a ty będziesz za duży na zainteresowanie się młodszym kuzynem.
- Nie!- zaprzeczył głośno.- Ziawsie bede je kiochał.- cmoknął mnie w odsłonięty brzuch.
Nie powiem, zaskoczyło mnie to. Po chwili się uśmiechnęłam i przytuliłam go mocno do siebie.
- Wuja mówił, zie tak się lobi.- wytłumaczył się, a ja się zaśmiałam.
- A jak się spało?- zmieniłam temat.
- Baldzo fajnie. Jeśteś baldzo wyglodna ciocia.
- Dziękuję skarbie.- pocałowałam go w czółko.
- Wiglondacie baldzo śłodko.- naszą uwagę zwrócił dziewczęcy głos.
Odwróciłam głowę w stronę córki Karolina. Okazało się, że oprócz niej, obudził się też strażnik. Ciekawe jak długo nas obserwują.
- Oooo... Wy też, kruszynko.- potargałam jej włosy. Były tak miękkie, jak u większości Bielikowów.
- Ciocia!- oburzyła się.- Nie lub mi tiak.
- Jak będę mogła tak robić, to cię uczeszę.- zaproponowałam.
- Źgodia.- uśmiechnęła się słodko.- A Wuja w niociy miał źły śień.
- Zojka! Miałaś nie mówić cioci!- zganił ją Dymitr, odzywając się po raz pierwszy.
Od początku nir patrzył mi w oczy. Wzrok wciąż miał utkwiony w Łuce, albo Zoji. Nie patrzył na mnie.
- Dymitr?- odezwałam się zmartwiona.
On tylko spuścił głowę. Chciałam jeszcze coś powiedzieć, ale przerwał mi płacz naszych dzieci. Oj czeka nas rozmowa. Lekko zrzuciłam z siebie chłopca, połaskotałam go i zajrzałam do dzieci. Musiałam robić dobrą minę do złej gry.
- Hej maleństwa, co się dzieje?- spytałam z uśmiechem pochylając się nad nimi.
Gdy tylko mnie zobaczyły, uspokoiły się, wyciągając rączki.
- Słoneczka chciały tylko trochę uwagi, tak?
Wyciągnęłam z łóżeczka Felixa, przytuliłam go i posadziłam na podłodze. To samo zrobiłam z córeczką i dałam im jakieś zabawki. Bardzo zainteresowały się interaktywnymi stolikiem i pieskiem.
- Ciocia, Wuja! Am am.- zawołał Łuka.
- Ja tieź.- dodała Zoja.
- To idźcie do pokoi się przebrać z piżamek i zejdzie na dół. Babcia na pewno już zrobiła śniadanko.
Dzieci grzecznie wybiegły z pokoju, a ja zamknęłam za nimi drzwi. Spojrzałam na męża. Leżał tyłem do mnie, wtulony w poduszkę. Nad czymś intensywnie myślał. Podeszłam do niego i usiadłam po jego stronie łóżka i delikatnie przesunęłam ręką mu po boku. Lekko drgnął, ale się nie odezwał. Przeszłam przez ukochanego i położyłam się naprzeciwko niego. Nie patrzył na mnie, więc uniosłam mu głowę za podbródek. Na sekundę nasze spojrzenia się skrzyżowały, zanim spuścił wzrok. W tej jednej chwili ujrzałam w jego oczach strach, niepewność, ból i troskę. Teraz złapałem jego twarz w dłonie i podniosłam tak, że musiał na mnie popatrzeć.
- Kocham Cię. Całym moim sercem. I cokolwiek ci się śniło, nie przejmuj się. Bo ja zawsze będę przy tobie i ci pomogę. Nic nam nie straszne, gdy będziemy razem. Dlatego tak jak ja cię nie zostawię, tak ty nie zostawiaj mnie. Jesteś mi potrzebny do życia. Bez ciebie nie umiem funkcjonować normalnie i nie nauczę się. Będę z tobą, albo w ogóle, rozumiesz?
Podczas mojego monologu, w gardle pojawiała się mi coraz większą gula, spowodowana przerażającą myślą, że mógłby mnie zostawić. Przy ostatnich słowach głos mi się łamał, a w oczach poczułam pieczenie.
Rosjanin pokiwał głową z zaszklonymi oczami. Bezgłośnie powiedział "Kocham Cię" i wtulił się w zagłębienie mojej szyi, mocno oplatając moje ciało ramionami. Jakby bał się, że zniknę lub ucieknę. Zaczął się trząść, ale dopiero cichy szloch, uświadomił mi, że płacze. Sama powstrzymałam płacz, mimo to pozwoliłam polecieć kilku łzom. Były oznaką ulgi.
- Dziękuję.- powiedzieliśmy w tym samym czasie.
Uśmiechnęłam się Uśmiechnęłam się delikatnie, czując jak bawi się moimi włosami. Nawet nie zauważyłam, że zamiast leżeć, klęczymy na przeciwko siebie, na łóżku Już się uspokoił. Po chwili chciał się odsunąć, ale przetrzymałam go dłużej. Nie sprzeciwiał się. Wiedziałam, że jeszcze trochę mu potrzeba mojej bliskości. Przez jego ramię zobaczyłam dzieci, patrzące na nas uważnie, trochę smutno, zmartwione. Bobasy szybko przejmują nastrój innych ludzi, a zwłaszcza rodziców. Uśmiechnęłam się do nich, co odwzajemniły i wróciły do zabawy. W końcu się od siebie odsunęliśmy i patrzyliśmy sobie w oczy. Dymitr zaczął ciepłą dłonią gładzić mój policzek, na co zamknęłam oczy z błogim uśmiechem. Powoli otworzyłam je.
- Powiesz mi?- spytałam.
- Ja... to było...- jąkał się.
- Nie musisz, jeśli nie chcesz. Poczekam.
- Dziękuję.- patrzył na mnie z wdzięcznością.
- Ale będziesz musiał to z siebie kiedyś wydusić.- ostrzegłam.
- Wiem. I powtarzam się, ale Kocham Cię.- uśmiechnął się delikatnie.
- Powtarzasz?- udałam zdziwienie.
Dymitr spojrzał na mnie, nic nie rozumiejąc.
- Ja myślałem... Ty nie...?- wydawał się być zdumiony i lekko zawiedziony.
Już nie umiałam ukryć uśmiechu i nagle wybuchłam śmiechem. A jego mina była bezcenna. Po chwili sam się uśmiechnął z niedowierzaniem.
Poprawić mu humor: Zaliczone
- Ty moja podstępna żono.- rzucił się na mnie tak, że upadliśmy na łóżko.
Mocno wbił się w moje wargi, łącząc nasze dłonie ze sobą. Całował mnie namiętnie, lekko natarczywie, ale z miłością. Nasze języki prowadziły zaciętą rywalizację o dominację, którą niestety przegrałam. Ale za to czekała mnie przyjemna nagroda pocieszenia. Gdy uwolnił moje dłonie, zanurzyłam je w jego gęstych, zdrowych włosach, przeszłam na plecy i badałam przez ubrania każdy skrawek jego ciała do którego dosięgałam. On robił to samo, tyle że był w lepszej sytuacji. Jednak chciał coś więcej, co pokazał mi schodząc pocałunkami na moją szyję. Na szczęście się opamiętałam, gdy tylko chwycił za brzeg mojej, to znaczy jego bluzki, robiącej za moją piżamę. Delikatnie odsunęłam go od siebie, na co spojrzał na mnie zdziwiony.
- Dzieci.- wymownie wskazałam głową na dwójkę bawiącą się na podłodze.
W tym momencie Felix wcisnął ma stoliczku jakiś przycisk.
- Niebo jest niebieskie.
Chłopiec spojrzał na nas z uśmiechem, co odwzajemniliśmy. Szybko jednak odwrócił głowę w stronę siostry, bawiącej się pieskiem. Ona uruchomiła w nim muzykę.
- WIKI!!- mojego męża było chyba słyszeć na drugim końcu wioski.
- Idę. Nie musisz się tak drzeć.- usłyszałam za drzwiami.
- Zabierz proszę swoich siostrzeńców na śniadanie.- poprosił z ładnym uśmiechem. Oczywiście wciąż znajdowaliśmy się w jednoznacznej pozycji.
- Okey. Chodźcie do cioci.- Podniosła je i zwróciła się do nas.- Rozumiem, że mamy nie czekać ze śniadaniem?
- Może nam to trochę zająć.- odpowiedział jej brat.
- Okey.- wyszła, ale na korytarzu krzyknęła do reszty tak, żebyśmy usłyszeli.- Przygotujcie sobie zatyczki do uszu, bo Rose i Dimka będą się sexić.
Zaśmiałam się na jej słowa. Strażnik pokręcił głową ze zrezygnowaniem, załamany bezpośredniością siostry, ale i on nie umiał powstrzymać uśmiechu. Po chwili wrócił do wcześniejszego zajęcia.